środa, 29 maja 2024

 

„MÓJ PIES ARTUR” (Arthur The King), USA 2024

Premiera kinowa: 26 kwietnia 2024


Zawsze lubiłem kino familijne, a jeśli jednym z bohaterów był pies – była to dla mnie pozycja obowiązkowa. Właśnie taką pozycją jest goszczący właśnie w kinach film „Mój pies Artur” w reżyserii Simona Cellana Jonesa. Film opowiada historię, która wydarzyła się naprawdę.

Jest rok 2018. Uznany sportowiec Michael Light (Mark Wahlberg) przygotowuje się do startu w bardzo niebezpiecznym i wymagającym sportowym wydarzeniu – Mistrzostwach Świata w Rajdach Przygodowych na Dominikanie. Udział w takim rajdzie to mordercze godziny biegu, wspinaczki, jazdy na rowerze i wyścigu kajakowego w ekstremalnie trudnych warunkach klimatycznych i terenowych. Michael zdaje sobie sprawę, że czas biegnie, sportowiec jest coraz starszy, a dotychczas – mimo wielu niewątpliwych sukcesów – nie udało mu się sięgnąć po najwyższe trofeum. Z wyścigu wycofuje się jego żona i Michael staje wobec konieczności szybkiego stworzenia wiarygodnej ekipy i pozyskania sponsorów. Dołącza do niego stary przyjaciel Chik (Ali Suliman), który mimo kontuzji kolana, decyduje się na start, bo potrzebuje pieniędzy na budowę domu. Kolejnym członkiem zespołu Michaela staje się narcystyczny i nieco próżny Leo (Simu Liu), dla którego udział w rajdzie będzie szansą na zdobycie nowych followersów w mediach społecznościowych. Ostatnim, ale bardzo istotnym ogniwem, staje się Olivia (Natalie Emmanuel) – specjalistka od wspinaczki, która przez udział w wyścigu pragnie oddać hołd umierającemu na nowotwór ojcu, także rajdowcowi.

Ekipa udaje się na Dominikanę, a do zespołu nieoczekiwanie dołącza jeszcze jeden członek – bezdomny pies. Zwierzę okazuje się bardzo pomocne i wytrwałe, szybko zjednuje sobie sympatię wszystkich uczestników rajdu, a za swoją odwagę i poświęcenie zostaje nazwane Arturem na cześć legendarnego króla Albionu. Czy bezpański, schorowany pies jest jednak w stanie dotrzymać kroku wyszkolonej ekipie? Jak zachowa się Michael w kryzysowych sytuacjach?

„Mój pies Artur” to udana, pozbawiona zbędnego patosu, lecz chwytająca za serce i wyciskająca nie jedną łzę piękna i mądra opowieść o miłości człowieka i zwierzęcia. Film jest interesujący na obu płaszczyznach – ciekawa jest warstwa dotycząca samego rajdu, niektóre sceny (jak choćby ta nakręcona nad przepaścią) zapierają dech w piersiach, obrazy natury epatują tajemniczością i niezwykłością, a widz może się dużo dowiedzieć o samej ekstremalnej dyscyplinie sportowej. Przede wszystkim intryguje wątek Artura – w jaki sposób pies zdołał pokonać setki kilometrów, by znaleźć Michaela i zaskarbić sobie jego przyjaźń i miłość.

W kinach było już wiele filmów z psem jako jednym z głównych bohaterów. „Mój pies Artur” jest jednak szczególny, opowiada prawdziwą historię i jest po prostu niezwykle absorbujący. Nie tylko dla wielbicieli czworonogów.

Moja ocena: 8/10

czwartek, 23 maja 2024

 

„JUTRO BĘDZIE NASZE” (C’e ancora domani), Włochy 2023


Premiera kinowa:24 maja 2024

Paola Cortellesi - znana i uznana włoska aktorka z ogromnym dorobkiem filmowym – nagle zdecydowała się na swój debiut reżyserski. Film, który otrzymujemy, jest prawdziwym arcydziełem i kolejnym dowodem na to, że kondycja włoskiego kina jest znakomita.

Jest 1946 rok, właśnie skończyła się przegrana przez Włochy wojna. Jesteśmy w Rzymie, gdzie w ubogiej dzielnicy w suterenie zamieszkuje rodzina Santucci – Delia (w tej wybitnej roli sama Paola Cortellesi, która odważnie obsadziła się w swojej debiutanckiej produkcji), jej okrutny mąż Ivano (Valerio Mastandrea), córka Marcella, właśnie przeżywająca swoją pierwszą miłość (Romana Maggiora Vergano) oraz synowie Sergio i Franchino – chłopcy w szkole podstawowej. Jest jeszcze lezący w łóżku dziadek Ottorino (Giorgio Corangeli) – koszmarny ojciec Ivano.

Film ukazuje bezwzględny patriarchat powojennej włoskiej rodziny, w której liczą się jedynie ojciec i synowie, zaś kobiety nie mają nic do powiedzenia. Ivano tłamsi swoją piękną żonę na każdym kroku, zabiera jej pieniądze, ogranicza i kontroluje każdą sferę życia. Dom jest pełen przemocy, ale reżyserka ukazuje prześladowania w rodzinie Santucci w niezwykle delikatny, subtelny sposób. Film posiada elementy konwencji musicalu, w krytycznych, przemocowych momentach pojawiają się piękne włoskie piosenki, a nawet układy choreograficzne.

Delia pracuje całe dnie – ceruje i pierze ubrania rzymian, robi zastrzyki, za grosze haruje w manufakturze parasoli. Zajmuje się domem, cudem wiąże koniec z końcem, a za to wszystko spotyka ją bicie, poniżenie, szantaż.  ‘Bij rzadziej, ale tak, żeby popamiętała” – to życiowa mądrość, którą ojciec Ivano przekazał swojemu synowi. Delia robi wszystko, żeby przed takim życiem uchronić swoją piękną córkę.

Kobieta zaczyna powoli dojrzewać do zmiany, pragnie wyswobodzić się z okowów swojego życia. Pomaga jej w tym spotkanie z dawno nie widzianym byłym narzeczonym oraz poznanie amerykańskiego żołnierza, który stacjonuje w Rzymie. Kobieta dostrzega, w jak odmienny sposób traktują ją ci dwaj mężczyźni w porównaniu z jej bezdusznym, pozbawionym uczuć mężem. Czy Delia znajdzie w sobie dosyć siły, by porzucić rodzinę i rozpocząć nowe życie?

A wszystko odbywa się w cieniu zbliżającego się referendum w sprawie zmiany ustroju Włoch i przekształcenia kraju w republikę…

Film jest wspaniałym hołdem na cześć kobiety, kobiecości i emancypacji. Cortellesi we wrażliwy, nienachalny sposób pokazuje zmieniający się świat i zaskakuje zakończeniem filmu. Obraz jest w całości czarno-biały, ogromne wrażenie wywołują piękne kadry, nawet podupadłe dzielnice Rzymu wyglądają w filmie szczególnie i wyjątkowo. Paola Cortellesi nawiązuje do najlepszych tradycji włoskiego kina i kręci film wybitny, zdecydowanie jeden z najlepszych obrazów, jakie widziałem w 2024 roku, film piękny i magiczny, choć niezwykle smutny, ale jest w nim także moc ukrytego optymizmu.

Polecam! Polecam! Polecam!

Moja ocena: 10/10

wtorek, 21 maja 2024

 

TOP 40 AMY WINEHOUSE

W kinach można aktualnie obejrzeć film „Back to black. Historia Amy Winehouse” – to właściwy moment, żeby przedstawić Top moich ulubionych nagrań Artystki – TOP 40, gdyż – jak wiadomo - Amy zmarła przedwcześnie i wydała tylko trzy albumy, w tym jeden pośmiertnie. Amy nie przekonała mnie do siebie od razu, doceniłem debiutancki album „Frank”, ale to drugi album „Back to black” uczynił z piosenkarki gwiazdę nr 1 na całym świecie i sprawił, że się Nią zachwyciłem. Niesamowita charyzma, niepowtarzalny głos, odważny przekaz, ogromna muzykalność, a pod tym wszystkim wrażliwa, krucha dziewczyna, potwornie zdenerwowana się przed każdym występem na żywo i rozpaczliwie poszukująca miłości. Pamiętam ciepły wieczór 23 lipca 2011 roku, kiedy dotarła do nas przykra wiadomość, że Amy przegrała trudną walkę z samą sobą. Pozostały niezwykłe, jedyne w swoim rodzaju nagrania i wspomnienia. Oto mój subiektywny TOP 40 Amy Winehouse. Enjoy!

40. Hey little rich girl
39. To know him is to love him
38. What is it about men?
37. You’re wondering now
36. Know you now
35. Amy Amy Amy
34. In my bed
33. Half time
32. Just friends
31. You sent me flying / Cherry
30. He can only hold her
29. Close to the front
28. (There is) No greater love
27. October song
26. Help yourself
25. Body and soul (& TONY BENNETT)
24. A song for you
23. Best friends, right
22. Between the cheats
21. Like smoke (& NAS)
20. Will you still love me tomorrow?
19. The girl from Ipaena
18. Wake up alone
17. Some unholy war
16. Our day will come
15. Me and Mr Jones
14. Moody’s mood for love / Teo licks
13. I heard love is blind
12. Addicted
11. Take the box
10. Cupid
9. Fuck me Pumps
8. Monkey Man
7. You know I’m no good
6. Stronger than me
5. Tears dry on their own
4. Valerie (& MARK RONSON)
3. Back to black
2. Love is a losing game
1. Rehab



 

“BACK TO BLACK. HISTORIA AMY WINEHOUSE” (Back to Black), Wielka Brytania / USA / Francja 2024


Premiera kinowa: 19 kwietnia 2024

Od śmierci brytyjskiej wokalistki Amy Winehouse wkrótce minie już 13 lat. W tym czasie urodziło się i wychowało nowe pokolenie słuchaczy, którzy nie pamiętają fenomenu i niezwykłego talentu Amy. Szansą na przypomnienie sobie jej kariery i twórczości lub wstępne zapoznanie się z nią jest grany obecnie w kinach biopic „Back to Black. Historia Amy Winehouse” w reżyserii Sama Taylora-Johnsona.

Film prezentuje początki kariery artystki, która jeszcze jako nastolatka zaczyna tworzyć ambitną muzykę inspirowaną jazzem i doprowadza widza do tragicznej śmierci wokalistki. Amy z filmu to ambitna, wrażliwa dziewczyna, która ma swój styl i pragnie dzielić się swoją muzyką z innymi, ale to też świadoma swojego talentu artystka, która nie chce stać się marionetką w rękach menedżerów i producentów, nie chce być kolejną Spice Girl. Pragnie tworzyć i nagrywać prawdziwą muzykę, inspirowaną własnymi doświadczeniami. Amy odnosi ogromny sukces debiutancką płytą „Frank” (za piosenkę „Stronger than me” otrzymała prestiżową nagrodę Igor Novello Award), ale prawdziwa Amymania pojawiła się na świecie po wydaniu drugiego albumu „Back to Black”, za który Amy została uhonorowana wieloma Grammy i Brit Awards, stając się bodaj najpopularniejszą artystką na świecie.

Przełomem w osobistym życiu Amy jest poznanie Blake, jej przyszłego męża i niekwestionowanej miłości jej życia. Amy i Blake tworzą niezwykle burzliwy związek, to on wprowadza artystkę w świat narkotyków, które wraz z alkoholem powoli doprowadzają do śmierci piosenkarki w wieku 27 lat. 

Chwała producentom filmu za obsadzenie w głównej roli młodej brytyjskiej aktorki, Marisy Abeli. To dla mnie odkrycie tego filmu. Abela jest bardzo naturalna, świetnie wygląda jako Winehouse, a przede wszystkim znakomicie śpiewa. Niektóre sceny muzyczne z jej udziałem (jak choćby rekonstrukcja występu Amy podczas ceremonii Grammy 2008) są wprost porywające. Ciekawą postacią jest także ukochana babcia artystki, Cynthia (w tej roli uwielbiana przeze mnie Lesley Manville). Jak zwykle dobrze wypada Eddie Marsan jako Mitch – ojciec Amy. Trzeba też wspomnieć o Jacku O’Connellu w roli cynicznego i aroganckiego Blake’a. Szkoda, że w filmie jako wyrazista postać nie pojawia się Mark Ronson jako producent muzyki Amy – jest w obrazie zaledwie wspomniany.

Krytycy i widzowie, zwłaszcza wielbiciele Amy Winehouse, oceniają film nisko, twierdząc, że jako biografia nie wnosi żadnej nowej wiedzy do tego, co wiemy o artystce. Film w dość delikatny sposób ukazuje uzależnienia Amy i proces jej powolnej autodestrukcji. Dokument „Amy” Asifa Kapadii z 2015 roku był w tej kwestii o wiele odważniejszy i chyba przez to prawdziwszy. Dla mnie najważniejszą wartością filmu jest złożenie hołdu artystce, o której powoli zaczęliśmy zapominać, wielkiemu talentowi, którego spuściznę należy pielęgnować. Mam świadomość, że biografia Amy nie jest filmem wielkim, który mógłby zrewolucjonizować nasz sposób postrzegania gwiazdy, jej życia i twórczości, ale cieszę się, że film powstał, przypomniał Amy i jej piosenki.

Ja dowiedziałem się z obrazu naprawdę dużo. Dotychczas nie byłem świadomy, jak mocno życie artystki było obecne w jej twórczości, bardzo osobistych, często przejmujących tekstach. Dlatego polecam ten film. Nie jest doskonały, ale to wzruszający hołd dla wybitnej piosenkarki.

Moja ocena: 7,5/10

poniedziałek, 20 maja 2024

 TOP 60 CHER

Dzisiejszą jubilatka jest piękna, niesamowita, wspaniała Cher. Aż trudno uwierzyć, że w roku, kiedy przyszedłem na świat, Cher miała już na koncie kilka numerów 1 na liście Billboardu – solo i w duecie z mężem Sonny Bono. Nagrywała z różnymi artystami, choćby Erosem Ramazzotti oraz Beavisem i Butt-headem, a w ubiegłym roku wydała udaną płytę świąteczną. Po spektakularnych sukcesach w latach 60-tych i 70-tych powróciła w latach 80-tych, wykonując dość ostrą pop-rockową muzykę. To wtedy usłyszałem i (nie ukrywajmy tego) zobaczyłem teledysk do piosenki „If I could turn back” i Cher stała się jedną z moich ulubienic. W XXI wieku stała się nagle disco divą, a po sukcesie filmu „Mamma Mia”, w drugiej części którego nawet wystąpiła, stała się fanką Abby i nagrała płytę – tribute. Nie można pominąć aktorskiej kariery artystki, za znakomitą rolę w filmie „Moonstruck’ (Wpływ księżyca) otrzymała Oscara, a za rolę matki w filmie „Maska” nie można jej było nie kochać. Przedstawiam mój subiektywny, autorski TOP 60 piosenek Cher. Enjoy!

60. Take it like a man
59. Woman’s world
58. DJ play a Christmas song
57. A different kind of love song
56. I walk alone
55. Sorry for the lonely
54. When love calls your name
53. SOS
52. Gimme! Gimme! Gimme! (A man after midnight)
51. Paradise is here
50. Could’ve been love
49. The music’s no good without you
48. When the money’s gone
47. Laugh at me (SONNY & CHER)
46. You wouldn’t know love
45. Save up all your tears
44. When lovers become strangers
43. You better sit down kids
42. Alive again
41. Whenever you’re near
40. Skin deep
39. Dead ringer for love (& MEAT LOAF)
38. Not enough love in the world
37. Fernando (& ANDY GARCIA)
36. The sun ain’t gonna shine anymore
35. Heart of stone
34. I found someone
33. Bang bang (My baby shot me down)
32. The way of love
31. I hope you find it
30. The beat goes on (SONNY & CHER)
29. You haven’t seen the last of me
28. All or nothing
27. Many rivers to cross
26. Love hurts
25. After all (& PETER CETERA)
24. Alfie
23. Piu che puoi (& EROS RAMAZZOTTI)
22. Dov’e l’amore
21. One by one
20. I got you babe (& BEAVIS & BUTT-HEAD)
19. Oh no not my baby
18. Love and understanding
17. Just like Jessie James
16. We all sleep alone
15. Bewitched Bothered and Bewildered (& ROD STEWART)
14. It ain’t necessarily so
13. Baby don’t go (SONNY & CHER)
12. All I ever need is you (SONNY & CHER)
11. Love can build a bridge (& NENEH CHERRY & CHRISSIE GYNDE & ERIC CLAPTON)
10. Take me home
9. Strong enough
8. Walking in Memphis
7. Believe
6. Half breed
5. Gypsies, tramps and thieves
4. I got you babe (SONNY & CHER)
3. Dark lady
2. The shoop shoop song (It’s in his kiss)
1. If I could turn back time



 

PIES I ROBOT / CHLOPIEC I CZAPLA


Dziś o dwóch naprawdę  dobrych animacjach, które wyróżniono nominacją do Oscara, a jedna z nich otrzymała samą nagrodę.

„PIES I ROBOT” (Robot Dreams), Hiszpania / Francja 2023


Premiera kinowa: 19 stycznia 2024

Zacznę od filmu „Pies i Robot”. To pozornie prosta, lecz urzekająca historia, która chwyciła mnie za serce. Akcja filmu przenosi nas do Nowego Yorku, zamieszkałego przez … zwierzęta. Głównym bohaterem jest Pies, który czuje się bardzo samotny. Jedyną jego rozrywką jest oglądanie telewizji, w której pewnego dnia przypadkowo natrafia na reklamę robotów – towarzyszy zwierząt. Natychmiast decyduje się na zakup, a kiedy składa Robota zgodnie z instrukcją, ten z miejsca staje się jego najlepszym i najwierniejszym przyjacielem. Życie Psa zmienia się diametralnie, jest szczęśliwy, zaczyna częściej wychodzić z domu, spędza mnóstwo czasu z Robotem, mają nawet swoją ulubioną piosenkę – „December” Earth, Wind and Fire. Niestety, Robot jest tylko maszyną i przez to może się łatwo zepsuć…

Film zachwyca swoją prostotą i magiczną, wzruszającą historią. Ciekawym zabiegiem twórców było uczynienie psa – zwanego często najlepszym przyjacielem człowieka – głównym bohaterem filmu. Funkcję przyjaciela przejmuje natomiast Robot – sztuczna inteligencja. Ciekawy jest zanimalizowany obraz Nowego Jorku, miejsc, które znamy z wielu filmów.

„Pies i Robot” powinien wzruszyć każdego, zarówno dziecięcego, jak i dorosłego widza. Cieszę się, że ta europejska animacja zyskała taki rozgłos i została wyróżniona wieloma nagrodami i nominacjami. Jest to produkcja tak inna od animacji, do których przyzwyczaiły nas duże studia, jak choćby Disney. Gorąco polecam.

Moja ocena: 10/10

„CHŁOPIEC I CZAPLA” (Kimi-Tachi Wa Do Ikiru ka), Japonia 2023


Premiera kinowa: 19 stycznia 2024

„Chłopiec i czapla” to anime japońskiego mistrza Hayao Miyazakiego. Film zdobył Oscara za Najlepszy Film Animowany. Jak uważają niektórzy, to artystyczny testament autora.

Głównym bohaterem filmu jest młody chłopiec, Mahito Maki. Podczas wojny chłopiec traci matkę w czasie pożaru szpitala, w którym pracowała. Po roku ojciec ponownie wstępuje w związek małżeński i wraz z nową rodziną i Mahito przenosi się na wieś. Chłopiec jest całkowicie rozbity i zdruzgotany po opuszczeniu miasta i śmierci matki. Już pierwszego dnia spotyka tajemniczo zainteresowaną nim czaplę. Wkrótce okazuje się, że czapla mówi i chce wprowadzić Mahito w świat fantazji, w którym chłopiec będzie miał szansę na ponowne spotkanie z matką.

Film Miyazakiego oczarowuje artyzmem i pietyzmem, ale fabuła jest zawiła i skomplikowana. Ukazane światy – realny i fantstyczny – wzajemnie się przenikają, tworząc trudną do zrozumienia całość. Nie jestem wielbicielem anime, nie znam konwencji tej sztuki i fabuła i magiczność filmu nieco mnie przerosły, ale w pełni doceniam kunszt rysunku i meandry opowieści.

Film na pewno docenią wielbiciele japońskiej animacji, ale dla młodego odbiorcy film może okazać się zbyt skomplikowany.  

Moja ocena: 7/10

niedziela, 19 maja 2024

 
„DOBRZY NIEZNAJOMI” (All of Us Strangers), USA / Wielka Brytania 2023


Premiera kinowa: 9 lutego 2024

Na świecie powstają tak ogromne ilości filmów, że coraz rzadziej dzieje się, że jakaś produkcja całkowicie zaskakuje zarówno formą, jak i treścią. Takim zaskoczeniem z pewnością jest film „Dobrzy nieznajomi” Andrew Haigha, twórcy świetnego „45 lat” z Charlotte Rampling. Film powstał na motywach powieści „Strangers” japońskiego twórcy Taichi Yamada.

Akcję rozgrywającego się w Londynie obrazu rozpoczyna alarm przeciwpożarowy w nieomal opustoszałym wieżowcu. Okazuje się, że budynek jest zamieszkały jedynie przez dwóch młodych mężczyzn – Adama (niesamowity w tej roli Andrew Scott) i Harry’ego (coraz śmielej poczynający sobie irlandzki aktor, Paul Mescal). Między bohaterami szybko rodzi się nić porozumienia i seksualna fascynacja.

Samotny dotąd Adam ku swojemu zdziwieniu odkrywa, że ma kontakt ze swoimi nieżyjącymi od dawna rodzicami, którzy zginęli w wypadku samochodowym, kiedy był jeszcze dzieckiem. Matka (Claire Foy) i ojciec (Jamie Bell) powoli poznają dorosłe życie syna, dowiadują się o jego pracy, orientacji, nowej miłości. Kontakt z rodzicami szybko się jednak urywa, a Harry także tajemniczo znika z życia Adama. Co naprawdę dzieje się w życiu Adama? Dlaczego doświadcza tak wielu nieoczekiwanych zmian? Czemu nagle zaczyna przekraczać stany świadomości, niedostępne zwykłym śmiertelnikom?

„Dobrzy nieznajomi” to film niezwykły, trudny do interpretacji. Rodzi się pytanie (Uwaga: SPOILER), czy Adam i Harry w ogóle żyją, czy spotykają się po swojej śmierci. Być może obaj zginęli w pożarze wieżowca na początku filmu. Przeczyłaby temu jednak ostatnia scena filmu, kiedy przy dźwiękach „The Power of Love” Frankie Goes To Hollywood – jednej z najpiękniejszych piosenek wszech czasów o miłości – bohaterowie stają się jednością i światłością. Hipoteza o śmierci głównego bohatera byłaby jednak wytłumaczeniem niezwykłego pojawienia się rodziców w życiu bohatera – może wszyscy są w obrazie duchami?

Film ma tyluż entuzjastów, co przeciwników. Mnie, poza grą aktorską całej czwórki głównych bohaterów i wspaniałą ścieżką dźwiękową z przebojami z lat 80-tych i 90-tych, najbardziej ujęła tajemniczość i oniryczność filmu, akcja tocząca się na granicy jawy i snu, przenikanie się świata realnego i świata fantazji.

„Dobrzy nieznajomi” to aktorski pojedynek Andrew Scotta i Paula Mescala. Scott tworzy skomplikowaną postać młodego człowieka, mocno doświadczonego przez los (śmierć rodziców, prześladowanie w szkole), wyjątkowo wrażliwego i samotnego. Rola Harry’ego była też dużym wyzwaniem zawodowym dla Mescala – od pewnego czasu obserwuję rozwój zawodowy tego młodego Irlandczyka – od roli Connella w serialu „Normalni ludzie” na postawie powieści Sally Rooney, którą się zachwyciłem swego czasu, po rolę młodocianego ojca w filmie „Aftersun” i myślę, że Mescal jest jedną z gwiazd, do których należy przyszłość. Świetne role w „Dobrych nieznajomych” tworzą także Foy i Bell.

„All of us Strangers” nie jest filmem dla wszystkich. W filmie nie ma typowej wartkiej akcji, nic nie jest pewne, balansujemy na granicy świata realnego i niematerialnego, wszystko jest tajemnicą, ale właśnie to czyni obraz Andrew Haigha filmem wybitnym.

Moja ocena: 8,5/10

 
„BRACIA ZE STALI” (The Iron Claw), USA / Wielka Brytania 2023


Polska premiera: 16 lutego 2024

W sezonie oscarowym łatwo było przegapić ważne i wartościowe pozycje. Film „Bracia ze stali” Seana Durkina to obraz z pewnością zasługujący na większą uwagę.

Film opowiada opartą na faktach historię najsłynniejszej amerykańskiej rodziny zapaśników Von Erich – rodziców – Fritza (Holt McCallany) i Doris (Maura Tierney) oraz ich czwórki synów (piąty chłopiec zmarł w dzieciństwie) – Kevina (Zac Efron), Davida (Harris Dickinson), Mike’a (Stanley Simmons) i Kerry’ego (Jeremy Allen White). Początkowo wrestlingiem zajmowała się trójka braci, gdyż Kerry z sukcesami trenował lekkoatletykę (zakwalifikował się nawet na Olimpiadę w Moskwie), ale po amerykańskim bojkocie zawodów w Związku Radzieckim, dołączył do braci. Mordercze i niebezpieczne treningi, całkowite pozbawienie emocji i nieokazywanie sobie uczuć, bezwzględne posłuszeństwo ojcu i kwestii sportu tworzyły ciężką atmosferę domu rodziny Von Erichów. Do czego może doprowadzić takie traktowanie czwórki młodych chłopców?

„Bracia ze stali” to pokaz świetnego aktorstwa. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że Zac Efron stworzy kreację, która mnie poruszy i zachwyci, zarechotałbym szyderczo. Tymczasem Efron zmienia się do roli fizycznie i jest w niej doskonały jako zawodnik, nieśmiały i nienauczony emocji kochanek, czy posłuszny ojcu syn. Nie sądzę, żeby aktor miał jeszcze szansę otrzymać kiedyś tak dobrą rolę. Równie intrygujący jest brytyjski aktor Harris Dickinson, który dla potrzeb filmu także całkowicie zmienia swoje emploi. Simmons jako wrażliwy muzyk całkowicie niezrozumiany przez apodyktycznego ojca, czy Allen White, który po porzuceniu kariery lekkoatlety jest zupełnie zagubiony jako początkujący zapaśnik, nie ustępują Efronowi i Dickinsonowi. Bardzo dobrzy są także McCallany i Tierney jako rodzice młodych sportowców, specyficznie rozumiejący miłość rodzicielską.

Film znakomicie oddaje atmosferę przełomu lat 70-tych i 80-tych. Pokazuje jednak przede wszystkim, do czego prowadzą wybujałe, niespełnione ambicje rodziców wobec swoich dzieci i jak kończy się wychowanie bez uczuć i miłości. Metoda twardej ręki, czy żelaznego uścisku (jak film nazywa się w wersji oryginalnej) nie może chyba przynieść oczekiwanych rezultatów, choć prawdą jest, że członkowie rodziny Van Erichów odnoszą spektakularne sukcesy w sporcie.

Trudno mi jest zrozumieć, dlaczego film zupełnie przepadł w sezonie oscarowym. Jest to perfekcyjna amerykańska propozycja, skrojona na potrzeby sezonu festiwali i nagród filmowych. Dystrybucją produkcji w Polsce zajął się Gutek Film, specjalizujący się w ambitnym, wartościowym kinie artystycznym, a film nie znalazł uznania wśród krytyków nominujących do najważniejszych nagród.

„Bracia ze stali” to porządne amerykańskie kino w starym stylu i poruszająca, prawdziwa historia. Dlatego z pełną odpowiedzialnością zachęcam do obejrzenia produkcji.

Moja ocena: 8/10

sobota, 18 maja 2024

 

„KASKADER” (The Fall Guy), USA 2024


Premiera kinowa: 3 maja 2024

Komedia akcji z elementami romantycznymi – czyż już sam gatunek nie zachęca do oglądania? A na dodatek w głównych rolach pojawiają się przystojny Ryan Gosling i śliczna, brytyjska do szpiku kości Emily Blunt. Czy taki film można przegapić?

On – Colt (Gosling) jest światowej sławy kaskaderem, dublerem hollywoodzkiej gwiazdy -Toma Rydera (świetny Aaron Taylor-Johnson). Ona – Jody (Blunt) jest uznaną operatorką zdjęć, która dostaje szansę życia jako reżyserka wysokobudżetowej produkcji. On i ona mają się wyraźnie ku sobie, ale na planie filmu dochodzi do dramatycznego wypadku – Colt spada z wysokości, cudem uchodzi z życiem i porzuca karierę filmową i zawód kaskadera.

Mija rok i okazuje się, że Jody potrzebuje Colta – Tom Ryder, główna gwiazda jej najnowszej produkcji – znika w tajemniczych okolicznościach i Colt musi go w pewnych scenach zastąpić. Na miejscu – na planie filmowym w malowniczej Australii - okazuje się, że Jody wcale nie wzywała Colta, że ma mu za złe usunięcie się z filmu i z jej życia, ale Ryder rzeczywiście zaginął w tajemniczych okolicznościach. Dochodzi do całej serii nieprzewidzianych incydentów i zbiegów okoliczności z morderstwem w tle. Czy uda się odnaleźć zaginionego gwiazdora? Czy Colt i Jody mają szansę na odnowienie swojego związku? Czy prawdziwa miłość zwycięży?

Film ma w sobie wszystko – szybką akcję, parę atrakcyjnych głównych bohaterów, dobrą ścieżkę dźwiękową, liczne spektakularne sceny (jak choćby te z helikopterem). chwilami jest zabawny, a jednak… Czegoś bardzo zabrakło. Może spójności. Może lepszego scenariusza. Film swobodnie nawiązuje do klasyków kina akcji: „Jamesa Bonda”, „Miami Vice” i nawiązania te są zabawne. Bawią też aluzje do „Diuny” w „Metalstorm” superprodukcji reżyserowanej przez Jody.

W filmie zdecydowanie lepiej wypada Gosling, który już wielokrotnie udowodnił, że ma talent komediowy. Choć uwielbiam Emily Blunt, jej rola nie przekonała mnie i nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, zdecydowanie wolę ją w rolach dramatycznych. Zarówno Gosling, jak i Blunt otrzymali w tym roku nominacje do Oscara (za „Barbie” i „Oppenheimera”) – obawiam się, że „Kaskader” nie pozwoli im na zdobycie kolejnych nominacji. Dobrze wypada Aaron Taylor-Johnson jako zblazowany gwiazdor z Hollywood, ale odkryciem tego filmu jest dla mnie Hannah Waddingham, wcielająca się w rolę przebiegłej producentki Gail – jest w tej kreacji doskonała.

„Kaskader” miał potencjał, by stać się kultową komedią z elementami kina akcji, ale pozostanie filmem zalewie poprawnym, o którym wkrótce wszyscy zapomnimy.

Moja ocena: 5/10

 

„POKÓJ NAUCZYCIELSKI” (Das Lehrerzimmer), Niemcy 2023


Premiera kinowa: 15 marca 2024

Dla wielu praca nauczyciela to przede wszystkim nieomal permanentne wakacje, przerywane krótkimi okresami pracy, nie kończące się wycieczki i coroczne powtarzanie uczniom tych samych treści (no bo przecież program się zmienia, ale angielski, niemiecki, czy matematyka pozostają bez zmian). Produkcja „Pokój nauczycielski” w reżyserii Ilkera Cataka – niemiecki kandydat do Oscara dla Najlepszego Filmu Międzynarodowego – pokazuje, że rzeczywistość pracy w szkole nie jest aż tak prosta i kolorowa.

Carla Nowak (fantastyczna Leonie Benesch) – młoda niemiecka nauczycielka polskiego pochodzenia pracuje w szkole podstawowej. Uczy wychowania fizycznego i matematyki. Praca nie jest łatwa, uczniowie nie zawsze słuchają nauczycieli i, jak to w szkole, nie zawsze stosują się do ich zaleceń. Większym problemem jest jednak seria kradzieży, która dotyka także nauczycieli. Kiedy podejrzenie pada na Alego, jednego z chłopców z wychowawczej klasy Carli, młoda i nadal pełna ideałów nauczycielka postanawia baczniej przyjrzeć się sprawie. Kiedy udaje jej się ustalić prawdziwego, zaskakującego sprawcę kradzieży, sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, a Carla zostaje poddana ostracyzmowi i sama staje się ofiarą.

Choć „Pokój nauczycielski” to typowe kino zaangażowane społecznie, film ogląda się jak prawdziwy, doskonały thriller. Twórcy filmu kreują szczególną, niezwykłą atmosferę, czekamy, do czego mogą posunąć się uczniowie, nauczyciele i inni pracownicy szkoły w zaistniałej sytuacji. Leonie Benesch jako Carla tworzy naprawdę zapadającą w pamięć kreację (nominacja do Europejskiej Nagrody Filmowej dla najlepszej europejskiej aktorki). Ciężko obserwuje się jej próby walki o godność i sprawiedliwość, na szczęście nie pozostaje w tej walce zupełnie sama. Genialne role tworzą też młodzi aktorzy, głównie Leonard Stettnisch jako Oskar Kuhn.

 „Pokój nauczycielski” to bardzo prawdziwy film, który powinni zobaczyć wszyscy nauczyciele, uczniowie i rodzice, bo pokazuje szkołę taką, jaka rzeczywiście jest – jako miejsce pełne różnych osobowości, osób zaangażowanych i zniechęconych, zwycięzców i przegranych. Filmowy nauczyciel nie pracuje tylko kilku godzin, potem pieczołowicie ocenia testy, ale przede wszystkim przynosi do domu swoje problemy zawodowe, myśli o uczniach, stara się rozwiązać ich problemy, także te osobiste, bo chce im po prostu pomóc i mu / jej na nich zależy. Zachęcam do obejrzenia filmu Cataka, bo oscarowa nominacja nie jest tu dziełem przypadku.    

„Pokój nauczycielski” był ostatnią tegoroczną propozycją Filmowej Akademii Nauczyciela. Chciałbym bardzo gorąco podziękować twórczyniom projektu – Pani Małgorzacie Gasik z MSCDN Wydział w Płocku oraz Pani Joannie Zarzyckiej (Nove Kino Przedwiośnie) za realizację tego świetnego programu, za coraz ciekawsze pozycje filmowe prezentowane w projekcie, za ciągłe inspiracje i promocję kina wśród uczniów i nauczycieli. Dziękujemy, że możemy być częścią tej szczególnej edukacyjnej inicjatywy i życzymy, aby kolejny rok Filmowej Akademii Nauczyciela okazał się jeszcze bardziej udany.

Moja ocena: 9/10

niedziela, 12 maja 2024

 

„CIVIL WAR” (Civil War), USA / Wielka Brytania 2024



Premiera kinowa: 12 kwietnia 2024

Bardzo czekałem na najnowszy film Alexa Garlanda. W 2014 zachwycił mnie jego reżyserski debiut „Ex-Machina” z przepiękną Alicią Vikander w roli cyborga, nieco zaskoczył horror „Men” z 2022 roku z bardzo dobrą rolą Jessie Buckley. Garland to także doskonały scenarzysta, choćby świetnego „28 dni później” Danny’ego Boyle’a, czy adaptacji prozy Kazuo Ishiguro „Nie opuszcza mniej”. Najnowsza produkcja „Civil War” zapowiadała się jako najważniejszy i najlepszy film w jego dorobku. A jaka jest prawda?

Stany Zjednoczone trawi tytułowa wojna domowa. Część stanów odmawia posłuszeństwa prezydentowi i tworzy własną konfederację. Sytuacja całkowicie wymyka się spod kontroli, niszczone są miasta, a przede wszystkim giną tysiące niewinnych ludzi. Lee (Kirsten Dunst) – uznana fotografka wojenna i Joel (Wagner Moura) – dziennikarz postanawiają przejechać przez cały kraj, by dostać się do Waszyngtonu i przeprowadzić wywiad z Prezydentem. Dołącza do nich młoda dziewczyna (znana z tytułowej roli w filmie „Priscilla” Cailee Spaeny) - wielbicielka Lee, aspirująca do roli jej następczyni. Podróż jest niezwykle dramatyczna, momentem przełomowym jest zatrzymanie podróżujących przez żołnierzy zbuntowanej konfederacji, którym przewodzi bezwzględny żołnierz (bardzo dobra rola Jesse’go Plemonsa). Czy dziennikarze zdołają dotrzeć do objętego wojną Waszyngtonu i zdążą porozmawiać z Prezydentem?

Film jest dobrze sfotografowany i ma ciekawą ścieżkę dźwiękową (głównie spodobało mi się nagranie Breakers Roar” Sturgilla Simpsona), ale ogólnie potwornie rozczarowuje. Temat wydaje się ciekawy, zwłaszcza w obliczu wielu międzynarodowych konfliktów, choćby w Ukrainie, czy wojny Izraela z Hamasem, przekaz filmu jest właściwy, ale ogólnie „Civil War” sprawia wrażenie filmu chaotycznego, nudnego i przewidywalnego. Garland nie ustrzegł się klisz dotyczących kina wojennego i politycznego. Film, który wydawał się być niezwykle intrygującą produkcją, okazał się swoistą wydmuszką, kinem drogi, które od lat widzimy w kinie, zlepkiem wydarzeń w życiu głównych bohaterów. Mocno rozczarowuje zakończenie filmu. Reżyser próbuje tworzyć w obrazie atmosferę, chwilami film przypomina „28 dni później”, ale zaraz potem akcja wytraca tempo, dialogi tracą siłę i film przestaje interesować.

Choć bardzo chciałbym polecić ten film Garlanda, nie mogę tego uczynić. „Civil War” to kino wtórne, ocierające się o banał, niewiarygodne i nieciekawe. Jestem tą produkcją bardzo negatywnie zaskoczony.

Moja ocena: 4/10


 

EUROVISION 2024 – MOJE SPOSTRZEŻENIA


W sobotę 11 maja odbyła się 68. edycja Konkursu Piosenki Eurowizji – wydarzenia, które każdego roku zbiera przed telewizorami miliony widzów, którzy przez cały rok zarzekają się, że poprzedni festiwal był ich ostatnim i nie chcą już więcej uczestniczyć w tym święcie muzyki przeobrażonym w święto kiczu i szmiry, ale dziwnym trafem w eurowizyjną sobotę ich telewizyjny pilot około 20.30 wybiera „Jedynkę” i z wypiekami na twarzy i komentarzem na ustach śledzą przebieg konkursu.

Tegoroczna edycja była szczególna dla Polski, ale nie okazała się zbyt szczęśliwa. Obchodzimy właśnie 30-lecie naszego udziału w konkursie i każdy z pewnością pamięta naprawdę wspaniały występ Edyty Górniak z piosenką „To nie ja” w Dublinie, który zapewnił artystce 2. miejsce, a był to sukces, którego nie udało się powtórzyć już żadnemu wykonawcy z Polski. W tym roku nie mieliśmy nawet takiej szansy, gdyż Luna – nasza reprezentantka z piosenką „The Tower” – niestety, nie zdołała awansować do finału. Piosenka nie spełniła oczekiwań europejskiej (i nie tylko) widowni, choć do finału dostało się wiele bardzo miałkich i nijakich wykonawców. Nie od dziś wiadomo też, że nie należymy do ulubieńców eurowizyjnej publiczności i nigdy nie jesteśmy zalewani morzem głosów.



Konkurs 2024 odbywał się w Szwecji, w Malmo i nie mogę tej edycji uznać za udaną. Właściwie urzekło mnie tylko jedno nagranie (o tym potem), festiwal odbywał się w atmosferze skandalu – przedstawiciel Holandii został zdyskwalifikowany za nieprofesjonalne zachowanie za kulisami, a w mieście odbyły się liczne protesty przeciwko udziałowi Izraela, który prowadzi aktualnie wojnę. Poziom większości występów był niski, choć efekty specjalne i gra świateł były naprawdę genialne. I tu nie chodzi nawet o umiejętności wokalne – jak nie patrzyło się na ekran, część piosenek była nawet udana, ale nie rozumiem fenomenu tzw. joke entries, jak choćby nagranie z Estonii, czy idiotyczne i niepotrzebne wykonanie reprezentantów Finlandii. Dużo było skąpo ubranych dziewcząt z podobnymi układami choreograficznymi i słabymi piosenkami.

Zwycięzcą okazał się młody szwajcarski wykonawca „Nemo” z dość chwytliwą, lecz daleką od wybitności piosenką „The Code”. Wokalista wystąpił w urokliwej różowej spódniczce i przygotował dość oryginalny układ sceniczny, ale nie wróżę mu popularności poprzedniej eurowizyjnej zwyciężczyni ze Szwajcarii z roku 1988 – Celine Dion. Piosenka była typowym tworem eurowizyjnym skrojonym na potrzeby konkursu w XXI wieku – było trochę popu, trochę rapu i nawet odrobina opery. Zwycięstwo Szwajcarii wzbudziło wiele kontrowersji wśród publiczności, dzięki głosom której Nemo był dopiero na piątym miejscu. W tej kategorii zwyciężył niejaki Baby Lasagna z Chorwacji słabym nagraniem o intrygującym i ambitnym jak na eurowizyjne standardy tytule „Rim Tim Tagi Dim”. Kombinacja głosów jury i publiczności palmę zwycięstwa przekazała jednak Szwajcarowi.

Najwięcej punktów dzięki głosom krajowych jury zdobyły:

1.       SZWAJCARIA – 365 punktów

2.       FRANCJA – 218 punktów

3.       CHORWACJA – 210 punktów

4.       WŁOCHY –  164 punkty

5.       UKRAINA – 146 punktów

Inaczej ułożyła się kolejność artystów dzięki głosom widzów:

1.       CHORWACJA – 337 punktów

2.       IZRAEL – 323 punkty

3.       UKRAINA – 307 punktów

4.       FRANCJA – 227 punktów

5.       SZWAJCARIA  - 226 punktów

Ostatecznie po podliczeniu wszystkich głosów kolejność najlepszych wykonań ułożyła się następująco:

1.       SZWAJCARIA – 591 punktów,

2.       CHORWACJA – 547 punktów,

3.       UKRAINA – 453 punkty,

4.       FRANCJA – 445 punktów,

5.       IZRAEL – 375 punktów.



A jakie były moje typy? Moim numerem 1 nie okazał się ani faworyt profesjonalnych jury, ani zwycięzca teległosowania. Za najlepszą kompozycję tegorocznego Eurovision Song Contest uważam reprezentującą Francję pięknie wykonaną piosenkę „Mon Amour” artysty Slimane. Nagranie zostało wykonane z uczuciem, wrażliwością, dobrym głosem, piosenkarz był ubrany w luźne białe spodnie i koszulę i moim skromnym zdaniem wypadł rewelacyjnie. Moje drugie miejsce nie wzbudzi entuzjazmu wśród przeciwników udziału Izraela w tegorocznym konkursie, ale jak już izraelska piosenkarka na festiwalu się pojawiła, trzeba jej oddać, że zaśpiewała swoją dobrą piosenkę czysto i pięknie. Na moim 3. miejscu uplasowała się Ukraina – za dobry śpiew i emocje. Ostatecznie mój TOP 5 przedstawia się następująco:

1.       FRANCJA

2.       IZRAEL

3.       UKRAINA

4.       HISZPANIA (ale tylko z zamkniętymi oczami)

5.       SZWECJA



Na próżno zatem szukać tu ani Szwajcara (moje miejsce 6.), ani Chorwata (moje miejsce 18.), Największym rozczarowaniem okazał się dla mnie występ Wielkiej Brytanii, kraju, któremu zawsze bardzo kibicuję. Olly Alexander zaśpiewał mocno przeciętną piosenkę podczas słabego występu, co znalazło swoje odzwierciedlenie w głosowaniu telewidzów – piosenka „Dizzy” jako jedyna otrzymała 0 głosów w teległosowaniu. Trzeba tu dodać, że Olly Alexander jako muzyk odnoszącego w Europie spore sukcesy zespołu Years and Years i aktor filmowy i serialowy był bodaj najbardziej rozpoznawalnym uczestnikiem konkursu, tym bardziej dotkliwa jest porażka Wielkiej Brytanii.

Cieszę się, że tegorocznym komentatorem był ponownie Artur Orzech. Nie powaliły mnie dodatkowe występy szwedzkich gwiazd, nie jestem fanem Loreen i nie przypadł mi do gustu jej nowy singiel, nie zrobiły na mnie wrażenia awatary Abby – byłoby znakomicie, gdyby w pięćdziesiątą rocznicę zwycięstwa „Waterloo” członkowie grupy choćby na chwilę pokazali się i pozdrowili publiczność w swojej ojczyźnie, w miarę sympatycznym akcentem była natomiast reaktywacja Alcazar z ich hitem „Crying at the discotheque”.

Pozostaje nam czekać na kolejne wydanie Eurowizji – tym razem w Szwajcarii. Kogo wytypuje Telewizja Polska? Czym zaskoczy nas kolejna edycja (bo na pewno nie kobietą z brodą – bo to już było). Czy ta formuła przetrwa kolejne trudności? Zobaczymy. Pozdrawiam wszystkich fanów Eurowizji.



 

NATALIA FIEDORCZUK „Porodzina”, Wydawnictwo Słowne 2022



Z Natalią Fiedorczuk po raz pierwszy zetknąłem się, czytając jej debiutancką powieść „Jak pokochać centra handlowe”, w której opisywała trudy egzystencji młodej matki. „Porodzina” to zupełnie inna pozycja – to thriller z elementami powieści kryminalnej, co prezentuje autorkę z zupełnie odmiennej strony.

Natalia i Marcin Waszczyńscy to wzorcowe i wzorowe wprost małżeństwo z dwójką małych dzieci – Karolkiem i Manią. Mieszkają w Inowrocławiu w ślicznym i schludnym domu na ulicy Lawendowej. Ona – bardzo ładna i zadbana -  skończyła położnictwo na Akademii Medycznej, ale przerwała pracę, by zająć się wychowaniem dzieci. Poza tym w domu nie brakuje pieniędzy – Marcin – wzór męża, ojca i mężczyzny, absolwent London College of Economics, jest Dyrektorem Finansowym w Sodexie - największej firmie w okolicy. I wszystko byłoby doskonałe, gdyby ta rodzina z obrazka pewnego dnia po prostu nie zniknęła. Bez śladu. Bez żadnej informacji. Bez zapowiedzi.

Śledztwem zaczyna zajmować się Krystian Gruszecki – policjant w średnim wieku, po licznych przejściach. Podejrzenie zabójstwa pada na sąsiada Waszczyńskich – tak zwanego Pająka – lokalnego dziwaka, uważanego jednak za człowieka uczciwego. Poszukiwania prowadzą do odnalezienia wielu wstrząsających faktów z życia pozornie nie związanych ze sobą bohaterów i pokazują, że to, co wydaje się być idealne, może być dalekie od ideału.

Natalia Fiedorczuk tworzy zręczną, sensowną opowieść, w której wszystkie elementy prowadzą do zaskakującego rozwiązania akcji. Książka jest napisana sprawnie i utrzymuje tempo. Bohaterowie są prawdziwi, budzą zainteresowanie, zwłaszcza inteligentny policjant Gruszecki, jego przyjaciółka Ida Kalicka – nie stroniąca od alkoholu lokalna dziennikarka oraz Zenona Kubiak – doktor psychiatrii, która ma do powiedzenia w sprawie zaginięcia Waszczyńskich więcej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Naturalny jest też język powieści, a to ostatnio nie zawsze jest cechą polskiej literatury.``

„Porodzina” nie jest wielką powieścią, która zmieni Wasze postrzeganie świata, ale książka porusza istotne współczesne tematy i czyni to w sposób wyrazisty i zachęcający, dlatego mogę tę lekturę wszystkim polecić.

Moja ocena: 7/10

poniedziałek, 6 maja 2024

 

„PERFECT DAYS” (Perfect Days), Japonia / Niemcy 2023

Premiera kinowa: 12 kwietnia 2024


Niemiecki reżyser Wim Wenders jest mistrzem subtelnej opowieści. Po raz kolejny udowadnia to w swoim najnowszym dziele, japońsko-niemieckiej koprodukcji „Perfect Days”, która przenosi nas do współczesnego Tokio.

Co musi wydarzyć się w życiu człowieka, by porzucił konsumpcyjny wyścig szczurów, najprawdopodobniej dobrą pracę, może w korporacji, i zajął się czyszczeniem toalet? Film Wendersa nie daje nam na to pytanie odpowiedzi, ale ukazuje, jak takie nowe życie może wyglądać i jakie benefity można z niego czerpać.

Hirajama (fantastyczny Koji Yakusho) każdego ranka budzi się w swoim maleńkim mieszkanku, skrzętnie przygotowuje się do wyjścia do pracy i udaje się do zespołu miejskich toalet – to jest właśnie miejsce jego pracy – Hirajama czyści szalety miejskie, a czyni to z precyzją chirurga, dokładnością najlepszego stomatologa i ogromnym oddaniem. Bohater to introwertyk, który niechętnie rozmawia z ludźmi ale ma wobec nich wiele szacunku. Jest samotnikiem, działa zawsze zgodnie z ustalonymi zasadami i rutynami.

Film daje nam pewne wskazówki, że Hirajama jest człowiekiem wykształconym, wieczorami czyta klasykę literatury, słucha dobrej muzyki – zachodniej i japońskiej. Ma dobre maniery, a z jego twarzy prawie wcale nie znika uśmiech. Bohater potrafi się zatrzymać i kontemplować piękno przyrody, dobry posiłek, prostotę codziennej egzystencji.

Pewne zamieszanie w życie Hirajamy wprowadza pojawienie się jego domu nastoletniej siostrzenicy. Kiedy po dziewczynę przybywa siostra bohatera, widzimy, że Hirajama pochodzi z dobrze sytuowanej, wykształconej rodziny. Czy film „Perfect Days” da nam odpowiedź, co wydarzyło się w życiu Hirajamy, że postanowił całkowicie odmienić swój los?

Tomasz Raczek pięknie określił film jako „rozkosz dla tych, którzy w środku gonitwy potrafią się zatrzymać i i pozostać dłuższy czas w szlachetnym milczeniu” (www.filmweb.com).  W filmie jest niewiele dialogów, dominują momenty zadumy, ciszy, chwile zastanowienia. Wenders pokazuje głównego bohatera jako człowieka szczęśliwego. Proste rutynowe czynności, które wykonuje każdego dnia, dają mu poczucie spełnienia i bezpieczeństwa.

Film jest popisem gry aktorskiej Koji Yakusho, aktor otrzymał za rolę Złotą Palmę na ubiegłorocznym Festiwalu w Cannes, a sam film znalazł się wśród pięciu nominowanych do Oscara dla najlepszego obrazu międzynarodowego (przegrał nagrodę  ze „Strefą interesów”). W filmie widoczny jest dokumentalizm Wendersa, sposób pokazania życia Hirajamy ma w sobie elementy kina dokumentalnego.

Dla kogo jest ten film? Na pewno dla tych, którzy pragną lub powinni się zatrzymać, wyhamować, może zmienić swoje nastawienie do codzienności. To piękna, powolna, prosta, lecz bardzo pouczająca historia, która powinna nas skłonić do zastanowienia się nad sensem naszego współczesnego życia w ciągłym ruchu, pędzie, gdzie zagubiliśmy umiejętność odnajdowania szczęścia i radości w prostocie.

