„Nie patrz w górę” (Don’t look up), USA 2021
Polska premiera: 10 grudnia 2021 roku
Chyba o żadnym filmie nie mówi się i nie pisze tak dużo, jak
o tragikomedii „Nie patrz w górę", która właśnie przemknęła przez nasze kina, a
obecnie jest już dostępna w serwisie Netflix. Chyba jeszcze nigdy w żadnym
filmie nie zetknęła się grupa aktorów z tak ogromną ilością nominacji do
Oscara: DiCaprio (6), Lawrence (4), Streep (21), Blanchett (7), Rylance (1), Hill
(2), Chalamet (1), co daje łącznie 42 nominacje, a z pewnością „Nie patrz w
górę” przyniesie nowe aktorskie (i nie tylko) wyróżnienia i trofea.
„Nie patrz w górę” to film od początku do końca szalony.
Młoda doktorantka z Uniwersytetu w Michigan, Kate Dibiasky, dostrzega potężną kometę,
która z ogromną szybkością sunie ku Ziemi i zagraża istnieniu planety.
Niebezpieczeństwo potwierdza uniwersytecki naukowiec, doktor Randall Mindy (Leonardo
DiCaprio). Naszej zielonej planecie pozostało niewiele ponad 2 miesiące i życie
ludzkie przestanie istnieć. Para naukowców udaje się z informacją do Białego Domu, ale Madame
President (Meryl Streep – jakże ta kobieta wdzięcznie gra polityka-idiotkę)
oraz jej syn i szef kampanii wyborczej, obdarzony jeszcze mniejszym rozumkiem
Jason (znakomity Jonah Hill) bardziej interesują się zbliżającymi się wyborami
niż zbliżającą się niszczycielską siłą komety. W dodatku silne lobby biznesowe w
postaci naukowca-biznesmena Petera Isherwella (fenomenalny Mark Rylance, który
jako żywo przypomina Elona Muska) proponuje, że wraz ze swoją niezwykle bogatą
firmą rozwiąże problem, pozyskując cenne surowce z komety.
Film jest bardzo ostrą i gorzką krytyką amerykańskiego społeczeństwa z niewiarą w
istnienie komety (patrz: niewiara w pandemię i antyszczepionkowcy),
irracjonalnymi działaniami polityków i pozostałej części społeczeństwa,
mediami, które nie potrafią się zmienić w obliczu globalnej katastrofy, ogólnym
chaosem i szaleństwem. Ale to nie tylko obraz współczesnej Ameryki, w filmie
widziałem też nas – Polaków – jednego mądrzejszego od drugiego, jednego
skłóconego z drugim, bezwolne i zagubione „elity” rządzące, bezradność i
nieskoordynowane działania. Czy to nie nasza rzeczywistość?
Obok świetnego scenariusza ogromną siłą filmu jest obsada –
wszyscy są boscy. DiCaprio wypada niezwykle wiarygodnie jako szalony astronom,
który chce uratować glob, a przy okazji swoją rodzinę, Meryl Streep, która raz
jeszcze pokazuje swoją wszechstronność, Blanchett i Perry jako gospodarze
telewizyjnego show, dla których kwestia komety jest równie błaha jak rozstanie
jednej z najgorętszych par Ameryki – Riley Biny (Ariana Grande) i DJ-a Chello
(Kid Cudi). Przezabawny jest Ron Perlman, który jak Willis w „Armageddon” ma
uratować ludzkość przez zagładą, Jonah Hill jako prostacki i nierozgarnięty syn
Prezydentki. I jest wreszcie Jennifer Lawrence – tu muszę przyznać, że nie
przepadam za tą aktorką, ale w „Nie patrz w górę” przekonuje mnie jako
zagubiona, lecz silna Kate Dibiasky, na cześć której nazwana zostaje
śmiercionośna kometa. Każda rola, nawet epizodyczna, jest tu ważna.
Czy film warto zobaczyć? Z cała pewnością. Nagromadzenie
absurdu, doborowa obsada, świetne role, błyskotliwe dialogi i znakomite rozwiązania
techniczne czynią z filmu perłę. Do tego dochodzi jednak przykra refleksja, bo
film nie pozostawia widza obojętnym i skłania do rozważań nad kondycją rodzaju
ludzkiego. Polecam gorąco.
Moja ocena: 9/10