wtorek, 31 października 2023

 

TOP 60 HALLOWEEN CLASSICS

Dziś Halloween – święto, które jedni kochają, inni nienawidzą. Z tym dniem związany jest przemysł muzyczny i każdego roku powstają piosenki z video clipami, których nie sposób się nie przestraszyć, oraz piosenki o duchach, strachach… Zwycięzca mógł być tylko jeden – „Thriller” jako tytułowe nagranie z najlepiej sprzedającej się płyty wszech czasów przeszedł do historii dzięki teledyskowi, który jest prawdziwym mini-horrorem. Enjoy!

60. DJ JAZZY JEFF & THE FRESH PRINCE A nightmare on my street
59. PJ HARVEY The devil
58. BAUHAUS Bela Lugosi’s dead
57. KANYE WES Monster
56. DONOVAN Season of the witch
55. AC/DC Highway to hell
54. IMAGINE DRAGONS Demons
53. MADONNA Devil pray
52. JOHN CARPENTER Theme from Halloween
51. SCREAMIN’ JAY HAWKINS I put a spell on you
50. BILLIE EILISH Bury a friend
49. EMINEM & RIHANNA Monster
48. ORBITAL Satan
47. WARREN ZEVON Werewolves in London
46. TAYLOR SWIFT Look what you made me do
45. OZZY OSBOURNE Bark at the moon
44. BEYONCE Haunted
43. OLIVIA RODRIGO Vampire
42. ELVIS PRESLEY (You’re the) Devil in disguise
41. THE RAMONES Pet sematory
40. BRUCE SPRINGSTEEN The ghost of Tom Joad
39. STEREOPHONICS Devil
38. SELENA GOMEZ & MARSHMELLO Wolves
37. GORILLAZ Dracula
36. RIHANNA Disturbia
35. THE STEVE MILLER BAND Abracadabra
34. BOBBY BORIS PICKETT & THE CRYPT KICKERS Monster Mash
33. HOOTERS All you zombies
32. LADY GAGA Monster
31. FICTION FACTORY Ghost of love
30. YEAH YEAH YEAHS Heads will roll
29. DAVID BOWIE Scary monsters (and super creeps)
28. ED SHEERAN Bad habits
27. SHKIRA She wolf
26. MADNESS (Waiting for) The ghost train
25. ADAM LAMBERT Ghost town
24. TALKING HEADS Psycho killer
23. PRODIGY Voodoo people
22. INXS Devil inside
21. GERRY CINNAMON Ghost
20. ALISON MOYET The ole devil called love
19. M83 Midnight city
18. KYLIE MINOGUE Better the devil you know
17. ROLLING STONES Sympathy for the devil
16. NICK CAVE & KYLIE MINOGUE Where the wild roses grow
15. U2 Hold me thrill me kiss me kill me
14. ROCKWELL Somebody’s watching me
13. STEVIE WONDER Superstition
12. LADY GAGA Bad romance
11. ELLA HENDERSON Ghost
10. MADONNA Supernatural
9. THE SPECIALS Ghost town
8. MADONNA Devil wouldn’t recognize you
7. RAY PARKER JR. Ghostbusters
6. THE CURE Lullaby
5. MADONNA Ghost town
4. ANNIE LENNOX Love song for a vampire
3. KRISTIN HERSH & MICHAEL STIPE Your ghost
2. SHAKESPEAR’S SISTER Stay
1. MICHAEL JACKSON Thriller



poniedziałek, 30 października 2023

 

„RÓŻYCZKA 2”, Polska 2023


Premiera kinowa: 20 października 2023

Film „Różyczka” w reżyserii Jana Kidawy-Błońskiego z 2010 roku był jednym z moich ulubionych obrazów tego roku. Nic zatem dziwnego, że na drugą odsłonę filmu biegłem z wielkim entuzjazmem. Niestety, entuzjazm wygasł po projekcji.

„Różyczka”, oparta luźno na historii Pawła Jasienicy, opowiadała historię romansu Kamili (fantastyczna Magdalena Boczarska) z agentem służb specjalnych (Robert Więckiewicz), który wykorzystał uczucie między nimi do skłonienia młodej kobiety do podjęcia współpracy z SB i inwigilowania swojego męża, znanego pisarza.

Akcja „Różyczki 2” rozgrywa się współcześnie. Główną postacią jest Joanna Warczewska – piękna i mądra córka Kamili, europarlamentarzystka, żona szanowanego kompozytora i dyrygenta, Krzysztofa (udany epizod Pawła Małaszyńskiego).

Życie Joanny zmienia się w jednej chwili, kiedy jej mąż ginie w Berlinie w ataku terrorystycznym. Sytuację natychmiast wykorzystuje polityczna prawica, czyniąc Joannę swoją kandydatką na stanowisko Prezydenta Polski. Jak w zaistniałych okolicznościach zachowa się Joanna?  Czy demony przeszłości, związane z polityczną działalnością matki Joanny przeciwko jej ojcu, nie staną się kartą przetargową w kampanii?

I wszystko wygląda świetnie: kontynuacja sprawdzonego i chętnie oglądanego przeboju sprzed lat, doborowa obsada, ciekawa koncepcja scenariuszowa, a jednak „Różyczka 2” nie ma siły przekazu i jakości pierwszej części. Wydaje mi się, że problem tkwi w zbyt „amerykańskim” podejściu do tematu, przez co film naraża się na zarzut sztuczności. W produkcji jest zbyt wiele scen zawieszających akcję, a eksponujących wygląd głównej bohaterki: wzruszona Joanna ukrywa zdjęcia zmarłego męża, zdruzgotana Joanna słucha kompozycji Krzysztofa, zdeterminowana Joanna wychodzi z domu, nerwowo poprawiając włosy.

Magdalena Boczarska nie ma w filmie łatwego zadania – gra główną rolę Joanny, ale także kreuje postać Kamili – jej matki. Wygląda naprawdę zjawiskowo – to piękna i zmysłowa aktorka, ale o ile w części pierwszej urzekała swoim ciałem, czarem i powabem, niektóre sceny z części drugiej, eksponujące urodę aktorki, wydają się niepotrzebne i nie wnoszą do filmu nic nowego (jak choćby scena prysznicowa – piękna i estetyczna, ale zbędna w filmie).

W „Różyczce 2” zachwycił mnie Janusz Gajos jako prezes partii prawicowej – aktor nie gra, po prostu jest – i to wystarcza, aby stworzyć znakomitą kreację drugoplanową. Gajos nie sili się na naśladowanie polityków – w filmie staje się cynicznym prezesem, któremu zależy jedynie na obsadzeniu fotela prezydenckiego przez Joannę. Dobrze wypada także Maria Seweryn jako neurotyczna Dorota, siostra Joanny, Mateusz Banasiuk jako Ryszard – dwulicowy asystent europarlamentarzystki oraz Adrian Topol jako Dawid, przyjaciel Joanny i Krzysztofa. Aktorzy nie zawodzą…

Film miał szansę być doskonałą produkcją, a skończył jako przeciętny polski produkt jakich wiele pojawia się w kinie i w telewizji każdego roku. Pozostał niedosyt…

To, oczywiście, jedynie moja subiektywna opinia. Zatem – jeśli podobała Ci się „Różyczka”, sprawdź, czy część druga Cię oczaruje, czy przyniesie gorycz i niechęć.

Moja ocena: 6/10

sobota, 28 października 2023

 

ZYTA RUDZKA „Ten się śmieje, kto ma zęby”, Wydawnictwo W.A.B. 2022


Laureatką tegorocznej Nagrody Literackiej Nike została Zyta Rudzka za swoją brawurową i bezkompromisową powieść „Ten się śmieje, kto ma zęby”. Czas najwyższy na recenzję tego znakomitego tekstu.

Główną bohaterką powieści jest Wera, właścicielka właśnie zlicytowanego salonu „Wera. Zakład fryzjerski męski”. Poznajemy ją w dość trudnym momencie życia, bo poza tym, że straciła zakład i jedyne źródło utrzymania, właśnie zmarł jej mąż Karol, znany jako Dżokej, z racji swojej osobliwej profesji. Przygotowanie pogrzebu jest dla Wery okazją do rozrachunku z własnym życiem i przypomnienia sobie lepszych i gorszych chwil.

Wera to kobieta silna i nietuzinkowa, która czerpała z życia tak jak mogła i umiała, nawiązując bliższe i dalsze relacje zarówno z mężczyznami, jak i kobietami. Choć nie ma środków do życia i właśnie żegna Dżokeja – największą miłość swojego życia, pozostaje silna i zdecydowana – wie, jak walczyć o swoje.

Rudzka ma prawdziwy talent do przedstawiania bohaterów z małych miasteczek, pochodzących z nizin społecznych, zmarginalizowanych, ale umiejących poradzić sobie w krytycznych momentach. Wera nie ma w sobie nic z archetypu Matki-Polki, to kobieta, która wie, czego chce, a na pewno nie chce oddać komuś swojego życia.

Tym, za co kocham Zytę Rudzką, jest jej literacki język – niepowtarzalny, często wulgarny, zestawiający ze sobą słowa, których nigdy nie przyszłoby nam do głowy użyć obok siebie, ale szczery i do bólu prawdziwy. Pozwolę sobie zacytować opis Heleny, kochanki Dżokeja, która pojawia się na pogrzebie. Oto jak postrzega ją Wera:

„Łgać nie będę. Helena była ubrana w czerni wygórowanej cenowo. Na niej wszystko drogie, jakby się dolarami okleiła na gołe ciało. A co po drogim ubraniu, jak kto ubrać się nie umie. Cała zamożnie zaciemniona, a wygląda jak szara wesz dobrze już krwią podpita.
Dół kiecy za bardzo paskiem podciągnęła, świńskie nóżki się pokazały. Dawały po oczach, nie szło patrzeć. Kolana toporne. I mój Dżokej te kolana dotykał, ustami po nich jeździł, lizał, fiutem szurał. Helena to jest ładne imię.
Helena tylko imię ma ładne. To jest brzydka Helena. Kobieta o wizerunku strasznym. Postawić na wadze sześćdziesiąt brzydkich bab, Helena przeważy. Taką sobie wybrał. Dżokej to był dziad bez gustu większego.
Gęba czerwona, jakby wymłócona pokrzywą. Wary wąskie jak szpara na monetę w kościelnej kruchcie, szminka, osad po herbacie na szklance opier****nej.”

Na takie językowe wyzwania i leksykalno-składniową ekwilibrystykę należy się nastawić przy lekturze prozy Zyty Rudzkiej.

Autorka budzi skrajne emocje: jedni (tak jak ja – ją kochają), inni – odrzucają. „Ten się śmieje, kto ma zęby” to tekst z pewnością godny uwagi. Zachęcam zatem gorąco do sięgnięcia po nagrodzoną Nike powieść  autorki i dogłębną jej penetrację.

Moja ocena: 9/10

czwartek, 26 października 2023

 

„POPRZEDNIE ŻYCIE” (Past Lives), USA / Korea Południowa 2023

Premiera kinowa: 13 października 2023


Jeśli lubicie kino tworzone na styku dwóch kultur – amerykańskiej i azjatyckiej, a do tego cenicie niestereotypowe i nietuzinkowe historie o miłości, fabularny debiut reżyserski Celine Song według jej własnego scenariusza jest filmem dla Was.

Nora i Hae Sung to znająca się od wczesnego dzieciństwa para Koreańczyków. To dwie niezwykle bliskie sobie osoby, przyjaciele na śmierć i życie, prawdziwi „soulmates”. Poznajemy ich jako dzieciaki z podstawówki, które się uwielbiają. Energiczna, pełna pomysłów i odważna Nora pozostaje całkowitym przeciwieństwem spokojnego i introwertycznego Hae Sung, a mimo to ich wzajemne przywiązanie i sympatia mogą inspirować…

Los sprawia, że dzieci muszą się rozstać – rodzice Nory podejmują decyzję o emigracji do Ameryki. Dziewczynka bardzo się cieszy, bo wie, że chce zostać pisarką i laureatką literackiej Nagrody Nobla, a w Ameryce będzie miała na to większe szanse. Wie też, że może stracić najlepszego przyjaciela…

Mijają lata. Nasi bohaterowie to już studenci. Po wyjeździe Nory całkowicie stracili ze sobą kontakt, ale dzięki serwisom społecznościowym Hae Sung odnajduje Norę. Wspomnienia i uczucia odżywają. Młoda kobieta nie potrafi się odnaleźć w związku online, nie umie zdefiniować relacji, którą tworzy z Hae Sung. Zawiesza zatem związek z koreańskim przyjacielem i udaje się do Domu pracy twórczej, aby rozwijać swój talent pisarski. Tam poznaje młodego, przystojnego amerykańskiego pisarza…

„Poprzednie życie” to ciekawa, wzruszająca i, mimo swojej kameralności, tętniąca emocjami opowieść o niezwykłej miłości, której nie niszczą czas i odległość, inne związki i nieprzemyślane decyzje. Duża w tym zasługa sprawnego scenariusza, ale także aktorów, którzy wcielają się w role Nory i Hae Sung w młodości i w wieku dorosłym (zwłaszcza Grety Lee i Teo Yoo). To także film o próbie zdefiniowania własnych uczuć i emocji oraz poszukiwaniu własnej tożsamości. Tydzień, który Nora i Hae Sung spędzają wspólnie w Nowym Yorku, na zawsze ich zmienia, a scena rozstania bohaterów rozrywa serce.

Film jest niezwykle delikatny, subtelny, w ciekawy sposób mówi o procesie dojrzewania w różnych kulturach i budowaniu relacji na odległość. Pozytywnie zaskakuje postawa Arthura, męża Nory (John Magaro), który ze spokojem i zrozumieniem przyjmuje wir emocjonalny, w którym za sprawą relacji z Hae Sung znalazła się jego żona. Z filmu można się wiele na uczyć o naturze związku i skomplikowanej osobowości człowieka.

„Poprzednie życie” to obok „Imperium światła” najpiękniejsza i najbardziej wzruszająca historia miłosna przedstawiona w kinie w tym roku, a zarazem błyskotliwy debiut Celine Song. Wyjątkowa historia i piękne obrazy współczesnej wielokulturowej Ameryki. Film zdecydowanie godny uwagi.

Moja ocena: 9/10

niedziela, 22 października 2023

 

„CZAS KRWAWEGO KSIĘŻYCA” (Killers of the Flower Moon), USA 2023


Polska premiera: 20 października 2023

Obawiałem się tego filmu – blisko 3,5 godziny trudnego tematu eksploatacji Indian przez białych Amerykanów. Ale było warto – Scorsese po raz kolejny tworzy kino wielkie i wybitne.

Jest rok 1918. Na terenach zamieszkałych przez Indian Osagów dochodzi do ekonomicznego cudu – odnalezione zostają bogate złoża ropy naftowej. Film rozpoczyna sekwencja grupy Indian tańczącej wokół tryskającego złoża czarnego złota. Osagowie z dnia na dzień stają się niesamowicie bogaci. Pozwala im to na podjęcie życia na styku dwóch kultur – przejęcia pewnych ideałów bogatej Ameryki przy zachowaniu własnych tradycji i wartości.

Niespodziewane odkrycie drogocennych złóż to także okazja dla wielu białych, by przybyć na tereny Osagów – częściowo do pracy, częściowo z chęci zrobienia interesu, a może też wykorzystania nieco naiwnych, prostolinijnych Indian. Jednym z przybyszów jest Ernest Burkhart (kolejna fascynująca rola Leonardo DiCaprio),  który właśnie wrócił z frontu I wojny światowej. Przybył tu do swojego wuja – Williama „Kinga” Hale’a (Robert De Niro w formie, w jakiej nie widzieliśmy go na ekranie od lat)  – lokalnego bogacza, przedsiębiorcy, który wydaje się trzymać całą okolicę w garści. Ernest podejmuje pracę taksówkarza, poznaje piękną, młodą i nieprzyzwoicie bogatą Indiankę Mollie (cudowna Lily Gladstone). Ku zadowoleniu Kinga, Ernest oświadcza się Mollie i zaczyna realizować sprytny plan swojego wuja-mentora.

Tymczasem w miasteczku w tajemniczych okolicznościach zaczynają ginąć Indianie – młodzi i starsi – wszyscy bogaci i związani z eksploatacją cennych złóż. Śmierć niewinnych ludzi jest dostrzeżona jedynie przez ich najbliższych i lokalną społeczność Osagów. Wśród ofiar pojawiają się kolejni członkowie rodziny Mollie Burkhart. Czy przybycie na teren Indian agentów federalnych i zainteresowanie sprawą ze strony samego J. Edgara Hoovera doprowadzi do pojmania zabójców i uzdrowi sytuację w plemieniu Osagów?

„Czas krwawego księżyca”, oparty na reportażu Davida Granna, to przejmująca historia Indian, całkowicie zmanipulowanych i wykorzystanych przez białych Amerykanów. Ten film to swoisty hołd oddany rdzennym mieszkańcom Ameryki. To bardzo ważne, że Scorsese przywrócił pamięć o tragicznych wydarzeniach w Oklahomie sprzed 100 lat, a ukazał je w piękny sposób na przykładzie losów rodziny Mollie. To wzruszająca, a jednocześnie trzymająca w napięciu epicka opowieść kryminalna, nakręcona z ogromnym rozmachem sprawną ręką wielkiego amerykańskiego mistrza – Martina Scorsese.

Film jest fantastycznie zagrany. Świetny jest DiCaprio jako Ernest, który pod wpływem pieniędzy Mollie szybko traci swoją niewinnośc i staje się okrutnym graczem o wielkie pieniądze, ale przy tym pozostaje pionkiem w rękach bogatego wuja. De Niro tworzy porywającą kreację z pozoru dobrotliwego seniora rodu, który bez skrupułów rozdaje karty w mieście i jest gotów zniszczyć każdego, kto stanie na jego drodze. W drugoplanowych rolach ciekawie prezentują się Jesse Plemons jako agent FBI, Brendan Fraser jako obrońca Kinga, czy John Lithgow jako Prokurator Leaward. Każdy chyba jednak przyzna, że „Czas krwawego księżyca” to aktorski popis Lily Gladstone i z pewnością rola jej życia. Każda scena, w której pojawia się aktorka, całkowicie należy do niej, Gladstone kradnie film, usuwa na drugi plan DiCaprio i De Niro, w wielu filmowych momentach wystarcza jej spojrzenie, by zaskarbić miłość widza. 

Niezwykła w filmie jest także muzyka autorstwa Robbie’go Robertsona, który, niestety, nie doczekał premiery – zmarł 9 sierpnia.

Te 206 minut to z pewnością cenny czas obcowania z wielkim amerykańskim kinem. Nie mam wątpliwości, że „Czas krwawego księżyca” zrobi wywoła zamieszanie w nadchodzącym sezonie nagród filmowych, za co będę trzymał kciuki. Polecam!

Moja ocena: 9/10

sobota, 21 października 2023

 

„DOPPELGÄNGER. SOBOWTÓR”, Polska 2023

Premiera kinowa: 29 września 2023


Po bardzo udanym obrazie „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy” Jan Holoubek powraca kolejną produkcją pełnometrażową. Tym razem to ciekawy thriller szpiegowski „Doppelgänger. Sobowtór” z międzynarodową obsadą.

Jest rok 1946. Młoda Niemka porzuca w Grudziądzu swoje nowonarodzone dziecko. Na ramieniu synka zostawia znamię, mając nadzieję, że kiedyś odnajdzie pozostawione dziecko.

Po latach rzeczywiście udaje jej się ponownie zetknąć z synem. Czy podający się za jej porzucone dziecko dorosły już mężczyzna – Józef Wieczorek vel Hans Steiner (Jakub Gierszał) – to rzeczywiście pozostawiony przed laty w Polsce chłopiec? Po nieoczekiwanej śmierci matki Hans osiedla się w Niemczech, gdzie zaczyna działalność szpiegowską.

Równolegle poznajemy losy Jana Bitnera (świetny Tomasz Schuchardt) – młodego Polaka, który po śmierci matki natrafia na ślad swojej adopcji. Poszukiwania doprowadzają go do nieoczekiwanych faktów i szokującej prawdy o skradzionej tożsamości.

Nagrodzony wieloma wyróżnieniami na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni „Doppelgänger. Sobowtór” to film dobry, nakręcony z rozmachem, ze świetną obsadą. Choć grający Józka-Hansa ciekawy Gierszał ma w filmie przewodnią rolę i jest na ekranie przez większość czasu, największą kreację tworzy w „Sobowtórze” Tomasz Schuchardt – jako złamany przez los i nadaremnie poszukujący swej tożsamości w komunistycznej Polsce, zmagający się z alkoholizmem Janek.

Film ma dobre tempo, zajmującą akcję, jest dobrze zagrany przez właściwie dobranych aktorów, obrazowi brak jednak …emocji. W poprzednim filmie Holoubka „Sprawa Tomka Komendy” było ich naprawdę wiele – film oglądało się z zapartym tchem i wypiekami. Tego samego oczekiwałbym po nowoczesnym thrillerze szpiegowskim, ale akcja jest tu poprowadzona dość leniwie i trudno jest się nią ekscytować.

Najważniejszą wartością filmu „Doppelgänger. Sobowtór” jest jego oryginalność, ale nie jest to, niestety, wybitne kino szpiegowskie w doskonałym amerykańskim stylu.. Obraz warto zobaczyć dla dobrych ról i ciekawej historii, ale nie jest to pozycja, którą mogę polecić bez żadnych zastrzeżeń.

Moja ocena: 7/10

piątek, 20 października 2023

 

PO KONCERCIE MATYLDY / ŁUKASIEWICZA – RECENZJA 

W styczniu wydarzyła się ważna dla mnie muzycznie rzecz – usłyszałem nagranie „Matka” duetu Matylda/Łukasiewicz. Z pozoru proste, lecz intrygujące, niepokojące, z tekstem wbijającym w fotel, zapadającym w pamięć swoistym rozrachunkiem z życiem, w którym każdy odnajdzie odrobinę siebie. Rok dobiega końca, a ja nie odnalazłem wśród tegorocznych propozycji lepszego polskiego nagrania.

Wczoraj miałem okazję usłyszeć tę wyjątkową piosenkę na żywo. I to w dwóch wersjach – klasycznej – radiowej i akustycznej, a koncert duetu Matylda/Łukasiewicz okazał się eksplozją wzruszeń, niezwykłych emocji, pozytywnych doznań i ogromu przekazywanej ze sceny dobrej energii. Matylda Damięcka to popularna aktorka, posiadaczka naprawdę niezłego głosu, prawdziwy wrażliwiec i kobieta wielu talentów. Radek Łukasiewicz to muzyk z ogromnym doświadczeniem – współtwórca zespołów Pustki, Polskie Znaki i Bisz/Radex, multiinstrumentalista, autor tekstów, introwertyk. Jakość, którą ta para stworzyła, jest zjawiskiem wyjątkowym na naszym rynku muzycznym, a wczorajszy koncert był tego najlepszym dowodem.

Jak przyznali sami artyści, pójście na koncert Matyldy/Łukasiewicza jest trochę jak kupowanie kota w worku: z radia i z Internetu znamy zaledwie kilka utworów, reszta to absolutne nowości. Nie przeszkadzało to naszej dwójce (z towarzyszeniem przesympatycznego Kajetana Pietrzaka na perkusji) pokazać czegoś wyjątkowego, niepowtarzalnego, niesamowitego. Zespół przedstawił znane już kompozycje: „Nudny rok”, „Zamknąć”, doskonałą wersję „Nie stało się nic” z repertuaru Roberta Gawlińskiego, najnowszy singiel „Czuły barbarzyńca”, dwie cudowne wersje sztandarowego przeboju „Matka” oraz wiele innych kompozycji, które na pewno znajdą się na płycie zespołu. Moją szczególną uwagę zwróciło lekko transowe nagranie z tekstem „Mam kastet w ustach” w refrenie – to będzie przebój!

Matylda była zjawiskowa – w ciemnym T-shircie, bejsbolówce i tiulowej mini-spódniczce, z nogami do nieba wyglądała jak top modelka. Urodziła się, by być na scenie, znakomicie poruszała się w rytm wykonywanych kompozycji, olśniewała bardzo dobrymi wokalizami i ogólną formą artystyczną. Zaskoczyła mnie siłą swego głosu, fantastycznym kontaktem z publicznością, ogromną emocjonalnością, muzykalnością i arcyinteligentnym poczuciem humoru. W przerwach między utworami opowiadała o procesie twórczym, historii zespołu, współczesnej Polsce, niedawnych wyborach. Była znakomita, dowcipna, jedyna w swoim rodzaju – świetna we wzruszających balladach, agresywna w szybszych, dansowych kompozycjach, wokalnie radziła sobie fantastycznie – prawdziwy wulkan energii i emocji. Radek – całkowite przeciwieństwo wokalistki z zespołu – ciepło opowiadał o współpracy z Matyldą, o odkrywaniu siebie na nowo w kolejnym projekcie muzycznym, o swoich koncertowych doświadczeniach.

Muzycy byli wyraźnie wzruszeni ciepłym przyjęciem – a był to - jak podkreślali – ich dopiero siedemnasty wspólny koncert. Wszyscy wychodzili z sali koncertowej w ekstatycznym optymizmie, pełni nowej dobrej energii. Uczestnictwo w tym przedstawieniu uważam za przywilej i cieszę się niezwykle, że dane mi było zobaczyć Matyldę/Łukasiewicza na żywo. Nie mam wątpliwości, że pojawienie się duetu to najlepsze, co nam się muzycznie przytrafiło w naszym kraju w tym roku. Pozostaje czekać na premierę albumu, a ta zapowiadana jest na 10 stycznia (dlaczego dopiero po Świętach???). Koncert skończył się 24 godziny temu, a ja już tęsknię za Matyldą i Radkiem i słucham ich sobie „z mojego małego radioodbiornika”. Matylda/Łukasiewicz to naprawdę wielkie muzyczne wydarzenie.

niedziela, 15 października 2023

 

„CHŁOPI” Polska / Litwa / Serbia 2023

Premiera kinowa: 13 października 2023


Powieści Władysława Stanisława Reymonta „Chłopi” nie trzeba nikomu przedstawiać. Pamiętam, że zachwyciłem się nią w szkole i nawet najwięksi przeciwnicy lekcji polskiego i analiz literackich docenili wielkość i kunszt utworu.

Za ogromny sukces polskiej kinematografii uważam pierwszą adaptację powieści sprzed pięćdziesięciu lat w reżyserii Jana Rybczyńskiego z niezapomnianym Władysławem Hańczą w roli Macieja Boryny, Emilią Krakowską jako Jagną i Ignacym Gogolewskim jako Antkiem. Zarówno film, jak serial telewizyjny były wybitne.

Minęło pięćdziesiąt lat i kino ponownie upomniało się po nagrodzoną literackim Noblem powieść. Tym razem adaptacji podjęło się polsko-angielskie małżeństwo – DK Welchman (Dorota Kobiela) oraz Hugh Welchman, twórcy wyjątkowego dzieła „Twój Vincent”. Bez wątpienia najnowszą ekranizację „Chłopów” należy uznać za ARCYDZIEŁO.

Fabuły filmu opartego na jednej z najbardziej rozpoznawanych polskich powieści nie trzeba chyba nikomu przybliżać – to obraz polskiej wsi, w której na tle zmieniających się pór roku przedstawiona zostaje historia nieszczęśliwego małżeństwa najbogatszego gospodarza we wsi Lipce – Macieja Boryny (Mirosław Baka) z najpiękniejszą dziewczyną ze wsi – Jagną Paczesiówną (urzekająca urodą Kamila Urzędowska), którą łączy gorące uczucie z synem męża, Antkiem (Robert Gularczyk).

Ogromna wartość filmu rozpoczyna się już na poziomie scenariusza, którego autorzy z czterotomowego dzieła Reymonta wydobyli najważniejsze elementy fabuły, by stworzyć przejrzysty, spójny i sugestywny obraz filmowy. Innowacyjna jest, oczywiście, forma filmu, gdyż został w całości zrealizowany techniką animacji malarskiej. Tysiące godzin pracy i ponad setka malarzy, a efekt – oszałamiający. Ekran skrzy się barwami i niezwykłymi kształtami, w filmie widoczne są nawiązania do klasycznego malarstwa polskiego. Zachwycają sceny, w których Jagna tworzy pełne uroku wycinanki. W każdym kadrze widać ogrom pracy i zaangażowania, wirtuozerię, niezwykły talent i kreatywność twórców.

Kolejnym walorem filmu jest niezwykła muzyka, inspirowana folklorem, lecz z dozą współczesnej elektroniki. Jej twórcą jest Łukasz L.U.C. Rostkowski. Jak sam podkreśla: „Chcieliśmy pokazać polski folk, słowiańską muzykę, ale ona jest przefiltrowana przez brzmienie anglosaskie. Chodziło o to, by ta muzyka była ciekawa również dla innych kultur”. Przy nagrywaniu ścieżki dźwiękowej brali też udział Kayah, Dagadana, RB Film Orchestra, Laboratorium Pieśni oraz kapela Tęgie Chłopy. Efekty tej współpracy są imponujące, a muzyka tworzy istotny element filmu.

Film został rewelacyjnie zagrany. Bardzo się cieszę, że dużo istotnych ról przypadło aktorom nieco mniej znanym, jeszcze „nieopatrzonym”. Fantastyczna jest zjawiskowo piękna Kamila Urzędowska jako Jagna, która potrafi pokazać subtelność, ale też lubieżność, delikatność i siłę. Rewelacyjnym Antkiem Boryną – szaleńczo zakochanym, porywczym i pełnym temperamentu jest Robert Gulaczyk, który wcześniej wcielił się w rolę van Gogha w „Twoim Vincencie”. Bardzo dobra jest Sonia Mietelica jako zepchnięta na drugi plan w rodzinie Hanka, która po śmierci Boryny odzyskuje władzę i pozycję. Wyróżniłbym także Mateusza Rusina w roli cieśli Mateusza.

Doskonałe prezentują się w filmie gwiazdy, zwłaszcza znakomita Ewa Kasprzyk jako Marcjanna, matka Jagny i Mirosław Baka jako Maciej Boryna – powściągliwy, stateczny, lecz także zdecydowany i nieprzejednany. Świetne role drugoplanowe mają też Dorota Stalińska, Sonia Bohosiewicz, czy Andrzej Konopka.

„Chłopi” to film piękny, mówiący o sile miłości, ale też film okrutny, ukazujący niszczącą potęgę patriarchatu oraz bezwzględność silnej, zjednoczonej wsi Lipce. Porażająca jest scena sądu nad Jagną i odrzucenia jej przez wiejską społeczność. Scena ta dobitnie ukazuje małość roli kobiety w ówczesnym społeczeństwie. „Chłopi” to jednak przede wszystkim film o kobietach – o ich przywódczym talencie, zdolnościach manipulacyjnych, o ich wpływie na świat i życie, o ich pięknie. Zbawienny deszcz obmywający nagie ciało Jagny w finalnej scenie daje nadzieję na nowe życie, na odrodzenie się bohaterki poza społecznością, która ją bezwzględnie i bez skrupułów odrzuciła.

‘Chłopi” to prawdziwe święto polskiego kina – moim zdaniem, film wielki, ważny, wyjątkowy. Cieszę, się, że to właśnie ta produkcja reprezentuje nasz kraj jako kandydat do Oscara dla filmu międzynarodowego, choć jednocześnie widzę ograniczenia i hermetyczność tej opowieści, która może być w pełni czytelna jedynie dla polskich odbiorców. Mimo wszystko bardzo gorąco zachęcam do obejrzenia animowanej wersji „Chłopów”, bo to film arcydzielny.

