niedziela, 31 października 2021

 

TOP 100 MUZYKA CISZY

Wiele lat temu Pan Marek Niedźwieckiego, mój guru muzycznego dziennikarstwa, stworzył audycję o pięknej nazwie „Muzyka Ciszy” – w ważnych dniach dla nas, słuchaczy, w okresie Wszystkich Świętych, w Wielki Piątek, po odejściu ważnych osób przedstawiał utwory, przy których można się było na chwilę zatrzymać, pomyśleć, powspominać. Cykl zdobył ogromne uznanie i na „Muzykę Ciszy” wszyscy zawsze czekali. Ogromna popularność audycji przełożyła się na cykl sześciu dwupłytowych wydawnictw, przygotowanych dla nas przez Pana Marka. Właśnie przesłuchałem te dwanaście płyt i postanowiłem utworzyć z zamieszczonych na nich nagrań mój TOP 60. Okazało się to karkołomnym zadaniem, bo na płytach znajdują się 172 piękne, monumentalne, wzruszające nagrania, pochodzące z różnych dekad i z różnych zakątków świata. Część to znane utwory, klasyki, część to perły, które Pan Marek dla nas wynalazł. TOP 60 musiał przerodzić się w TOP 100, a i tak pominąłem wiele wspaniałych wyjątkowych nagrań. Oto moja Muzyka Ciszy! Niech to będzie nasza ścieżka muzyczna do jesiennych, listopadowych wspomnień. Enjoy!

100. GINO VANNELLI & ROSS VANNELLI I just wanna stop
99. LIONEL RICHIE Truly
98. CRANBERRIES Rapture
97. MIKE OLDFIELD Women of Ireland
96. PROCOL HARUM The King oh Hearts
95. TOTO I’ll remember
94. COMMODORES Still
93. AGNES OBEL The curse
92. ROBERTA FLACK The first time I ever saw your face
91. FOREIGNER Waiting for a girl like you
90. THE ERIC GALES BAND I want you (She’s so heavy)
89. GORDON HASKELL How wonderful you are
88. MIKE AND THE MECHANICS Taken in
87. BILLY PRESTON & SYREETA With you I’m born again
86. CHRIS REA Tell me there’s a heaven
85. GARY MOORE Nothing’s the same
84. PAUL MCCARTNEY & THE WINGS My love
83. AL STEWARD End of the day
82. BAD ENGLISH Possession
81. DAN FOGELBERG Seeing you again
80. SHRIEKBACK Underwaterboys
79. JOE COCKER You are so beautiful
78. DAVID CROSBY Hero
77. SMASH MOUTH Waste
76. TINA TURNER Why must we wait until tonight
75. DAVID COVERDALE & JIMMY PAGE Take me for a little while
74. RESTLESS HEART New York (Hold her tight)
73. JOURNEY Who’s crying now
72. THE ALAN PARSONS PROJECT La Sagrada Familia
71. GARY MOORE The loner
70. K.D. LANG & ROY ORBISON Crying
69. EARTH WIND AND FIRE After the love has gone
68. DARYL BRAITHWAITE Let me be
67. ELTON JOHN I’ve seen this movie too
66. ANDERSON BRUFORD WAKEMAN HOWE The meeting
65. LISA GERRARD & PATRICK CASSIDY Immortal memory
64. MARILLION No one can
63. LIONEL RICHIE Lady
62. PHIL COLLINS We fly so close
61. TANITA TICARAM For all these years
60. MOODY BLUES Bless the wing (That bring you back)
59. 3RD MATINEE All the way home
58. JEFF BUCKLEY Lilac wine
57. ICICLE WORKS Sea song
56. THE HOLLIES The air that I breathe
55. MIKE OLDFIELD AND LUKE SPILLER Man on the rocks
54. AMANDA MARSHALL Beautiful goodbye
53. ERIC CARMEN All by myself
52. COLDPLAY Trouble
51. PAUL YOUNG Soldier’s things
50. TEARS FOR FEARS Mad world
49. BONNIE RAITT I can’t make you love me
48. MIKE AND THE MECHANICS The living years.
47. CHRIS SPHEERIS Field of tears
46. YES Hearts
45. GARY KEMP Brother heart
44. BEVERLEY CRAVEN Missing you
43. JON & VANGELIS I hear you now
42. ELTON JOHN Tonight
41. HELENA SEGARA & JOE DASSIN Salut
40. CRAIG ARMSTRONG FEAT. PHOTEK Hymn 2
39. JUSTIN HAYWARD & JOHN LODGE Blue guitar
38. TONI CHILD Heaven’s gate
37. K.L. LANG Hallelujah
36. ELTON JOHN Someone saved my life tonight
35. SINEAD O’CONNOR You made me the thief of your heart
34. DALIDA La Mamma
33. CRY BEFORE DAWN Witness of the world
32. RANDY CRAWFORD One day I fly away
31. JEFFERSON AIRPLANE Common market madrigal
30. SARAH MCLACHLAN Angel
29. ARCHIVE Again
28. LIVE Overcome
27. JON ANDERON Change we must
26. ENNIO MORRICONE Chi mai
25. MARILLION Sympathy
24. HARRY WILSON Without you
23. HOWARD JONES Hide and seek
22. ROGER HODGSON Lovers in the wind
21. LISA GERRARD & ZBIGNIEW PREISNER & WARSAW PHILHARMONIC CHAMBER ORCHESTRA Lament
20. DEAD CAN DANCE Amnesia
19. THE MOODY BLUES Night in white satin
18. SIMPLY RED If you don’t know me by now
17. FOREIGNER I want to know what love is
16. RED BOC The sign
15. ROCKWELL Knife
14. BJORK All is full of love
13. TALK TALK I don’t believe in you
12. ALANIS MORISSETTE Uninvited
11. OLETA ADAMS Get here
10. THE CHRISTIAND Words
9. STEVE HACKETT In Memoriam
8. ERIC CLAPTON River of tears
7. TEARS FOR FEARS & OLETA ADAMS Woman in chains
6. PORCUPINE TREE Lazarus
5. JON & VANGELIS anyone can light a candle
4. THE ALAN PARSONS PROJECT Time
3. RANDY CRAWFORD Almaz
2. TINA TURNER Private dancer
1. BEVERLEY CRAVEN Promise me



 

Furioza, Polska 2021

Polska premiera: 22 października 2021 


Filmów o kibolach i gangsterce mieliśmy na ekranach naszych kin wiele, że wspomnę „Pitbulla” i „Bad boya”, obecnie jednym z największych hitów kinowych jest „Furioza”, najnowszy obraz w reżyserii Cypriana T. Olenckiego.

„Furioza” to historia dwóch zwalczających się grup przestępczych, niekończąca się, agresywna, wulgarna i tragiczna w skutkach walka o dominację na swoim terenie z zabójstwami, pobiciami, wymuszeniami, brutalnymi ustawkami, narkotykami i wielkimi pieniędzmi w tle. Przywódcą pierwszej grupy jest prostolinijny i lojalny wobec swojego zespołu Kaszub (Wojciech Zieliński), drugą grupą rządzi pozbawiony wszelkich zasad i okrutny Mrówka (Szymon Bobrowski). Jest jeszcze Dawid, brat Kaszuba (Mateusz Banasiuk) – chłopak z tej samej grupy i tego samego blokowiska, któremu udało się zmienić dotychczasowe życie i zostać lekarzem, a który obecnie dokonuje infiltracji środowiska na prośbę byłej dziewczyny, w której jest nadal zakochany, i by ratować zagrożonego więzieniem brata. Sytuację komplikuje fakt, że ukochana Dawida, Dzika (bardzo dobra Weronika Książkiewicz), choć to też dziewczyna z osiedla, jest obecnie policjantką i to ona wraz z partnerem z policji (Łukasz Simlat) chce zapuszkować członków bandy Kaszuba i Mrówki. I jest jeszcze jeden bohater – Golden (Mateusz Damięcki), który najbardziej gmatwa intrygę i staje się najczarniejszym charakterem.

Film Olenckiego to swoisty moralitet, baśń dla dorosły, która ma nam pokazać, że dobro jest nie zawsze dobrem, a zło – złem. Poza intrygującą metamorfozą aktorów (Książkiewicz gra wreszcie twardą kobietę, a nie ślicznego głuptaska, a rola Damięckiego całkowicie wykracza poza znane nam jego aktorskie emploi) i interesującymi scenami akcji nie otrzymujemy jedna zbyt wiele. Filmowi brakuje analizy działań członków zwalczających się gangów, film nie ma ambicji stworzenia psychologicznych sylwetek bohaterów, a jedynie pokazać ciekawe sceny, spektakularne, pewne agresji akcje z wątkiem miłosnym w tle.

Czy tego typu kino jest nam potrzebne? Pewnie tak, patrząc na wyniku naszego krajowego box office’u. Film opisuje też funkcjonujące od dawna w naszym społeczeństwie zjawisko społeczne. Mam jednak wrażenie, że ta pozycja nie wnosi nic nowego do historii rodzimej kinematografii i nie analizuje głęboko fenomenu Film broni się dobrym aktorstwem i szybką akcją, choć wydaje się być nieco nieprzemyślany, chaotyczny, a liczne działania bohaterów – niczym nieuzasadnione.

Moja ocena; 5/10

 

NOTOWANIE 1 LISTY PIOSENEK RADIA 357 – MOJE REFLESJE


Kilka tygodni temu wszystkich wielbicieli list przebojów (a zwłaszcza sieroty po Liście Przebojów Programu Trzeciego) oraz fanów Radia 357 zelektryzowała wiadomość, że wkrótce ruszy profesjonalny elektroniczny system do głosowania i pojawi się oficjalna lista przebojów rozgłośni.

Wprawdzie w każdy piątkowy wieczór przedstawiana była Lista Piosenek, tzw. Lista na kartki, ale wszyscy czekali na ten oficjalny kanał do głosowania. Lista na kartki miała w sobie wiele uroku – ja też – pierwszy raz od lat 80-tych pobiegłem do kiosku, by kupić kartki pocztowe, potem na pocztę – by nabyć znaczki i z nutą nostalgii kaligrafowałem i wysyłałem te swoje cotygodniowe głosy (a także głosy na Polski Top Wszech Czasów).

Tym razem otrzymaliśmy już system elektroniczny, do którego dostęp posiadają wszyscy patroni Radia. Natychmiast rozgorzała dyskusja, czy takie ograniczenie jest właściwe i uczciwe. Moja pierwsza reakcja była negatywna, bo chociaż mnie – jako patrona – nie dotyczyła, to z natury nie lubię ograniczeń. Pewne argumenty zwolenników tej formy, jednak mnie przekonały – Radio jest prywatne i przez nas utrzymywane, więc ma prawo dyktować warunki.

Piątkowy wieczór był wyjątkowy i magiczny, a kiedy na falach eteru popłynął głos gościa Listy – Pana Marka Niedźwieckiego i nagranie z pierwszego miejsca 1. notowania Listy Trójki, poczułem (jak z pewnością większość słuchaczy) ogromne wzruszenie. Nie ukrywam, że nie słuchałem pierwszego notowania LP3, mój debiutancki kontakt z Listą przypadł na notowanie 17 (z którego zapamiętałem „Las Parablas De Amor” grupy Queen oraz wspaniałe „Jeszcze czekam” Exodus). Listy słuchałem już w miarę regularnie od notowania 64. (zacząłem słuchać dla trzech piosenek: Urszula „Dmuchawce latawce wiatr”, Maanam „Kocham cię kochanie moje” oraz Mike Oldfield & Maggie Reillly „Moonlight Shadow”, a potem stałem się niebezpiecznie uzależnionym niewolnikiem i zakładnikiem Listy). Od początku 1984 roku, czyli od notowania 90,  prowadziłem już cotygodniowe notatki z poszczególnymi notowania. Czyniłem to przez lat naprawdę wiele, aż digitalizacja (i po części lenistwo) spowodowały, że zaczęły mnie zadowalać notowania z archiwum internetowego.

Tutaj także symbolicznie chwyciłem za pióro, by to wyjątkowe, jedyne i niepowtarzalne notowanie zapisać własnym charakterem. Prowadzący Marcin „Marcel” Łukowski wraz z realizatorami zdecydował się na zaprezentowanie TOP 42. Obyło się bez większych niespodzianek – aż 15 utworów z TOP 20 ostatniego notowania na kartki znalazło się w dwudziestce w pierwszym oficjalnym notowaniu, ale doszło do wielu przetasowań. Na listę zagłosowało 8300 słuchaczy i uważam, że to jest bardzo solidny wynik. Bezapelacyjnym zwycięzcą zostało nagranie „Za mało czasu” Fisz Emade Tworzywo z rewelacyjnym tekstem i fantastycznym sample’m z piosenki Basi Wrońskiej „Rozmowa”. Aż 3800 słuchaczy oddało swoje głosy na ten utwór – taka liczba sprzedanych singli w Wielkiej Brytanii pozwoliłaby na zaistnienie na solidnej pozycji w UK TOP 75. Artystą zestawienia został natomiast Organek, który wprowadził na Listę aż trzy nagrania – ale jak się wydaje dwie płyty w tym samym roku, to słuchający mają w czym wybierać.

W zestawieniu znalazły się 22 nagrania polskie i 20 utworów zagranicznych. TOP 10 zdominowały już zdecydowanie nagrania krajowe – i to bardzo dobrze! Prowadzącemu udało się stworzyć/odtworzyć bardzo dobrą atmosferę, a dzięki przesympatycznej dyskusji i komentarzom w facebookowej grupie LP3 57 trzy godziny audycji minęły niepostrzeżenie. Redaktor Łukawski zaprezentował fragmenty pozycji 42-11, zaś TOP 10 pojawił się (w większości) w całości. W czasie notowania przedstawione zostały także propozycje na przyszły tydzień (podają je współpracujący z 357 dziennikarze, m.in. Marek Niedźwiecki, Marcin Cichoński, Ola Budka – moja ulubienica, Marta Kula, Marta Malinowska, Bartek Gil, czy Mateusz Fusiarz). Jedyną moją sugestią byłoby przedstawianie dłuższych fragmentów piosenek z listy, zamiast poświęcania tak dużej ilości czasu propozycjom – to one mogą być zamieszczane we fragmentach.

Jestem naprawdę szczęśliwy, że ta Lista powstała. Po upadku naszej ukochanej Listy Trójki czułem się beznadziejnie, piątkowe wieczory były puste i smutne i to ogromna radość, że 357 zagospodarowało nam tę pustkę i to w tak udany i ciekawy sposób. Listę piosenek Radia 357 będę śledził namiętnie i mam wielką nadzieję, że doczekam kiedyś notowania 1000. A czas płynie niezwykle szybko…



sobota, 30 października 2021

 

„Aida” (Quo vadis, Aida?), Austria / Francja / Holandia / Niemcy / Norwegia / Polska / Turcja / Rumunia / Afganistan / Bośnia i Hercegowina 2020


Polska premiera: 17 września 2021

Ostatnio urządziłem sobie filmowy seans katorgi i emocjonalnego wyczerpania: „Wesele”, „Żeby nie było śladu”, a teraz dodałem jeszcze porażający obraz bośniackiej reżyserki Jasmili  Žbanić  – „Aida”.

Jest lipiec 1995 roku. Dobiega końca tocząca się od trzech lat wojna na Bałkanach, będąca następstwem rozpadu Jugosławii. Akcja filmu rozgrywa się w okolicach miasta Srebrenica, w strefie bezpieczeństwa kontrolowanej przez Holendrów, reprezentujących siły zbrojne ONZ. Po upadku miasta do obozu przybywają tysiące mieszkańców, poszukujących azylu muzułmańskich Bośniaków.

Główną bohaterką jest Aida, dojrzała kobieta, nauczycielka, która w strefie ONZ pełni rolę tłumaczki. W wybitną rolę swojego życia wciela się  serbska aktorka Jasna Djuricic. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że aktorka w tym filmie nie gra, ona po prostu staje się Aidą. Kobieta stara się pomagać wszystkim, tłumaczy i przekazuje niełatwe komunikaty żołnierzy ONZ. Do obozu trafiają jej mąż i dwaj młodzi synowie. Sadystyczny przywódca Serbów, generał Ratko Mladić, ma jednak plany wobec koczujących w obozie i jego okolicy Bośniaków. Rozpoczyna się masakra w Sebrenicy…

Aida robi wszystko, żeby uratować swoich najbliższych. Film jest niezwykle przejmujący, to 104 minuty emocji, przykrych przeżyć i nadziei. W filmie znajduje się wiele symbolicznych scen, momentów sprzed wojny, które ukazują wspólne życie Bośniaków i Serbów – wesele, bawiące się dzieci, rozmawiających sąsiadów. Wojna niszczy przeszłość i teraźniejszość. Sąsiedzi zostają wrogami, przyjaciele – wzajemnie niszczącymi się katami. Tu, w naszej Europie, zaledwie dwadzieścia lat temu, ma miejsce największe ludobójstwo od czasów drugiej wojny światowej, a my – jako widzowie – jesteśmy tego świadkami.

Film jest z całą pewnością wybitny i niezwykle potrzebny. Mimo całego tragizmu daje też cienką nić nadziei. Kiedy Aida wraca do miasta po zakończeniu wojny, wchodzi do swojego domu jako osoba przegrana, pod olbrzymim ciężarem wojennych doświadczeń, ale wychodzi z dużo większą siłą – to tu dochodzi do przemiany bohaterki. To scena chwytająca za gardło. Niezwykle poruszające są także sceny identyfikacji zwłok przez muzułmańskie kobiety.

„Aida” to film, o którym trudno zapomnieć, to pełen dramatyzmu i ludzkiej tragedii fragment niedawnej historii, to przestroga przed wojną, niepotrzebnymi i niezrozumiałymi konfliktami, to przestroga dla ludzkości, by wystrzegać się wykluczenia, reżimu, despotów i psychopatycznych tyranów. To ostrzeżenie dla nas wszystkich. Na oczach całego świata więcej nie może dochodzić do takich szokujących wydarzeń.

Film walczył o Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego, ale przegrał z duńską produkcją „Na rauszu”. Czy słusznie? Polecam „Aidę”, to film wielki, ważny i otwierający nasze oczy na jedną z największych tragedii naszego kontynentu ostatnich 25 lat. Natomiast nie można ukrywać, że to kolejny obraz, który czyni u widza emocjonalne spustoszenie, nie pozwala oderwać myśli od losów bohaterów, boli, dokucza. To obraz wojny, jakiego nie znamy, wizja przedstawiona oczami kobiety. Chyba zobaczyłem ostatnio zbyt wiele tak ciężkich obrazów. Teraz pora na komedię romantyczną, albo „Venoma”.

Moja ocena filmu: 10/10

niedziela, 17 października 2021

 

Cezary Łazarewicz „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka”, Wydawnictwo Czarne 2017



Przyznam, że po niezwykle popularną formę reportażu sięgam bardzo rzadko, a po głośny i nagrodzony Nagrodą Literacką Nike reportaż „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka” sięgnąłem jedynie z powodu zapowiedzi filmu opartego na tej historii, w tym także na tekście Łazarewicza.

Książka opisuje porażającą i niezwykle przykrą historię brutalnego zabójstwa warszawskiego maturzysty, Grzegorza Przemyka, przez reżimowych milicjantów w 1983 roku. Chłopiec był synem Barbary Sadowskiej, znanej poetki i opozycjonistki, co nadało sprawie szczególnego wydźwięku. Grzegorz – jedna z ofiar ekipy Jaruzelskiego i Kiszczaka – stał się symbolem represji i okrucieństwa aparatu politycznego lat 80-tych w Polsce, choć rządzący mieli na sumieniu wiele więcej niepotrzebnych śmierci i ofiar. Tytuł reportażu i opartego na nim filmu nawiązuje do słów jednego z milicjantów, którzy skatowali maturzystę na śmierć na posterunku na Jezuickiej na Starym Mieście, by potem przez szereg lat i procesów sądowych skutecznie wypierać się udziału w zbrodni.

Praca Łazarewicza, napisana niezwykle przystępnym językiem, to efekt ogromnej pracy, poszukiwań w archiwach, nawiązania kontaktów z kolegami i rodziną Grzegorza, świadkami, ofiarami tej sprawy, ale też przestępcami. Autor w skrupulatny, chronologiczny sposób opisuje wszystkie wydarzenia, które zaczęły się feralnego 12 maja 1983 roku i właściwie nigdy nie znalazły epilogu. Maszyna państwowa zainwestowała ogromne nakłady pracy i finansów, żeby zatuszować tę sprawę. Kompromitowanie świadków, zwłaszcza Cezarego F., brutalne posłużenie się sanitariuszami i całą warszawską służbą zdrowia, znęcanie się nad Barbarą Sadowską i całą rodziną Grzegorza, zaangażowanie służb specjalnych w całym kraju i polityczne spotkania na najwyższym szczeblu z Jaruzelskim i Kiszczakiem na czele – tak próbowano ukręcić łeb tej sprawie. To wprost niewiarygodne, do czego posuwali się funkcjonariusze państwowi i przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, żeby wybawić z opresji sprawców ataku na Grzegorza i wybielić milicję obywatelską i ZOMO.

Łazarewicz z niezwykłą dokładnością odtwarza sprawę zabójstwa Przemyka dzień po dniu, opiera się na dokumentach, aktach sprawy, zeznaniach świadków i rozmowach z wieloma osobami bezpośrednio i pośrednio związanymi ze sprawą. Trudno uwierzyć, że nawet po upadku komunizmu sprawcy zabójstwa i wszystkie wysoko postawione osoby nie zostały w żaden sposób ukarane.

Cieszę się (choć nie wiem, czy to właściwe słowo), że sięgnąłem po tę pozycję. Kiedy Grzegorz zginął miałem zaledwie 10 lat, pamiętałem tylko nazwiska Przemyka i Sadowskiej, ale nie znałem szczegółów, choć Ojciec słuchał zakazanego Radia Wolna Europa, gdzie o sprawie dużo się mówiło. Poprzez lekturę reportażu ten chłopak stał się mi bardzo bliski, okazało się, że urodził się w tym samym roku, co moja Siostra, i w tym samym roku zdawali maturę. Na co dzień pracuję z rówieśnikami Grzegorza w chwili jego śmierci, przygotowując ich do egzaminu maturalnego, więc łatwo mi było wyobrazić sobie tego lekko nieokrzesanego chłopaka, młodego buntownika, wrażliwego poetę i wyjątkowego przyjaciela. Łazarewicz nie tylko przypomniał postać Grzegorza, ale też jego matki – zapomnianej dziś poetki, kobiety, która za swoje polityczne zaangażowanie zapłaciła najwyższą spośród możliwych cen.

Na półce czeka już kolejna pozycja autora – tym razem reportaż „Koronkowa robota”, o słynnej sprawie posądzenia Rity Gorgonowej o zabójstwo młodej dziewczyny. To już z pewnością będzie lektura innego kalibru, nie tak emocjonalna, nie tak wyczerpująca, ale z pewnością utwierdzi mnie w moim przekonaniu, że Cezary Łazarewicz jest na polskim rynku literatury faktu postacią wybitną.

Moja ocena: 10/10

„Żeby nie było śladów”, Polska, 2021

Polska premiera: 24 września 2021



Teraz pora na kilka słów na temat filmowej adaptacji reportażu, najnowszej produkcji znanego z rewelacyjnej „Ostatniej rodziny” i serialowej interpretacji powieści „Król” Szczepana Twardocha Jana P. Matuszyńskiego. Właśnie ten film został wyselekcjonowany jako polski kandydat do Oscara w kategorii Najlepszy Film Międzynarodowy. Film pojawił się na festiwalu w Wenecji, ale ani wśród krytyków zagranicznych, ani wśród krajowych ekspertów i widowni do końca nie zdobył uznania. Dominują opinie, że to obraz poprawny, ale brakuje emocji, film nie chwyta za gardło, jest zbyt długi.

Nie zgadzam się z tymi opiniami – dla mnie to obraz bardzo dobry, prawdziwy, pełen emocji i przede wszystkim ważny, bo zarówno Grzegorz Przemyk, jak i jego matka, Barbara Sadowska, zasługują na pamięć, a „Żeby nie było śladów” przedłuży pamięć o nich i ich istnienie w zbiorowej świadomości.

Sprawa brutalnego pobicia otwiera film, ale cała akcja skupia się na przygotowaniu procesu i życiu najważniejszego świadka bestialstwa milicjantów w komisariacie na Starym Mieście, przyjaciela Grzegorza – Jurka Popiela (w reportażu Łazarewicza ta niezwykle istotna postać określana jest jako Cezary F. – bodaj jedyny z bohaterów, którego nazwisko nie figuruje w tekście, a w filmie zostaje dodatkowo zmienione). W rolę Popiela znakomicie wciela się Tomasz Ziętek, który pokazuje po raz kolejny, że jest świetnym aktorem młodego pokolenia (bardzo chcę zobaczyć produkcję „Hiacynt” – to ponoć kolejna perełka w jego aktorskim dorobku). Matkę Grzegorza fantastycznie gra Sandra Korzeniak – aktorka po prostu staje się Barbarą Sadowską, staje się kobietą, która musi poradzić sobie z utratą jedynego dziecka. Cały film jest popisem kreacji wielu polskich aktorów – jako Kiszczak rewelacyjny jest Robert Więckiewicz, na ogromne uznanie zasługują wcielający się w role rodziców Jurka Agnieszka Grochowska i Jacek Braciak, jako zniszczony przez komunistyczne służby sanitariusz Wysocki świetny jest Sebastian Pawlak, bardzo dobrze jako agent służb specjalnych wypada w nietypowej dla siebie roli Rafał Maćkowiak. Błyskotliwy i wybitny pokaz swoich aktorskich możliwości ukazuje też Aleksandra Konieczna, która gra rolę obrzydliwej i skorumpowanej prokurator Wiesławy Bardonowej, pozostającej na usługach komunistycznej władzy.

Film wstrząsa widzem. Choć dotyka stosunkowo nieodległych czasów, poraża brutalnością ukazywanych prześladowań, bezradnością ofiar wobec prześladowań, całkowitym oddaniem funkcjonariuszy i przedstawicieli władz reżimowi. Jest to bardzo dobre uzupełnienie książki Cezarego Łazarewicza. Film pozostawia odbiorców z pytaniem, dlaczego za niewinną śmierć chłopca nikt nie poniósł odpowiedzialności, dlaczego władze nowej Polski, mimo wznowienia procesu, nie tylko nie postarały się, by ukarać osoby odpowiedzialne za wszelkie matactwa, ale pozostawiły na wolności nawet głównych sprawców zabójczego pobicia? Czy Jerzy Popiel – jedyny naoczny świadek – nie był wystarczająco wiarygodny? Czy rzeczywiście ustalenie, kto zadał śmiertelne ciosy, było niemożliwe?

Ważne w filmie jest fantastyczne odtworzenie scenerii lat 80-tych. Pasaż przy Domach Centrum, gdzie mieszkała Barbara z Grzegorzem, wygląda jak żywcem wyjęty z lat 80-tych. To samo dotyczy strojów, fryzur, stylizacji. Jan P. Matuszyński już wielokrotnie pokazał, że ta estetyczna sfera jego filmów jest dla niego bardzo istotna.

Film powinno się zobaczyć. To nie jest widowiskowe kino historyczne, to kameralny, wolno toczący się obraz, który pokazuje walkę reżimu z Solidarnością. I tylko przykro, że w filmie jest tak wiele aluzji do współczesności, bo choć od sprawy Grzegorza Przemyka minęło już blisko 40 lat, pewne trudne kwestie nic się nie zmieniły, pewne postawy Polaków pozostały takie same. Po prostu nie potrafimy się uczyć na naszych historycznych błędach.

Moja ocena: 8/10

 

TOP 60 LISTA PRZEBOJÓW TRÓJKI – ROK 1987 – MOJE PODSUMOWANIE

Dziś kolejna odsłona mojego  nowego cyklu. Systematycznie  prezentuję podsumowania roczne Listy Trójki (TOP 60) widziane moimi oczami – moja wizja kolejności tych sześćdziesięciu najważniejszych nagrań roku. Dziś rok 1987. To obok 1984 mój ulubiony rok mojej ulubionej dekady. To właśnie wtedy bardzo intensywnie zainteresowałem się listami przebojów z Wielkiej Brytanii (UK TOP 40) i Stanów Zjednoczonych (lista magazynu Billboard). Porównywanie sprzedaży singli w tych krajach z listą naszej Trójki było dla mnie fantastycznym hobby. Uwielbiałem polskie gazety, które pokazywały notowania z innych krajów oraz odcinki „Zapraszamy na światowe listy przebojów” Pana Marka Niedźwieckiego. 1987 był rokiem Madonny. Ugruntowała swoją dominację kolejnymi singlami z płyty „True Blue”, a dodatkowo bardzo mocno zaistniała ścieżką dźwiękową do filmu „Who’s That Girl”. W tym roku ukazało się kilka płyt, które do dziś uważam za kamienie milowe w historii muzyki: „Joshua Tree” U2, „Whitney” Whitney Houston, „Faith” George’a Michaela, „Bad” Michaela Jacksona, „Tango in the Night” Fleetwood Mac . Odkryłem też płytę Red Box „The Circle and the Square”, którą pokochałem. Na polskim rynku giganci pierwszej połowy lat 80-tych oddali nieco pola nowym, alternatywnym artystom, jak umacniający swoją pozycję Kult, Róże Europy i Sztywny Pal Azji. Objawieniem dla mnie był „debiutujący” na rynku Obywatel G.C. Kiedy pierwszy raz usłyszałem „Paryż –Moskwa 17.15” w Zapraszamy do Trójki, byłem zelektryzowany tym nagraniem i nie poznałem Grzegorza Ciechowskiego.   Oto mój subiektywny obraz podsumowania Listy Przebojów Trójki w roku 1987. W nawiasie zamieszczam pozycję z oficjalnego podsumowania LP3. Enjoy! 

60. ANDY TAYLR When the rain comes down (57)
59.
TSA Wyciągam swoją dłoń (47)
58. KOBRANOCKA Biedna pani (60)
57. CUTTING CREW (I just) Died in your arms (31)
56. STATUS QUO In the army now (22)
55. EUROPE Rock the night (14)
54. MARILLION White Russian (33)
53. SHAKIN’ STEVENS Because I love you (41)
52.
LADY PANK To co mam (10)
51. NASZ WSPÓLNY ŚWIAT Stanie się cud (56)
50. HEART Alone (49)
49. ROGER WATERS The tide is turning (23)
48. A-HA Cry wolf (32)
47. STARSHIP Nothing’s gonna stop us now (48)
46. CLAN OF XYMOX Medusa (46)
45. DEPECHE MODE Strangelove (38)
44. EUROPE Carrie (20)
43. A-HA Manhattan skyline (9)
42.
BON JOVI Livin’ on a prayer (5)
41. SZTYWNY PAL AZJI Kurort (19)
40. SZTYWNY PAL AZJI Spotkanie z … (13)
39. MARILLION Incommunicado (36)
38. MICHAEL JACKSON Bad (30)
37. EUROPE Final countdown (2)
36. DAVID BOWIE Time will crawl (59)
35. A-HA Living daylights (35)
34. ULTRAVOX All fall down (55)
33. DAVID BOWIE Never let me down  (44)
32. MADONNA True blue  (21)
31. GEORGE MICHAEL I want your sex (25)
30.
A-HA I’ve been losing you (26)
29. BON JOVI Wanted dead ora live  (43)
28.
GENESIS Land of confusion (37)
27. KULT Hej, czy nie wiecie (22)
26. DAVID BOWIE Glass spider (18)
25.
DURAN DURAN Notorious (45)
24. KOBRANOCKA I nikomu nie wolno się z tego śmiać (46)
23. NEW ORDER True faith (42)
22. STRANGLERS Always the sun (52)
21. CROWDED HOUSE Don’t dream it’s over (28)
20. GENESIS Tonight tonight tonight (39)
19. RÓŻE EUROPY Stańcie przed lustrami (40)
18. DURAN DURAN A matter of feeling (15)
17. KULT Krew Boga (16)
16. AYA R.L. Ulica miasta (50)
15. KATE BUSH Wuthering heights (51)
14. BOLSHOI Sunday morning (6)
13. PET SHOP BOYS It’s a sin (3)
12.
U2 With or without you (4)
11. BLACK Wonderful life (11)
10. SUZANNE VEGA Luka (17)
9. RED BOX For America (8)
8. JOHNNY HATES JAZZ Shattered dreams (54)
7. SZTYWNY PAL AZJI Wieża radości wieża samotnośći (27)
6. OBYWATEL G.C. Paryż-Moskwa 17.15 (24)
5. U2 I still haven’t found what I’m looking for (34)
4. WHITNEY HOUSTON I wanna dance with somebody (who loves me) (12)
3. MADONNA Open your heart (58)
2. MADONNA Who’s that girl (7)
1. MADONNA La isla bonita (1)



niedziela, 10 października 2021

 

WESELE, Polska, 2021

Polska premiera: 8 października 2021


Wojciech Smarzowski od początku swojej kariery tworzy filmy trudne, przykre, bolesne, niewygodne jak zbyt małe buty, ból zęba, czy kamień w nerce: nawet jeśli bardzo chce się o nich zapomnieć, szybko o sobie przypominają, porażają, niepokoją, wywołują u widza moralny, estetyczny i emocjonalny dyskomfort. Tak było z jego pierwszym filmem pod tytułem „Wesele” z 2014 roku, w którym parę młodych tworzyli Tamara Arciuch i Bartłomiej Topa, a wybitną kreację ojca panny młodej, zapewniającą mu stałe miejsce w historii polskiego kina, stworzył Marian Dziędziel.

Nie inaczej jest z drugą odsłoną „Wesela”, która właśnie trafiła do kin. Minęły blisko dwie dekady, ale czy wiele się zmieniło? Tym razem w rolę panny młodej, tak jak w 2004  roku Kaśki, wciela się młoda i śliczna, znana przede wszystkim z produkcji „Wołyń” Michalina Łabacz. Jej mężem w filmie zostaje Przemysław Przestrzelski, który świetnie radzi sobie w roli nowego członka rodziny, lokalnego piłkarza i przyjaciela nacjonalistów. Ojcem jest tym razem Robert Więckiewicz – chwilami bezwzględny, chwilami bezradny miejscowy potentat, „świński król”, właściciel masarni.

Jedną z najważniejszych dla filmu ról odgrywa blisko stuletni dziadek Kaśki, Antoni Wilk (wspaniały Ryszard Ronczewski, to bardzo przykre, ale aktor zmarł podczas realizacji filmu). Dziadek nie pamięta do końca, co stało się 10 minut temu, jednak doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co w okolicach Łomży, choćby w Jedwabnem, działo się przed wybuchem drugiej wojny światowej, co wydarzyło się w czasie wojny i tuż po jej zakończeniu. Sam pamięta, jak z jednej strony pomagał w eksterminacji Żydów, zaś z drugiej strony ratował ich, narażając siebie i swoich bliskich na śmierć. A to wszystko z powodu wielkiej miłości do żydowskiej dziewczyny, Lei  (Agata Turkot). To dzięki niej dostaje zaszczytny tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Tylko czy rzeczywiście na ten tytuł zasłużył?

W rolę młodego Antoniego brawurowo wciela się zdobywający coraz większą popularność i wykazujący się coraz szerszą paletą aktorskich umiejętności Mateusz Więcławek. Chłopak znakomicie prezentuje swoje rozdarcie – z jednej strony akceptuje świat znany mu z wczesnej młodości, gdzie Polacy i Żydzi wspólnie zamieszkiwali łomżyńskie tereny, z drugiej strony nie umie w pełni przeciwstawić się presji czasów i społeczeństwa. Zwycięża miłość, która pozostaje niespełniona.

Demencja Dziadka Antoniego pozwala Smarzowskiemu na manipulację czasem i miejscem akcji – współczesna rzeczywistość miesza się tu z retrospekcjami z lat 30-tych i 40-tych. Bohaterowie i kanalie sprzed lat zasiadają przy weselnym stole, a Dziadek ze szczegółami przypomina sobie lincze, gwałty, zabójstwa, pogromy…

Film jest niepokojący, niezwykle przykry, przygnębiający. Obserwowanie zarówno Polaków sprzed czasów wojny i podczas okupacji, jak i współczesnych mieszkańców naszego kraju napawa grozą, horrorem, strachem. I możemy sobie wmawiać, że wcale nie było tak źle, że stosunek Polaków do Żydów jest w filmie przerysowany, że agresja i pogromy były incydentalne, ale prawda historyczna zawsze powróci. Smutny jest też obraz rodziny Kaśki – jej nowego męża, który nie potrafi dochować wierności nawet podczas nocy poślubnej, jej matki, Elżbiety, która w alkoholu próbuje znaleźć to, czego nie dało jej małżeństwo, czy ojca, Ryszarda, znanego w okolicy ze szwindli, przekrętów, dorabiania się za wszelką cenę kosztem polskich, ukraińskich i wietnamskich pracowników.

