wtorek, 28 grudnia 2021

 

„Nie patrz w górę”  (Don’t look up), USA 2021


Polska premiera: 10 grudnia 2021 roku

Chyba o żadnym filmie nie mówi się i nie pisze tak dużo, jak o tragikomedii „Nie patrz w górę", która właśnie przemknęła przez nasze kina, a obecnie jest już dostępna w serwisie Netflix. Chyba jeszcze nigdy w żadnym filmie nie zetknęła się grupa aktorów z tak ogromną ilością nominacji do Oscara: DiCaprio (6), Lawrence (4), Streep (21), Blanchett (7), Rylance (1), Hill (2), Chalamet (1), co daje łącznie 42 nominacje, a z pewnością „Nie patrz w górę” przyniesie nowe aktorskie (i nie tylko) wyróżnienia i trofea.

„Nie patrz w górę” to film od początku do końca szalony. Młoda doktorantka z Uniwersytetu w Michigan, Kate Dibiasky, dostrzega potężną kometę, która z ogromną szybkością sunie ku Ziemi i zagraża istnieniu planety. Niebezpieczeństwo potwierdza uniwersytecki naukowiec, doktor Randall Mindy (Leonardo DiCaprio). Naszej zielonej planecie pozostało niewiele ponad 2 miesiące i życie ludzkie przestanie istnieć. Para naukowców udaje się  z informacją do Białego Domu, ale Madame President (Meryl Streep – jakże ta kobieta wdzięcznie gra polityka-idiotkę) oraz jej syn i szef kampanii wyborczej, obdarzony jeszcze mniejszym rozumkiem Jason (znakomity Jonah Hill) bardziej interesują się zbliżającymi się wyborami niż zbliżającą się niszczycielską siłą komety. W dodatku silne lobby biznesowe w postaci naukowca-biznesmena Petera Isherwella (fenomenalny Mark Rylance, który jako żywo przypomina Elona Muska) proponuje, że wraz ze swoją niezwykle bogatą firmą rozwiąże problem, pozyskując cenne surowce z komety.

Film jest bardzo ostrą i gorzką krytyką  amerykańskiego społeczeństwa z niewiarą w istnienie komety (patrz: niewiara w pandemię i antyszczepionkowcy), irracjonalnymi działaniami polityków i pozostałej części społeczeństwa, mediami, które nie potrafią się zmienić w obliczu globalnej katastrofy, ogólnym chaosem i szaleństwem. Ale to nie tylko obraz współczesnej Ameryki, w filmie widziałem też nas – Polaków – jednego mądrzejszego od drugiego, jednego skłóconego z drugim, bezwolne i zagubione „elity” rządzące, bezradność i nieskoordynowane działania. Czy to nie nasza rzeczywistość?

Obok świetnego scenariusza ogromną siłą filmu jest obsada – wszyscy są boscy. DiCaprio wypada niezwykle wiarygodnie jako szalony astronom, który chce uratować glob, a przy okazji swoją rodzinę, Meryl Streep, która raz jeszcze pokazuje swoją wszechstronność, Blanchett i Perry jako gospodarze telewizyjnego show, dla których kwestia komety jest równie błaha jak rozstanie jednej z najgorętszych par Ameryki – Riley Biny (Ariana Grande) i DJ-a Chello (Kid Cudi). Przezabawny jest Ron Perlman, który jak Willis w „Armageddon” ma uratować ludzkość przez zagładą, Jonah Hill jako prostacki i nierozgarnięty syn Prezydentki. I jest wreszcie Jennifer Lawrence – tu muszę przyznać, że nie przepadam za tą aktorką, ale w „Nie patrz w górę” przekonuje mnie jako zagubiona, lecz silna Kate Dibiasky, na cześć której nazwana zostaje śmiercionośna kometa. Każda rola, nawet epizodyczna, jest tu ważna.

Czy film warto zobaczyć? Z cała pewnością. Nagromadzenie absurdu, doborowa obsada, świetne role, błyskotliwe dialogi i znakomite rozwiązania techniczne czynią z filmu perłę. Do tego dochodzi jednak przykra refleksja, bo film nie pozostawia widza obojętnym i skłania do rozważań nad kondycją rodzaju ludzkiego. Polecam gorąco.

Moja ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz