sobota, 29 sierpnia 2020

 

TOP 60 ELIZABETH FRASER & COCTEAU TWINS

Dziś urodziny obchodzi Elizabeth Fraser, enigmatyczna i charyzmatyczna wokalistka zespołu Cocteau Twins. Z tej okazji – mój subiektywny przegląd ulubionych nagrań artystki. W 1984 usłyszałem płytę „Treasure” i pokochałem zespół, ich muzykę i niesamowity głos Elizabeth. To dotychczas najbardziej niszowa artystka, której TOP przedstawiam. Jeśli nie znacie Elizabeth, Jej macierzystego zespołu lub innych kolaboracji, gorąco zachęcam do posłuchania. Enjoy!

60. Pink Orange Red
59. Peppermint Pig
58. Primitive heart
57. Tranquil eye
56. Blind dumb deaf
55. Summerhead
54. Three-Swept
53. Plain tiger
52. Watchler
51. Golden-Vein
50. Kala (YANN TIERSEN & ELIZABETH FRASER)
49. Quisquouse
48. Kookaburra
47. From the flagstones
46. Melonella
45. Sigh’s smell of farewell
44. Cherry-Coloured Funk
43. Sultitan Itan
42. Aikea-Guinea
41. Sugar Hiccup
40. Circling girl
39. Otterley
38. Silent spring (MASSIVE ATTACK & ELIZABETH FRASER)
37. Love’s easy tears
36. Mud and dark
35. Half-Gifts
34. Summer blink
33. Those eyes, that mouth
32. Cicely
31. Another day (THIS MORTAL COIL)
30. Orange appled
29. Eggs and their shells
28. Persephone
27. Rikean Heart
26. Blue bell knoll
25. Mizake the Mizan
24. Donimo
23. Tishbite
22. Cico buff
21. Amelia
20. Beatrix
19. Ice-Pulse
18. Pale clouded white
17. Crushed
16. Seekers who are lovers
15. Fifty-fifty clown
14. Iceblink luck
13. Bluebeard
12. Heaven or Las Vegas
11. Know who you are at every age
10. Ivo
9. Carolyn’s fingers
8. Lorelei
7. Evangeline
6. Aloysius
5. Alice
4. Pearly-Dewdrops’ Drops
3. Teardrop (MASSIVE ATTACK & ELIZABETH FRASER)
2. Song to the siren (THIS MORTAL COIL)
1. Pandora



czwartek, 27 sierpnia 2020

 

„Seria z papugą” Jacek Ostrowski, Skarpa Warszawska 2018 - 2020


Czy czytaliście już wyborną  „Serię z papugą” Jacka Ostrowskiego – nowej gwiazdy na krajowym rynku książek kryminalnych? Czy poznaliście już Zuzę Lewandowską – niesamowitą, bezkompromisową  adwokatkę, główną bohaterkę serii? Jeśli nie, najwyższy czas nadrobić zaległości i sięgnąć po pozycje z cyklu o Zuzie.

Dotychczas Jacek Ostrowski, który znalazł się w tym roku (notabene z własną córką – wybitnym naukowcem, lekarzem weterynarii) w finale konkursu „Płocczanin Roku”, wydał cztery pozycje z serii. Pierwszy tom - „Paragraf 148” - opowiada o grasującym w Polsce seryjnym mordercy, który ćwiartuje ciała swoich ofiar. W drugiej części „Czarny wdowiec” Zuza rozwiązuje sprawę okrutnego mordercy kobiet oraz otrzymuje całą serię odciętych męskich genitaliów. W trzeciej powieści z cyklu, zatytułowanej „Sarkofag”, zadaniem Zuzy jest odnalezienie zaginionego przed laty przyjaciela jej ojca, a w części czwartej „Świrus”  próbuje rozwikłać kwestię tajemniczego morderstwa sprzed lat, o którym nagle zaczyna mówić młody chłopak – ofiara wypadku spowodowanego przez upadek radzieckiego Sputnika na płocki blok.

Zuza jest niesamowitą postacią i różne Chyłki mogą chyłkiem przed nią się chować. To córka jednego z najwybitniejszych mecenasów w historii Płocka, kobieta, która niczego się nie obawia, gardzi komunistami i społeczną patologią, klnie jak szewc, nie stroni od kieliszka i pali jak komin płockiej rafinerii. Jest bohaterką soczystą, zdecydowaną, wygrywa większość swoich spraw i cała męska część adwokatury czuje wobec niej ogromny respekt. Zuzanna uwielbia bawić się w detektywa i poszerzać swoje zadanie mecenasa o typowe działania policji, prokuratury i służb specjalnych. Chociaż są mężczyźni, którzy się nią interesują, nie ułożyła sobie jeszcze życia osobistego i mieszka (o zgrozo!) z sublokatorami w rodzinnym mieszkaniu, odziedziczonym po rodzicach, a wraz z nią rezyduje szalona papuga Zgaga i pies Borys.

Smaczku dodaje powieściom umieszczenie ich w Płocku – moim rodzinnym mieście. Jacek Ostrowski ze szczegółami odtwarza topograficzne detale miasta z przełomu lat 70-tych i 80-tych. Niezwykle miło i interesująco jest czytać o nadal istniejących ulicach, czy miejscach spotkań bohaterów, bądź też przywoływać wspomnienia z dzieciństwa o miejscach, które już odeszły do lamusa.

Moda na serie powieści kryminalnych z łączącym je głównym bohaterem rozlała się ze Skandynawii po całej Europie, a może i po całym świecie. Dotarła też do Polski. Proszę mi wierzyć – historie przedstawione w „Serii z papugą” nie są może tak nowoczesne i wyszukane, jak te w książkach Mroza, czy Bondy, ale Ostrowskiemu udało się stworzyć taką atmosferę i tak wyjątkową bohaterkę, że od książek nie można się oderwać. Pisarz posługuje się także znakomitym, żywym, naturalnym językiem. Czytając notatki służbowe kapitana Mariańskiego – wielkiego wroga Zuzy ze służb specjalnych – można pękać ze śmiechu. Przedstawiane sprawy mają często źródło w prawdziwych wydarzeniach i dlatego czyta się te pozycje z ogromnym zainteresowaniem.

Czy polecam? Naturalnie! Nie mam wątpliwości, że większość czytelników może umilić sobie koniec lata spotkaniami z szaloną panią mecenas Lewandowską i jej niesamowitymi przygodami. Jestem niezmiernie ciekaw, czy podzielicie mój entuzjazm i pokochacie Zuzkę prawdziwą literacką miłością, jak ja.

Moja ocena: 10/10

środa, 26 sierpnia 2020

 

„Dolina Bogów” (Valley of the Gods), Luksemburg/Polska/USA 2019

Polska premiera: 21 sierpnia 2020


Do kin trafił właśnie nowy film wielkiego polskiego reżysera i wizjonera kina – Lecha Majewskiego. Artysta pozostaje jednym z niewielu polskich twórców filmowych rozpoznawanych na całym świecie i wydaje się być bardziej ceniony i uznawany za granicą, niż w Polsce. Reżyser ujął mnie jedną ze swoich poprzednich propozycji, filmem „Młyn i krzyż”, który był bardzo udaną próbą ożywienia obrazu Pietera Bruegla starszego „Droga krzyżowa”.

Tym razem Majewskiemu udało się pozyskać do swojego filmu znane hollywoodzkie nazwiska, w „Dolinie Bogów” zobaczyć można Josha Harnetta, wspaniałego Johna Malkovica i przepiękną Bérénice Marlohe (pamiętną Severine ze „Skyfall”).

W filmie przenikają się i krzyżują trzy opowieści. Najbogatszy człowiek świata – Wes Tauros (Malkovic) pragnie nabyć od Indian Navaro ich świętą ziemię – Dolinę Bogów, gdyż znajdują się na niej cenne źródła uranu. Tauros – mimo bycia bogaczem, spełniania swoich ekstrawaganckich fanaberii i wchodzenia w rolę Demiurga, nie jest do końca spełniony i szczęśliwy, bo w nieszczęśliwym wypadku stracił żonę i córeczkę. Z tym faktem wiąże się drugi wątek – Tauros poszukuje kobiety tak podobnej do nieżyjącej żony, że będzie w stanie mu ją zastąpić. W konkursie wybrana zostaje Karen Kitson, która decyduje się na udział w tym metafizycznym przedsięwzięciu, by zdobyć pieniądze i odzyskać synka. Trzeci wątek dotyczy bogatego, lecz nieszczęśliwego pisarza, Johna Ecasa, którego porzuca żona i który zajmuje się pisaniem biografii Wesa Taurosa. W tle tych trzech opowieści o ludziach jest jeszcze bardzo istotna historia Indian Navaro.

Jak zwykle w przypadku filmów Lecha Majewskiego „Dolina Bogów” to kino wysoce artystyczne, symboliczne, niełatwe w odbiorze, ale intrygujące i godne uwagi. Aktorzy tworzą zapadające w pamięć kreacje, a tematy poruszane w filmie to istotne problemy, przed którymi staje współczesny człowiek.

Czy polecam tę produkcję? Chyba tak, ale z pewnością nie amatorom sympatycznej rozrywki na sobotni wieczór.

Moja ocena: 7/10.


poniedziałek, 24 sierpnia 2020

 

„Nadzieja” (Håp), Norwegia 2019

Polska premiera: 25 września 2020

Ostatnio moja najlepsza przyjaciółka poradziła mi, że jeśli chcę, żeby blog był coraz popularniejszy i był w stanie zainteresować więcej czytelników, powinienem zacząć prezentować więcej pozytywnych, optymistycznych pozycji, bo z recenzowanych przeze mnie filmów i książek biją smutek, ból i melancholia. Ale jak tu pisać o czymś miłym i dobrym, jeśli większość książek trafiających w moje ręce i większość filmów, które oglądam, to naprawdę pesymistyczne, trudne pozycje. Taka jest wakacyjna oferta kin i księgarń Anno Domini 2020.

Nie inaczej jest w przypadku bardzo intymnego dramatu „Nadzieja” w reżyserii Szwedki Marii Sødahl. Autorka filmu przedstawia w filmie własne, tragiczne doświadczenia związane z chorobą. Mimo niezwykle poważnej i przejmującej tematyki, film, zgodnie z tytułem, niesie jednak ogromną dozę nadziei – nawet w sytuacji uważanej za nierozwiązywalną, może nastąpić cud.

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Anja (bardzo dobra i emocjonalna Andrea Bræin Hovig), właśnie wróciła z zagranicy, gdzie jej taneczny spektakl odniósł spektakularny sukces. Czekają na nią jej partner Tomas (także bardzo dobry Stellan Skarsgard – jeden z najpopularniejszych obecnie skandynawskich aktorów), trójka ich wspólnych dzieci oraz trójka dzieci z poprzedniego związku. Anja jest bardzo szczęśliwa, ale niezwykle zmęczona i bardzo źle się czuje.

Kolejnego dnia trafia do lekarza, gdzie słyszy dramatyczną diagnozę o  nawrocie śmiertelnej choroby. Lekarze nie są zgodni co do rokowań – niektórzy dają jej trzy miesiące, inni cztery tygodnie. Film przedstawia siedem dni z życia tej patchworkowej rodziny w obliczu ogromnego kryzysu i wielkiej tragedii. Anja musi zmierzyć się z koniecznością powiedzenia o chorobie dzieciom, ojcu, próbuje skonsultować się z najlepszymi lekarzami w kraju, pragnie doprowadzić do finału pewne kwestie związane z jej życiem.

Te kilka dni zmienia także nastawienie do siebie partnerów – Anji i Tomasa. Z jednej strony widać ogromną miłość, troskę, oddanie, zdruzgotanie, z drugiej – pojawiają się wymówki, oskarżenia, niewygodne pytania – choćby dlaczego nie zdecydowali się zalegalizować swojego związku. Hovig świetnie gra kobietę walczącą o życie i godność, miotaną emocjami i wywołanymi silnymi lekami zmianami nastroju. Interesującym faktem jest, że w filmie grają autentyczni lekarze i inni członkowie personelu medycznego.

