„CIVIL WAR” (Civil War), USA / Wielka Brytania 2024
Premiera kinowa: 12 kwietnia 2024
Bardzo czekałem na najnowszy film Alexa Garlanda. W 2014
zachwycił mnie jego reżyserski debiut „Ex-Machina” z przepiękną Alicią Vikander
w roli cyborga, nieco zaskoczył horror „Men” z 2022 roku z bardzo dobrą rolą
Jessie Buckley. Garland to także doskonały scenarzysta, choćby świetnego „28
dni później” Danny’ego Boyle’a, czy adaptacji prozy Kazuo Ishiguro „Nie
opuszcza mniej”. Najnowsza produkcja „Civil War” zapowiadała się jako
najważniejszy i najlepszy film w jego dorobku. A jaka jest prawda?
Stany Zjednoczone trawi tytułowa wojna domowa. Część stanów
odmawia posłuszeństwa prezydentowi i tworzy własną konfederację. Sytuacja
całkowicie wymyka się spod kontroli, niszczone są miasta, a przede wszystkim
giną tysiące niewinnych ludzi. Lee (Kirsten Dunst) – uznana fotografka wojenna
i Joel (Wagner Moura) – dziennikarz postanawiają przejechać przez cały kraj, by
dostać się do Waszyngtonu i przeprowadzić wywiad z Prezydentem. Dołącza do nich
młoda dziewczyna (znana z tytułowej roli w filmie „Priscilla” Cailee Spaeny) -
wielbicielka Lee, aspirująca do roli jej następczyni. Podróż jest niezwykle
dramatyczna, momentem przełomowym jest zatrzymanie podróżujących przez
żołnierzy zbuntowanej konfederacji, którym przewodzi bezwzględny żołnierz
(bardzo dobra rola Jesse’go Plemonsa). Czy dziennikarze zdołają dotrzeć do
objętego wojną Waszyngtonu i zdążą porozmawiać z Prezydentem?
Film jest dobrze sfotografowany i ma ciekawą ścieżkę dźwiękową
(głównie spodobało mi się nagranie Breakers Roar” Sturgilla Simpsona), ale
ogólnie potwornie rozczarowuje. Temat wydaje się ciekawy, zwłaszcza w obliczu
wielu międzynarodowych konfliktów, choćby w Ukrainie, czy wojny Izraela z
Hamasem, przekaz filmu jest właściwy, ale ogólnie „Civil War” sprawia wrażenie
filmu chaotycznego, nudnego i przewidywalnego. Garland nie ustrzegł się klisz
dotyczących kina wojennego i politycznego. Film, który wydawał się być
niezwykle intrygującą produkcją, okazał się swoistą wydmuszką, kinem drogi,
które od lat widzimy w kinie, zlepkiem wydarzeń w życiu głównych bohaterów.
Mocno rozczarowuje zakończenie filmu. Reżyser próbuje tworzyć w obrazie
atmosferę, chwilami film przypomina „28 dni później”, ale zaraz potem akcja
wytraca tempo, dialogi tracą siłę i film przestaje interesować.
Choć bardzo chciałbym polecić ten film Garlanda, nie mogę
tego uczynić. „Civil War” to kino wtórne, ocierające się o banał, niewiarygodne
i nieciekawe. Jestem tą produkcją bardzo negatywnie zaskoczony.
Moja ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz