czwartek, 5 października 2023

 

„ZIELONA GRANICA”, Polska / Czechy / Francja / Belgia 2023

Premiera kinowa: 22 września 2023


Obawiałem się tego seansu. Kryzys uchodźczy nie należy do tematów łatwych, ale wiedziałem, że „Zielona granica” jest filmem, który zobaczyć trzeba, żeby wyrobić sobie swoje własne zdanie, nie na podstawie nic nie mówiących fragmentów bez szerszego kontekstu i opinii innych, ale na podstawie całości. A zrecenzowanie najnowszego filmu Agnieszki Holland jest niezwykle trudne.

Dla mnie to przede wszystkim film o ofiarach.

Ofiarami są przede wszystkim uchodźcy – ludzie, którzy inwestują wszystkie oszczędności i narażają życie, by otrzymać przepustkę do białego, uprzywilejowanego świata, którym podli i wyrafinowani oszuści obiecali transfer z Białorusi przez Polskę do bogatych krajów europejskiego Zachodu, którzy nieświadomie dostali się w pułapkę, bo chcieli żyć inaczej, ale nie mogą realizować swoich marzeń, bo mają ciemną skórę i reprezentują inny krąg kulturowy.

Ofiarami są żołnierze pogranicza, często rozdarci między lojalnością wobec przełożonych a zwykłymi, ludzkimi odruchami, zagubieni, żyjący w ciągłym napięciu, narażeni na niebezpieczeństwo, reagujący agresją i szukający zapomnienia.

Ofiarami są aktywiści, osoby niosące humanitarną pomoc, jak choćby grana przez Maję Ostaszewską psycholożka Julia, pogubieni, cierpiący w niemocy, obawiający się złamania prawa i przekroczenia pewnych zasad.

W filmie padają oskarżenia – wobec Unii Europejskiej i ekip rządzących, także w naszym kraju. I słusznie, bo ludzie u władzy nie radzą sobie z tym problemem humanitarnym, zarówno w Polsce, jak i w większości, by nie rzec we wszystkich krajach europejskich. 

Nie rozumiem oskarżeń, że film jest rzekomo antypolski – „Zielona granica” w monochromatycznych barwach pokazuje, że świat nie jest jednolity, że zarówno wśród uchodźców, jak i pograniczników, członków zespołów niosących charytatywną pomoc, jak i u zwykłych mieszkańców przedstawionej w filmie  części naszego kraju są ludzie dobrzy, szczerzy, prawdziwi, ale zdarzają się też łotrzy i kanalie, tak też jest w świecie lekarzy, prawników, nauczycieli, choć o tym już film Agnieszki Holland nie mówi. Nie ma w tym nic obraźliwego, złego, antypolskiego, reżyserka po prostu ukazuje różne oblicza świata, także różne twarze Polaków.

„Zielona granica” to dwie i pół godziny wielkich emocji, smutku, niepokoju. Przykro tylko, że w kraju, z którego przez ostatnie 100 lat emigrowały miliony ludzi – do Stanów, do Niemiec, do Wielkiej Brytanii i Irlandii i do wszelkich innych zakątków świata – z powodu wojen, represji, czy wreszcie za chlebem, za lepszym życiem – zrozumienie problemu uchodźctwa jest tak niskie.

Nie wylewajcie na mnie pomyj nienawiści, że wypowiadam się o tym filmie pozytywnie, nie nazywajcie mnie świnią, która siedzi w kinie – kocham kino i chcę oglądać filmy różne, te przyjemne i familijne, ale też te trudne i bolesne. Idźcie do kina, aby zobaczyć „Zieloną granicę” i więcej zrozumieć, sprawdzić, dlaczego film wzbudza tyle emocji i ukształtować własną, autonomiczną opinię o tym obrazie. Dlatego idźcie do kina, po prostu.

A oceny dziś nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz