sobota, 30 października 2021

 

„Aida” (Quo vadis, Aida?), Austria / Francja / Holandia / Niemcy / Norwegia / Polska / Turcja / Rumunia / Afganistan / Bośnia i Hercegowina 2020


Polska premiera: 17 września 2021

Ostatnio urządziłem sobie filmowy seans katorgi i emocjonalnego wyczerpania: „Wesele”, „Żeby nie było śladu”, a teraz dodałem jeszcze porażający obraz bośniackiej reżyserki Jasmili  Žbanić  – „Aida”.

Jest lipiec 1995 roku. Dobiega końca tocząca się od trzech lat wojna na Bałkanach, będąca następstwem rozpadu Jugosławii. Akcja filmu rozgrywa się w okolicach miasta Srebrenica, w strefie bezpieczeństwa kontrolowanej przez Holendrów, reprezentujących siły zbrojne ONZ. Po upadku miasta do obozu przybywają tysiące mieszkańców, poszukujących azylu muzułmańskich Bośniaków.

Główną bohaterką jest Aida, dojrzała kobieta, nauczycielka, która w strefie ONZ pełni rolę tłumaczki. W wybitną rolę swojego życia wciela się  serbska aktorka Jasna Djuricic. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że aktorka w tym filmie nie gra, ona po prostu staje się Aidą. Kobieta stara się pomagać wszystkim, tłumaczy i przekazuje niełatwe komunikaty żołnierzy ONZ. Do obozu trafiają jej mąż i dwaj młodzi synowie. Sadystyczny przywódca Serbów, generał Ratko Mladić, ma jednak plany wobec koczujących w obozie i jego okolicy Bośniaków. Rozpoczyna się masakra w Sebrenicy…

Aida robi wszystko, żeby uratować swoich najbliższych. Film jest niezwykle przejmujący, to 104 minuty emocji, przykrych przeżyć i nadziei. W filmie znajduje się wiele symbolicznych scen, momentów sprzed wojny, które ukazują wspólne życie Bośniaków i Serbów – wesele, bawiące się dzieci, rozmawiających sąsiadów. Wojna niszczy przeszłość i teraźniejszość. Sąsiedzi zostają wrogami, przyjaciele – wzajemnie niszczącymi się katami. Tu, w naszej Europie, zaledwie dwadzieścia lat temu, ma miejsce największe ludobójstwo od czasów drugiej wojny światowej, a my – jako widzowie – jesteśmy tego świadkami.

Film jest z całą pewnością wybitny i niezwykle potrzebny. Mimo całego tragizmu daje też cienką nić nadziei. Kiedy Aida wraca do miasta po zakończeniu wojny, wchodzi do swojego domu jako osoba przegrana, pod olbrzymim ciężarem wojennych doświadczeń, ale wychodzi z dużo większą siłą – to tu dochodzi do przemiany bohaterki. To scena chwytająca za gardło. Niezwykle poruszające są także sceny identyfikacji zwłok przez muzułmańskie kobiety.

„Aida” to film, o którym trudno zapomnieć, to pełen dramatyzmu i ludzkiej tragedii fragment niedawnej historii, to przestroga przed wojną, niepotrzebnymi i niezrozumiałymi konfliktami, to przestroga dla ludzkości, by wystrzegać się wykluczenia, reżimu, despotów i psychopatycznych tyranów. To ostrzeżenie dla nas wszystkich. Na oczach całego świata więcej nie może dochodzić do takich szokujących wydarzeń.

Film walczył o Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego, ale przegrał z duńską produkcją „Na rauszu”. Czy słusznie? Polecam „Aidę”, to film wielki, ważny i otwierający nasze oczy na jedną z największych tragedii naszego kontynentu ostatnich 25 lat. Natomiast nie można ukrywać, że to kolejny obraz, który czyni u widza emocjonalne spustoszenie, nie pozwala oderwać myśli od losów bohaterów, boli, dokucza. To obraz wojny, jakiego nie znamy, wizja przedstawiona oczami kobiety. Chyba zobaczyłem ostatnio zbyt wiele tak ciężkich obrazów. Teraz pora na komedię romantyczną, albo „Venoma”.

Moja ocena filmu: 10/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz