„Richard Jewell” (Richard Jewell), USA 2019
Polska premiera: 24 stycznia 2020
Niedawno polecałem film “Matthias I Maxime” młodego –
trzydziestojednoletniego – reżysera – Xaviera Dolana, a dziś pora na najnowsze
reżyserskie dzieło legendy amerykańskiego kina, wybitnego reżysera, aktora i
scenarzysty, który w tym roku ukończył 90 lat – Clinta Eastwooda. Prześledziłem
listę filmów reżyserowanych przez Eastwooda przez ostatnie 20 lat – a były to
między innymi: ‘Przemytnik”, „Sully”, „Snajper”, „J. Edgar”, „Invictus”,
„Oszukana”, „Gran Torino”, „Sztandar chwały”, „Listy z Iwo Jimy”, „Za wszelką
cenę”, ‘Rzeka tajemnic” – na próżno szukać tu słabszych pozycji. Filmy
Eastwooda są po prostu bardzo dobre i wielu aktorom przynoszą Nagrody Akademii
lub choćby nominacje.
Obraz „Richard Jewell” przenosi nas do Atlanty, do roku
1996. Miasto żyje rozpoczynającymi się właśnie letnimi Igrzyskami Olimpijskimi.
Eastwood znakomicie oddaje atmosferę lat dziewięćdziesiątych. Tytułowy bohater
(świetny Paul Walter Hauser) jest pracownikiem ochrony. Trzydziestotrzylatek
bardzo pragnął być szeryfem lub policjantem, ale przeszkodziły mu jego
niedojrzałość (nadal mieszka z matką), nadgorliwość i zbyt poważne traktowanie
prawa i swoich obowiązków, przez co Richard czasem sam wchodził w konflikt z
prawem.
W związku z olimpiadą w mieście odbywa się wiele imprez
towarzyszących, także koncertów w Parku Olimpijskim. Na jeden z nich Richard
zabiera swoją matkę (znakomita, nagrodzona nominacją do Oscara Kathy Bates).
Następnego dnia na terenie Centennial Park dochodzi do tragedii – wybucha
bomba, zabijając dwie osoby i poważnie raniąc ponad sto ofiar. Większej
katastrofie zapobiega przezorność Richarda – to on zauważył tajemniczy plecak,
poinformował policję i zaczął ewakuację podejrzanego miejsca. FBI potrzebuje
szybko znaleźć zamachowca i nieoczekiwanie okazuje się, że arcysumienny Richard
w ciągu kilku dni z narodowego bohatera staje się głównym podejrzanym. Media
natychmiast wydają werdykt (w filmie reprezentuje je świetnie grająca i
niezwykle atrakcyjna Olivia Wilde), a obrony chłopaka podejmuje się nieznany
prawnik, Watson Bryant (jak zwykle doskonały Sam Rockwell – równie dobry w roli
drugoplanowej, jak w „Trzech billboardach za Ebbing, Missouri”).
„Richard Jewell” to kolejny w dorobku Clinta Eastwooda film
opowiadający o wydarzeniach z historii najnowszej. Przypomina w tym nieco obraz
„Sully” – historię pilota, który wylądował na rzece Hudson, ratując pasażerów
przed śmiercią, a został oskarżony o narażenie ich na niebezpieczeństwo. Tutaj
też władze potrzebują winnego i FBi niemal rujnuje życie człowieka i jego
rodziny. Film jest też oskarżeniem mediów, które bezrefleksyjnie i dla sensacji
ferują niesprawiedliwe i przedwczesne wyroki.
Bardzo mocną stroną filmu – jak zwykle u Eastwooda – jest obsada.
Krający Jewella Paul Walter Hauser, dotąd znany głównie z ról drugoplanowych,
wspaniale unosi ciężar dużej, głównej roli. Miejmy nadzieję, że kino będzie
potrafiło wykorzystać potencjał tego aktora. Błyskotliwy jest Sam Rockwell jako
prawnik-rzekomy nieudacznik, który potrafi obalić każdą hipotezę władz
federalnych. I wreszcie Kathy Bates – wspaniała jako dominująca, zdecydowana
matka, która załamuje się pod wpływem oskarżeń wobec jej jedynego syna, z
którym jest bardzo blisko związana.
Naprawdę warto spędzić te dwie godziny z Clintem Eastwoodem
(choć ten nie pojawia się na ekranie) i jego aktorami. I nauczyć się czegoś
nowego o Ameryce, która nie zawsze jest ziemią obiecaną…
Moja ocena: 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz