wtorek, 2 września 2025

 

„ŻYCIE CHUCKA” (The Life Chuck), USA 2024


Premiera kinowa: 1 sierpnia 2025

„Zycie Chucka” Mike’a Flanagana, oparte na opowiadaniu Stephena Kinga, to niespodziewany zdobywca Nagrody Publiczności na ubiegłorocznym Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Torontu – bardzo prestiżowej imprezie. Czy film zasłużył aż na takie uznanie?

To przede wszystkim film dziwny – trudno go przypisać jednemu gatunkowi: trochę tu musicalu, kina grozy, fantasy i science fiction. Obraz składa się z trzech achronologicznych aktów. W części trzeciej poznajemy Marty’ego (nominowany do Oscara za „Zniewolony. 12 Years a Slave” Chiwetel Eijofor), nauczyciela z liceum, który w obliczu końca świata próbuje nawiązać ponowny kontakt z byłą żoną Felicią (Karen Gillan). A wspomniany kres istnienia planety wiąże się z nieuleczalną chorobą niejakiego Charlesa „Chucka” Kranza (Tom Hiddleston), którego imię pojawia się wszędzie zanim gasną światła całego świata.

Akt drugi ukazuje Chucka jeszcze w dobrej, choć nieidealnej formie, kiedy udaje się na konferencję i słysząc perkusistę – ulicznego grajka podejmuje taniec z nieznajomą młodą kobietą właśnie porzuconą przez chłopaka, którą napotyka po drodze. To, moim zdaniem, jedna z atrakcyjniejszych i najbardziej nieprzewidywalnych scen tanecznych w historii kina.

I wreszcie otrzymujemy akt pierwszy – dzieciństwo Chucka – chłopca wychowywanego przez dziadków (Mia Sara i Mark Hamill – tak, ten Mark Hamill) po śmierci rodziców i obsesyjnie zafascynowanego tańcem. Dodatkową ciekawostką jest fakt, że w domu rodzinnym Chucka straszy.  Aktorzy dziecięcy wcielający się w rolę małego, a potem młodego Chucka (Cody Flanagan, świetny Benjamin Pajak oraz Jacob Tremlay – chłopiec z filmów „Pokój” oraz „Cudowny chłopak”) są naprawdę uroczy i utalentowani – to, myślę, najbardziej udana część filmu.

Reżyser filmu Mark Flanagan to uznana firma, grający w produkcji aktorzy to znane nazwiska, film jest bardzo sprawnie zrealizowany, a mimo to kompletnie do mnie nie przemówił. Nie wiem, jak interpretować połączenie zagłady świata z odejściem Chucka. Czy główny bohater symbolizuje w filmie Boga, którego odejście musi doprowadzić do armagedonu?

Zatem choć w filmie można odnaleźć wiele pozytywów, choćby dobrą grę aktorską i piękną scenę taneczną, obawiam się, że „Życie Chucka” nie jest filmem dla każdego. U mnie nie może liczyć na wysoką lokatę w podsumowaniu roku.

Moja ocena: 6/10