niedziela, 12 maja 2024

 

„CIVIL WAR” (Civil War), USA / Wielka Brytania 2024



Premiera kinowa: 12 kwietnia 2024

Bardzo czekałem na najnowszy film Alexa Garlanda. W 2014 zachwycił mnie jego reżyserski debiut „Ex-Machina” z przepiękną Alicią Vikander w roli cyborga, nieco zaskoczył horror „Men” z 2022 roku z bardzo dobrą rolą Jessie Buckley. Garland to także doskonały scenarzysta, choćby świetnego „28 dni później” Danny’ego Boyle’a, czy adaptacji prozy Kazuo Ishiguro „Nie opuszcza mniej”. Najnowsza produkcja „Civil War” zapowiadała się jako najważniejszy i najlepszy film w jego dorobku. A jaka jest prawda?

Stany Zjednoczone trawi tytułowa wojna domowa. Część stanów odmawia posłuszeństwa prezydentowi i tworzy własną konfederację. Sytuacja całkowicie wymyka się spod kontroli, niszczone są miasta, a przede wszystkim giną tysiące niewinnych ludzi. Lee (Kirsten Dunst) – uznana fotografka wojenna i Joel (Wagner Moura) – dziennikarz postanawiają przejechać przez cały kraj, by dostać się do Waszyngtonu i przeprowadzić wywiad z Prezydentem. Dołącza do nich młoda dziewczyna (znana z tytułowej roli w filmie „Priscilla” Cailee Spaeny) - wielbicielka Lee, aspirująca do roli jej następczyni. Podróż jest niezwykle dramatyczna, momentem przełomowym jest zatrzymanie podróżujących przez żołnierzy zbuntowanej konfederacji, którym przewodzi bezwzględny żołnierz (bardzo dobra rola Jesse’go Plemonsa). Czy dziennikarze zdołają dotrzeć do objętego wojną Waszyngtonu i zdążą porozmawiać z Prezydentem?

Film jest dobrze sfotografowany i ma ciekawą ścieżkę dźwiękową (głównie spodobało mi się nagranie Breakers Roar” Sturgilla Simpsona), ale ogólnie potwornie rozczarowuje. Temat wydaje się ciekawy, zwłaszcza w obliczu wielu międzynarodowych konfliktów, choćby w Ukrainie, czy wojny Izraela z Hamasem, przekaz filmu jest właściwy, ale ogólnie „Civil War” sprawia wrażenie filmu chaotycznego, nudnego i przewidywalnego. Garland nie ustrzegł się klisz dotyczących kina wojennego i politycznego. Film, który wydawał się być niezwykle intrygującą produkcją, okazał się swoistą wydmuszką, kinem drogi, które od lat widzimy w kinie, zlepkiem wydarzeń w życiu głównych bohaterów. Mocno rozczarowuje zakończenie filmu. Reżyser próbuje tworzyć w obrazie atmosferę, chwilami film przypomina „28 dni później”, ale zaraz potem akcja wytraca tempo, dialogi tracą siłę i film przestaje interesować.

Choć bardzo chciałbym polecić ten film Garlanda, nie mogę tego uczynić. „Civil War” to kino wtórne, ocierające się o banał, niewiarygodne i nieciekawe. Jestem tą produkcją bardzo negatywnie zaskoczony.

Moja ocena: 4/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz