sobota, 2 października 2021

 

„Nie czas umierać” (No Time To Die), USA/Wielka Brytania 2021

Polska premiera: 1 października 2021


Na ekranach polskich kin wreszcie, z ogromnym opóźnieniem, pojawiła się premiera najnowszej odsłony przygód agenta Jego Królewskiej Mości, najsłynniejszego szpiega w historii,  słynnego 007, Jamesa Bonda. Dwudziesty czwarty odcinek franczyzy nosi tytuł „Nie czas umierać” i – choć na planie poprzednich części dochodziło do nieprzewidzianych trudności i wypadków – chyba jeszcze żadnemu filmowi z serii nie towarzyszyło tak długie opóźnienie między zakończeniem produkcji a dotarciem do kin. Czy zwiększy to szanse obrazu w reżyserii Cary’ego Joji Fukunagi na sukces?

James Bond jest już na oficjalnej emeryturze z MI6 i wiedzie, chciałoby się powiedzieć, spokojne życie emeryta u boku ukochanej Madeleine (urocza Lea Seydoux), kiedy w Londynie dochodzi do spektakularnego porwania rosyjskiego naukowca, który ma dostęp do broni biologicznej. Wieloletni przyjaciel Bonda, Felix Leiter z CIA, prosi o interwencję w tej sprawie. Okazuje się, że za aferą stoi współpracujący z Rosjanami niezwykle niebezpieczny przestępca Lyutsifer Safin (kolejna świetna rola Ramiego Malika), którego przeszłość wiąże się z losami Madeleine. Czy w obliczu zagłady świata i śmierci większości osób związanych ze Spectre MI5 zdecyduje się przywrócić do pracy swojego najwybitniejszego agenta? Do czego odnosi się tajemniczy tytuł filmu?

Film na pewno trzeba zobaczyć. To błyskotliwa i perfekcyjnie zrealizowana produkcja z fantastycznymi efektami specjalnymi (jak zwykle), wartką, choć zagmatwaną akcją, trzymającą widza w napięciu, nieomal przez całe 163 minuty filmu. Aktorzy są te bardzo dobrzy. Widać, że Daniel Craig, mimo upływu czasu, nadal znakomicie radzi sobie z rolą Agenta 007. Oczywiście, świetny jest Ralph Fiiennes (jeden z moich ulubionych brytyjskich aktorów) jako M. U boku Jamesa Bonda pojawiają się, naturalnie, piękne kobiety, z których na wyróżnienie zasługuje śliczna i zabawna Paloma (Ana De Armas znana z „Na noże”).

Czyli wszystko jest w porządku, jest tak, jak drzewiej bywało. A jednak filmowi brakuje czaru, klasy i napięcia, które pamiętamy z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, czy nawet dziewięćdziesiątych. Twórcy filmu za wszelką cenę starają się wykorzystać potencjał aktorów i wysoki budżet serii, a jednak filmowi „Nie czas umierać” czegoś brakuje – film nie zachwyca. Może przyszłe lata pokażą, że to kwestia nostalgii: przecież wszystkie odsłony serii stają się klasykami, choć w momencie premiery są często krytykowane, a każdy nowy odtwórca głównej roli wydaje się być gorszy od swojego poprzednika. Być może muszę film obejrzeć raz jeszcze, by w pełni docenić jego walory, ale na tę chwilę po prostu do końca mnie nie przekonuje.

Nie jestem wybitnym bondologiem i jamesoznawcą, film mogę polecić, ale obawiam się, że nie znajdzie się w czołówce moich ulubionych produkcji filmowych AD 2021.

Moja ocena: 6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz