„ŻYCIE CHUCKA” (The Life Chuck), USA 2024
Premiera kinowa: 1 sierpnia 2025
„Zycie Chucka” Mike’a Flanagana, oparte na opowiadaniu
Stephena Kinga, to niespodziewany zdobywca Nagrody Publiczności na ubiegłorocznym
Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Torontu – bardzo prestiżowej imprezie. Czy
film zasłużył aż na takie uznanie?
To przede wszystkim film dziwny – trudno go przypisać jednemu
gatunkowi: trochę tu musicalu, kina grozy, fantasy i science fiction. Obraz
składa się z trzech achronologicznych aktów. W części trzeciej poznajemy Marty’ego
(nominowany do Oscara za „Zniewolony. 12 Years a Slave” Chiwetel Eijofor), nauczyciela
z liceum, który w obliczu końca świata próbuje nawiązać ponowny kontakt z byłą
żoną Felicią (Karen Gillan). A wspomniany kres istnienia planety wiąże się z
nieuleczalną chorobą niejakiego Charlesa „Chucka” Kranza (Tom Hiddleston),
którego imię pojawia się wszędzie zanim gasną światła całego świata.
Akt drugi ukazuje Chucka jeszcze w dobrej, choć nieidealnej
formie, kiedy udaje się na konferencję i słysząc perkusistę – ulicznego grajka
podejmuje taniec z nieznajomą młodą kobietą właśnie porzuconą przez chłopaka, którą
napotyka po drodze. To, moim zdaniem, jedna z atrakcyjniejszych i najbardziej
nieprzewidywalnych scen tanecznych w historii kina.
I wreszcie otrzymujemy akt pierwszy – dzieciństwo Chucka –
chłopca wychowywanego przez dziadków (Mia Sara i Mark Hamill – tak, ten Mark
Hamill) po śmierci rodziców i obsesyjnie zafascynowanego tańcem. Dodatkową
ciekawostką jest fakt, że w domu rodzinnym Chucka straszy. Aktorzy dziecięcy wcielający się w rolę małego,
a potem młodego Chucka (Cody Flanagan, świetny Benjamin Pajak oraz Jacob
Tremlay – chłopiec z filmów „Pokój” oraz „Cudowny chłopak”) są naprawdę uroczy
i utalentowani – to, myślę, najbardziej udana część filmu.
Reżyser filmu Mark Flanagan to uznana firma, grający w
produkcji aktorzy to znane nazwiska, film jest bardzo sprawnie zrealizowany, a
mimo to kompletnie do mnie nie przemówił. Nie wiem, jak interpretować
połączenie zagłady świata z odejściem Chucka. Czy główny bohater symbolizuje w
filmie Boga, którego odejście musi doprowadzić do armagedonu?
Zatem choć w filmie można odnaleźć wiele pozytywów, choćby
dobrą grę aktorską i piękną scenę taneczną, obawiam się, że „Życie Chucka” nie
jest filmem dla każdego. U mnie nie może liczyć na wysoką lokatę w podsumowaniu
roku.
Moja ocena: 6/10
"Czy główny bohater symbolizuje w filmie Boga, którego odejście musi doprowadzić do armagedonu?" - ja to odbieram w ten sposób, że każdy z nas tworzy swój własny wewnętrzny wszechświat i kiedy z tego świata odchodzimy, on odchodzi razem z nami
OdpowiedzUsuń