„Dziewczyny z Dubaju”, Polska 2021
Premiera kinowa: 26 listopada 2021
Obejrzałem „Dziewczyny z Dubaju”. Czy coś dzięki temu
filmowi zyskałem? Czy wiem teraz więcej, czy było to doznanie
emocjonalno-estetyczne? Niestety, raczej nie.
„Dziewczyny z Dubaju” to głośna historia młodej dziewczyny,
Emi (Paulina Gałązka), która wraz z matką – sprzedawczynią z kiosku (Aleksandra
Justa) wiedzie skromne życie na polskiej prowincji, gdzieś nieopodal Szczecina.
Emilii taka egzystencja nie wystarcza, chce spełniać swoje marzenia, być
bogata, bywać w świecie. Podczas lokalnego konkursu piękności Miss Wiosny
Emilia poznaje Lady D (Katarzyna Figura) i jej śliczną córkę Mariankę (Katarzyna
Sawczuk). I tak zaczyna się przygoda Emilii z prostytucją. Szybko okazuje się,
że dziewczyna ma duży talent do pozyskiwania klientów i zaczyna poszukiwania
młodych dziewcząt do pracy w charakterze ekskluzywnych dziewcząt do wynajęcia
dla bogatych mężczyzn w całej Europie, by wreszcie trafić do Dubaju.
Film jest nie do końca spójną sekwencją wydarzeń związanych
z seksualnymi podbojami Emilii i jej trupy. Najciekawszy fragment fabuły wiąże
się z próbą porzucenia dotychczasowej drogi życia i założenia rodziny przez Emi
– po poznaniu Bartka (Józef Pawłowski). Okazuje się, że od przeszłości nie ma jednak ucieczki.
„Dziewczyny z Dubaju” to obecnie największy hit polskiego
box-office’u. Wielu widzów znajduje w filmie intrygującą rozrywkę. Ja odnalazłem
w obrazie smutek i rozczarowanie. Jestem negatywnie zaskoczony, że reżyserująca
film Marysia Sadowska (którą bardzo cenię za „Dzień kobiet”, a przede wszystkim
fantastyczną „Sztukę kochania” i, oczywiście, za muzykę) przedstawiła niezwykle
ważny i trudny problem wykorzystywania kobiet w tak powierzchowny, płytki i
banalny sposób. Po obejrzeniu filmu można wprost odnieść wrażenie, że kupczenie
swoim ciałem to rewelacyjny sposób na życie, możliwość szybkiego i dość
bezbolesnego poprawienia swojej kondycji materialnej i okazja do spotkania
świetnych ludzi z całego świata.
Nieco prawdziwej diagnozy społecznej otrzymujemy podczas
wywiadów z poszkodowanymi dziewczynami, podczas samobójczej śmierci Kamili (Olga
Kalicka) - jednej z dziewcząt z ekipy oraz podczas scen utraty rodziny przez
Emilię. Wprawdzie na końcu filmu pokazane zostają szokujące dane dotyczące seksbiznesu
i procederu handlu kobietami i dziećmi, ale w filmie nie widać potępienia dla
tego typu praktyk i zachowań. Kobiety są przedstawione przedmiotowo, naiwnie,
banalnie, podczas gdy mężczyźni to prawdziwi gracze, królowie życia, zwycięzcy
i posiadacze.
Film pokazuje dużo smutnej prawdy o współczesnej Polsce i to
niezwykle przykre, choć prawdziwe, że młode kobiety, często nastolatki, godzą
się na sponsorowane wycieczki w celu świadczenia usług seksualnych. Emilia to
prawdziwa manipulatorka, która potrafi nakłonić do współpracy nawet najbardziej
niewinne dziewczęta. Paulina Gałązka jest w tej roli bardzo sugestywna.
Ogólnie, film nie jest dobry. Historia dziewczyn z Dubaju,
którą kilka lat temu żyła cała Polska, była dobrym tematem na poruszający
film-ostrzeżenie, a otrzymaliśmy średniej jakości kino rozrywkowe klasy B. Nie
oczekiwałem od produkcji grzecznego moralitetu, ale ważny społeczny temat został
w filmie zmarginalizowany, potraktowany pobieżnie i nie do końca poważnie. „Dziewczyny
z Dubaju” to film o niebo lepszy od „365 dni”, ale nie jest to obraz wart
szczególnej uwagi, a po prostu kolejna kolorowa filmowa wydmuszka.
Moja ocena: 5/10
Nie dałam rady obejrzeć "365 dni", ale"Dziewczyny.." obejrzę po Twojej recenzji, ale jak będzie okazja. Lubię Twoje recenzje🤗 pozdrawiam
OdpowiedzUsuń