PO KONCERCIE MATYLDY / ŁUKASIEWICZA – RECENZJA
W styczniu wydarzyła się ważna dla mnie muzycznie rzecz –
usłyszałem nagranie „Matka” duetu Matylda/Łukasiewicz. Z pozoru proste, lecz intrygujące,
niepokojące, z tekstem wbijającym w fotel, zapadającym w pamięć swoistym
rozrachunkiem z życiem, w którym każdy odnajdzie odrobinę siebie. Rok dobiega
końca, a ja nie odnalazłem wśród tegorocznych propozycji lepszego polskiego
nagrania.
Wczoraj miałem okazję usłyszeć tę wyjątkową piosenkę na żywo. I to
w dwóch wersjach – klasycznej – radiowej i akustycznej, a koncert duetu Matylda/Łukasiewicz
okazał się eksplozją wzruszeń, niezwykłych emocji, pozytywnych doznań i ogromu
przekazywanej ze sceny dobrej energii. Matylda Damięcka to popularna aktorka,
posiadaczka naprawdę niezłego głosu, prawdziwy wrażliwiec i kobieta wielu talentów.
Radek Łukasiewicz to muzyk z ogromnym doświadczeniem – współtwórca zespołów Pustki,
Polskie Znaki i Bisz/Radex, multiinstrumentalista, autor tekstów, introwertyk.
Jakość, którą ta para stworzyła, jest zjawiskiem wyjątkowym na naszym rynku
muzycznym, a wczorajszy koncert był tego najlepszym dowodem.
Jak przyznali sami artyści, pójście na koncert Matyldy/Łukasiewicza
jest trochę jak kupowanie kota w worku: z radia i z Internetu znamy zaledwie kilka
utworów, reszta to absolutne nowości. Nie przeszkadzało to naszej dwójce (z towarzyszeniem
przesympatycznego Kajetana Pietrzaka na perkusji) pokazać czegoś wyjątkowego,
niepowtarzalnego, niesamowitego. Zespół przedstawił znane już kompozycje: „Nudny
rok”, „Zamknąć”, doskonałą wersję „Nie stało się nic” z repertuaru Roberta
Gawlińskiego, najnowszy singiel „Czuły barbarzyńca”, dwie cudowne wersje sztandarowego
przeboju „Matka” oraz wiele innych kompozycji, które na pewno znajdą się na
płycie zespołu. Moją szczególną uwagę zwróciło lekko transowe nagranie z tekstem
„Mam kastet w ustach” w refrenie – to będzie przebój!
Matylda była zjawiskowa – w ciemnym T-shircie, bejsbolówce
i tiulowej
mini-spódniczce, z nogami do nieba wyglądała jak top modelka. Urodziła się, by
być na scenie, znakomicie poruszała się w rytm wykonywanych kompozycji, olśniewała
bardzo dobrymi wokalizami i ogólną formą artystyczną. Zaskoczyła mnie
siłą swego głosu, fantastycznym kontaktem z publicznością, ogromną emocjonalnością,
muzykalnością i arcyinteligentnym poczuciem humoru. W przerwach między utworami
opowiadała o procesie twórczym, historii zespołu, współczesnej Polsce,
niedawnych wyborach. Była znakomita, dowcipna, jedyna w swoim rodzaju – świetna
we wzruszających balladach, agresywna w szybszych, dansowych kompozycjach,
wokalnie radziła sobie fantastycznie – prawdziwy wulkan energii i emocji. Radek
– całkowite przeciwieństwo wokalistki z zespołu – ciepło opowiadał o współpracy
z Matyldą, o odkrywaniu siebie na nowo w kolejnym projekcie muzycznym, o swoich
koncertowych doświadczeniach.
Muzycy byli wyraźnie wzruszeni ciepłym przyjęciem – a był to - jak
podkreślali – ich dopiero siedemnasty wspólny koncert. Wszyscy wychodzili z sali
koncertowej w ekstatycznym optymizmie, pełni nowej dobrej energii. Uczestnictwo
w tym przedstawieniu uważam za przywilej i cieszę się niezwykle, że dane mi
było zobaczyć Matyldę/Łukasiewicza na żywo. Nie mam wątpliwości, że pojawienie
się duetu to najlepsze, co nam się muzycznie przytrafiło w naszym kraju w tym
roku. Pozostaje czekać na premierę albumu, a ta zapowiadana jest na 10 stycznia
(dlaczego dopiero po Świętach???). Koncert skończył się 24 godziny temu, a ja
już tęsknię za Matyldą i Radkiem i słucham ich sobie „z mojego małego
radioodbiornika”. Matylda/Łukasiewicz to naprawdę wielkie muzyczne wydarzenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz