„ZAMACH NA PAPIEŻA”, Polska 2025
Premiera kinowa: 26 września 2025
Jednym z najbardziej zapamiętanych filmów 1973 roju jest bez
wątpienia głośny sensacyjny klasyk „Dzień Szakala” o planowanym zamachu na
Charlesa de Gaulle’a. W naszych kinach pojawia się właśnie rodzima produkcja „Zamach
na Papieża” w reżyserii Władysława Pasikowskiego z Bogusławem Lindą w roli
głównej. Czy to polska odpowiedź na „Dzień Szakala”?
Jest rok 1981. Polskie służby specjalne otrzymują z Moskwy
rozkaz zorganizowania zamachu na Karola Wojtyłę – Papieża-Polaka, którego działalność,
choćby wspieranie ruchu Solidarność, może zagrozić stabilności bloku
wschodniego. Zamachu na Papieża ma dokonać turecki zabójca Ali Agca, a tegoż z
kolei tuż po zamachu ma zgładzić polski strzelec wyborowy i były as wywiadu,
Konstanty „Bruno” Brusicki (Bogusław Linda). Snajper nie jest chętny, by
angażować się w tę sprawę, ale służby specjalne w osobach Szymurka (świetny Ireneusz
Czop) i jego nierozgarniętego asystenta Władeczka (równie dobry Dobromir
Dymecki) wykorzystują jego terminalne stadium choroby nowotworowej płuc oraz
szantażują go – jeśli nie podejmie się udziału w akcji, zginie jego mieszkająca
w Hamburgu córka.
Bruno wynajmuje zaprzyjaźnioną prostytutkę Biankę (Karolina
Gruszka) i udaje się na południe Polski, by przygotować się do zamachu i
poukładać pewne rzeczy w życiu…
Film ma wiele zalet – mocne i ostre dialogi zapadają w
pamięć. Oprócz wspomnianych bardzo dobrych ról aktorskich Lindy, Czopa,
Dymeckiego i Gruszki znakomicie na drugim planie wypadają Adam Woronowicz jako lokalny
sekretarz komitetu partii oraz Zbigniew Zamachowski – szef miejscowej policji. Ciekawie
na ekranie wypada też przełom lat 70-tych i 80-tych – widać to w scenografii,
kostiumach i fryzurach. Temat jest chwytliwy – Pasikowski nie próbuje na siłę
odtwarzać historii, ubarwia ją z kolei lokalnym kolorytem i dodatkowym wątkiem kryminalnym
(zaginięcia dzieci). Linda – jest po prostu dobry, ze swoimi powłóczystymi spojrzeniami
i autentycznym smutkiem w oczach.
A jednak film nie jest do końca udany, mimo całego swojego
potencjału. W obrazie jest wiele dłużyzn – przygotowań do zamachu, próbnych
strzałów, cichych rozważań głównego bohatera. Film wytraca wówczas swoje tempo
i staje się chwilami po prostu nudny. A może po prostu taka jest specyfika
filmów o snajperach, bo podobne wolne tempo miał ostatni film Davida Finchera „Zabójca”.
Nie jestem wielbicielem kina sensacyjnego i nigdy nie
przepadałem na filmami Pasikowskiego, choć mam pełną świadomość, że dla wielu
to najbardziej kultowy polski reżyser. „Zamach na Papieża” – mimo wielu
pozytywów – nie przekonał mnie do siebie.
Moja ocena: 6/10