JAKUB MAŁECKI „Święto ognia", Wydawnictwo SQN 2021
„Jak sobie myślę o przyszłości, to czuję, że będzie całkiem
fajnie, a może nawet ekstra. I żeby nie było – ja dobrze wiem, co mogę, a czego
nie, i wiem, że na przykład Łucja to będzie miała ze mną duży problem, bo jak
przyjdzie ten moment, co go nawet nie chcę głośno nazywać, to mnie przecież dostanie
w spadku po tacie. Ale ogólnie to jestem zdania, że bycie smutnym jest do
niczego niepotrzebne, więc nie jestem smutna – zwykle, bo czasem to wiadomo – i
ogólnie lubię myśleć o rzeczach fajnych, które dopiero będą, a będą przecież
różne” – to słowa Anastazji, Nastki – jednej z głównych bohaterek i narratorek
powieści „Święto ognia” Jakuba Małeckiego.
Anastazja to jedna z trojga narratorów powieści. Ma 20 lat,
właśnie zdała maturę i ma porażenie mózgowe – z trudem się komunikuje (rozumie
ją tylko jej siostra – Łucja), porusza się na wózku, bez którego wszelki ruch
stanowi ogromny kłopot. Ale to niezwykle optymistyczna, sympatyczna dziewczyna,
która kocha każdą chwilę swojego życia. Jej entuzjazm i pozytywne myślenie
muszą udzielić się każdemu czytelnikowi.
Łucja to starsza siostra Anastazji, blisko 30-letnia już
tancerka baletu. Dziewczyna poświęca swoje życie baletowi i opiece nad chorą
siostrą. Łucja jest powściągliwa, zrównoważona, zupełnie inna niż Anastazja,
ale może właśnie to pozwala siostrom kochać się tak mocno.
Jest jeszcze Poldek – ojciec Łucji i Anastazji, który jest
gotów zrobić wszystko, żeby jego córki czuły się szczęśliwe i spełnione. Często
ucieka wspomnieniami do przeszłości, szuka samotności. To on jest trzecim narratorem
powieści.
Kolekcję bohaterów uzupełnia barwna i ekscentryczna pani
Józefina – sąsiadka Łabendowiczów, która pewnego dnia postanawia zaangażować
się w pomoc Nastce.
Brakuje jedynie mamy…
Akcja powieści rozgrywa się wokół przygotowań do
przestawienia „Święto ognia”, w którym Łucja ma zagrać główną rolę. Prowadzona
trójdzielnie narracja pozwala jednak poznać losy rodziny Łabendowiczów,
skrywane rodzinne tajemnice, życie domu, w którym jedno z dzieci cierpi z
powodu niepełnosprawności.
W „Święcie ognia” Małecki rezygnuje z tak charakterystycznych
dla siebie klimatów małomiasteczkowych i przenosi akcję powieści do Warszawy.
Książka jest niezwykła – pełna dowcipu i wzruszeń, Moja słabość do prozy
Małeckiego nie mija. Delektuję się jego pomysłami, postaciami, językiem. Uważam
go za jednego z najwybitniejszych współczesnych polskich pisarzy.
Recenzja książki zbiega się z premierą kinową jej adaptacji,
bo do kin trafia dziś film „Święte ognie” z całą plejadą polskich gwiazd.
Obiecuję, że recenzja filmu niebawem, a teraz pora sięgnąć po literacki pierwowzór.
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz