sobota, 31 października 2020

 

DEBORAH LEVY „PŁYNĄC DO DOMU” (Swimming home), Kraków 2019

Polski przekład: Marcin Sieduszewski



Dawno nie pisałem o moich lekturach, pora zatem na post literacki. Z dużym zainteresowaniem sięgnąłem po wydaną niedawno w Polsce nakładem wydawnictwa Znak powieść brytyjskiej pisarki Deborah Levy „Płynąc do domu”. Książka otrzymała nominację do Nagrody Bookera w 2012 roku. Dużą zachętą była dla mnie poprzednia pozycja pisarki „Gorące mleko” – urzekająca językiem i atmosferą greckich wakacji i poruszająca wiele ważkich problemów, jak choćby relacje dorosłych dzieci z rodzicami. Tym razem autorka umiejscawia akcję powieści latem 1994 roku na południu Francji.

Pisarka tworzy całą gamę intrygujących bohaterów, których łączą wspólne wakacje w nadmorskiej willi z basenem. Na plan pierwszy wysuwa się rodzina Jacobsów – Joe (właściwie Józef Nowogrodzki) – polsko-brytyjski literat, żydowskiego pochodzenia), jego żona Isabel oraz czternastoletnia córka Nina. Równie zaskakującą i bodaj najbarwniejszą postacią jest Kitty Finch, zwana pieszczotliwie Kocią Kitty, młoda, atrakcyjna, wyzwolona seksualnie i neurotyczna Brytyjka, która okazuje się psychofanką Joe’go i wielbicielką jego twórczości. Sama marzy o karierze literackiej. Poznajemy ją, kiedy „brzuchem do dołu, z rękami rozpostartymi jak rozgwiazda i długimi włosami unoszącymi się na bokach niczym wodorosty” unosi się kompletnie naga na powierzchni basenu jak topielica. To ona jest modus operandi wielu postaw i zachowań bohaterów, głównie tracących dla niej głowę mężczyzn. To ona staje się czynnikiem inicjacyjnym, wprowadzającym nastoletnią Ninę w świat dorosłości.

Widoczne jest, że Deborah Levy jest świetną pisarką , bardzo swobodnie posługuje się znakomitym językiem (brawa za doskonały przekład dla Marcina Sieduszewskiego), najciekawszą stroną jej literatury jest kreacja nietuzinkowych, barwnych postaci. Mimo to powieści „Płynąc do domu” czegoś brakuje. W opisach rozleniwionego życia we francuskiej willi, przerywanego intrygami Koci Kitty, brakuje lekkości, która towarzyszyła książce „Gorące mleko”, szczególnie atmosfery poprzedniej powieści. Być może przeszkadza także zbyt liczna grupa bohaterów, których łączą skomplikowane relacje z przeszłości i teraźniejszości, którzy skrywają tajemnice i pojawiają się w nieoczekiwanych momentach akcji.

Podsumowując, Deborah Levy jest autorką godną uwagi i z pewnością sięgnę po kolejną pozycję jej autorstwa, ale „Płynąc do domu” moją ulubioną powieścią pisarki nie zostało.

Moja ocena: 7/10.

 

MTV 80s & MTV 90s


W październiku MTV Networks Europe, której kanały możemy oglądać także w naszym kraju, udostępniła nie lada gratkę dla fanów muzyki lat 80-tych i 90-tych – nadające muzykę 24 godziny na dobę dwa kanały: MTV 80s oraz MTV 90s. Stało to się wprawdzie za sprawą rezygnacji z emisji świetnej MTV Rocks i VH1 Classic, ale powrót do lat młodości w rytmie nagrań sprzed trzech – czterech dekad na pewno rekompensuje obecnym trzydziestolatkom i czterdziestolatkom zamknięcie tych dwóch kanałów.

Na przełomie lat 80-tych i 90-tych MTV – a była to wówczas stacja prezentująca wyłącznie muzykę – była dla polskich nastolatków oknem na świat, szansą na poznanie dobrej muzyki, głównie w programach autorskich, oraz okazją do kształcenia języka angielskiego, bo w MTV pracowali tzw. video jockeys, którzy zapowiadali piosenki, prowadzili listy przebojów i wywiady z artystami.

Później MTV całkowicie straciła swój urok i rolę w promowaniu muzyki i zamieniła się w telewizyjną stację pełną reality shows, takich jak Geordie Shore, czy Teenage Mom, a tego oglądać się po prostu nie dało.

Polecam wszystkim nowe kanały MTV, bo są po prostu fantastyczne i wreszcie prezentują to, do czego obliguje je nazwa Music Television Station: muzykę! To powrót do świetności stacji, która w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych kreowała muzyczne trendy, ale także modę, style i nowych artystów. To wtedy na potrzeby stacji tworzono najlepsze video clipy wszech czasów, które teraz ponownie możemy oglądać. Nawet logo stacji i sposób zapowiadania utworów napisami są żywcem przejęte z najlepszych lat stacji. W ofercie MYV 80s można odnaleźć takie pozycje jak „I want my MTV 80s!, …So 80s!, czy Forever 80s. Przynajmniej raz w tygodniu prezentowane są także zestawienia list przebojów, np. TOP 50 Best 80s Debuts, czyli dla mnie coś wspaniałego. Na MTV 90s można odnaleźć Ultimate 90s Playlist, Girl Power Hour, czy Alternative 90s.

Jednym słowem, raj dla fanów muzyki z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. MTV 80s i MTV 90s zapraszają!!!

sobota, 24 października 2020

 

„25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”, Polska 2020

Premiera kinowa: 18 września 2020



Wreszcie udało mi się zobaczyć bez wątpienia jeden z najważniejszych polskich filmów tego roku, pełnometrażowy debiut reżyserski uznanego operatora, Jana Holoubka - „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”. Banalne sformułowanie, że życie pisze najlepsze scenariusze, nabiera tutaj zupełnie nowego, jakże tragicznego wymiaru.

Nie do uwierzenia jest, by w XX i XXI wieku, w rzekomo cywilizowanym kraju w środku Europy, niewinny człowiek spędził 17 lat w więzieniu za zbrodnię, której nie popełnił w miejscu, w którym nigdy nie był. Niezwykle bolesny jest też napis na końcu filmu, że niewinnie osadzony Tomasz Komenda od 2018 roku procesuje się z państwem polskim o bezprawne pozbawienie wolności na 17 lat, a żadna z osób, która do tego doprowadziła – policja, prokuratura, fałszywi świadkowie – nie zostali za karygodne i niewybaczalne błędy pociągnięta do odpowiedzialności.

Tomek (bardzo dobra – największa i dotychczas najważniejsza w karierze rola Piotra Trojana) jest prostym, dwudziestotrzyletnim chłopakiem, który pracuje ciężko w myjni samochodowej i marzy, że kiedyś zostanie jej właścicielem. Mieszka z matką i ojczymem oraz dwojgiem braci w skromnym wrocławskim mieszkaniu. W 2000 roku zostaje oskarżony o brutalny gwałt i zabójstwo piętnastoletniej Marysi w oddalonej o 30 kilometrów od Wrocławia miejscowości Mikuszyce. Nieludzko bity i torturowany, przyznaje się do winy i na podstawie badań genetycznych, odcisku szczęki i zapachu, który policyjne psy wyczuły na miejscu zbrodni, zostaje skazany na 25 lat więzienia.

Pobyt w więzieniu jest dla niego gehenną, gdyż odbywa karę za zabójstwo dziecka z wyjątkowym okrucieństwem. Współwięźniom nie podoba się również, że Tomasz nie przyznaje się do winy i walczy o swoje prawa i odzyskanie niewinności. Przez cały czas wspomaga go matka (jak zwykle bardzo dobra Agata Kulesza).

Od czasu potwornego morderstwa w okolicach Wrocławia dochodzi do serii brutalnych ataków na kobiety, często połączonych z przemocą seksualną, ale nikt nie łączy ich z zabójstwem Marysi i sprawą Tomka Komendy. Najważniejszy jest sukces – ujęcie sprawcy, nagrody dla policji, prokuratury, ministerstwa… Po 15 latach, zaalarmowany sprawą napadów na kobiety, nowy policjant w Mikuszycach zaczyna ponownie analizować sprawę morderstwa sprzed lat. Nieoczekiwanymi sprzymierzeńcami okazuje się para młodych prokuratorów.

Jan Holoubek i autor scenariusza Andrzej Gołda w prosty, choć chwilami symboliczny sposób, opowiadają niezwykle poruszającą i tragiczną historię życia złamanego przez system. Początek wieku, żądza sukcesu, wyścig szczurów doprowadzają do całkowitego zniszczenia życia Tomasza i jego najbliższych, mimo że nie było ku temu żadnych przesłanek. Dużym walorem filmu jest jego obsada – bardzo dobrze obsadzona została główna rola, ale świetnie wypadają także Dariusz Chojnacki jako ambitny nowy policjant, szukający sprawiedliwości, Łukasz Lewandowski i Mikołaj Chroboczek jako prokuratorzy wspomagający Tomasza Komendę, Andrzej Konopka i Julian Świeżewski jako zwyrodniali policjanci, którzy za wszelką cenę pragną znaleźć sprawcę, czy Jan Frycz – jako współwięzień – kolega Komendy.

Film jest naprawdę bardzo dobry, choć niezwykle przykry, przejmujący i pokazujący wstrząsające i sadystyczne wprost realia polskiego więzienia. Najgorsze jest jednak to, że pokazuje polską rzeczywistość, to, co naprawdę się u nas bezkarnie wydarzyło i co podważa i tak kruche już podstawy naszej wiary w system sprawiedliwości w Polsce. Dlatego warto ten film obejrzeć i dokładnie się nad nim zastanowić…

Moja ocena: 9/10.

 BRUCE SPRINGSTEEN TOP 60

Wczoraj ukazała się dwudziesta płyta studyjna wielkiego amerykańskiego wokalisty Bruce’a Springsteena. Dlatego spędziłem wczoraj udany wieczór z muzyką Bruce’a i postanowiłem popracować nad zestawieniem moich ulubionych utworów tego artysty, a wyselekcjonowanie sześćdziesięciu z tego bogactwa fantastycznych nagrań nie było łatwo. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że płyty Bruce’a są tak dobre. Utwory są tak amerykańskie, że aż pachną Ameryką, nic dziwnego, że Springsteen jest żywym symbolem USA i często o swoim kraju pisze i śpiewa. Zapraszam do mojego subiektywnego TOPu 60 Bossa. Enjoy!

60. Tenth Avenue Freeze-out
59. I’m goin’ down
58. We take care of our own
57. Just like fire would
56. Tomorrow never knows
55. Sundown
54. Badlands
53. I wanna be with you
52. Cover me
51. Spare parts
50. Letter to you
49. What love can do
48. Santa Claus is comin’ to town
47. Land of hope and dreams
46. Point Blank
45. Better days
44. American Beauty
43. Long walk home
42. Spirit in the night
41. Tunnel of love
40. Tuscon Train
39. The rising
38. Tougher than the rest
37. Murder incorporated
36. Frankie fell in love
35. Prove it all night
34. Lonesome day
33. 57 Channels (and nothin’ on)
32. Waitin’ on a sunny day
31. War
30. Missing
29. Fade away
28. Born to run
27. Girls in their summer clothes
26. Devils and dust
25. Human touch
24. Atlantic City
23. Blinded by the light
22. Radio Nowhere
21. The wrestler
20. The ghost of Tom Joad
19. Brilliant disguise
18. Glory days
17. Dancing in the dark
16. Death of my hometown
15. Trapped
14. Rocky ground
13. Hungry heart
12. One step up
11. Hello Sunshine
10. I’ll stand by you
9. Sad eyes
8. Dead man walkin’
7. Secret garden
6. The river
5. Fire
4. My hometown
3. Born in the USA
2. I’m on fire
1. Streets of Philadelphia



sobota, 17 października 2020


„Szarlatan” (Sarlatan) Czechy/Polska 2020

Polska premiera: 9 października 2020



Po bardzo udanym ubiegłorocznym filmie „Obywatel Jones” Agnieszka Holland powraca w jeszcze lepszej formie czesko-polską koprodukcją „Szarlatan”.

„Szarlatan” to oparta na prawdziwych wydarzeniach historia Czecha, Jana Mikolaska (znakomity Ivan Trojan), uzdrowiciela i zielarza, który jako młody chłopak odkrywa w sobie silną wolę leczenia ludzi, a następnie – po przyśpieszonym kursie u lokalnej znachorki – rozpoczyna własną praktykę leczenia ludzi ziołami na podstawie ich próbek moczu. Zdobywa nie tylko lokalną, ale krajową sławę, a przed jego gabinetem ustawiają się kolejki pacjentów, oczekujących długie godziny w nadziei na spotkanie z Mikolaskiem i uzdrowienie. Uzdrowicielem zaczynają się mocno interesować służby specjalne. Jan i jego młodszy asystent, Frantisek Palko (bardzo dobry Juraj Loj), zostają aresztowani.

W tym momencie rozpoczyna się akcja filmu, a my poznajemy przeszłość znachora dzięki licznym retrospekcjom i jego wspomnieniom. Życie w totalitarnym reżimie, protest rodziny wobec jego życiowych planów, sekrety i brak możliwości pełnej realizacji życiowych i osobistych planów czynią z Jana Mikolaska człowieka zamkniętego w sobie, skomplikowanego, trudnego we współpracy. Wiemy jednak, że w głębi serca jest człowiekiem dobrym, nie przyjmuje honorarium od najuboższych, a wprost zdobywa się na działania filantropijne. Potrafi też kochać, ale czy jest gotowy, by dzielić się tą miłością?

„Szarlatan” to jeden z lepszych filmów, jakie widziałem w tym roku. W obrazie widać świetną rękę Agnieszki Holland do dbałości o szczegóły i perfekcyjnego prowadzenia aktorów. -Ewidentne jest, że wszystkie sceny są drobiazgowo przemyślane, a gra aktorów, podobnie jak cała wstrząsająca historia, wywiera na widzach ogromne wrażenie. Nie jestem zaskoczony, że Czesi wybrali film Agnieszki Holland jako swojego reprezentanta w przyszłorocznej walce o Oscara w kategorii Najlepszy film międzynarodowy, a jakość produkcji i nazwisko reżyserki mogą obrazowi zdecydowanie pomóc.

Bardzo gorąco polecam ten film, bo to obraz piękny, wyjątkowy, ukazujący bardzo ciekawy wycinek historii i przedstawiający liczne, absorbujące wątki i szeroką problematykę. Kino czeskie przyzwyczaiło nas do regularnego dostarczania nam interesujących i intrygujących pozycji, a „Szarlatana” z pewnością można do tej kategorii zaliczyć.

Moja ocena: 9/10.

 TOP 60 KATIE MELUA

Wczoraj ukazał się ósmy studyjny album fantastycznej brytyjskiej wokalistki gruzińskiego pochodzenia, Katie Melua. Ta wiadomość (bo płyty jeszcze nie mam) stała się dla mnie inspiracją do skompilowania tego zestawienia. Pamiętam, że tuż przed Gwiazdką 2003 roku w Wielkiej Brytanii na listach przebojów pojawiła się sensacyjna dziewczyna o ślicznej twarzy, która brała do ręki gitarę i śpiewała proste, spokojne nagrania, ballady, czasami z lekko bluesowym odcieniem. Nie tańczyła, nie skakała, nie promowano jej skrzącymi się różnymi barwami teledyskami. Pierwszy album „Call off the search” był piękny, spokojny i nostalgiczny, ale pozycję gwiazdy przyniosła artystce dopiero druga płyta – „Piece by piece”, z której pochodzi największy (i mój ulubiony) przebój Katie – „Nine milion bicycles”. Oto moje notowanie sześćdziesięciu subiektywnie dla mnie najlepszych utworów Katie Melua. Bardzo zachęcam do posłuchania nagrań artystki w ten pochmurny jesienny dzień. Enjoy!

60. My aphrodisiac is you
59. Belfast (Penguins and cats)
58. Two bare feet
57. Lilac wine
56. Nobody knows you when you’re down and out
55. A moment of madness
54. Blues in the night
53. Gold in them hills
52. Forgetting all my troubles
51. What I miss about you
50. Scary films
49. River
48. Learning the blues
47. The house
46. I do believe in love
45. The bit that I don’t get
44. Airtime
43. Dreams on fire
42. No fear of heights
41. In my secret life
40. The one I love is gone
39. Moonshine
38. Ghost town
37. God on the drums, devil on the bass
36. Call off the search
35. Perfect circle
34. What it says on the tin
33. Your longin gis gone
32. To kill you with a kiss
31. Crawling up a hill
30. Piece by piece
29. It’s only pain
28. Better than a dream
27. I think it’s going to rain
26. I will be there
25. The walls of the world
24. It’s all in my head
23. If the lights go out
22. Shy boy
21. DIamonds are forever
20. Toy collection
19. Fields of gold
18. Spider’s web
17. The little swallow
16. A love like that
15. The love I’m frightened of
14. I cried for you
13. Plague of love
12. What a wonderul world (& EVA CASSIDY)
11. If you were a sailboat
10. Mary Pickford (used to eat roses)
9. Thank you, stars
8. Bridge over troubled water
7. A happy place
6. Wonderful life
5. Just like heaven
4. Blame it on the moon
3. The flood
2. The closest thing to crazy
1. Nine milion bicycles



środa, 14 października 2020


TOP 60 INXS

Aż trudno w to uwierzyć, ale wczoraj minęło 40 lat od wydania debiutanckiej płyty grupy INXS, jednej z najważniejszych kapel z Australii, z charyzmatycznym wokalistą Michaelem Hutchence’m. Po zdobyciu ogromnej popularności na Antypodach na przełomie lat 80-tych i 90-tych INXS stali się jedną z największych gwiazd także w Stanach Zjednoczonych i w Europie. Karierę grupy spowodowała nagła śmierć wokalisty – ta przykra wiadomość dotarła do nas 22 listopada 1997 roku. W 2005 roku grupa podjęła próbę reaktywacji kariery z wokalistą wybranym w reality show, ale mimo nagrania kilku w miarę udanych kawałków, okazało się, że magii Michaela Hutchence’a nikt i nic nie zastąpi. Pora na subiektywne zestawienie sześćdziesięciu najlepszych – moim zdaniem - piosenek INXS. Mam nadzieję, że na szczycie małe zaskoczenie! Enjoy!

60. Dancing on the jetty
59. Don’t change
58. To look at you
57. I send a message
56. Questions
55. Black and white
54. I get up
53, Bang the drum
52. Burn for you
51. Know the difference
50. The gift
49. One of my king (& ROGUE TRADERS)
48. Guns in the sky
47. The one thing
46. Precious heart (& TALL PAUL)
45. Don’t lose your head
44. Time
43. Kick
42. Days of rust
41. Perfect strangers
40. Devil’s party
39. Shining star
38. Just keep walking
37. Communication
36. Men and women
35. Tight
34. Stay young
33. Mediate
32. This time
31. What you need
30. Elegantly wasted
29. The loved one
28. Full moon, dirty hearts (& CHRISSIE HYNDE)
27. New sensation
26. Searching
25. Everything
24. Freedom deep
23. Pretty Vegas
22. God’s Top Ten
21. Please (You got that…)
20. Heaven sent
19. Bitter tears
18. Suicide blonde
17. Listen like thieves
16. Kiss the dirt (Falling down the mountains)
15. Devil inside
14. Good Times (& JIMMY BARNES)
13. Taste it
12. The strangest party (These are the Times)
11. Baby don’t cry
10. Afterglow
9. The stairs
8. Original sin
7. Mystify
6. Beautiful girl
5. Not enough time
4. Need you tonight
3. By my side
2. Never tear us apart
1. Disappear



wtorek, 13 października 2020


LOUISE GLUCK – LITERACKI NOBEL 2020






Tegoroczną laureatką Nagrody Nobla w dziedzinie literatury została amerykańska poetka i eseistka, Louise Glück. I tu pochylam głowę ze wstydem i krępując się wyznaję, że wcześniej tej poetki nie znałem Być może lekkim usprawiedliwieniem dla mnie może być dużo głębsze zainteresowanie literaturą brytyjską oraz skupienie się na prozie podczas moich literackich poszukiwań.

77-letnia Louise Glück jest 11 przedstawicielką Stanów Zjednoczonych, która otrzymuje to zaszczytne wyróżnienie i dopiero trzecia kobietą z literackim noblem zza Oceanu. Wcześniej wyróżnienie to otrzymali: Sinclair Lewis w 1930 roku, a potem Eugene O’Neil, Pearl Buck (pierwsza kobieta), William Faulkner, Ernest Hemingway, John Steinback (to chyba trzy najważniejsze nazwiska w historii literatury amerykańskiej i Szwedzka Akademia Nobla wyróżniła twórców właśnie w takiej kolejności), Saul Bellow, Isaac Bashevis Singer, Toni Morrison (druga kobieta), Bob Dylan w 2016 roku i w 2020 Louise Glück. Poetka otrzymała nagrodę „za jej niepowtarzalny, poetycki głos, który surowym pięknem czyni indywidualne istnienie powszechnym”.

Można założyć, że Noblowska Akademia nie przepada za twórcami ze Stanów Zjednoczonych i nagroda dla Louise Glück jest pewnym zaskoczeniem. Od zdecydowanie zasłużonego Nobla dla Toni Morrison w 1993 roku, Amerykanie musieli czekać na kolejną nagrodę aż do 2016, kiedy to otrzymał ją wspaniały muzyk i poeta, Bob Dylan. Dla kontrastu dwanaście nagród powędrowało do twórców z drugiego najistotniejszego z punktu widzenia rozwoju literatury i kultury kraju anglojęzycznego, czyli Wielkiej Brytanii, a my – Polacy – doczekaliśmy się pięciu nagród, choć do literacko-kulturowych potęg nie należymy.

Poezja Louise Glück nie jest bardzo znana w naszym kraju, gdyż - z małymi wyjątkami - nie była tłumaczona. Przekładem twórczości poetki zajęła się polska wybitna poetka, Julia Hartwig, która w tomie „Dzikie brzoskwinie. Antologia poetek amerykańskich” z 2003 roku (przygotowanym, między innymi, ze Stanisławem Barańczakiem), zamieściła tłumaczenie trzech wierszy amerykańskiej autorki. Obecnie nad przekładami utworów poetki pracuje młoda polska tłumaczka Natalia Malek.

Z pojedynczych wierszy, do których dotarłem, oraz opisów medialnych Louise Glück jawi się jako poetka-humanistka. W centrum jej zainteresowania jest człowiek i jego egzystencjalny ból, stąd często obecny jest w twórczości motyw odchodzenia, śmierci, żalu. Pisze też o miłości, relacjach międzyludzkich, emocjach. Wyraźną inspiracją dla autorki jest jej życie, jest baczną obserwatorką, Poetka nie bawi się formą i językiem, wiersze są symboliczne i metaforyczne, ale Glück posługuje się stosunkowo prostym, bezpośrednim komunikatem.

Oto próbka poetyckiej twórczości Noblistki – wiersz „Czas” w przekładzie Julii Hartwig, który szczególnie sobie upodobałem. Ciekawe, czy twórczość tegorocznej laureatki literackiej Nagrody Nobla Was urzeknie? Czekam na komentarze.

Louise Gluck „Czas”

Zawsze było za dużo, potem za mało.

Dzieciństwo, choroba.

Obok łóżka miałam dzwonek –

Po drugiej stronie dzwonka była matka.

(…)

Byłam dzieckiem, żyjąc jakby w półśnie.

Byłam chora; otoczona opieką.

I żyłam w świecie ducha,

W świecie szarego deszczu,

Zagubionym, zapamiętanym.

I nagle pojawiło się słońce.

Poruszył się czas, choć niewiele go już pozostało.

I to co przeżywane stawało się zapamiętywanym,

A zapamiętywane przeżywanym.

Źródło: https://natemat.pl/322733,louise-gl-ck-wiersze-po-polsku-i-po-angielsku-nobel-2020-z-literatury#

Źródło zdjęcia: https://www.bbc.com/news/entertainment-arts-54447291

niedziela, 11 października 2020

 

„Pojedynek na głosy” (Military Wives), Wielka Brytania 2019

Polska premiera: 21 sierpnia 2020




Military Wives, czyli Żony Żołnierzy to bardzo popularne w Wielkiej Brytanii stowarzyszenia wspierających się wzajemnie kobiet, których mężowie odbywają służbę wojskową, głównie na misjach poza granicami kraju lub zginęli podczas takich misji. Jedną z takich grup poznajemy w opartym na prawdziwej historii dobrym brytyjskim dramacie zatytułowanym „Pojedynek na głosy”.

Głównymi bohaterkami i członkiniami stowarzyszenia są Lisa (znakomita, nieznana mi wcześniej Sharon Horgan) oraz Kate (wspaniała brytyjska aktorka Kristin Scott Thomas). Obie prowadzą chór Żon Żołnierzy, a poza tym różni je zupełnie wszystko – Lisa jest nieco szalona, pełna energii, chce, aby chór śpiewał znane hity z lat 80-tych i 90-tych, jak choćby „Don’t you want me” Human League, czy „Thank you” Dido; Kate jest zaś bardzo powściągliwa, nieco zgorzkniała, podczas prób chóru preferuje klasyczne pieśni i hymny. Postawę Kate może usprawiedliwiać fakt, że jest żoną żołnierza, ale była również matką żołnierza, który zginął podczas pełnienia służby. Choć kobiety na pozór się lubią i szanują, dochodzi między nimi do coraz większych napięć.

Tymczasem chór zdobywa coraz większą popularność, objawiają się kolejne talenty. Czy Kate i Lisa zdołają przygotować chór do występu w londyńskiej Albert Hall?

Film jest dość udaną próbą przypomnienia światu o problemach rodzin żołnierzy, w których kobiety samotnie borykają się z wychowywaniem dzieci, żyjąc w ciągłym stresie, czy nie stracą męża podczas zagranicznych misji. To wieczna samotność, niepewność, często alkohol i bunt nastoletnich dzieci, znających ojca z krótkich urlopów między kolejnymi wyjazdami. Stowarzyszenie Military Wives pozwala kobietom radzić sobie z problemami, wspierać się wzajemnie i łatwiej znosić tragedię utraty bliskiego, która często im towarzyszy.

Mocną stroną filmu jest aktorstwo – obok świetnych Horgan i Scott Thomas – poznajemy całą plejadę młodych brytyjskich aktorek, dodatkowo obdarzonych fantastycznymi zdolnościami wokalnymi. Własna kompozycja „Wherever You Are”, którą chór tworzy wspólnie podczas prób, została wydana na singlu i dotarła na szczyt brytyjskiej listy przebojów (choć w filmie nie ma o tym, niestety, mowy). Przeszkadzają natomiast nieco łzawe momenty oraz narastający konflikt między Lisą i Kate, który zamienia się w prawdziwą wojnę.

Mam słabość do społecznego kina brytyjskiego, zwłaszcza tego lżejszego, z drobnymi elementami komediowymi, dlatego polecam „Pojedynek na głosy”. Zdecydowanie można ten film obejrzeć z zainteresowaniem.

Moja ocena: 6,5/10

wtorek, 6 października 2020

 TOP 60 RADIOHEAD

Dzisiaj urodziny obchodzi Thom Yorke, wokalista zespołu Radiohead, artysta-kameleon. Wycofany i introwertyczny, pod wspływem muzyki zmienia się w sceniczne zwierzę, pełne energii i charyzmy. Grupa Radiohead od lat należy do mojej muzycznej elity, a płyty „The Bends” i „OK Computer” uważam za jedne z najważniejszych płyt wszech czasów. Niepokojąca magia nagrań Radiohead wraz z niesamowitymi clipami tworzy niepowtarzalną całość. Pora na mój subiektywny zestaw sześćdziesięciu ulubionych nagrań Thoma Yorke’a i jego kapeli. Na pierwszym miejscu – chyba bez zaskoczeń – hymn wszystkich dziwaków. Enjoy!

60. 15 steps
59. These are my twisted words
58. Bodysnatchers
57. Kid A
56. Sit down, stand up
55. Idioteque
54. Reckoner
53. How to disappear completely
52. Palo Alto
51. Ill wind
50. Airbag
49. Go to sleep
48. Weird fishes
47. The national anthem
46. The butcher
45. My iron lung
44. The numbers
43. Desert Island disk
42. Jigsaw failing into place
41. A wolf at the door
40. Videotape
39. Spectre
38. Staircase
37. Lucky
36. Anyone can play guitar
35. I want none of this
34. Nude
33. Pop is dead
32. House of cards
31. Supercollider
30. The Daily Mail
29. 2 + 2 = 5
28. Lift
27. I might be wrong
26. Stop whispering
25. Lotus flowers
24. There there
23. The bends
22. Let down
21. Daydreaming
20. Man of war
19. Identikit
18. Present tense
17. Street spirit (Fade away)
16. Harry Patch (in memory of)
15. All I need
14. Optimistic
13. Planet Telex
12. True love waits
11. I promise
10. Burn the witch
9. Paranoid Android
8. Knives out
7. Pyramid song
6. Just
5. Karma police
4. Fake plastic trees
3. High and dry
2. No surprises
1. Creep



 CHCIAŁBYM PODZIĘKOWAĆ PANU MARKOWI NIEDŹWIECKIEMU....

Mój poprzedni post o końcu epoki Listy Przebojów Programu Trzeciego cieszył się dużym zainteresowaniem i zaowocował wieloma opiniami komentarzami i uwagami. Dziś zdecydowałem się przypomnieć mój tekst, który został napisany 17 maja, jeszcze przed powstaniem blogu, tuż po pamiętnym notowaniu, po którym nastąpiła słynna afera z Kazikiem i koniec Listy.

Tekst został dostrzeżony przez Onet i opublikowany na portalu. Znajduje się pod następującym linkiem:
https://kobieta.onet.pl/wyszedlem-z-wesela-siostry-zeby-posluchac-lp3/v3bb7k9

Wczoraj skończyła się dla mnie pewna epoka…. Epoka Listy Przebojów Programu Trzeciego. Pierwszy raz w trzydziestoośmioletniej historii Listy notowanie zostało unieważnione przez kierownictwo programu i w konsekwencji Trójkę opuścił Pan Marek Niedźwiecki – twórca Listy, legenda polskiego dziennikarstwa muzycznego, człowiek, dla którego w latach 80-tych w sobotnie wieczory pustoszały polskie ulice, a z otwartych okien płynęły dźwięki Listy Przebojów, postać, która wraz ze swoimi przyjaciółmi z radiowej Trójki, takimi jak Wojciech Mann, czy Piotr Kaczkowski, ukształtowała gust muzyczny współczesnych Polaków.

Każdy, kto mnie zna, wie, że listy przebojów to moje życie, moja pasja, mój życiowy pamiętnik. Uwielbiam brytyjską UK TOP 75, dawniej ceniłem amerykańską Billboard Hot 100, ale to Lista Przebojów Programu Trzeciego zawsze była najważniejsza. Z Listą Trójki pierwszy raz zetknąłem się na wakacjach w nadbałtyckich Rowach w 1982. Miałem wtedy 9 lat, była brzydka pogoda i Ojciec zaproponował, żebyśmy posłuchali Listy Przebojów. Wcześniej puszczał mi czasami listę Radiokuriera w Jedynce, ale byłem zbyt młody, żeby zrozumieć prawidła rządzące listą. Wtedy nad morzem audycja wywarła na mnie duże wrażenie. Nie wiem, które to było notowanie, ale zapamiętałem Exodus Jeszcze czekam i Queen Las Parablas del Amor. Do Listy wróciłem w czerwcu 1983 roku i już z nią zostałem, do wczoraj. Zafascynowałem się wówczas piosenką Urszuli Dmuchawce latawce wiatr. Moja Siostra uwielbiała Moonlight shadow Mike’a Oldfielda i Maggie Reilly i chłopak, a późniejszy mąż mojej Siostry, zaproponował, żebyśmy posłuchali Listy Trójki, bo te piosenki tam z pewnością się znajdą. Od stycznia 1984 roku prowadziłem już zeszyty, w których spisywałem notowania. Pamiętam sobotnie wieczory z radioodbiornikiem przy uchu, nagrywanie piosenek, a potem całych notowań na kasety, emocje związane z nowościami, zaskakującymi ruchami na Liście, nieoczekiwanymi spadkami. Kiedy w tym samym roku rodzice zapisali mnie na kurs angielskiego, specjalnie nie oponowałem, bo wiedziałem, że pozwoli mi to na poprawne zapisywanie tytułów i wykonawców w moich zeszytach. Wpłynęło to potem bardzo znacząco na wybór mojej drogi życiowej i z angielskim zawodowo związałem się  do dziś. W czerwcu 84 rozpocząłem tworzenie mojej własnej listy, której notowania sporządzam do dziś. Pamiętam, żeby posłuchać Listy wyszedłem na dwie godziny  z wesela mojej Siostry. Na 1. Miejscu był wtedy Eurythmics  The Miracle of Love. Chciałem być Markiem Niedźwieckim, Panem Markiem…

Lista miewała różnych prezenterów, ale zawsze te notowania z Panem Markiem były szczególne, najbardziej je lubiłem. Było mi najłatwiej utożsamiać się z Jego gustem muzycznym i to On nauczył mnie kochać i szanować muzykę. Lista przebojów ma to do siebie, że do zestawienia trafiają bardzo różne nagrania, reprezentujące różne muzyczne gatunki i dzięki słuchaniu takich audycji, słuchacz uczy się akceptować muzyczną różnorodność. Dzięki Panu Markowi i Trójce poznałem bardzo wielu artystów, których twórczości bez Trójki nigdy bym nie poznał. Pamiętam, jak bardzo się cieszyłem i jak dumny byłem, kiedy w 1990 wygrałem konkurs „7 pytań” podczas Listy. Przyszły wtedy tylko dwie poprawne odpowiedzi i Pan Marek chwalił zwycięzców na antenie. Potem w poniedziałek w szkole podchodziły do mnie różne osoby i pytały, czy to ja wygrałem ten konkurs. W nagrodę dostałem kasetę Greatest Hits The Shadows. Byłem szczęśliwy….

Miałem przyjemność dwukrotnie spotkać Pana Marka Niedźwieckiego. Pierwszy raz w Płocku, kiedy Towarzystwo Naukowe Płockie zorganizowało spotkanie z okazji przystąpienia Polski do Unii Europejskiej – Pan Marek miał promować na spotkaniu muzykę europejską. Udało mi się z Nim chwilę porozmawiać, być blisko mojego Mistrza i zdobyć autograf. W ubiegłym roku z okazji XII Polskiego Topu Wszech Czasów fejsbukowa Grupa Lista Przebojów Programu Trzeciego zorganizowała zlot fanów Listy, podczas którego udało nam się spotkać ze wszystkimi Prezenterami Topu – Piotrami: Stelmachem, Metzem i Baronem, ale przede wszystkim – z Markiem Niedźwieckim. Okolicznościowa fotografia zajmuje bardzo istotne miejsce w mojej kolekcji i wiąże się z wieloma wspaniałymi wspomnieniami.

Dzięki Grupom: Lista Przebojów Programu Trzeciego, Miłośnicy LP3, Marek Niedźwiecki Fani, czy Markomania, poznałem wielu fantastycznych ludzi, muzycznych szaleńców, z którymi od dawna spędzam piątkowe i niedzielne wieczory, wymieniając się spostrzeżeniami o najnowszych i dawnych przebojach. W tych Grupach czuję się zrozumiany i akceptowany, choć nie każdy słucha tam Madonny, popu z lat 80-tych i Britpopu. Wielką przyjemnością, ale i honorem dla mnie jest, że wraz z Agnieszką Pawelską mogłem przez półtora roku podliczać głosy do naszego grupowego zestawienia i dwukrotnie prowadzić piątkowy post – nigdy tego nie zapomnę,  a w Grupie Miłośnicy LP3 okazjonalnie prezentować nagrania z zestawień.

Chciałbym podziękować Panu Markowi Niedźwieckiemu za 37 lat, które z nim spędziłem, za ogromną kulturę osobistą przy prezentowaniu nagrań i kształtowaniu gustu muzycznego Polaków, za otwieranie naszych oczu i uszu na muzyczne perełki, zwłaszcza w latach 80-tych i 90-tych, kiedy dostęp do produktów przemysłu fonograficznego nie był dla wszystkich łatwy. Dziękuję Panu Markowi za wrażliwość, cierpliwość i zaszczepienie we mnie pasji do zbierania płyt i kolekcjonowania list przebojów, za moja własną listę przebojów i TOPy 60, które od blisko dwóch lat publikuję na swoim profilu. Dziękuje za Listę Przebojów Programu Trzeciego, za Markomanię, Wzrockową Listę Przebojów. Za niesamowite poczucie humoru  i szacunek dla słuchacza, za intrygujące książki z opowieściami o muzyce i podróżach.  Za to, że był Pan przy mnie wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowałem, kiedy Pana audycje pozwalały na chwilę oderwania się od trosk i kłopotów.

Za dwa tygodnie miało się odbyć historyczne notowanie 2000. Nie wiem, czy się odbędzie. Nie wiem, czy ta Lista ma jeszcze sens. Nie ma mojej zgody na manipulowanie wynikami Listy, bo na szczyt dotarła „niewygodna” dla rządzących  piosenka. Nie ma mojej zgody na Trójkę bez Manna, Gacek, Niedźwieckiego i wielu innych  nietuzinkowych wybitnych dziennikarzy. To koniec… 







niedziela, 4 października 2020

 20 TYGODNI BEZ LISTY PRZEBOJÓW

Mam pełną świadomość, że w życiu ludzi zdarzają się dużo większe tragedie, niż zniszczenie ulubionej stacji radiowej, czy koniec niezwykle popularnej ukochanej audycji, ale w dwudziestym tygodniu od ostatniego notowania Listy Przebojów Programu Trzeciego nie mogę  nie zabrać w tej sprawie głosu. Tym bardziej, że władze stacji nie pozostawiły już żadnych złudzeń – w nowej, jesiennej ramówce stacji dawniej nazywanej Trójką, Listy Przebojów po prostu nie ma.

20 tygodni temu w piątek tuż po 19.00 po raz ostatni tysiące miłośników i stałych słuchaczy zasiadły przed radioodbiornikami, by – tak jak co tydzień -  posłuchać notowania. Niestety, na szczycie listy pojawił się Kazik, śpiewający tekst nie po myśli rządzącej partii i chociaż ponoć nie było żadnych nacisków ze szczytów władzy, kierownictwo stacji wraz z potwornie chłodną i zawziętą panią prezes Polskiego Radia postanowiło podlizać się rządzącym. Twórca i jeden z głównych prowadzących Listę , uwielbiany od lat i ceniony przez tysięcy słuchaczy dziennikarz, Pan Marek Niedźwiecki, został oskarżony o manipulacje i malwersacje odszedł z radia, a Lista zniknęła. Komu ta audycja przeszkadzała? Komu nie podobał się Pan Marek?

Otóż, Lista powstała w 1982 roku, wtedy też Pan Marek Niedźwiecki podjął współpracę z Programem Trzecim, a były to czasy reżimu komunistycznego Jaruzelskiego i Kiszczaka. To nieistotne, że Pan Marek był zawsze z dala od polityki, że w rozgłośni prezentował muzykę, listę przebojów i wywiady z uwielbianymi przez nas artystami. To nieistotne, że wychował całe pokolenia słuchaczy, pokazał im to, co – zwłaszcza w latach osiemdziesiątych – było dla zwykłych słuchaczy całkowicie muzycznie niedostępne, że uczył Polaków szacunku dla muzyki, różnych gustów muzycznych, kultury słowa i kultury osobistej. To już się nie liczy, że audycja, która powstała w stanie wojennym, przetrwała nie tylko obalenie komunizmu, ale dziesiątki kolejnych rządów, kierowanych przez przedstawicieli najróżniejszych ugrupowań od lewej do prawej strony politycznej sceny. Możemy zapomnieć o tym, że Pan Niedźwiecki jest szanowanym ekspertem, znawcą muzyki, zapraszanym na międzynarodowe festiwale jako juror lub konferansjer, że jest kompetentny, błyskotliwy i posiada status jednego z najważniejszych i najpopularniejszych głosów wśród muzycznych dziennikarzy. To nic, że jako młody, 28-letni chłopak z małego Szadka przyjął posadę w kultowej stacji radiowej i pozwolono Mu poprowadzić i współtworzyć audycję, o  czym marzyły setki młodych ludzi w ówczesnej Polsce, że mógł dołączyć do zespołu, w którym pracowały takie sławy muzycznego dziennikarstwa, jak Piotr Kaczkowski, czy Wojciech Mann. Czy to ważne, że mimo radiowego bojkotu grupy Maanam, prezentował charakterystyczne werble z nagrania „To tylko tango”? Musiał odejść, bo nie podoba się aktualnej władzy, bo radio trzeba zdekomunizować i odmłodzić.

Jak słyszę i czytam tego typu uwagi, zaczynam się zastanawiać, kiedy mam odejść, wycofać się, przestać pracować, bo w stanie wojennym poszedłem do podstawówki, bo ukończyłem komunistyczną, reżimową szkołę (na szczęście kiedy byłem w pierwszej klasie liceum system komunistyczny w naszym kraju runął), że przez osiem lat uczyłem się rosyjskiego?

Myślę, że wszyscy mają jeszcze w pamięci tę żenującą konferencję prasową, podczas której byliśmy przekonywani o malwersacjach i nieprawidłowościach przy tworzeniu notowań listy, pełną przekłamań i merytorycznych błędów, które zauważał każdy, kto kilka razy posłuchał Listy, nie wspominając o jej wytrawnych słuchaczach – że Kazik nie mógł trafić na pierwsze miejsce z pominięciem poczekalni, ale mógł trafić na miejsce szóste, że na Liście powinny być piosenki, które już z niej wypadły, że piosenki z zestawienia podstawowego mogły trafiać z powrotem do poczekalni. Gdzie wyniki tego słynnego i kuriozalnego audytu, który miał być przeprowadzony? Czy to audyt wszystkich 1998 notowań? Czy ktoś może teraz liczy kartki pocztowe, żeby sprawdzić, czy „The Final Countdown” Europe rzeczywiście powinno trafić na szczyt Listy w 1986, czy może skorumpowany Pan Marek przyjął od Szwedów łapówkę za to pierwsze miejsce?

Goryczy całej kwestii dodaje fakt, że lista umarła na dwa tygodnie przed wielką rocznicą. Gdzie są teraz płyty, które miały być wydane z okazji jubileuszowego notowania, okolicznościowe krążki firmowane nazwiskami Niedźwieckiego i Barona? Tam, gdzie karty na głosowanie w wyborach prezydenckich z 10 maja?

Kłamliwa konferencja prasowa z ogłoszeniem audytu rozpoczęła lawinę kolejnych kłamstw i niedomówień, której ogromną ofiarą stał się Pan Kuba Strzyczkowski, który w imię ratowania Programu Trzeciego przyjął funkcję dyrektora stacji. Na chwilę, by tymczasowo ugasić ogień przed całkowitą już anihilacją, by zostać zwolnionym z kierowniczej pozycji po zaledwie kilku tygodniach.

I to koniec. Listy już nie ma i chyba najwyższa pora przestać się oszukiwać, że może kiedyś powróci. Nie ma Markomanii, Topów Wszech Czasów, dziesiątek wybitnych dziennikarzy i radiowców, odeszli…

Pozostają wspomnienia, cudowna muzyka tych wszystkich 38 wspaniałych lat, pozawiązywane wirtualne i prawdziwe przyjaźnie między fanami Listy i Trójki, niektóre zarejestrowane audycje z głosem Pana Marka i innych prowadzących, archiwum notowań. Pozostają też gorycz, smutek, rozczarowanie i pytanie: Komu to przeszkadzało???





czwartek, 1 października 2020

 

TOP 60 BASIA

Wczoraj 66. urodziny obchodziła moja muzyczna ulubienica – Basia Trzetrzelewska. Basia jest jedyną polską wokalistką, która zrobiła w latach 80-tych prawdziwą międzynarodową karierę, najpierw z grupą Matt Bianco, a potem solo. Jej dwa kolejne albumy – Time and Tide oraz London Warsaw New York sprzedały się w Stanach Zjednoczonych  w liczbie miliona egzemplarzy każdy. To był prawdziwy sukces! Dlatego dziś mój subiektywny przegląd ulubionych piosenek Basi. Czy wiecie, że na początku piosenki Half a minute Basia mówi cichutko po polsku „Pół minuty, pół minuty”? Enjoy!

60. From now on
59. My cruel ways
58. Pandora’s box
57. Love lies bleeding
56. Take him back Rachel
55. How dare you
54. If not now then when
53. From Newport to London
52. Wandering (& MIECZYSŁAW SZCZEŚNIAK)
51. They know nothing about us
50. She deserves it/Rachel’s wedding
49. Love fire than flame
48. Simple pleasures
47. Everybody’s on the move
46. Butterfly
45. I must
44. Matteo
43. The prayer of a happy housewife
42. Bubble
41. Ordinary people
40. Where’s your pride
39. Someone for everyone
38. There’s a tear
37. Go for you
36. Two islands
35. Waters of March
34. An olive tree
33. The sweetest illusion
32. Miles away
31. Masquerade (& PHIL RICHARDSON)
30. Not an angel
29. Best friends
28. Freeze thaw
27. Dzień się budzi
26. It’s that girl again
25. Blame it on the summer
24. Perfect mother
23. Reward
22. Run for cover
21. Ordinary day (MATT BIANCO)
20. More than I can bear  (MATT BIANCO)
19. Brave new hope
18. Astrud
17. Save the best for last (& MIECZYSŁAW SZCZEŚNIAK)
16. Prime time TV
15. Clear horizon
14. Angel’s blush
13. Third time lucky
12. Promises
11. A gift
10. So nice (Summer samba) (& TARO HAKASE)
9. Copernicus
8. Drunk on love
7. New day for you
6. Cruising for bruising
5. Until you come back to me
4. Yearning
3. Baby you’re mine
2. Half a minute (MATT BIANCO)
1. Time and tide