Przykre jest to, że polskie społeczeństwo nie zmieniło swojego wizerunku przez te ostatnie dwadzieścia lat niekończącej się transformacji, ale niewiele zmieniło się od czasu, kiedy swój dramat „Wesele” napisał Wyspiański. W filmie odnajdujemy wiele symbolicznych odniesień do tego dramatu narodowego, a nieskoordynowane tańce pijanych weselników przypominają chocholi taniec z tekstu Wyspiańskiego.

Jest jedna kwestia, która w filmach Smarzowskiego po prostu mi przeszkadza – to bezgraniczne nagromadzenie zła, brudu, brzydoty, ten przerażający naturalizm, turpizm. Reżyser nie daje nadziei, nie dostrzega i nie chce pokazać iskier dobra u bohaterów, bo czy odrobiny nadziei nie daje nam w „Weselu” Kaśka – ze swoją miłością do Dziadka, ze swoją normalnością i – paradoksalnie – niewinnością, dziewczyna, która chce wyrwać się z rodzinnej miejscowości, odciąć korzenie i rozpocząć nowe życie z dzieckiem i matką (bardzo dobra – jak mogłoby być inaczej - Agata Kulesza) za granicą. Czy tej nadziei, mimo wszystko, nie daje list, który Dziadek Antoni dostaje ze Szwecji od Lei?

„Wesele” Smarzowskiego trzeba zobaczyć. To film trudny, obraz, po którym trudno zasnąć, który niepokoi i przeraża. To film, którego nie da się po prostu „odzobaczyć”.

Moja ocena: 7/10

sobota, 2 października 2021

 

„Nie czas umierać” (No Time To Die), USA/Wielka Brytania 2021

Polska premiera: 1 października 2021


Na ekranach polskich kin wreszcie, z ogromnym opóźnieniem, pojawiła się premiera najnowszej odsłony przygód agenta Jego Królewskiej Mości, najsłynniejszego szpiega w historii,  słynnego 007, Jamesa Bonda. Dwudziesty czwarty odcinek franczyzy nosi tytuł „Nie czas umierać” i – choć na planie poprzednich części dochodziło do nieprzewidzianych trudności i wypadków – chyba jeszcze żadnemu filmowi z serii nie towarzyszyło tak długie opóźnienie między zakończeniem produkcji a dotarciem do kin. Czy zwiększy to szanse obrazu w reżyserii Cary’ego Joji Fukunagi na sukces?

James Bond jest już na oficjalnej emeryturze z MI6 i wiedzie, chciałoby się powiedzieć, spokojne życie emeryta u boku ukochanej Madeleine (urocza Lea Seydoux), kiedy w Londynie dochodzi do spektakularnego porwania rosyjskiego naukowca, który ma dostęp do broni biologicznej. Wieloletni przyjaciel Bonda, Felix Leiter z CIA, prosi o interwencję w tej sprawie. Okazuje się, że za aferą stoi współpracujący z Rosjanami niezwykle niebezpieczny przestępca Lyutsifer Safin (kolejna świetna rola Ramiego Malika), którego przeszłość wiąże się z losami Madeleine. Czy w obliczu zagłady świata i śmierci większości osób związanych ze Spectre MI5 zdecyduje się przywrócić do pracy swojego najwybitniejszego agenta? Do czego odnosi się tajemniczy tytuł filmu?

Film na pewno trzeba zobaczyć. To błyskotliwa i perfekcyjnie zrealizowana produkcja z fantastycznymi efektami specjalnymi (jak zwykle), wartką, choć zagmatwaną akcją, trzymającą widza w napięciu, nieomal przez całe 163 minuty filmu. Aktorzy są te bardzo dobrzy. Widać, że Daniel Craig, mimo upływu czasu, nadal znakomicie radzi sobie z rolą Agenta 007. Oczywiście, świetny jest Ralph Fiiennes (jeden z moich ulubionych brytyjskich aktorów) jako M. U boku Jamesa Bonda pojawiają się, naturalnie, piękne kobiety, z których na wyróżnienie zasługuje śliczna i zabawna Paloma (Ana De Armas znana z „Na noże”).

Czyli wszystko jest w porządku, jest tak, jak drzewiej bywało. A jednak filmowi brakuje czaru, klasy i napięcia, które pamiętamy z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, czy nawet dziewięćdziesiątych. Twórcy filmu za wszelką cenę starają się wykorzystać potencjał aktorów i wysoki budżet serii, a jednak filmowi „Nie czas umierać” czegoś brakuje – film nie zachwyca. Może przyszłe lata pokażą, że to kwestia nostalgii: przecież wszystkie odsłony serii stają się klasykami, choć w momencie premiery są często krytykowane, a każdy nowy odtwórca głównej roli wydaje się być gorszy od swojego poprzednika. Być może muszę film obejrzeć raz jeszcze, by w pełni docenić jego walory, ale na tę chwilę po prostu do końca mnie nie przekonuje.

Nie jestem wybitnym bondologiem i jamesoznawcą, film mogę polecić, ale obawiam się, że nie znajdzie się w czołówce moich ulubionych produkcji filmowych AD 2021.

Moja ocena: 6,5/10