Moja ocena: 10/10

sobota, 7 października 2023

 

„ŚWIĘTO OGNIA”, Polska 2023

Premiera kinowa: 6 października 2023


Wczoraj recenzja książki Jakuba Małeckiego, a dziś jej filmowej adaptacji. „Święto ognia” już w kinach i to dla polskich kinomanów prawdziwy powód do świętowania.

Kinga Dębska („Moje córki krowy”, „Zabawa zabawa”, „Zupa nic”) – reżyserka „Święta ognia” – już wielokrotnie udowadniała, że potrafi tworzyć dobre i ciekawe kino obyczajowe. Nie inaczej jest w przypadku jej najnowszej produkcji.

„Święto ognia” to historia trzyosobowej rodziny Łabendowiczów – Anastazji – 20-letniej dziewczyny cierpiącej na porażenie mózgowe, Łucji – jej starszej siostry – tancerki baletowej, która marzy o głównej roli oraz Poldka – ich ojca, który samodzielnie zmaga się z losem i opieką nad niepełnosprawną córką. Choć życie nie szczędzi Łabendowiczom trudów i trosk, to niezwykle pozytywni ludzie, walczący z przeciwnościami losu. Pikanterii opowieści o Łabendowiczach dodaje pojawienie się w ich domu nieco ekscentrycznej, niezwykle barwnej postaci – sąsiadki – pani Józefiny, która początkowo angażuje się w opiekę nad Nastką, by ostatecznie zdobyć serce Poldka. Może brzmi nieco banalnie, ale „Święto ognia” to pełna uroku, dowcipu i wzruszeń historia, która powinna zainteresować każdego.

Film jest popisem polskich aktorów. Rewelacyjna i bardzo prawdziwa jest Paulina Pytlak jako niepełnosprawna Anastazja, która walczy z niedowładem kończyn i spastycznością mięśni. Joanna Drabik jako tancerka Łucja, zmagająca się z poważną kontuzją, powoduje, że nie można oderwać od niej oczu, gdy pojawia się na ekranie. Ciekawą rolę Poldka gra dawno niewidziany w produkcjach kinowych Tomasz Sapryk. Królową „Święta ognia” jest jednak – i piszę to z pełną odpowiedzialnością za swe słowa – Kinga Preiss jako pani Józefina – kolorowa, szalona, bezkompromisowa i przezabawna. Nic dziwnego, że otrzymała nagrodę za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Ciekawe role drugoplanowe grają także Katarzyna Herman jako Kownacka – instruktorka baletowa, Mariusz Bonaszewski jako Piłat – szef zespołu baletowego oraz Karolina Gruszka – jako pojawiająca się w reminiscencjach mama Łucji i Anastazji.

Piękne są sceny przygotowań do premiery najnowszego przedstawienia baletowego z udziałem Łucji – tytułowego „Święta ognia”.  

„Święto ognia” to po prostu dobry polski film, choć oglądając najnowszą produkcję Kingi Dębskiej, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Hollywood wykorzystałoby tę historię lepiej, wyeksponowało pewne wątki, może bardziej wzruszyło. Może kiedyś któraś z amerykańskich wytwórni nabędzie prawa do ekranizacji bardzo dobrej powieści Małeckiego i doczekamy się hollywoodzkiego remake’u.

Na razie jednak cieszmy się polską produkcją. Zapraszam do kin (choć książka wydaje mi się odrobinę lepsza i głębsza).

Moja ocena: 8/10

czwartek, 5 października 2023

 

JAKUB MAŁECKI „Święto ognia", Wydawnictwo SQN 2021


„Jak sobie myślę o przyszłości, to czuję, że będzie całkiem fajnie, a może nawet ekstra. I żeby nie było – ja dobrze wiem, co mogę, a czego nie, i wiem, że na przykład Łucja to będzie miała ze mną duży problem, bo jak przyjdzie ten moment, co go nawet nie chcę głośno nazywać, to mnie przecież dostanie w spadku po tacie. Ale ogólnie to jestem zdania, że bycie smutnym jest do niczego niepotrzebne, więc nie jestem smutna – zwykle, bo czasem to wiadomo – i ogólnie lubię myśleć o rzeczach fajnych, które dopiero będą, a będą przecież różne” – to słowa Anastazji, Nastki – jednej z głównych bohaterek i narratorek powieści „Święto ognia” Jakuba Małeckiego.

Anastazja to jedna z trojga narratorów powieści. Ma 20 lat, właśnie zdała maturę i ma porażenie mózgowe – z trudem się komunikuje (rozumie ją tylko jej siostra – Łucja), porusza się na wózku, bez którego wszelki ruch stanowi ogromny kłopot. Ale to niezwykle optymistyczna, sympatyczna dziewczyna, która kocha każdą chwilę swojego życia. Jej entuzjazm i pozytywne myślenie muszą udzielić się każdemu czytelnikowi.

Łucja to starsza siostra Anastazji, blisko 30-letnia już tancerka baletu. Dziewczyna poświęca swoje życie baletowi i opiece nad chorą siostrą. Łucja jest powściągliwa, zrównoważona, zupełnie inna niż Anastazja, ale może właśnie to pozwala siostrom kochać się tak mocno.

Jest jeszcze Poldek – ojciec Łucji i Anastazji, który jest gotów zrobić wszystko, żeby jego córki czuły się szczęśliwe i spełnione. Często ucieka wspomnieniami do przeszłości, szuka samotności. To on jest trzecim narratorem powieści.

Kolekcję bohaterów uzupełnia barwna i ekscentryczna pani Józefina – sąsiadka Łabendowiczów, która pewnego dnia postanawia zaangażować się w pomoc Nastce.

Brakuje jedynie mamy…

Akcja powieści rozgrywa się wokół przygotowań do przestawienia „Święto ognia”, w którym Łucja ma zagrać główną rolę. Prowadzona trójdzielnie narracja pozwala jednak poznać losy rodziny Łabendowiczów, skrywane rodzinne tajemnice, życie domu, w którym jedno z dzieci cierpi z powodu niepełnosprawności.

W „Święcie ognia” Małecki rezygnuje z tak charakterystycznych dla siebie klimatów małomiasteczkowych i przenosi akcję powieści do Warszawy. Książka jest niezwykła – pełna dowcipu i wzruszeń, Moja słabość do prozy Małeckiego nie mija. Delektuję się jego pomysłami, postaciami, językiem. Uważam go za jednego z najwybitniejszych współczesnych polskich pisarzy.

Recenzja książki zbiega się z premierą kinową jej adaptacji, bo do kin trafia dziś film „Święte ognie” z całą plejadą polskich gwiazd. Obiecuję, że recenzja filmu niebawem, a teraz pora sięgnąć po  literacki pierwowzór.

Moja ocena: 9/10

 

„ZIELONA GRANICA”, Polska / Czechy / Francja / Belgia 2023

Premiera kinowa: 22 września 2023


Obawiałem się tego seansu. Kryzys uchodźczy nie należy do tematów łatwych, ale wiedziałem, że „Zielona granica” jest filmem, który zobaczyć trzeba, żeby wyrobić sobie swoje własne zdanie, nie na podstawie nic nie mówiących fragmentów bez szerszego kontekstu i opinii innych, ale na podstawie całości. A zrecenzowanie najnowszego filmu Agnieszki Holland jest niezwykle trudne.

Dla mnie to przede wszystkim film o ofiarach.

Ofiarami są przede wszystkim uchodźcy – ludzie, którzy inwestują wszystkie oszczędności i narażają życie, by otrzymać przepustkę do białego, uprzywilejowanego świata, którym podli i wyrafinowani oszuści obiecali transfer z Białorusi przez Polskę do bogatych krajów europejskiego Zachodu, którzy nieświadomie dostali się w pułapkę, bo chcieli żyć inaczej, ale nie mogą realizować swoich marzeń, bo mają ciemną skórę i reprezentują inny krąg kulturowy.

Ofiarami są żołnierze pogranicza, często rozdarci między lojalnością wobec przełożonych a zwykłymi, ludzkimi odruchami, zagubieni, żyjący w ciągłym napięciu, narażeni na niebezpieczeństwo, reagujący agresją i szukający zapomnienia.

Ofiarami są aktywiści, osoby niosące humanitarną pomoc, jak choćby grana przez Maję Ostaszewską psycholożka Julia, pogubieni, cierpiący w niemocy, obawiający się złamania prawa i przekroczenia pewnych zasad.

W filmie padają oskarżenia – wobec Unii Europejskiej i ekip rządzących, także w naszym kraju. I słusznie, bo ludzie u władzy nie radzą sobie z tym problemem humanitarnym, zarówno w Polsce, jak i w większości, by nie rzec we wszystkich krajach europejskich. 

Nie rozumiem oskarżeń, że film jest rzekomo antypolski – „Zielona granica” w monochromatycznych barwach pokazuje, że świat nie jest jednolity, że zarówno wśród uchodźców, jak i pograniczników, członków zespołów niosących charytatywną pomoc, jak i u zwykłych mieszkańców przedstawionej w filmie  części naszego kraju są ludzie dobrzy, szczerzy, prawdziwi, ale zdarzają się też łotrzy i kanalie, tak też jest w świecie lekarzy, prawników, nauczycieli, choć o tym już film Agnieszki Holland nie mówi. Nie ma w tym nic obraźliwego, złego, antypolskiego, reżyserka po prostu ukazuje różne oblicza świata, także różne twarze Polaków.

„Zielona granica” to dwie i pół godziny wielkich emocji, smutku, niepokoju. Przykro tylko, że w kraju, z którego przez ostatnie 100 lat emigrowały miliony ludzi – do Stanów, do Niemiec, do Wielkiej Brytanii i Irlandii i do wszelkich innych zakątków świata – z powodu wojen, represji, czy wreszcie za chlebem, za lepszym życiem – zrozumienie problemu uchodźctwa jest tak niskie.

Nie wylewajcie na mnie pomyj nienawiści, że wypowiadam się o tym filmie pozytywnie, nie nazywajcie mnie świnią, która siedzi w kinie – kocham kino i chcę oglądać filmy różne, te przyjemne i familijne, ale też te trudne i bolesne. Idźcie do kina, aby zobaczyć „Zieloną granicę” i więcej zrozumieć, sprawdzić, dlaczego film wzbudza tyle emocji i ukształtować własną, autonomiczną opinię o tym obrazie. Dlatego idźcie do kina, po prostu.

A oceny dziś nie będzie.