Punktem kulminacyjnym w filmie jest rozpoczęcie bardzo poważnego zabiegu neurochirurgicznego Anji. Choć reżyserka pozostawia otwarte zakończenie, podkreślając, że film oparty jest na jej doświadczeniach i nadając obrazowi dany tytuł, informuje, że wbrew diagnozom lekarzy, Anji się udało.

Film warto zobaczyć, mimo że jest mroczny, przykry, porusza niezwykle trudne i bolesne tematy. Polecam, wszak wszyscy potrzebujemy nadziei…

Moja ocena: 8/10

niedziela, 23 sierpnia 2020

 

"Zdrój" Barbara Klicka, Wydawnictwo Wab 2019

Zdrój - Klicka Barbara

Dziś recenzja książki nietypowej, niszowej, bardzo poetyckiej, bardzo prawdziwej. To debiutancka powieść pochodzącej z Płocka poetki, Barbary Klickiej. Główną bohaterka „Zdroju” jest cierpiąca na chorobę nowotworową Kama, która przyjeżdża do sanatorium w Ciechocinku. Kobieta od dzieciństwa zmaga się z chorobami i w przeciwieństwie do wielu kuracjuszek nie przyjeżdża tu, żeby się dobrze zabawić. O dzieciństwie Kamili dowiadujemy się z retrospekcji – cała powieść zbudowana jest na zasadzie skontrastowania bieżącej chwili ze wspomnieniami z przeszłości.

Przedstawiony świat sanatorium, czy „placówki” – jak nazywają je kuracjusze – jest przekrojem polskiego społeczeństwa. Widzimy bezdusznych medyków, traktujących pacjentów przedmiotowo, masażystów podrywających pensjonariuszki, niedzielne potańcówki i rozpaczliwe próby nawiązania nowych damsko-męskich relacji. Obok osób łagodnych, delikatnych, potrzebujących pomocy i szukających wsparcia, spotykamy osoby przebiegłe, poszukujące wrażeń, które z pewnością nie szukają w sanatorium szansy na poprawę stanu zdrowia. Autorka wykorzystuje liczne stereotypy dotyczące Polaków i osób korzystających z sanatoriów. We fragmentach retrospektywnych widzimy także dużo prawdy o przeszłości, systemie leczenia dzieci w peerelowskiej Polsce, systemie budowania hierarchii przez dzieci i trudach wczesnego dojrzewania.

Najmocniejszą stroną powieści wydaje się być jej język. Widać i czuć poetycki szlif Barbary Klickiej, autorka bardzo swobodnie posługuje się językiem, zestawia ze sobą wysoki język poetycki z kolokwializmami, buduje bardzo ciekawe figury stylistyczne. Widoczna jest duża wrażliwość autorki i wyczucie języka.

Czy polecam „Zdrój” każdemu? Chyba nie. To specyficzny tekst, ukazujący świat w szczególny sposób. W sposobie budowania narracji i użyciu języka widzę pewne podobieństwo do książek Sylwii Chutnik, może też Joanny Bator. A może warto dać szansę tej młodej uzdolnionej płocczance?

Moja ocena: 7/10

sobota, 22 sierpnia 2020

 TOP 60 TORI AMOS

Dziś urodziny obchodzi wspaniała amerykańska wokalistka, Tori Amos. Postanowiłem uhonorować ją moim subiektywnym zestawem sześćdziesięciu ulubionych utworów artystki. Tori Amos jest niezwykle osobliwym zjawiskiem w świecie muzycznym. Od blisko 30 lat nagrywa kameralne, spokojne płyty, które cieszą się ogromna popularnością. Ma w sobie coś z Kate Bush, Florence Welch i Bjork. Tori potrafi stworzyć na swoich albumach taką atmosferę, że nie chce się przestawać jej słuchać. Oto Top 60 Tori Amos. Enjoy!

60. Mr. Zebra
59. In the springtime of his voodoo
58. Icicle
57. Carry
56. Mother
55. She’s your cocaine
54. Carnival
53. Reindeer King
52. Welcome to England
51. Me and a gyn
50. Hey, Jupiter
49. Little Amsterdam
48. Cloud on my tongue
47. Angels
46. Don’t make me come to Vegas
45. Big wheel
44. Father Lucifer
43. Winter
42. Black-dove (January)
41. Concertina
40. Caught a life sneeze
39. Little earthquakes
38. Precious things
37. Tatula
36. Past the mission
35. Fire to your plain
34. Maybe California
33. Cars and guitars
32. Cruel
31. 500 miles
30. Abnormally attracted to sin
29. Trouble’s lament
28. Glory of the 80’s
27. Strange   
26. Cloud riders  
25. A silent night with you
24. Job’s coffin
23. Flavour
22. Raspberry swirl
21. Strange little girl
20. God
19. Pretty good year
18. Spark
17. Mary
16. Almost Rosey
15. Taxi ride
14. Up the creek
13. Bouncing off clouds
12. Sweet sting
11. Sleeps with butterflies
10. I don’t like Mondays
9. 1000 oceans
8. China
7. A sorta fairytale
6. Jackie’s strength
5. Silent all these years
4. Bliss
3. Crucify
2. Professional widow
1. Cornflake girl


czwartek, 20 sierpnia 2020

 

„xABo – Ksiądz Boniecki” Polska 2020

Polska premiera: 24 lipca 2020 roku

Dziś kilka słów o filmie nietypowym – dokumencie „xABo – Ksiądz Boniecki” w reżyserii i według scenariusza Aleksandry Potoczek z piękną muzyką w tle, której autorką jest Hania Rani. Ten krótki dokument to skłaniający do refleksji, bardzo intymny portret księdza Adama Bonieckiego, jednego z najbardziej znanych polskich kapłanów, dziennikarza „Tygodnika Powszechnego”, członka Zgromadzenia Księży Marianów. Władze zakonu nałożyły zakaz wypowiedzi w mediach na tego wybitnego intelektualistę, myśliciela i filozofa. Twórcy filmu wypowiedzieli się zatem w imieniu księdza Bonieckiego.

W filmie poznajemy księdza Bonieckiego w ciągłej drodze, w ruchu. Ta droga w części jest związana z jego kapłańską działalnością (jak choćby w przypadku wizyty u siostry Małgorzaty Chmielewskiej w założonym przez nią domu pomocy potrzebującym), ale także promocją wydanej z okazji osiemdziesiątych piątych urodzin księdza książki ‘Boniecki. Rozmowy o życiu”. Takich rozmów o życiu jest w filmie dużo, choć część z nich to krótkie dialogi ze spotkanymi przypadkowo ludźmi na dworcu, w pociągu, na ulicy. Często pytany o receptę na szczęśliwe życie, ksiądz Boniecki twierdzi, że kluczem do szczęścia jest zgoda z samym sobą. Jego porady wydają się często lakoniczne, lapidarne, a w rzeczywistości posiadają ogromną głębię i pomagają wielu słuchaczom.

Ksiądz Adam Boniecki jawi się jako człowiek niezwykle ciepły, serdeczny, głęboko wierzący w Boga i w człowieka. Nie jest pozbawiony wysublimowanego poczucia humoru. Kiedy jedna z czytelniczek prosi go o złotą myśl jako dedykację, wpisuje „Lepiej zjeść i zwymiotować, niż wyrzucić i zmarnować.” Jest też bardzo ludzki – potrafi zapominać, bywa roztargniony, czasami szybko ucina kwestie współrozmówcy, które go irytują. Widać, że jest bardzo skupiony, skoncentrowany, ma bardzo głębokie przemyślenia dotyczące życia i wiary.

Film mnie nieco zaskoczył. Spodziewałem się, że będzie w nim dużo wspomnień i wypowiedzi innych na temat głównego bohatera. Okazało się, że obraz przedstawia głównie księdza, często podczas samodzielnych przemyśleń, często otoczonego gronem sympatyków. Widzimy go w redakcji „Tygodnika Powszechnego”, we własnym pokoju, podczas licznych podróży, także spacerów w górach. Ksiądz Boniecki nigdy nie krytykuje, nawet jeśli się z czymś nie w pełni zgadza.

Naprawdę warto poświęcić te 73 minuty na spotkanie z tym wybitnym człowiekiem. Dokument jest bardzo prosty, ale niezwykle interesujący w tej prostocie. Polecam.

Moja ocena: 8/10

wtorek, 18 sierpnia 2020

 

„Daisy Jones and The Six” Taylor Jenkins Reid, Arrow Books 2019

Niedawno zachwycałem się poprzednią powieścią Taylor Jenkins Reid „Siedmiu mężów Evelyn Hugo”, a już udało mi się przeczytać jej kolejną książkę „Daisy Jones & The Six”. Książka właśnie pojawiła się na polskim rynku nakładem wydawnictwa Czwarta Strona i po prostu mnie oczarowała. To pozycja dla czytelników, którzy kochają muzykę i dobrą literaturę  – a ja właśnie do nich należę.

The Six to odnosząca lokalne sukcesy rockowa grupa amerykańska, założona przez charyzmatycznych braci Billy’ego i Grahama Dunne w latach 70-tych ubiegłego stulecia. Zespół zdobywa coraz większą popularność, gdy nagle na jego drodze staje olśniewająco piękna i niezwykle uzdolniona wokalistka, Daisy Jones. The Six  i Daisy nagrywają dla tej samej wytwórni i postanawiają połączyć twórcze siły i rozpocząć działalność jako Daisy Jones and The Six. Choć Daisy i Billy walczą o prymat w zespole, tworzą także unikalny duet twórców wybitnych rokowych piosenek z pięknymi tekstami. Nagle okazuje się, że mają Amerykę u swych stóp. Czy taka wybuchowa mieszanka charakterów, talentów, osobowości ma szansę na przetrwanie?

W książce nie brakuje miłości, seksu, spektakularnych zdrad, narkotyków i alkoholu, słowem dominują tam sex and drugs and rock'n'roll. Autorka tworzy tak realistyczny obraz zespołu z bardzo interesującymi portretami psychologicznymi bohaterów, głównie Daisy i Billy’ego, że nie sposób uwierzyć, że grupa jest fikcją literacką i nigdy nie istniała. Jenkins Reid wykazuje się detaliczną wręcz znajomością działania przemysłu muzycznego w Stanach Zjednoczonych, organizacji tur koncertowych, promocji płyt i funkcjonowania list przebojów.

Książka jest zbudowana na zasadzie wywiadu, przy czym osoba zadająca pytania i prowadząca wywiad-rzekę ujawnia się dopiero na końcu powieści. Autorka wspaniale wprowadza rozróżnienie języka bohaterów. Bardzo ciekawie buduje w ten sposób postaci. Od powieści nie sposób się oderwać. Czytając, chcemy wiedzieć, jak potoczy się dalsza kariera zespołu i czy przetrwają nawiązane relacje. Czytelnik z łatwością przenosi się do Ameryki sprzed 50 lat.

Co było inspiracją dla Taylor Jenkins Reid do stworzenia tak udanego obrazu muzycznej strony USA sprzed pół wieku? W posłowiu wspomina o fascynacji Stevie Nicks i zespołem Fleetwood Mac. Czy właśnie ta legendarna grupa posłużyła pisarce przy tworzeniu wizerunku The Six? Czy czarująca i uwodzicielska Daisy Jones ma w sobie cechy Stevie Nicks?

Bez względu na zainteresowania muzyczne i znajomość historii rocka, sięgnij po „Daisy Jones and The Six”. To wielowarstwowa, wspaniale napisana powieść, z której można dowiedzieć się wiele na temat siły i słabości człowieka, psychologii wybitnych jednostek i atmosferze w Stanach po festiwalu w Woodstock. Polecam gorąco. Daisy Jones i jej przyjaciele już na Ciebie czekają.

Moja ocena: 10/10

niedziela, 16 sierpnia 2020

 TOP 60 MADONNA – PIOSENKI, KTÓRE NIE ZOSTAŁY WYDANE NA SINGLACH

Dziś urodziny Madonny – mojej największej muzycznej miłości, której pozostaję wierny od 1985 roku, choć nie jestem całkowicie bezkrytyczny wobec Jej artystycznych dokonań. Dokładnie dwa lata temu zamieściłem TOP 60 moich ulubionych piosenek Madonny. Wygrało, surprise, surprise, „Like a prayer” - mój hit wszech czasów. I to właśnie 60-te urodziny Madonny były czynnikiem sprawczym dla kolejnych wszystkich TOPów 60 różnych wykonawców. Dziś pora na kolejne zestawienie piosenek Madonny, tym razem tych utworów z płyt, które nigdy nie ukazały się na singlu jako oficjalne wydawnictwa promujące płyty. Na albumach Madonny można znaleźć wiele muzycznych pereł, które powinny być promowane. Oto mój subiektywny wybór sześćdziesięciu z nich. O palmę pierwszeństwa walczyły dwie piękne ballady: „Spanish eyes” z albumu „Like a prayer” oraz „Time stood still” ze ścieżki dźwiękowej filmu „Next best thing”. Enjoy!

60. High flying adored (& ANTONIO BANDERAS)
59. Eva and Magaldi / Eva beware of the city
58. Iconic (& CHANCE THE RAPPER & MIKE TYSON)
57. Some girls
56. Gang Bang
55. Hold tight
54. I’m going bananas
53. Beautiful killer
52. Secret garden
51. She’s not me
50. X-Tatic process
49. Work all over me
48. Can’t stop
47. HeartBreakCity
46. Spanish lesson
45. Till death do us apart
44. Love makes the world go round
43. Nobody knows me
42. Messiah
41. Survival
40. Goodnight and thank you (& ANTONIO BANDERAS)
39. Crazy
38. Candy shop
37. I fucked up
36. Voices
35. Think of me
34. Devil pray
33. Falling free
32. Intervention
31. Why’s it so hard
30. Now I’m following you (& WARREN BEAUTY)
29. Where’s the party?
28. Beat goes on (& KANYE WEST)
27. He’s a man
26. Back in business
25. Don’t stop
24. Future Lovers
23. Incredible
22. Buenos Aires
21. Joan of Arc
20. Gone
19. Candy perfume girl
18. Shoo-bee-doo
17. Swim
16. Thief of heart
15. Little star
14. Push
13. Let it will be
12. Sooner or later
11. I love New York
10. Something to remember
9. I want you
8. Over and over
7. Promise to try
6. Devil wouldn’t recognise you
5. White heat
4. Words
3. Heartbeat
2. Time stood still
1. Spanish eyes


sobota, 15 sierpnia 2020

 

TOP 60 SMOLIK

Jutro po raz pierwszy od wybuchu pandemii wybieram się na koncert. 14 lutego uczestniczyłem w ostatnim występie artysty na żywo – był to koncert Smolika i Keva Foxa, znakomite wydarzenie. Andrzej Smolik obchodził w tym roku 50-te urodziny, postanowiłem zatem uhonorować artystę moim subiektywnym zestawem sześćdziesięciu moich ulubionych kompozycji muzyka. Smolik jest twórcą wybitnym, wyprzedzającym swoimi nagraniami teraźniejszość i rzeczywistość. Dał się poznać jako klawiszowiec Wilków, ale największy sukces odniósł jako artysta solowy, zapraszający do swoich projektów fantastycznych wykonawców. Przed Państwem, Top 60 piosenek Smolika. Enjoy.

60. Vera Lynn (& KEV FOX)
59.
V2 (& MIKA URBANIAK)
58. Robot dance
57. Moon Marimba
56. U missing (& VICTOR DAVIES)
55. Fades away
54. 50 chips
53. Tutuila dreams
52. Jack’s nightmare
51. Beautiful morning (& KEV FOX)
50. Gru
49. All the saints (& KEV FOX)
48. Cmyk (& VICTOR DAVIES)
47. Memotion (& MIKA URBANIAK)
46. Zendegi
45. Little older (& KEV FOX)
44. Never sing the love song (& KATARZYNA KURZAWSKA)
43. L.O.O.T.T. (& KEV FOX)
42. Stanley’s poster
41.
Sip (& MARSJA)
40. Alunia (& NATALIA GROSIAK & MIUOSH)
39. Med 2 (& BOGDAN KONDRACKI & NOVIKA)
38. Mind the bright lights (& KEV FOX)
37. Ignition sequence
36.
Med 3 (& MIKA URBANIAK)
35. Med
34. Hollywood (& NATALIA GROSIAK & KEV FOX)
33. A fotografika (& JOAO T. DE SOUSA)
32. Not always happy (& JOAO T. DE SOUSA)
31. Junction (& JAHIAR AZIM IRANI)
30. Ballad for a blue moon
29. Rest (& BOGDAN KONDRACKI)
28. 50 trees (& ARTUR ROJEK & NOVIKA)
27. 0.0
26.
Queen of hearts (& KEV FOX)
25. Miasto szczęścia (& NATALIA GROSIAK & MIUOSH & NOSPR)
24. Teh (& BOGDAN KONDRACKI)
23. Missed (& NOVIKA)
22. All I (& MIKA URBANIAK)
21. Clocked (& KEV FOX)
20. Pirat song (& SKUBAS)
19. SOS song (& GABA KULKA)
18. V Girl (& VICTOR DAVIES)
17. L. Mine (& MIKA URBANIAK)
16. Help yourself (& KEV FOX)
15. Or (& MAGDA KASPRZYSZYN)
14. Enjoy the sound (& MIKA URBANIAK)
13. Time take (& BOGDAN KONDRACKI & KAROLINA KOZAK)
12. Home made (& NOVIKA)
11. S.Dream (& SOFA)
10. Run (& KEV FOX)
9. On the quiet (& KEV FOX)
8. Forget me not (& EMMANUELLE SEIGNER)
7. A million cheap tricks (& MAYA SINGH)
6. Kremowa rewolucja (& MACIEJ CIEŚLAK)
5. Regretfully yours (& KEV FOX & BOKKA)
4. Who told you?
(& MIKA URBANIAK)
3. T. Time (& NOVIKA)
2. 50 tysięcy 881 (& ANDRZEJ ROJEK)
1. CYE (Close your eyes) (& KATARZYNA KURZAWSKA)


piątek, 14 sierpnia 2020

 

„Jak być dobrą żoną” (La bonne epouse), Francja 2020

Polska premiera: 24 lipca 2020

W kinach okresu pandemii nadal brak hollywoodzkich blockbusterów i wielkich przebojów z innych krajów. W repertuarze pojawiają się natomiast bardziej kameralne, mniejsze obrazy filmowe. Przykładem takiego kina jest francuska komedia „Jak być dobrą żoną”.

Paulette (śliczna Juliette Binoche) wraz z mężem, jego siostrą Gilberte (znakomita Yolande Moroe) oraz zakonnicą (Noemie Lvovsky) kierują szkołą dobrych manier i prowadzenia idealnego gospodarstwa domowego – Instytutem Van der Becka dla młodych kobiet. Jest rok 1967. Dziewczęta, które trafiają do szkoły, z różnych powodów (czasami finansowych, czasami obyczajowych), nie poszły na uniwersytety, ale to mądre i bystre dziewczyny, które zaczynają rozumieć, że wbrew naukom Instytutu – główną rolą kobiety wcale nie jest bycie doskonałą żoną i perfekcyjną panią domu. Świat się zmienia – zmiany te wymusza choćby postępująca rewolucja seksualna, o której uczennice Instytutu wiedzą coraz więcej.

Po nagłej śmierci męża uświadamia to sobie także Paulette. Zauważa, że mąż nie zawsze był wobec niej szczery i prawdomówny, że szwagierka przez cale lata pracowała dla Instytutu bez żadnego wynagrodzenia, jedynie za „wikt i opierunek”, wreszcie, że wartości, które szkoła wpaja młodym dziewczętom dawno się zdewaluowały.

Film jest chwilami zabawny, obsada – od pań prowadzących Instytut, po coraz bardziej świadome uczennice – doskonała, temat emancypacji kobiet i feminizmu na wesoło ujmujący, a mimo to obraz jest nieudany – toporny, naciągany, nieautentyczny. Trudno nawet ustalić, w czym tkwi błąd. Francuskie komedie są prawie zawsze niezwykle udane i prześmieszne, tu tego efektu nie udało się osiągnąć.

Nie mogę polecić tego filmu, mimo dużego wysiłku aktorów i reżysera.

Moja ocena: 4/10.

wtorek, 11 sierpnia 2020

 

„Red White & Royal Blue” Casey McQuiston, Prószyński i S-ka 2020

Przekład: Emilia Skowrońska

Red, White Royal Blue - McQuiston Casey

W ubiegłym roku książkowi blogerzy i vlogerzy z całego świata zachwycali się debiutancka powieścią Casey McQuiston „Red White & Royal Blue”. To książka z kategorii Young Adult (do której wiekowo, niestety, nie należę), ale autorka dedykowała ją „dziwakom i marzycielom (a do tych niezmiennie się zaliczam), więc po wszystkich entuzjastycznych recenzjach i zwycięstwie pozycji w dwóch kategoriach na książkę roku goodreads.com (debiut roku, romans roku) sięgnąłem po „Red White & Royal Blue”. I – z przykrością stwierdzam – rozczarowałem się.

Głównym bohaterem powieści jest Alex Claremont-Diaz – na pierwszy rzut oka typowy amerykański dwudziestolatek, który studiuje, uwielbia imprezy, jest synem meksykańskiego imigranta i Amerykanki. Ale Alex normalnym amerykańskim chłopakiem nie jest – to Pierwszy Syn USA – mama Alexa – Ellen – jest pierwszą w historii Stanów Zjednoczonych kobietą-Prezydentem, a ojciec – senatorem. Alex mieszka zatem z mamą i siostrą June (rodzice są rozwiedzeni, ale pozostają w bardzo poprawnych relacjach) w Białym Domu, marzy mu się kariera polityka, jest bardzo otwarty i chętnie angażuje się w polityczną działalność rodziców.

Alex ma jednak jednego wroga – osobę, której szczerze nienawidzi – to książę Henry – brytyjski następca tronu, wnuczek angielskiej Królowej. Podczas wesela Filipa, starszego brata Henry’ego, dochodzi do nieszczęśliwego wypadku i Alex wraz z Henrym lądują na weselnym torcie młodej pary za 75, 000 funtów. Dochodzi do zaostrzenia relacji między Stanami Zjednoczonymi a Koroną Brytyjską. Jedyną szansą na zażegnanie konfliktu jest stworzenie pozorów przyjaźni między Henry’m i Alexem. Na początku jest bardzo ciężko, a potem…

A potem wszystko kończy się nad wyraz szczęśliwie… Książka przedstawia ciekawy obraz Ameryki jako kraju tolerancyjnego, otwartego i akceptującego inność, ale też targanego przed obrzydliwe polityczne rozgrywki na szczytach władzy. Czy Stany Zjednoczone 2020 są rzeczywiście gotowe na kobietę na stanowisku Prezydenta i Pierwszego Syna, który oficjalnie mówi o swoim biseksualizmie i otrzymuje w zamian ogromne poparcie?

Jak na debiut i młody wiek autorki, na pewno można uznać powieść za udaną, książka nie jest jednak przeznaczona dla osób z mojego pokolenia. Liczne fragmenty tekstu wydały mi się naiwne, czasami całkowicie niewiarygodne, choć z drugiej strony mam świadomość, ze dla wielu młodych ludzi to książka ważna i wyczekiwana. Obawiam się, że nie mogę jej jednak wszystkim polecić.

Moja ocena: 5/10

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

 

„Ojciec” (Bashtata) Bułgaria/Grecja 2019

Polska premiera: 17 sierpnia 2020

Po chwilowej wakacyjnej przerwie – pora na nowy post – tym razem filmowy.

W kinach właśnie pojawił się bułgarski obraz, nagrodzony na Festiwalu w Karlovych Varach  „Ojciec” w reżyserii Kristiny Grozevej i Petara Valchanova. To kolejne, nowe spojrzenie na kwestię śmierci i relacje między pogrążoną w żałobie rodziną.

Pavel – twórca reklam, fotograf i reżyser – wraca do rodzinnej wioski z Sofii na pogrzeb matki. Kobieta poddała się zabiegowi chirurgicznemu i nie przeżyła operacji. Mężczyzna po przerwie spotyka swoją rodzinę, zwłaszcza ojca – artystę-malarza, człowieka nietuzinowego, który z racji na swoją profesję i wiek żyje w swoim nieco odrębnym świecie. Starszy człowiek nie może pogodzić się ze śmiercią żony, tym bardziej, że kobieta nie zdążyła mu wyznać przed śmiercią czegoś – jego zdaniem – niezwykle istotnego. Ojciec Pavla za namową rodziny postanawia skontaktować się z doktorem Ruvim – energoterapeutą i cudotwórcą, który pozwala żywym wchodzić w aurę bliskich zmarłych.

Pavel chwilowo porzuca pracę, wchodzi w konflikt z pozostawioną w domu ciężarną żoną, żeby wspomóc ojca i uwolnić go od obsesji spirytualistycznych kontaktów ze zmarłą. Prowadzi to do wielu nieprzewidzianych perypetii, łącznie z pobytem w areszcie i w szpitalu psychiatrycznym.

„Ojciec” nie jest filmem wybitnym i wyjątkowym, ale rzuca ciekawe światło na problem godzenia się z utratą bliskiej, ukochanej osoby. Obaj główni aktorzy – Ivan Savov jako Vasil – ojciec oraz Ivan Barnev jako Pavel są bardzo dobrzy i w subtelny sposób potrafią ukazać rodzącą się między nimi ponownie nić porozumienia. Choć film dotyka trudnych, smutnych i przygnębiających elementów naszej egzystencji, nie brak w nim rozładowujących emocje scen zabawnych, nieomal komicznych. Ojciec w poszukiwaniu kontaktu ze zmarłą żoną posuwa się do niedorzecznych czynów. Prawda o sekrecie zmarłej żony okazuje się o wiele bardziej przyziemna i prozaiczna, ale pozwala mężczyznom na znalezienie wspólnego języka.

Film można potraktować jako ciekawe spotkanie z dość egzotyczną, jak na polskie kina, kinematografią bułgarską. Polecam, ale tylko wielbicielom filmów niszowych.

Moja ocena: 6/10

wtorek, 4 sierpnia 2020

„Richard Jewell” (Richard Jewell), USA 2019

Polska premiera: 24 stycznia 2020

Niedawno polecałem film “Matthias I Maxime” młodego – trzydziestojednoletniego – reżysera – Xaviera Dolana, a dziś pora na najnowsze reżyserskie dzieło legendy amerykańskiego kina, wybitnego reżysera, aktora i scenarzysty, który w tym roku ukończył 90 lat – Clinta Eastwooda. Prześledziłem listę filmów reżyserowanych przez Eastwooda przez ostatnie 20 lat – a były to między innymi: ‘Przemytnik”, „Sully”, „Snajper”, „J. Edgar”, „Invictus”, „Oszukana”, „Gran Torino”, „Sztandar chwały”, „Listy z Iwo Jimy”, „Za wszelką cenę”, ‘Rzeka tajemnic” – na próżno szukać tu słabszych pozycji. Filmy Eastwooda są po prostu bardzo dobre i wielu aktorom przynoszą Nagrody Akademii lub choćby nominacje.

Obraz „Richard Jewell” przenosi nas do Atlanty, do roku 1996. Miasto żyje rozpoczynającymi się właśnie letnimi Igrzyskami Olimpijskimi. Eastwood znakomicie oddaje atmosferę lat dziewięćdziesiątych. Tytułowy bohater (świetny Paul Walter Hauser) jest pracownikiem ochrony. Trzydziestotrzylatek bardzo pragnął być szeryfem lub policjantem, ale przeszkodziły mu jego niedojrzałość (nadal mieszka z matką), nadgorliwość i zbyt poważne traktowanie prawa i swoich obowiązków, przez co Richard czasem sam wchodził w konflikt z prawem.

W związku z olimpiadą w mieście odbywa się wiele imprez towarzyszących, także koncertów w Parku Olimpijskim. Na jeden z nich Richard zabiera swoją matkę (znakomita, nagrodzona nominacją do Oscara Kathy Bates). Następnego dnia na terenie Centennial Park dochodzi do tragedii – wybucha bomba, zabijając dwie osoby i poważnie raniąc ponad sto ofiar. Większej katastrofie zapobiega przezorność Richarda – to on zauważył tajemniczy plecak, poinformował policję i zaczął ewakuację podejrzanego miejsca. FBI potrzebuje szybko znaleźć zamachowca i nieoczekiwanie okazuje się, że arcysumienny Richard w ciągu kilku dni z narodowego bohatera staje się głównym podejrzanym. Media natychmiast wydają werdykt (w filmie reprezentuje je świetnie grająca i niezwykle atrakcyjna Olivia Wilde), a obrony chłopaka podejmuje się nieznany prawnik, Watson Bryant (jak zwykle doskonały Sam Rockwell – równie dobry w roli drugoplanowej, jak w „Trzech billboardach za Ebbing, Missouri”).

„Richard Jewell” to kolejny w dorobku Clinta Eastwooda film opowiadający o wydarzeniach z historii najnowszej. Przypomina w tym nieco obraz „Sully” – historię pilota, który wylądował na rzece Hudson, ratując pasażerów przed śmiercią, a został oskarżony o narażenie ich na niebezpieczeństwo. Tutaj też władze potrzebują winnego i FBi niemal rujnuje życie człowieka i jego rodziny. Film jest też oskarżeniem mediów, które bezrefleksyjnie i dla sensacji ferują niesprawiedliwe i przedwczesne wyroki.

Bardzo mocną stroną filmu – jak zwykle u Eastwooda – jest obsada. Krający Jewella Paul Walter Hauser, dotąd znany głównie z ról drugoplanowych, wspaniale unosi ciężar dużej, głównej roli. Miejmy nadzieję, że kino będzie potrafiło wykorzystać potencjał tego aktora. Błyskotliwy jest Sam Rockwell jako prawnik-rzekomy nieudacznik, który potrafi obalić każdą hipotezę władz federalnych. I wreszcie Kathy Bates – wspaniała jako dominująca, zdecydowana matka, która załamuje się pod wpływem oskarżeń wobec jej jedynego syna, z którym jest bardzo blisko związana.

Naprawdę warto spędzić te dwie godziny z Clintem Eastwoodem (choć ten nie pojawia się na ekranie) i jego aktorami. I nauczyć się czegoś nowego o Ameryce, która nie zawsze jest ziemią obiecaną…

Moja ocena: 9/10


niedziela, 2 sierpnia 2020

TOP 60 JUSTYNA STECZKOWSKA

Jedni ją kochają, drudzy nienawidzą. Dwie rzeczy są jednak pewne: jest artystką obdarzoną bardzo dobrym głosem i obchodzi dziś urodziny. Pora na zestawienie moich ulubionych nagrań Justyny Steczkowskiej. Piosenkarka zrobiła prawdziwą furorę, wygrywając pierwszy sezon niezwykle popularnego programu „Szansa na sukces”, interpretacją piosenki Maanamu „Boskie Buenos” (choć wcale nie wygrała swojego odcinka, gdzie śpiewała Skaldów). Przy dwóch pierwszych, naprawdę dobrych płytach pomógł jej Grzegorz Ciechowski, pod pseudonimem Ewa Omernik. Koncerty Justyny (a miałem przyjemność na dwóch być) to prawdziwa przyjemność dla ucha i oka, bo artystka stara się bardzo, by koncerty miały formę prawdziwych teatralnych przedstawień. Rozumiem, że wiele osób może denerwować jej manieryczne śpiewanie i zachowanie, ale ja Justynę Steczkowską po prostu lubię i cenię. Oto subiektywny TOP 60 utworów artystki. Enjoy!

60. To koniec!
59. Utwierdź mnie
58. Tylko ty znasz te zaklęcia
57. Tajemnica uczuć
56. Czy to jest miłość (& PAWEŁ DELĄG)
55. Świat jest niewierny
54. Zazdroszczę ci
53. Tango
52. Samotni
51. Jeszcze nie, pająku
50. Mówisz do mnie moja (& PAWEŁ DELĄG)
49. Choć wieje, pada, grzmi (& Borys Szyc)
48. Sex appeal
47. Wszyscy braćmi być powinni
46. Kto wciska mi kit ( & Boban Markovic)
45. W Kazimierzu Dolnym
44. Ukołysz nas sitowie
43. Ikuku (wiatr)
42. Zadzwoń do mnie
41. Znikając
40. Wybacz mnie złej
39. Terra
38. Na koniec świata
37. Myte dusze
36. Proszę cię, skłam
35. Gdybym ja (& Agnieszka Szczepaniak)
34. Podróżując
33. Kici kici maj
32. To mój czas
31. Kim tu jestem
30. Kochankowie syreny
29. Wrogu mój
28. Bombay – Goa
27. Modlitwa
26. Tłum
25. Sanktuarium
24. Wracam do domu
23. Tatuuj mnie
22. To tylko złudzenie (To nie miłość)
21. Śpiewaj Yidl mitn fidl
20. Niekochani
19. Za dużo wiesz
18. High heels (& PATI YANG)
17. Daj mi chwilę
16. Kosmiczna rewolucja
15. Świt! Świt!
14. Grawitacja
13. Za karę
12. Kryminalna miłość
11. Niebezpieczne związki (& GRZEGORZ TURNAU)
10. Leć
9. Tu i tu
8. Czy to mi
7. Stu policjantów
6. Boskie Buenos
5. Oko za oko, słowo za słowo
4. Moja intymność
3. Sama
2. Karuzela z madonnami
1. Dziewczyna szamana


sobota, 1 sierpnia 2020

TOP 60 ALANIS MORISSETTE

Wczoraj  do sklepów muzycznych trafia nowa płyta Alanis Morissette „Such pretty forks in the road”. To już dziewiąte – nie licząc składanek – studyjne wydawnictwo tej fantastycznej kanadyjskiej wokalistki. Zapowiadające płytę cztery promowane w radiu utwory – „Reasons I drink”, „Smiling”, „Diagnosis” i „Reckoning” są znakomite, co dobrze wróży albumowi, który już wkrótce nabędę. Alanis Morissette nie zawsze była taką zbuntowaną rockową kobietą. Na początku chciała chyba być nową Janet Jackson, Paulą Abdul, czy Mariah Carey. W roku 1995 wydała mocno rockowy album „Jagged Little Pill” – wspaniałą kolekcję bardzo dobrych nagrań i miała cały świat u swoich stóp. To z tej płyty pochodzi „Ironic” – numer 1 dzisiejszego zestawienia. Długo walczyłem ze sobą, czy na szczycie nie powinno być genialne nagranie „Uninvited” ze ścieżki dźwiękowej filmu „Miasto aniołów”, ale jednak wygrało „Ironiic” – także za tekst, a Alanis śpiewa bardzo dobre teksty. Oto moje subiektywne zestawienie TOP 60 ulubionych nagrań Alanis Morissette. Enjoy!


60. Feel your love
59. The morning
58. Today
57. Walk away
56. Real world
55. Perfect
54. Empathy
53. Too hot
52. Not as we
51. Utopia
50. Wake up
49. Receive
48. Underneath
47. An emotion away
46. Eight easy steps
45. In praise of the vulnerable man
44. So unsexy
43. Lens
42. Let’s do it (Let’s fall in love)
41. King of pain
40. Into a king
39. Out is through
38. (Change is) Never a waste of time
37. Superstar wonderful weirdoes
36. No apologies
35. Excuses
34. Forgiven
33. Wunderkind
32. Diagnosis
31. Guardian
30. Flinch
29. Hands clean
28. Not the doctor
27. Right through you
26. Simple together
25. Surrendering
24. Today
23. Everything
22. Reckoning
21. Joining you
20. All I really want
19. Mary Jane
18. Big Sur
17. 21 things I want in a lover
16. That I would be good
15. Precious illusions
14. Still
13. Unsent
12. Smiling
11. You oughta know
10. You learn
9. Crazy
8. So pure
7. Head over feet
6. Hand in pocket
5. Thank U
4. One
3. Reasons I drink
2. Uninvited
1. Ironic