„ZŁODZIEJ Z PRZYPADKU” (Caught Stealing), USA 2025
Premiera kinowa: 25 sierpnia 2025
Darren Aronofsky to jeden z moich ulubionych reżyserów.
Lubię jego niepokojące obrazy, a „Requiem dla snu”, a zwłaszcza „Czarny łabędź”
z oscarową rolą Natalie Portman to bardzo ważne filmy mojego życia. A jaka jest
najnowsza produkcja Aronofsky’ego „Złodziej z przypadku”?
Otóż „Złodziej z przypadku” to prawdziwa jazda bez trzymanki
szybkim i atrakcyjnym rollercoasterem, udana amerykańska komedia gangsterska,
która w żaden sposób nie przypomina poprzednich dzieł reżysera, a swoją formą,
treścią i sposobem prowadzenia aktorów przywodzi na myśl raczej kino braci
Coenów, czy Guy’a Richiego niż Darrena Aronofsky’ego.
Głównym bohaterem filmu jest młody chłopak, Hank (bardzo dobry
Austin Butler), typowy bad boy, który nie stroni od dobrej zabawy i kieliszka, barman,
były baseballista, którego udana kariera sportowa runęła w gruzy po tragicznym
wypadku. Chłopak mieszka w szemranej nowojorskiej kamienicy, gdzie często
odwiedza go jego atrakcyjna dziewczyna Yvonne (Zoe Kravitz – tak, córka
słynnego L’enny’ego). Sąsiadem Hanka jest Brytyjczyk Russ (świetna drugoplanowa
rola Matta Smitha), który okazuje się być dealerem narkotyków. Po ucieczce
Russa do Anglii Hank zostaje pomyłkowo uznany za handlarza dragami i rozpoczyna
się za nim morderczy pościg okrutnej rosyjskiej mafii i dwóch nie mniej
niebezpiecznych chasydzkich braci – Lipy i Shmullego (komiczne kreacje Lieva
Schreibera i Vincenta D’Onofrio). Trup ściele się gęsto, a Hankowi powoli
kończą się drogi ucieczki…
„Złodziej z przypadku” to udane i przyjemne kino, choć nie
brak w obrazie scen przemocy. Film zręcznie przywołuje atmosferę lat 90-tych
swoją formą i ścieżką dźwiękową (z fragmentem fantastycznego „Ray of light”
Madonny w jednej z barowych scen).
Podoba mi się, jak rozwija się kariera Austina Butlera. Ten
młody Kalifornijczyk rzucił mnie na kolana swoją rolą Presleya w filmie „Elvis”
(do dziś uważam, że nie powinno skończyć się tu na nominacji do Oscara i Austin
powinien dostać złotą statuetkę za tę rolę), był świetny w „Diunie”, zagrał
ciekawą rolę w „Motocyklistach” i teraz – w „Złodzieju z przypadku” – ponownie
udaje mu się przykuć uwagę widza i zaskarbić jego sympatię. Obawiam się tylko,
by nie przylgnęła do niego etykieta aktora grającego nieco zblazowane, znudzone
życiem postaci, z trudem układające sobie relacje z kobietami. Trzymam kciuki
za Butlera.
Film na pewno nie jest wybitny, ale ogląda się go bardzo
dobrze, widać sprawną rękę znanego reżysera, a aktorzy z nawiązką wywiązują się
ze swojego zadania. Warto zatem udać się do kina na seans „Złodzieja z
przypadku” – to nie będzie stracony czas.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz