wtorek, 27 września 2022

 

Madonna „Live to Tell”

Rok 2022 jest bardzo ważnym rokiem w karierze Madonny – jednej z najważniejszych artystek wszech czasów i absolutnej bohaterce mojego świata popkultury od 1985 roku. W październiku minie 40 lat, odkąd Artystka wydała swój pierwszy singiel. W comiesięcznym cyklu od lutego do października będę prezentował najważniejsze, moim zdaniem, piosenki Madonny – moje złote TOP 10 Gwiazdy. Dziś pora na kolejną lokatę i rozpoczęcie prezentacji nagrań z „pierwszej trójki”.

Na miejscu 3 – „Live to Tell” – jedna z piękniejszych ballad w artystycznym dorobku Madonny. O ile „Material Girl” mnie zachwyciło i pozwoliło poznać Madonnę, „Live to Tell” całkowicie mnie zauroczyło i zahipnotyzowało. Muzyka, mądry tekst, który sobie z trudem jako 13-latek przetłumaczyłem i video, w którym Madonna była taka inna – spokojna, stonowana, kobieca, ale nienachalnie seksualna, bardziej sensualna. Nagrałem sobie tę piosenkę z Trójki i słuchałem jak obłąkany przez całe dnie.

Nagranie zostało wydane na singlu 26 marca 1986 i było pierwszą piosenką promującą genialny i niezwykle przebojowy album „True Blue”. „Live to Tell” to wspólna kompozycja Patricka Leonarda i Madonny (żeby jeszcze doszło kiedyś do ich kolaboracji…) i znalazła się także na ścieżce dźwiękowej filmu „W swoim kręgu” (At Close Range) z Seanem Pennem i Christopherem Walkenem – kadry z filmu pojawiają się w video clipie. Teledysk pokazał „nową” Madonnę – bardziej dojrzałą, refleksyjną, wręcz poetycko uduchowioną.

Madonna wykonała „Live o Tell” podczas trzech tras koncertowych – Who’s That Girl, Blonde Ambition i Confessions Tour. Wykonanie ballady podczas tej ostatniej trasy wywołało mnóstwo kontrowersji – Madonna zaśpiewała utwór na krzyżu zbudowanym z luster, ubrana w koronę cierniową. Nagranie pojawiło się na trzech płytach kompilacyjnych – „The Immaculate Collection”, „Celebration” oraz składance najpiękniejszych ballad „Something to Remember”.

Nagraniem „Live to Tell” Madonna zjednała sobie krytyków, a jej fani pokochali balladę. Piosenka została trzecim numerem 1 Madonny na amerykańskiej liście przebojów (po „Like a Virgin” i „Crazy for you”). W Wielkiej Brytanii piosenka dotarła do miejsca 2 – atakowi na szczyt angielskiej listy przebojów zapobiegł austriacki piosenkarz Falco ze swoim hitem „Rock me Amadeus”. Podobnie było w zestawieniu radiowej Trójki – szczytowe miejsce to pozycja 3.  Na mojej prywatnej liście – oczywiście „Live to Tell” było Numerem 1 i spędziło rekordowe wówczas 11 tygodni na szczycie. Fantastyczna jest także instrumentalna wersja nagrania.  

Już niebawem kolejna lokata mojej jubileuszowej listy ulubionych hitów Madonny -  miejsce 2. A 6 października – w 40. rocznicę wydania pierwszego singla – z piosenką „Everybody” serdecznie zapraszam na sam szczyt mojego notowania.



niedziela, 25 września 2022

 
„JOHNNY”, Polska 2022


Premiera kinowa: 23 września 2022

W Święta Wielkanocne 2016 roku dotarła do nas bardzo smutna wiadomość o śmierci księdza Jana Kaczkowskiego. Kapłan odszedł zaledwie w wieku 37 lat, ale pozostawił po sobie wiele wspomnień. Choć sam miał wrodzone trudności z poruszaniem się i poważną wadę wzroku dokonał bardzo wiele dla ludzi. Zasłynął nie tylko jako niestereotypowy katecheta, twórca Hospicjum pod wezwaniem Świętego Ojca Pio w Pucku, działacz społeczny i humanista, ale także odważny ksiądz, który potrafił przeciwstawić się kościelnym hierarchom i jako człowiek, który całe swoje kapłańskie życie poświecił drugiemu człowiekowi.

„Johnny” w reżyserii Daniela Jaroszka to próba przypomnienia postaci księdza Jana Kaczkowskiego i hołd oddany Jego osobie. W rolę kapłana wciela się Dawid Ogrodnik – niewątpliwie jeden z największych i najwybitniejszych polskich aktorów młodego pokolenia. Naśladując księdza Jana wypada – jak zwykle – rewelacyjnie: potrafi nienagannie imitować sposób mówienia księdza, jego charakterystyczne gesty, sposób poruszania się, postawę. Z relacji osób bliskich księdzu Janowi wynika, że Ogrodnik idealnie przywołuje sylwetkę głównego bohatera.

Nieoczekiwanie film ma dwóch głównych bohaterów pierwszoplanowych. Drugim z nich jest Patryk Galewski – drobny przestępca, złodziejaszek, diler narkotykowy, regularnie łamiący prawo narkoman. W tę rolę brawurowo wciela się Piotr Trojan – niedawny zdobywca Złotych Lwów za rolę męską na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni za film „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komedy” w roku 2020. W tym roku Trojan dołączył do kolekcji kolejne Złote Lwy za główną rolę w „Johnnym”. Aktor to prawdziwe objawienie polskiego kina. Wydaje mi się, że w najnowszej produkcji jest jeszcze lepszy niż w historii Tomasza Komedy. W ramach resocjalizacji Patryk trafia do prowadzonego przez księdza Jana hospicjum i na oczach widza przechodzi prawdziwą metamorfozę – pomaga mu w tym postawa księdza, zwłaszcza w obliczu diagnozy śmiertelnej choroby nowotworowej, oraz codzienne obcowanie z ogromnym cierpieniem pacjentów hospicjum i oswajanie się ze śmiercią. Dzięki pracy i kontaktom z księdzem Kaczkowskim Patryk odnajduje swoje zagubione człowieczeństwo. Historia ta bardzo porusza, ale także buduje, bo jest prawdziwa, oparta na rzeczywistych wydarzeniach.

W filmie pojawia się także kilka niezwykle interesujących ról drugoplanowych. Za najciekawszą uznałem rolę Hanny, zmagającej się z chorobą aktorki, która zaprzyjaźnia się z Patrykiem. Rola ta należy do Marii Pakulnis. Na wyróżnienie zasługują także Anna Dymna i Witold Dębicki jako rodzice Jana.

Jedynym mankamentem filmu wydaje mi się być ścieżka dźwiękowa. W obrazie pojawia się szereg dobrych, lecz niezwiązanych ze sobą piosenek, które są swego rodzaju przerywnikami w fabule. Dużo lepszym rozwiązaniem byłoby pełne wykorzystanie muzyki filmowej bez wspomnianych piosenek, może z wyjątkiem wieńczącej film interpretacji nagrania „Nic nie może wiecznie trwać” Anny Jantar w wykonaniu Dawida Podsiadły.

„Johnny” to film potrzebny, nie tylko dlatego, że przypomina i przybliża sylwetkę księdza Kaczkowskiego, ale przede wszystkim dlatego, że daje nadzieję – osobom chorym i im najbliższym, ale także osobom takim jak Patryk, ludziom, którzy zbłądzili, pogubili się w życiu, często nie z własnej winy. Kreacje Ogrodnika i Trojana z pewnością przejdą do historii kina polskiego i nic dziwnego, że właśnie ten film zdobył Nagrodę Publiczności na tegorocznym Festiwalu w Gdyni. Warto go zobaczyć, choć nie jest go oglądać łatwo.

Moja ocena: 8/10  (ale po „dziesiątce” dla aktorów grających główne role)

 

AMOR TOWLES „Lincoln Highway”, Wydawnictwo Znak 2022


Jeszcze 10 lat temu Amor Towles pracował na Manhattanie jako doradca inwestycyjny. Na wielkie szczęście dla nas – czytelników – postanowił zostać pisarzem. Po ogromnie popularnych, znakomicie przyjętych przez krytyków  powieściach „Dobre wychowanie” i „Dżentelmen w Moskwie” nadszedł czas na trzecie dzieło autora – „Lincoln Highway”, które niedawno ukazało się w bardzo udanym polskim przekładzie Anny Gralak.

Lincoln Highway to droga wiodąca przez całe Stany Zjednoczone – z wschodniego na zachodnie wybrzeże – z nowojorskiego Times Square aż do San Francisco. Tą drogą chcą dotrzeć na Zachód dwaj bracia – 18-letni Emmet Watson i 8-letni Billy. Chłopcy właśnie stracili ojca – farmera z Nebraski, który z powodu swojej niegospodarności nie pozostawił chłopcom żadnego spadku. Bracia Watsonowie wyruszają w poszukiwaniu matki, która lata temu opuściła rodzinny dom. Śmierć ojca pozwoliła Emmetowi przedwcześnie opuścić zakład poprawczy w Salinie – stał się jedynym prawnym opiekunem brata.

Na drodze do młodych Watsonów niespodziewanie dołączają przyjaciele Emmeta, uciekinierzy z Saliny – szalony Duchess – syn wędrownego aktora oraz Woolly – żyjący w swoim świecie spadkobierca bogatej amerykańskiej rodziny. Na trasie wędrowców znajduje również Sally, młoda sąsiadka braci Watsonów, skrycie zakochana w Emmecie.

Książka jest ciekawie zbudowana w kwestii formalnej. Poszczególne etapy podróży do San Francisco poznajemy oczami różnych narratorów, którymi są Duchess, Woolly i Sally. Narratorami stają się także bohaterowie epizodyczni: Ulisses i Pastor John, natomiast wszystkie fragmenty teksu dedykowanego Emmetowi, jego losom i przeżyciom, zostają przedstawione w postaci narracji wszechwiedzącej. W książce można odnaleźć wiele ciekawych i ważnych refleksji na temat życia, przemijania czasu, marzeń, istoty rodziny i przyjaźni.

W książce nie brakuje humoru i wzruszeń. Nie jestem przekonany, czy przekonuje mnie, jak Towles rozwiązał w tekście kwestię losów Duchessa i Woolly’ego, byłem tym nieco rozczarowany na końcu lektury, ale jako całość „Lincoln Highway” jest pasjonującą, pełną zapierających dech w piersiach przygód bohaterów niezwykłą powieścią. Książka nawiązuje do najlepszych tradycji amerykańskich powieści drogi, a język i konstrukcja fabuły powodują, że od książki nie sposób się oderwać. Dużo sympatii wzbudzają pierwszo- i drugoplanowi bohaterzy, nie bądźcie zwiedzeni faktem, że aż trójka spośród nich to wychowankowie domu poprawczego. W głębi serca to naprawdę dobrzy chłopcy. 

Amor Towles stworzył gotowy materiał na fantastyczny wysokobudżetowy film w stylu najlepszych hollywoodzkich produkcji lat 50-tych i 60-tych. Pozostaje zatem sięgnąć po powieść „Lincoln Highway” i czekać na jej ewentualną filmową adaptację. Ja czekam też na nową powieść Towlesa, bo autor wpisał się już do panteonu najlepszych i najchętniej czytanych współczesnych pisarzy amerykańskich.

Moja ocena: 8/10   

piątek, 23 września 2022

 

„IO” (EO),Polska 2022


Premiera kinowa: 30 września 2022

Kiedy usłyszałem, że Jerzy Skolimowski nakręcił film, którego głównym bohaterem jest osiołek, nie mogłem sobie tej produkcji wyobrazić. Film zaczął być pokazywany na międzynarodowych festiwalach, zaistniał w Cannes, gdzie Skolimowski odebrał nagrodę jury, został wyselekcjonowany jako polski kandydat do Oscara w kategorii filmu międzynarodowego, a moje zainteresowanie wzrastało. Udało mi się zobaczyć obraz przedpremierowo w Kinie Nowe Horyzonty we Wrocławiu.

„IO” to przejmująca wizja świata, widziana oczami zwierzęcia – osiołka IO. Osioł pracuje w cyrku ze swoją opiekunką Kasandrą (Sandra Drzymalska) i wydaje się być tam szczęśliwy i kochany, ale przeciwnicy wykorzystywania zwierząt dla rozrywki doprowadzają do odebrania IO właścicielowi cyrku. Osiołek trafia na farmę, gdzie tęskni za Kasandrą i postanawia uciec i ją odnaleźć. Rozpoczyna się długotrwała wędrówka IO – zwierzę dostaje się w rozmaite miejsca, spotyka różnych ludzi – niektórzy okazją mu dużo ciepła, a nawet miłości, inni są wobec osiołka agresywni, wykorzystują go do ciężkiej pracy, chcą, aby trafił do rzeźni. IO udaje się uniknąć wielu opresji, ale czy zdoła wygrać z okrucieństwem człowieka?

„IO’ to film niezwykły i niebywale smutny. Nie ma w nim wielu dialogów, choć Skolimowskiemu udało się pozyskać do epizodów takie gwiazdy, jak samą Isabelle Huppert, czy polskich artystów – Mateusza Kościukiewicza, czy Tomasza Organka. Z filmu wyłania się bardzo pesymistyczny obraz człowieka, który nie szanuje zwierząt i planety, który ma liczne słabości, jest pełen agresji, okrucieństwa, złej woli, który bezmyślnie wykorzystuje zwierzęta, zabija je dla przyjemności lub dla wykorzystania w łańcuchu pokarmowym, choć ma wiele innych opcji zaspokojenia swoich potrzeb.

W historii polskiej kinematografii pojawiały się już filmy poruszające problem okrucieństwa wobec zwierząt, choćby „Pokot” – adaptacja powieści „Prowadź swój pług przez kości umarłych” Olgi Tokarczuk, ale chyba jeszcze nigdy centralną postacią takiej produkcji broniącej planety nie było zwierzę. IO budzi ogromną sympatię, wspieramy go myślami w jego symbolicznej podróży w czasie i przestrzeni, pragniemy jego dobra. Ostatni dźwięk filmu na długo pozostaje w pamięci i nie jest łatwo pogodzić się z losem osiołka. Zabieg uczynienia zwierzęcia głównym bohaterem produkcji jest niezwykle wymowny i sprawia, że film jest jeszcze bardziej przekonujący i dramatyczny.

„IO” to bardzo ważny głos w obronie praw zwierząt i znaczące ostrzeżenie dla nas – rodzaju ludzkiego świadomie niszczącego planetę. Poetyckie obrazy pięknej przyrody, które towarzyszą wędrówce osła mogą zostać utracone na zawsze. Tuż przed pojawieniem się końcowych napisów na ekranie można przeczytać słowa reżysera, że film powstał z miłości dla zwierząt i planety. Każdy, dla kogo losy i kondycja świata natury są bliskie i istotne, powinien obejrzeć ten film.

Moja ocena: 9/10



niedziela, 18 września 2022

 

ILUZJA, Polska 2022


Premiera kinowa: 9 września 2022

W filmie „Iluzja” w reżyserii Marty Mironowicz, który właśnie trafił do kin, Agata Buzek wciela się w rolę matki młodej dziewczyny, trójmiejskiej studentki, Karoliny, która nagle zaginęła. Rodzice Karoliny – Hanna (Buzek) i Piotr (Marcin Czarnik) ponoszą klęskę w poszukiwaniu córki, choć wykorzystują do poszukiwań media społecznościowe i telewizję, prasę i Internet, policję i prywatnych detektywów, znajomych Karoliny i jasnowidzów. Hanna, widząc niepowodzenie wszelkich działań i wywołany traumą powolny rozpad swojego małżeństwa, przejmuje inicjatywę w poszukiwaniach. Czy zdoła odnaleźć zaginioną córkę? Czy film da nam odpowiedź na pytanie, co stało się z Karoliną?

„Iluzja” to przede wszystkim obraz matki, która straciła dziecko, kobiety emocjonalnie wycieńczonej, bezradnej, a mino wszystko spokojnie realizującej cele. Agata Buzek po raz kolejny udowadnia, że jest aktorką wielką, genialną. W filmie nie brakuje scen bez dialogu, na których widzimy jedynie Hannę. Spojrzeniem, ciałem, subtelnym gestem, oszczędnym wyrażaniem emocji i uczuć Buzek przekazuje niezwykle wiele. Ciekawą kreację drugoplanową, nagrodzoną wczoraj na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, stworzyła mistrzyni drugiego planu, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, która w „Iluzji” gra prowadzącą sprawę Karoliny oficer policji.

Bardzo istotną rolę w filmie odgrywa natura. „Iluzja” to – obok „ Głupców” Tomasza Wasilewskiego – kolejny nowy dobry polski film nakręcony w Trójmieście. Sceny nadmorskiej zimy, chłodne obrazy zaśnieżonej bałtyckiej plaży i surowej skarpy w Gdyni-Orłowie pomagają budować tajemniczość fabuły i współgrają z nastrojami bohaterów, głównie Hanny. Zdjęcia autorstwa Pawła Chorzępy robią wrażenie na widzu.

„Iluzja” – mimo że przedstawia ogromną dozę silnych przeżyć i emocji – jest filmem kameralnym, spokojnym, filmem Agaty Buzek. Aktorka hipnotyzuje widza, potrafi skupić na sobie całą uwagę. Bardzo się cieszę, że takie rodzime produkcje trafiają na ekrany naszych kin. Bardzo gorąco ten film polecam. To z pewnością jedna z ciekawszych polskich propozycji tego jesiennego sezonu, a kina w zanadrzu mają jeszcze kilka bardzo istotnych krajowych propozycji.

Moja ocena: 9/10

niedziela, 4 września 2022

 

MÓJ ULUBIONY REŻYSER


Staram się, aby wszystkie „okrągłe” posty na Popkulturalnym Maniaku były szczególne i mówiły o czymś ważnym, najlepszym i dla mnie wyjątkowym. Dziś pora na mojego ulubionego reżysera.

Pamiętam pewien upalny dzień w lipcu 1997 roku – to był czas, kiedy moja obsesja na punkcie kina osiągnęła apogeum i udałem się do Warszawy, aby zobaczyć dwa filmy w kinie Muranów. Oba obrazy wycieńczyły mnie psychicznie: pierwszym był australijski obraz „Historia Liliany” w reżyserii Jerzego Domaradzkiego – rozgrywająca się na granicy rzeczywistości i chorej wyobraźni opowieść o opuszczającej szpital psychiatryczny kloszardce Lilianie z Sydney, która na ulicach miasta i w miejscowych taksówkach recytowała z pamięci ogromne fragmenty dramatów Szekspira – w główną rolę wcieliły się dwie wybitne australijskie aktorki – Toni Colette – młoda Lilian oraz Ruth Cracknell – jako dojrzała Lilian, drugim zaś obraz „Sekrety i kłamstwa” brytyjskiego reżysera Mike’a Leigh. Wówczas nic o tym reżyserze nie wiedziałem.

„Sekrety i kłamstwa” to historia ubogiej i niewykształconej Cynthii (najwybitniejsza, wyróżniona Złotym Globem i nominacją do Oscara kreacja wspaniałej Brendy Blethyn), która poznaje swoją dorosłą, oddaną tuż po urodzeniu do adopcji córkę Hortense (Marianne Jean-Baptiste), która okazuje się czarnoskóra. Film wywarł na mnie piorunujące wrażenie – konstrukcją scenariusza, wybitnymi, zapadającymi w pamięć kreacjami aktorów, metodą tworzenia filmu oraz obrazem współczesnego brytyjskiego społeczeństwa – jakże odległego od tego, który znamy z uroczych brytyjskich komedii romantycznych w stylu „Czterech wesel i pogrzebu”.

„Sekrety i kłamstwa” z miejsca zostały jednym z najważniejszych filmów mojego życia, myślę, że do dziś utrzymują zaszczytne miejsce w TOP 10 moich filmów wszech czasów i podczas tego pokazu rozpoczęła się trwająca do dziś moja wielka fascynacja osobą Mike’a Leigh. Po „Sekretach i kłamstwach” obejrzałem jeszcze „Życie jest słodkie”, „Nagich”, dramatyczne „Współlokatorki”, „Wszystko albo nic”, doskonałą „Verę Drake” z porażającą rolą Imeldy Staunton, przeprowadzającej nielegalne aborcje w Londynie w latach 50-tych, niezwykłe „Happy-Go-Lucky, czyli co nas uszczęśliwia” z rolą życia Sally Hawkins, nieco bardziej optymistyczny „Kolejny rok” i wreszcie „Pana Turnera” – niesamowitą biografię Williama Turnera, jednego z najwybitniejszych angielskich malarzy, z Timothy’m Spallem w roli tytułowej.

Filmy Mike’a Leigh to kwintesencja brytyjskości, to często depresyjne i pełne dramatyzmu obrazy ludzi odrzuconych, innych, niezrozumianych, których życie pełne jest problemów. To filmy trudne, nierzadko przykre, do bólu prawdziwe, pokazujące życie takim, jakie naprawdę jest. Wraz z filmem „Happy-Go-Lucky” zauważa się jednak nieco bardziej optymistyczną tendencję w pracy reżysera. Dzięki Mike’owi Leigh wielu brytyjskich aktorów zdobyło potem ogromną popularność na Wyspach Brytyjskich, ale także za Oceanem. Sam reżyser był siedmiokrotnie nominowany do Oscara: dwukrotnie za reżyserię – za moje ukochane „Sekrety i kłamstwa” oraz „Verę Drake” i pięciokrotnie za scenariusz oryginalny. Nagrody dotychczas nie zdobył, ale myślę, że nie powiedział jeszcze swojego ostatniego artystycznego słowa.

Bardzo mnie raduje, że nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale też w Polsce Mike Leigh na status reżysera kultowego. Jeśli nie znacie jeszcze twórczości filmowej Mike’a Leigh, bardzo gorąco zachęcam do nadrobienia zaległości. Proponuję, aby zacząć od „Sekretów i kłamstw”.

Źródło zdjęcia: https://www.filmweb.pl/person/Mike+Leigh-192


sobota, 3 września 2022

 

Madonna „Hung up”

Rok 2022 jest bardzo ważnym rokiem w karierze Madonny – jednej z najważniejszych artystek wszech czasów i absolutnej bohaterce mojego świata popkultury od 1985 roku. W październiku minie 40 lat, odkąd Artystka wydała swój pierwszy singiel. W comiesięcznym cyklu od lutego do października będę prezentował najważniejsze, moim zdaniem, piosenki Madonny – moje złote TOP 10 Gwiazdy. Dziś pora na kolejną lokatę.

Na miejscu 4. – „Hung up” – fantastyczny, fenomenalny, fascynujący powrót Madonny na szczyty wszystkich list  przebojów, pierwszy singiel z płyty „Confessions on a Dance Floor”, która do dziś uchodzi za jedno z największych osiągnięć Artystki. Nie zawsze jest tak, że kocham nowe nagranie Madonny od pierwszego przesłuchania, do wielu piosenek musiałem się przekonać, musiałem się z nimi oswoić. „Hung up” uwielbiałem od pierwszego przesłuchania, a po raz pierwszy usłyszałem ten przebój …. w taksówce. Nie chciałem wysiąść …

„Hung up” to pulsujący życiem i energią taneczny numer, samplujący wielki hit Abby „Gimme! Gimme! Gimme! (A Man After Midnight)” z 1979. Nagranie ma w sobie atmosferę ery disco lat 70-tych, a teledysk to hołd oddany tańcowi. Aby uzyskać oficjalną zgodę na użycie sample’a z piosenki Abby, Madonna była zmuszona napisać prośbę o zgodę do muzyków Abby i twórców nagrania – Bjorna Ulvaeusa i Benny’ego Anderssona. Jako druga artystka w historii (po zespole The Fugees, który wykorzystał nagranie „The Name of the Game” w utworze „Rumble in the Jungle”) Madonna taką zgodę otrzymała, a Andersson skomentował to w następujący sposób: „Otrzymujemy tyle próśb od ludzi pragnących wykorzystać nasze nagrania, że normalnie odmawiamy. Wydaliśmy zgodę dopiero drugi raz. Zgodziliśmy się tym razem, bo podziwiamy Madonnę, zawsze ją podziwialiśmy. Ma jaja i utrzymuje się na rynku od 21 lat. To niezły wynik.”

Świetny jest teledysk do nagrania – rozpoczyna się od ćwiczeń Madonny w sali baletowej, a kończy spektakularnym popisem talentu tanecznego Artystki w klubie. W klipie widzimy też wielu tancerzy, którzy w różnych okolicznościach prezentują niezwykłe taneczne figury. Madonna wygląda w teledysku jak milion dolarów, zarówno w sali baletowej w różowym „trykocie”, jak i w klubowej odsłonie w t-shircie w kolorze butelkowej zieleni i skórzanej kurtce. Przypomina Aniołka Charliego. Zapierający dech w piersiach jest też efekt muzyki przedzierającej się przez mury klubu, kiedy Madonna dociera do tej Świątyni Tańca.

Singiel został wydany 17 października 2005 roku i z miejsca stał się jednym z największych przebojów tego roku. W Wielkiej Brytanii piosenka dotarła na szczyt UK TOP 40, w Stanach Zjednoczonych jej najwyższa pozycja to miejsce 7, a na Liście Przebojów Programu Trzeciego nagranie uplasowało się najwyżej na miejscu 4. Nie muszę dodawać, że na mojej prywatnej liście przebojów był to absolutny numer 1 przez wiele tygodni. Uważam, że nagranie nic się nie zestarzało i nie straciło nic ze swej mocy i energii, mimo że wkrótce minie 20 lat od jego wydania.

Już niebawem kolejna lokata mojej jubileuszowej listy ulubionych hitów Madonny -  miejsce 3. Zapraszam serdecznie!



 

Sylwia Chutnik „Tyłem do kierunku jazdy”, Wydawnictwo Znak 2022


Dziś kilka słów o książce, którą czytają chyba wszyscy Polacy, bo piszą o niej niemal wszyscy blogerzy i literaccy influencerzy. Mowa o najnowszej powieści wybitnej polskiej pisarki Sylwii Chutnik „Tyłem do kierunku jazdy”. „Przewrotna, zabawna i dająca nadzieję opowieść’ – przeczytałem na okładce książki, ale długo nie mogłem tej nadziei odnaleźć w tekście Chutnik. Na szczęście, rzeczywiście się pojawia – ale dopiero w zakończenie.

„Tyłem do kierunku jazdy” to opowieść o dwóch niezwykłych kobietach – Magdzie i jej niesamowitej babce Stanisławie. Babcia na łożu śmierci opowiada wnuczce historię swojego życia – to symboliczny zarys historii naszego kraju i przegląd współczesnych wydarzeń– od traumy wojny, kiedy Stasia straciła swoją siostrę bliźniaczkę, przez lata komunizmu (ze wspaniale opisanym zlotem młodzieży socjalistycznej w Warszawie, gdzie Staśka zakochała się w Dimie, przystojnym rumuńskim brunecie) aż po lata niekontrolowanego kapitalizmu wczesnej gospodarki wolnorynkowej lat 90-tych, kiedy to Babka Staśka dorobiła się fortuny, zakładając firmę Plastic Fantastic i dalej inwestując w mniej i bardziej szemrane interesy.

Wnuczka Stanisławy – Magda – też jest niezwykła, choćby przez fakt, że jest osobą transpłciową i przed niedawną tranzycją była Piotrem. Młoda kobieta znajduje pełne zrozumienie w osobie Babki, zrozumienie, którego nie dają jej matka, ojciec, znajomi i społeczeństwo. Historia Magdy to obraz typowego polskiego „elgiebeta” – człowieka odrzuconego, zmagającego się z własną seksualnością i presją społeczną, walczącego o prawo do wolności, miłości, szczęścia, własnej tożsamości, człowieka, któremu nie jest łatwo żyć w naszym pięknym katolickim nadwiślańskim kraju. Życie Magdy to w zasadzie ciągła próba utrzymywania się na powierzchni i walka o kolejny dzień.

Jak poradzi sobie Magda w obliczu w nieunikniony sposób zbliżającej się śmierci Babci Stanisławy, bodaj jedynej osoby spoza queerowego kręgu, która ją wspiera? Jaką nadzieję odnajdujemy na końcu książki?

„Tyłem do kierunku jazdy”, podobnie jak inne książki Sylwii Chutnik, nie jest tekstem łatwym i przyjemnym w czytaniu, choć obcowanie z niezwykłym językiem literackim autorki potrafi dawać przyjemność. To książka gorzka, bolesna, pokazująca, że druga wojna światowa jest nadal w nas, że nie potrafimy się zmieniać, że ewolucja w naszym kraju przebiega zbyt wolno i nie potrafimy zaakceptować inności. Na szczęście, dramatyczne obserwacje dotyczące życia Magdy są rozładowywane ogromną dawką humoru, związaną z przygodami Babci Stasi – jej graniczącą z działaniem ponad prawem zaradnością, rozlicznymi romansami i seksualnymi przygodami, często ekscentrycznym podejściem do życia. To niezwykle bogata i kolorowa postać, która ratuje depresyjną i pozbawioną nadziei i szans wnuczkę. Relacja kobiet tworzy jeden z najciekawszych obrazów międzypokoleniowej miłości w rodzinie w naszej literaturze.

Mimo że to lektura często przykra i przygnębiająca, cieszę się, że przeczytałem najnowszą powieść Sylwii Chutnik. Autorka po raz kolejny przekonała mnie, że jest mistrzynią ukazywania współczesnej Polski, z jej absurdami i zacofaniem, z jej nieszczęśliwymi, niespełnionymi bohaterami. Podziwiam język Chutnik – za jego nieoczekiwaną metaforyczność i nieoczywistość. Pozostaje mi rzec: pora na lekturę „Tyłem do kierunku jazdy”.

Moja ocena: 8/10

czwartek, 1 września 2022

 

TOP 60 GLORIA ESTEFAN

Dzisiejszą jubilatką jest niezwykle popularna amerykańska wokalistka kubańskiego pochodzenia, która od początku lat 80-tych dostarczała nam wiele pięknej muzyki, najpierw z zespołem Miami Sound Machine, a potem jako solistka. Gloria Estefan specjalizuje się w dwóch typach nagrań: pięknych balladach oraz tanecznych kompozycjach z nutą latynoskich rytmów. Śpiewa po angielsku i po hiszpańsku i jest naprawdę wspaniała. Dziś przedstawiam zatem mój subiektywny zestaw sześćdziesięciu ulubionych nagrań Glorii Estefan. Enjoy!

60. Don’t stop
59. Tradicion
58. Mi buen amor
57. Suave (& MIAMI SOUND MACHINE)
56. You can’t walk away from love
55. Como me duele perderte
54. No me dejes de querer
53. No pretend
52. Mi Tierra
51. I need a man (& MIAMI SOUND MACHINE)
50. Mas alla
49. We need time
48. Wrapped
47. I see your smile
46. Prisoner of love (& MIAMI SOUND MACHINE)
45.Cuba libre
44. Out of nowhere
43. How long has this been going on?
42. Cuando hay amor
41. Falling in love (Uh – Oh) (& MIAMI SOUND MACHINE)
40. Miss little Havana
39. Remember me with love
38. Nayib’s song (I am here for you)
37. Con los anos que me quedan
36. Music of my heart (& ‘NSYNC)
35. I wish you
34. Heaven’s what I feel
33. Live for loving you
32. Betcha say that (& MIAMI SOUND MACHINE)
31. I need your love (& MIAMI SOUND MACHINE)
30. Puedes llegar (& CARLOS RIVIERA)
29. Everlasting love
28. Turn the beat around
27. Can’t forget you
26. Show me the way to your heart
25. I’m not giving you up
24. You’ll be mine (Party time)
23. Go away
22. Seal your fate
21. Hot summer nights (& MIAMI SOUND MACHINE)
20. It’s too late
19. Always tomorrow
18. Hold me, thrill me, kiss me
17. Rhythm is gonna get you
16. 1-2-3 (& MIAMI SOUND MACHINE)
15. Conga (& MIAMI SOUND MACHINE)
14. Words get in the way (& MIAMI SOUND MACHINE)
13. Get on your feet
12. Cuts both ways
11. Christmas through your eyes
10. Dr Beat (& MIAMI SOUND MACHINE)
9. Oye mi canto (Hear my voice)
8. Here we are
7. Can’t stay away from you
6. Bad boy (& MIAMI SOUND MACHINE)
5. Dr Pressure (& MYLO & MIAMI SOUND MACHINE)
4. Coming out of the dark
3. Reach
2. Anything for you (& MIAMI SOUND MACHINE)
1. Don’t wanna lose you