Moja ocena: 8/10

niedziela, 5 maja 2024

 

POLSKI TOP RADIA 357 – MOJE WRAŻENIA


3 maja odbyła się 4. już edycja Polskiego Topu Radia 357, a jest to wydarzenie, które jednoczy fanów bigbitu lat 60-tych, popu i rocka lat 80-tych, alternatywy lat 90-tych, słowem wielbicieli polskiej muzyki. I może nie ma już tych emocji, które towarzyszyły pierwszym topom (jeszcze w Trójce), ale i tak jest mnóstwo wspomnień, wzruszeń i oczekiwania, czy znowu wygra Obywatel G.C., a może tym razem to będzie „Krakowski spleen” Maanamu, a może „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena. No, cóż, na szczycie niespodzianek nie było: TOP 4 pozostał bez zmian, a na 5. z 8. awansował Myslovitz, a miejsca ustąpiła mu „Autobiografia” Perfectu.

TOP upłynął pod słusznym hasłem „Ścieżka dźwiękowa mojego życia”, a przyświecała mu idea stworzenia murala upamiętniającego dziesięć najważniejszych utworów wybranych przez patronów Radia 357. Ponad 12-godzinną fantastyczną audycję poprowadzili kolejno Marek Niedźwiecki, Ola Budka, Marcin ”Marcel” Łukawski, a za grand finale odpowiadał Piotr Stelmach.

Radio 357 zaprezentowało na antenie 131 najpopularniejszych nagrań wraz z wybranymi dalszymi pozycjami. Pojawiło się także pięć koncertowo-garażowych nagrań Spiętego. Radio ma jednak miłą tradycję zamieszczania wyników TOP 357 i w tegorocznym notowaniu pojawiło się 25 nowości:

356. MICHAŁ BAJOR Nie chcę więcej
343. SISTARS Sutra
338. IRENA JAROCKA Kawiarenki
335. RAZ DWA TRZY Oczy tej małej
333. WILKI Baśka
327. ZBIGNIEW HOŁDYS Co się stało z Magdą K.?
322. MESAJAH Każdego dnia
316. URSZULA DUDZIAK Papaya
311. LORDOFON Francoise Hardy
306. RYSZARD RYNKOWSKI szczęśliwej drogi już czas
303. PAWEŁ DOMAGAŁA Weź nie pytaj
285. ANNA JURKSZTOWICZ Stan pogody
276. BASIA Cruising for bruising
275. KAZIK NA ŻYWO Tata dilera
254. BAJM Jezioro szczęścia
212. KAŚKA SOCHACKA Madison
205. MĘSKIE GRANIE ORKIESTRA 2023 Supermoce
185. RIVERSIDE Friend or foe
181. WODECKI / PATER FEAT. WIKTOR WALIGURA Nad wszystko uśmiech twój
165. NOSOWSKA Ledwie wczoraj
126. DARIA ZE ŚLĄSKA Kill Bill
97. MATYLDA / ŁUKASIEWICZ Matka
88. KACPERCZYK FEAT. ARTUR ROJEK Syn okiennika
65. SPIĘTY Blue
44. DAWID PODSIADŁO Mori

Cztery utwory pojawiły się w TOP 357 awansując spoza oficjalnego zestawienia:

358. ORGANEK Wiosna (awans z miejsca 384)
346. LADY PANK Tańcz, głupia, tańcz (awans z miejsca 362)
337. MAREK GRECHUTA Niepewność (awans z miejsca 368)
334. PERFECT Wyspa, drzewo, zamek (awans z miejsca 363)

Największe spadki w obrębie TOP 357 odniosły następujące nagrania:

357. KULT Po co wolność (spadek o 121 pozycji)
354. KRZYSZTOF ZALEWSKI Ptaki (MTV Unplugged) (spadek o 102 pozycje)
344. STRACHY NA LACHY Żyję w kraju (spadek o 89 pozycji)
251. KRÓL Z Tobą / do domu (spadek o 81 pozycji)
350. BRODKA & A_GIM Wszystko czego dziś chcę (spadek o 80 pozycji)

Były też spektakularne awanse:

168. ZBIGNIEW WODECKI & ZDZISŁAWA SOŚNICKA Z tobą chcę oglądać świat (awans o 82 pozycje)
236. MYSLOVITZ Chłopcy (awans o 74 pozycje)
242. SEWERYN KRAJEWSKI Uciekaj moje serce (awans o 65 pozycji)
206. VARIUS MANX Zanim zrozumiesz (awans o 65 pozycji)
255. MAREK GRECHUTA & ANAWA Wiosna, ach to Ty (awans o 59 pozycje)

Mnie bardzo ucieszył awans o 23 oczka kultowego dla mnie nagrania Urszuli „Dmuchawce latawce wiatr” na miejsce 129.

W TOP 100 pojawiło się w porównaniu z ubiegłym rokiem 8 nowych piosenek. Poza wspomnianymi nowościami (Dawid Podsiadło, Spięty, Kacperczyk z Rojkiem oraz Matylda z Łukasiewiczem) były to następujące pozycje:

99. MR. Z’OOB Kawałek podłogi (awans o 25 pozycji)
96. MIKROMUSIC Tak mi się nie chce (awans o 39 pozycji)
93. LECH JANERKA Rower (awans o 32 pozycje)
85. HEY List (awans o 39 pozycji)

Oznacza to, że 8 utworów pożegnało TOP 100:

102 (-10) COMA Spadam
103 (-13) ARTUR ROJEK Syreny
104 (-22) COMA Los, cebula i krokodyle łzy
106. (-35) KRZYSZTOF ZALEWSKI Miłość, miłość
108. (-34) LUXTORPEDA Autystyczny
112. (-17) T.LOVE King
119. (-32) GRZEGORZ TURNAU Naprawdę nie dzieje się nic
122. (-59 ooops) DAWID PODSIADŁO Nieznajomy

Największe awanse w obrębie TOP 100:

70. LOMBARD Szklana pogoda (awans o 28 pozycji)
37. MAŁGORZATA OSTROWSKA Meluzyna (awans o 24 pozycje)
73. VARIUS MANX Piosenka księżycowa (awans o 23 pozycje)
68. ZBIGNIEW WODECKI Zacznij od Bacha (awans o 23 pozycje)

Największe spadki w TOP 100:

83. KAZIK Twój ból jest lepszy niż mój (spadek o 33 pozycje)
60. DARIA ZAWIAŁOW Jeszcze w zielone gramy (spadek o 25 pozycji)
91. KACZMARSKI GINTROWSKI ŁAPIŃSKI Mury (spadek o 21 pozycji)

O ile nie mylą mnie moje obliczenia, w TOP 100 pojawiło się 74 wykonawców. Aż 22 spośród nich udało się wprowadzić do TOP 100 przynajmniej 2 nagrania. Rekordzistami byli tu bezapelacyjnie: Kult, Hey i Dżem – po 4 utwory oraz Maanam, Perfect, Zbigniew Wodecki  i Edyta Bartosiewicz – po 3 utwory.

Do TOP 357 trafiło 183 wykonawców, spośród których 41 artystów umieściło na liście co najmniej 3 nagrania. W tej kategorii zwycięzcą jest grupa Kult z 13 nagraniami, następnie Maanam – z 11 piosenkami oraz piątka artystów z 8 nagraniami – Perfect, Dżem, Republika, Edyta Bartosiewicz i Budka Suflera. W TOP 357 znalazło się 7 nagrań Myslovitz, Marka Grechuty (także z zespołem Anawa), Lady Pank oraz zespołu gwiazd (każdego roku innego) pod nazwą Męskie Granie Orkiestra. 6 piosenek zdołali wprowadzić Czesław Niemen i Raz Dwa Trzy, 5 – Zbigniew Wodecki, Kazik, Kaśka Sochacka (really?), Hey, Grzegorz Turnau i T.Love, 4 – Lao Che (pozdrawiam płockich ziomali, zwłaszcza Mariusza Densta), Fisz Emade Tworzywo, Krystyna Prońko, Jacek Kaczmarski, Lombard, Bajm, Kortez i Brodka. W zestawieniu znalazły się po 3 nagrania 14 wykonawców – Obywatel G.C., Chłopcy z Placu Broni, Dawid Podsiadło, Nosowska, Stare Dobre Małżeństwo, Artur Rojek, Coma, Strachy na Lachy, Maryla Rodowicz, Organek, Wilki, Oddział Zamknięty, Czerwone Gitary, Anna Maria Jopek.

 Ciekawostką jest bogata lista aktorów, którzy zagościli na TOPie: Edmund Fetting, Piotr Fronczewski a.k.a. Franek kimono, Krystyna Janda, Jerzy Stuhr, Bogusław Linda, Zbigniew Zamachowski i Paweł Domagała. Pojawiło się także dwoje artystów zagranicznych; Goran Bregovic (w duecie z Kayah) i Pat Metheny (w duecie z Anną Marią Jopek), nie wspominając o pojawieniu się Basi – naszego najgorętszego muzycznego towaru eksportowego z „Cruising for bruising” (bardzo szkoda, że nie można głosować na „Time and tide”).  

A jak ułoży się moje głosy? Początkowo wybrałem 129 piosenek, ale szybko uporałem się z eliminacją tych 29. W tym roku postanowiłem uhonorować polskie gwiazdy estrady lat 70-tych i 80-tych, wokalistki, których słuchali jeszcze moi Rodzice, a ja nimi jako nastolatek gardziłem, by później dostrzec ich ogromny talent i piękno wykonywanych przez nie utworów: Alicja Majewska, Grażyna Łobaszewska, Halina Frąckowiak, Hanna Banaszak, Irena Jarocka, Irena Santor, Krystyna Prońko, Łucja Prus.

Moje głosy ułożyły się następująco (w nawiasie pozycja w oficjalnym TOP 357):

ALICJA MAJEWSKA Jeszcze się tam żagiel bieli (209)
ANDRZEJ ZAUCHA C’est la vie – Paryż z pocztówki (72)
ANIELI & NOSOWSKA Jaśniejąca
ANNA JANTAR Nic nie może wiecznie trwać (63)
ANNA MARIA JOPEK Szepty i łzy
ANNA MARIA JOPEK & PAT METHENY Tam, gdzie nie sięga wzrok (230)
ARTUR ROJEK Syreny (115)
AYA R.L. Księżycowy krok
BAJM Dwa serca, dwa smutki (223)
BAJM Jezioro szczęścia (245)
BEATA BARTELIK Sen na pogodne dni
BRODKA Varsovie (293)
BRODKA & A_GIM Wszystko czego dziś chcę (350)
BUDKA SUFLERA Jolka, Jolka pamiętasz (30)
BUDKA SUFLERA Noc komety (175)
CHŁOPCY Z PLACU BRONI Kocham wolność (17)
CZESŁAW NIEMEN Dziwny jest ten świat (7)
CZESŁAW NIEMEN Sen o Warszawie (27)
DAWID PODSIADŁO W dobrą stronę
DŻEM Partyzant (320)
EDYTA BARTOSIEWICZ Ostatni (95)
EDYTA GEPPERT Jaka róża taki cierń (183)
EDYTA GÓRNIAK To nie ja
EWA DEMARCZYK Karuzela z Madonnami (283)
EXODUS jeszcze czekam
FIREBIRDS Harry
FIREBIRD 24 zachody słońca
FISZ EMADE TWORZYWO Dwa ognie (247)
FISZ EMADE TWORZYWO OK Boomer (11)
GRAŻYNA ŁOBASZEWSKA Czas nas uczy pogody (31)
GRZEGORZ TURNAU Naprawdę nie dzieje się nic (119)
HALINA FRĄCKOWIAK Papierowy księżyc (241)
HALINA ŻYTKOWIAK Pięć minut łez
HANNA BANASZAK W moim magicznym domu (178)
HEY Mimo wszystko (191)
IRENA JAROCKA Wymyśliłam cię
IRENA SANTOR Powrócisz tu
IZABELA TROJANOWSKA Wszystko czego dziś chcę (135)
JULIA MARCELL Tarantino
JUSTYNA STECZKOWSKA Sama
KAYAH & GORAN BREGOVIC Śpij, kochanie, śpij (313)
KAZIK NA ŻYWO Plamy na słońcu
KLAUS MITFFOCH Jezu jak się cieszę (50)
KLINCZ Latarnik
BŁAŻEJ KRÓL Te smaki, te zapachy (213)
KRYSTYNA JANDA Na zakręcie (54)
KRYSTYNA PROŃKO Jesteś lekiem na całe zło (32)
KRYSTYNA PROŃKO Psalm stojących w kolejce (62)
KRYSTYNA PROŃKO & MAJKA JEŻOWSKA On nie kochał nas
KRZYSZTOF ZALEWSKI Miłość miłość (106)
KRZYSZTOF ZALEWSKI Polska
KULT Do Ani (41)
L.STADT Oczy kamienic
LADY PANK Mniej niż zero (130)
LAO CHE Hydropiekłowstąpienie (26)
LOMBARD Adriatyk ocean gorący (341)
LOMBARD Szklana pogoda (70)
MAANAM Jestem kobietą
MAANAM Krakowski spleen (3)
MAANAM Kocham cię kochanie moje (40)
MAANAM To tylko tango (289)
MAD MONEY Na twojej orbicie
MAŁGORZATA OSTROWSKA Meluzyna (37)
MAREK BILIŃSKI Dom w dolinie mgieł
MAREK GRECHUTA & ANAWA Dni, których nie znamy (16)
MARYLA RODOWICZ Niech żyje bal (159)
MATYLDA/ŁUKASIEWICZ Matka (97)
MELA KOTELUK Fastrygi
MĘSKIE GRANIE ORKIESTRA 2021 I Ciebie też, bardzo (13)
MYSLOVITZ Długość dźwięku samotności (5)
MYSLOVITZ W deszczu maleńkich żółtych kwiatów
OBYWATEL G.C. Nie pytaj o Polskę (1)
OBYWATEL G.C. Paryż – Moskwa 17.15 (258)
ODDZIAŁ ZAMKNIĘTY Obudź się (193)
ORGANEK Niemiłość
PABLOPAVO & LUDZIKI Karwoski (155)
PATRICK THE PAN Nie chcę psa
PERFECT Autobiografia (6)
RENATA PRZEMYK & KATARZYNA NOSOWSKA Kochana (116)
REPUBLIKA Nieustanne tango
REPUBLIKA Obcy astronom
RÓŻE EUROPY & EDYTA BARTOSIEWICZ Jedwab (45)
SEWERYN KRAJEWSKI Uciekaj moje serce (242)
SKALDOWIE & ŁUCJA PRUS W żółtych płomieniach liści (325)
SMOLIK & ARTUR ROJEK 50 tysięcy 881
SMOLIK & KATARZYNA KURZAWSKA C.Y.E. (Close Your Eyes)
SZTYWNY PAL AZJI Wieża radości, wieża samotności (12)
T.LOVE King (112)
TACO HEMINGWAY Następna stacja (146)
TILT Jeszcze będzie przepięknie (59)
TILT Mówię ci, że (152)
URSZULA Dmuchawce latawce wiatr (129)
URSZULA Malinowy król
URSZULA Na sen
VARIETE I znowu ktoś przestawił kamienie
VARIUS MANX Piosenka księżycowa (73)
VOO VOO Gdybym (292)
WILKI Eroll
ZBIGNIEW WODECKI Lubię wracać tam gdzie byłem (9)
ZDZISŁAWA SOŚNICKA Aleja gwiazd (177)

W TOP 10 oficjalnego zestawienia znalazło się 6 moich głosów, w TOP 100 – 30, zaś w TOP 357 – 66, a 34 - przepadły w otchłani TOPu.  Myślę, że to oznacza, że jestem muzycznym przeciętniakiem. Obawiam się, że szczególnie mało głosów dostały trzy wybrane przeze mnie utwory – bardzo ważne dla mnie kompozycje: „Sen na pogodne dni” Beaty Bartelik, Mad Money „Na Twojej orbicie” oraz „Pięć minut łez” Haliny Żytkowiak – nagranie, które odkryłem dzięki interpretacji Ralpha Kamińskiego.

Uwagi ogólne? Niezbyt dużo zmian – widoczna jest zachowawczość głosujących, ruchy w zestawieniu są niewielkie. Zaskoczenia? Brak kilku artystów w TOP 100: Lady Pank – wprawdzie mają na całej liście aż 7 utworów, ale żeby jeden z najważniejszych polskich zespołów wszech czasów nie miał hitu w „setce”? Myślę, że na utwór w TOP 100 zasłużyli też: Maryla Rodowicz (to jednak piosenkarka – ikona), Kayah, Bajm i Coma. Słabo wypadła Brodka (cztery utwory, ale wszystkie daleko). Nie ukrywam, że jestem rozczarowany, że w TOP 100 pojawiły się tylko 2 utwory Republiki i 2 utwory Czesława Niemena – prawdziwej legendy. W TOP 357 zabrakło mi Meli Koteluk, Justyny Steczkowskiej i – mimo wszystko – Edyty Górniak (wiem, co piosenkarka zrobiła ze swoją karierą, ale to jeden z najlepszych głosów w historii polskiego showbiznesu i miała kiedyś kilka dużych przebojów na koncie).

Jak będzie za rok? Może dojdzie do spektakularnych przetasowaniach? Pewnie nie, ale znów będzie wspomnieniowo i wyjątkowo. I pamiętajmy, że taki TOP to jedyna lista, na której TSA może spotkać się z Ewą Demarczyk, Taco Hemingway z Czesławem Niemenem, a Kaśka Sochacka z Mieczysławem Foggiem.

PS. Dziękuję wszystkim za wspólne słuchanie. Miło jest być jednym z ponad 12 tysięcy głosujących.