wtorek, 4 sierpnia 2020

„Richard Jewell” (Richard Jewell), USA 2019

Polska premiera: 24 stycznia 2020

Niedawno polecałem film “Matthias I Maxime” młodego – trzydziestojednoletniego – reżysera – Xaviera Dolana, a dziś pora na najnowsze reżyserskie dzieło legendy amerykańskiego kina, wybitnego reżysera, aktora i scenarzysty, który w tym roku ukończył 90 lat – Clinta Eastwooda. Prześledziłem listę filmów reżyserowanych przez Eastwooda przez ostatnie 20 lat – a były to między innymi: ‘Przemytnik”, „Sully”, „Snajper”, „J. Edgar”, „Invictus”, „Oszukana”, „Gran Torino”, „Sztandar chwały”, „Listy z Iwo Jimy”, „Za wszelką cenę”, ‘Rzeka tajemnic” – na próżno szukać tu słabszych pozycji. Filmy Eastwooda są po prostu bardzo dobre i wielu aktorom przynoszą Nagrody Akademii lub choćby nominacje.

Obraz „Richard Jewell” przenosi nas do Atlanty, do roku 1996. Miasto żyje rozpoczynającymi się właśnie letnimi Igrzyskami Olimpijskimi. Eastwood znakomicie oddaje atmosferę lat dziewięćdziesiątych. Tytułowy bohater (świetny Paul Walter Hauser) jest pracownikiem ochrony. Trzydziestotrzylatek bardzo pragnął być szeryfem lub policjantem, ale przeszkodziły mu jego niedojrzałość (nadal mieszka z matką), nadgorliwość i zbyt poważne traktowanie prawa i swoich obowiązków, przez co Richard czasem sam wchodził w konflikt z prawem.

W związku z olimpiadą w mieście odbywa się wiele imprez towarzyszących, także koncertów w Parku Olimpijskim. Na jeden z nich Richard zabiera swoją matkę (znakomita, nagrodzona nominacją do Oscara Kathy Bates). Następnego dnia na terenie Centennial Park dochodzi do tragedii – wybucha bomba, zabijając dwie osoby i poważnie raniąc ponad sto ofiar. Większej katastrofie zapobiega przezorność Richarda – to on zauważył tajemniczy plecak, poinformował policję i zaczął ewakuację podejrzanego miejsca. FBI potrzebuje szybko znaleźć zamachowca i nieoczekiwanie okazuje się, że arcysumienny Richard w ciągu kilku dni z narodowego bohatera staje się głównym podejrzanym. Media natychmiast wydają werdykt (w filmie reprezentuje je świetnie grająca i niezwykle atrakcyjna Olivia Wilde), a obrony chłopaka podejmuje się nieznany prawnik, Watson Bryant (jak zwykle doskonały Sam Rockwell – równie dobry w roli drugoplanowej, jak w „Trzech billboardach za Ebbing, Missouri”).

„Richard Jewell” to kolejny w dorobku Clinta Eastwooda film opowiadający o wydarzeniach z historii najnowszej. Przypomina w tym nieco obraz „Sully” – historię pilota, który wylądował na rzece Hudson, ratując pasażerów przed śmiercią, a został oskarżony o narażenie ich na niebezpieczeństwo. Tutaj też władze potrzebują winnego i FBi niemal rujnuje życie człowieka i jego rodziny. Film jest też oskarżeniem mediów, które bezrefleksyjnie i dla sensacji ferują niesprawiedliwe i przedwczesne wyroki.

Bardzo mocną stroną filmu – jak zwykle u Eastwooda – jest obsada. Krający Jewella Paul Walter Hauser, dotąd znany głównie z ról drugoplanowych, wspaniale unosi ciężar dużej, głównej roli. Miejmy nadzieję, że kino będzie potrafiło wykorzystać potencjał tego aktora. Błyskotliwy jest Sam Rockwell jako prawnik-rzekomy nieudacznik, który potrafi obalić każdą hipotezę władz federalnych. I wreszcie Kathy Bates – wspaniała jako dominująca, zdecydowana matka, która załamuje się pod wpływem oskarżeń wobec jej jedynego syna, z którym jest bardzo blisko związana.

Naprawdę warto spędzić te dwie godziny z Clintem Eastwoodem (choć ten nie pojawia się na ekranie) i jego aktorami. I nauczyć się czegoś nowego o Ameryce, która nie zawsze jest ziemią obiecaną…

Moja ocena: 9/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz