środa, 29 maja 2024

 

„MÓJ PIES ARTUR” (Arthur The King), USA 2024

Premiera kinowa: 26 kwietnia 2024


Zawsze lubiłem kino familijne, a jeśli jednym z bohaterów był pies – była to dla mnie pozycja obowiązkowa. Właśnie taką pozycją jest goszczący właśnie w kinach film „Mój pies Artur” w reżyserii Simona Cellana Jonesa. Film opowiada historię, która wydarzyła się naprawdę.

Jest rok 2018. Uznany sportowiec Michael Light (Mark Wahlberg) przygotowuje się do startu w bardzo niebezpiecznym i wymagającym sportowym wydarzeniu – Mistrzostwach Świata w Rajdach Przygodowych na Dominikanie. Udział w takim rajdzie to mordercze godziny biegu, wspinaczki, jazdy na rowerze i wyścigu kajakowego w ekstremalnie trudnych warunkach klimatycznych i terenowych. Michael zdaje sobie sprawę, że czas biegnie, sportowiec jest coraz starszy, a dotychczas – mimo wielu niewątpliwych sukcesów – nie udało mu się sięgnąć po najwyższe trofeum. Z wyścigu wycofuje się jego żona i Michael staje wobec konieczności szybkiego stworzenia wiarygodnej ekipy i pozyskania sponsorów. Dołącza do niego stary przyjaciel Chik (Ali Suliman), który mimo kontuzji kolana, decyduje się na start, bo potrzebuje pieniędzy na budowę domu. Kolejnym członkiem zespołu Michaela staje się narcystyczny i nieco próżny Leo (Simu Liu), dla którego udział w rajdzie będzie szansą na zdobycie nowych followersów w mediach społecznościowych. Ostatnim, ale bardzo istotnym ogniwem, staje się Olivia (Natalie Emmanuel) – specjalistka od wspinaczki, która przez udział w wyścigu pragnie oddać hołd umierającemu na nowotwór ojcu, także rajdowcowi.

Ekipa udaje się na Dominikanę, a do zespołu nieoczekiwanie dołącza jeszcze jeden członek – bezdomny pies. Zwierzę okazuje się bardzo pomocne i wytrwałe, szybko zjednuje sobie sympatię wszystkich uczestników rajdu, a za swoją odwagę i poświęcenie zostaje nazwane Arturem na cześć legendarnego króla Albionu. Czy bezpański, schorowany pies jest jednak w stanie dotrzymać kroku wyszkolonej ekipie? Jak zachowa się Michael w kryzysowych sytuacjach?

„Mój pies Artur” to udana, pozbawiona zbędnego patosu, lecz chwytająca za serce i wyciskająca nie jedną łzę piękna i mądra opowieść o miłości człowieka i zwierzęcia. Film jest interesujący na obu płaszczyznach – ciekawa jest warstwa dotycząca samego rajdu, niektóre sceny (jak choćby ta nakręcona nad przepaścią) zapierają dech w piersiach, obrazy natury epatują tajemniczością i niezwykłością, a widz może się dużo dowiedzieć o samej ekstremalnej dyscyplinie sportowej. Przede wszystkim intryguje wątek Artura – w jaki sposób pies zdołał pokonać setki kilometrów, by znaleźć Michaela i zaskarbić sobie jego przyjaźń i miłość.

W kinach było już wiele filmów z psem jako jednym z głównych bohaterów. „Mój pies Artur” jest jednak szczególny, opowiada prawdziwą historię i jest po prostu niezwykle absorbujący. Nie tylko dla wielbicieli czworonogów.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz