niedziela, 4 października 2020

 20 TYGODNI BEZ LISTY PRZEBOJÓW

Mam pełną świadomość, że w życiu ludzi zdarzają się dużo większe tragedie, niż zniszczenie ulubionej stacji radiowej, czy koniec niezwykle popularnej ukochanej audycji, ale w dwudziestym tygodniu od ostatniego notowania Listy Przebojów Programu Trzeciego nie mogę  nie zabrać w tej sprawie głosu. Tym bardziej, że władze stacji nie pozostawiły już żadnych złudzeń – w nowej, jesiennej ramówce stacji dawniej nazywanej Trójką, Listy Przebojów po prostu nie ma.

20 tygodni temu w piątek tuż po 19.00 po raz ostatni tysiące miłośników i stałych słuchaczy zasiadły przed radioodbiornikami, by – tak jak co tydzień -  posłuchać notowania. Niestety, na szczycie listy pojawił się Kazik, śpiewający tekst nie po myśli rządzącej partii i chociaż ponoć nie było żadnych nacisków ze szczytów władzy, kierownictwo stacji wraz z potwornie chłodną i zawziętą panią prezes Polskiego Radia postanowiło podlizać się rządzącym. Twórca i jeden z głównych prowadzących Listę , uwielbiany od lat i ceniony przez tysięcy słuchaczy dziennikarz, Pan Marek Niedźwiecki, został oskarżony o manipulacje i malwersacje odszedł z radia, a Lista zniknęła. Komu ta audycja przeszkadzała? Komu nie podobał się Pan Marek?

Otóż, Lista powstała w 1982 roku, wtedy też Pan Marek Niedźwiecki podjął współpracę z Programem Trzecim, a były to czasy reżimu komunistycznego Jaruzelskiego i Kiszczaka. To nieistotne, że Pan Marek był zawsze z dala od polityki, że w rozgłośni prezentował muzykę, listę przebojów i wywiady z uwielbianymi przez nas artystami. To nieistotne, że wychował całe pokolenia słuchaczy, pokazał im to, co – zwłaszcza w latach osiemdziesiątych – było dla zwykłych słuchaczy całkowicie muzycznie niedostępne, że uczył Polaków szacunku dla muzyki, różnych gustów muzycznych, kultury słowa i kultury osobistej. To już się nie liczy, że audycja, która powstała w stanie wojennym, przetrwała nie tylko obalenie komunizmu, ale dziesiątki kolejnych rządów, kierowanych przez przedstawicieli najróżniejszych ugrupowań od lewej do prawej strony politycznej sceny. Możemy zapomnieć o tym, że Pan Niedźwiecki jest szanowanym ekspertem, znawcą muzyki, zapraszanym na międzynarodowe festiwale jako juror lub konferansjer, że jest kompetentny, błyskotliwy i posiada status jednego z najważniejszych i najpopularniejszych głosów wśród muzycznych dziennikarzy. To nic, że jako młody, 28-letni chłopak z małego Szadka przyjął posadę w kultowej stacji radiowej i pozwolono Mu poprowadzić i współtworzyć audycję, o  czym marzyły setki młodych ludzi w ówczesnej Polsce, że mógł dołączyć do zespołu, w którym pracowały takie sławy muzycznego dziennikarstwa, jak Piotr Kaczkowski, czy Wojciech Mann. Czy to ważne, że mimo radiowego bojkotu grupy Maanam, prezentował charakterystyczne werble z nagrania „To tylko tango”? Musiał odejść, bo nie podoba się aktualnej władzy, bo radio trzeba zdekomunizować i odmłodzić.

Jak słyszę i czytam tego typu uwagi, zaczynam się zastanawiać, kiedy mam odejść, wycofać się, przestać pracować, bo w stanie wojennym poszedłem do podstawówki, bo ukończyłem komunistyczną, reżimową szkołę (na szczęście kiedy byłem w pierwszej klasie liceum system komunistyczny w naszym kraju runął), że przez osiem lat uczyłem się rosyjskiego?

Myślę, że wszyscy mają jeszcze w pamięci tę żenującą konferencję prasową, podczas której byliśmy przekonywani o malwersacjach i nieprawidłowościach przy tworzeniu notowań listy, pełną przekłamań i merytorycznych błędów, które zauważał każdy, kto kilka razy posłuchał Listy, nie wspominając o jej wytrawnych słuchaczach – że Kazik nie mógł trafić na pierwsze miejsce z pominięciem poczekalni, ale mógł trafić na miejsce szóste, że na Liście powinny być piosenki, które już z niej wypadły, że piosenki z zestawienia podstawowego mogły trafiać z powrotem do poczekalni. Gdzie wyniki tego słynnego i kuriozalnego audytu, który miał być przeprowadzony? Czy to audyt wszystkich 1998 notowań? Czy ktoś może teraz liczy kartki pocztowe, żeby sprawdzić, czy „The Final Countdown” Europe rzeczywiście powinno trafić na szczyt Listy w 1986, czy może skorumpowany Pan Marek przyjął od Szwedów łapówkę za to pierwsze miejsce?

Goryczy całej kwestii dodaje fakt, że lista umarła na dwa tygodnie przed wielką rocznicą. Gdzie są teraz płyty, które miały być wydane z okazji jubileuszowego notowania, okolicznościowe krążki firmowane nazwiskami Niedźwieckiego i Barona? Tam, gdzie karty na głosowanie w wyborach prezydenckich z 10 maja?

Kłamliwa konferencja prasowa z ogłoszeniem audytu rozpoczęła lawinę kolejnych kłamstw i niedomówień, której ogromną ofiarą stał się Pan Kuba Strzyczkowski, który w imię ratowania Programu Trzeciego przyjął funkcję dyrektora stacji. Na chwilę, by tymczasowo ugasić ogień przed całkowitą już anihilacją, by zostać zwolnionym z kierowniczej pozycji po zaledwie kilku tygodniach.

I to koniec. Listy już nie ma i chyba najwyższa pora przestać się oszukiwać, że może kiedyś powróci. Nie ma Markomanii, Topów Wszech Czasów, dziesiątek wybitnych dziennikarzy i radiowców, odeszli…

Pozostają wspomnienia, cudowna muzyka tych wszystkich 38 wspaniałych lat, pozawiązywane wirtualne i prawdziwe przyjaźnie między fanami Listy i Trójki, niektóre zarejestrowane audycje z głosem Pana Marka i innych prowadzących, archiwum notowań. Pozostają też gorycz, smutek, rozczarowanie i pytanie: Komu to przeszkadzało???





2 komentarze: