czwartek, 31 lipca 2025

 

TOP 60 FATBOY SLIM

Dzisiejszym jubilatem jest Norman Cook – jeden z najwybitniejszych brytyjskich DJ-ów, którego cenię od lat. A lat tych jest naprawdę wiele, bo Cook rozpoczął karierę jeszcze w latach 80-tych w zespole Housemartins, którego muzyka w niczym nie przypominała dzisiejszych wytworów Fatboy Slima. Później uczestniczył w licznych projektach, jak choćby Beats International, czy Pizzaman, by w latach 90-tych zrewolucjonizować brytyjską i światową muzykę klubową. O palmę pierwszeństwa walczyły trzy nagrania: Sunset (Bird of Prey), The Rockafeller Skank oraz niesamowite i bardzo pozytywnie energetyczne Praise you i właśnie ta energia zdecydowała o zwycięstwie. Uwielbiam, jak Fatboy Slim bawi się muzyką. Oto moje zestawienie TOP 60 ulubionych nagrań Fatboy Slima (i jego wcześniejszych wcieleń). Enjoy!

60. HOUSEMARTINS Flag Day
59. FATBOY SLIM All the ladies (& EATS EVERYTHING)
58. FATBOY SLIM Boom F***ing Boom (&BEARDYMAN)
57. FATBOY SLIM Radioactivity
56. FREAK POWER Get in touch
55. PIZZAMAN Gottaman
54. FATBOY SLIM Punk to Funk
53. FATBOY SLIM Slash Dot Dash
52. FATBOY SLIM Build i tup – tear i tup
51. FATBOY SLIM Beecause we can
50. FATBOY SLIM The old pair of jeans
49. HOUSEMARTINS Change the world (& DINO LENNY)
48. PIZZAMAN Happiness
47. FATBOY SLIM Speed trials on acid (& CARL COX & DAN DIAMOND)
46. FATBOY SLIM Machines can do the work (& HEVRE)
45. FREAK POWER New Direction
44. HOUSEMARTINS Sheep
43. PIZZAMAN Sex on the streets
42. FATBOY SLIM Star 69
41. FATBOY SLIM Going out of my head
40. FATBOY SLIM Santa Cruz
39. FREAK POWER Can you feel it
38. HOUSEMARTINS We’re not deep
37. FREAK POWER Rush
36. NORMAN COOK For spacious lies (& LESTER)
35. NORMAN COOK Blame it on the bassline
34. FATBOY SLIM FATBOY SLIMBadder badder schwing (& FREDDY FRESH)
33. PIZZAMAN Helo Honky Tonks (Rock your body)
32. HOUSEMARTIND Five get overexcited
31. FATBOY SLIM Bus stop please (& DANIEL STEINBERG)
30. FATBOY SLIM Please don’t (& DAVID BYRNE & SANTIGOLD)
29. FATBOY SLIM The Joker (& BOOTSY COLLINS)
28. FATBOY SLIM Everybody needs a 303
27. FREAK POWER No way
26. HOUSEMARTINS Build
25. HOUSEMARTINS There is always something thereto remind me
24. HOUSEMARTINS Song for shelter
23. FATBOY SLIM Song for shelter

22. FATBOY SLIM Praising you (& RITA ORA)
21. FATBOY SLIM Wonderful tonight
20. PIZZAMAN Trippin’ on sunshine
19. FATBOY SLIM Talking bout my baby
18. FATBOY SLIM Don’t let the mang et you down
17. FATBOY SLIM Demons (& MACY GRAY)
16. FATBOY SLIM Ya Mama (Push the tempo)
15. BEATS INTERNATIONAL Won’t talk about it
14. HOUSEMARTINS Happy hour
13. FATBOY SLIM Weapon of choice
12. FATBOY SLIM Role model (& DAN DIAMOND & LUCA GUERRIERA)
11. FATBOY SLIM Put it back together (& DAMON ALBARN)
10. FREAK POWER Turn on, Tune in, Cop out
9. FATBOY SLIM Eat, sleep, rave, repeat (& RIVA STARR & BEARDYMAN)
8. FATBOY SLIM Gangster Trippin’
7. BEATS INTERNATIONAL Dub be good to me
6. HOUSEMARTINS Think for a minute
5. HOUSEMARTINS Caravan of love
4. FATBOY SLIM Right here, right now
3. FATBOY SLIM The Rockafeller Skank
2. FATBOY SLIM Sunset (Bird of prey)
1. FATBOY SLIM Praise you



wtorek, 29 lipca 2025

 

„FOLLEMENTE. W TYM SZALEŃSTWIE JEST METODA” (Follemente), Włochy 2025

Premiera kinowa: 4 lipca 2025


Pamiętacie wielki włoski przebój kinowy „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”? Paolo Genovese, twórca tego filmu, powraca na duże ekrany swoją najnowszą produkcją „Follemente. W tym szaleństwie jest metoda”. Czy to film równie udany jak największy dotychczasowy sukces reżysera?
On – Piero (Edoardo Leo) – przystojny czterdziestolatek, rozwodnik z córką, poszukujący nowej miłości i ciepła. Ona – Lara (Pilar Fogliati) – piękna i subtelna, młoda kobieta po przejściach, która marzy o szczęściu i stabilizacji. Spotykają się na randce w mieszkaniu Lary. Na początku jest nieco niezręcznie. W głowie kłębią się tysiące myśli…
No właśnie, te myśli i emocje – w postaci drugoplanowych, ale bardzo ważnych bohaterów filmu – pojawiają się na ekranie. Tak jak w Pixarowej kreskówce „W głowie się nie mieści” mogliśmy obserwować, co dzieje się w głowie Riley – emocje małej dziewczynki przybrały formę bohaterów z krwi i kości - tak w filmie Paolo Genovese widzimy wewnętrzne przeżycia głównych postaci – Piera i Lary. W przypadku bohatera – to czterech mężczyzn, którzy doradzają mu, co zrobić, jakie zająć stanowisko, jak postępować z Larą, czego nie zaczynać. W przypadku bohaterki – to cztery kobiety – to one ostrzegają Larę przed popełnieniem błędów, radzą, jak się zachować wobec Piera, ostrzegają. Przez chwilę można mieć wrażenie, że to grupa kolegów i koleżanek naszych protagonistów, ale to ich myśli, uczucia, obawy, lęki i radości. I choć pomysł nie jest całkowicie nowy, wszystko wypada ciekawie i absorbująco.
Jak skończy się randka Piera i Lary? Jakie wskazówki otrzymają od swoich „mentalnych i emocjonalnych” współpracowników?
Film jest lekki, sympatyczny, dużo w nim uroku. Momenty poważne przeplatają się z momentami komicznymi, ale „Follemente” nie jest równie atrakcyjnym filmem, co bardzo nowatorskie i kreatywne w treści „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”. Para aktorów grających główne role tworzy udany tandem, zabawni są bohaterowie drugoplanowi, ale brakuje głębi i oryginalnych rozwiązań, choć trzeba przyznać, że film jest dużo lepszy od poprzedniej propozycji Genovese „Pierwszy dzień mojego życia”.
Film nie ma ambicji pozostania traktatem filozoficznym, trochę smuci, trochę bawi, próbuje w dowcipny sposób ukazać mechanizmy, które kierują naszymi emocjami, dlatego warto go zobaczyć.

Moja ocena: 7/10

poniedziałek, 28 lipca 2025

 

„GRZESZNICY” (Sinners), USA 2025

Premiera kinowa: 18 kwietnia 2025


Fenomen i ogromna popularność filmu „Grzesznicy” w reżyserii Ryana Cooglera, twórcy „Czarnej Pantery”, w Stanach Zjednoczonych skłonił mnie do pójścia do kina na ten obraz i była to jedna z najlepszych kinematograficznych decyzji tego roku.

Bracia Moore – identyczne bliźnięta: Elijah „Smoke” oraz Elias „Stack” (podwójna rewelacyjna rola Michaela B. Jordana – zasługująca na nominację do Oscara) porzucają pracę dla mafii w Chicago i postanawiają wrócić w rodzinne strony – do miasteczka Clarksdale w stanie Mississippi. Mają dosyć zła, które są zmuszeni czynić, pracując dla gangu. Pragną stabilizacji i dlatego otwierają za miastem bar, w którym można potańczyć, napić się dobrego alkoholu, posłuchać jazzu lub bluesa i miło spędzić czas z przyjaciółmi…

Okazuje się, że nie jest łatwo uwolnić się od zła, bo tancbudę braci Moore zaczyna atakować jeszcze gorsza jego odmiana … bezwzględne wampiry…

Obyczajowy film, znakomicie ilustrujący Stany Zjednoczone lat 30-tych ubiegłego stulecia, nieoczekiwanie zmienia się w trzymający w napięciu horror wampiryczny i ten synkretyzm gatunkowy czyni film naprawdę wyjątkowym. Twórcom udaje się utrzymać doskonałe tempo i pełną niespodziewanych zwrotów akcji atmosferę. Ogromna w tym zasługa fenomenalnej obsady: Michael B. Jordan gra rolę swojego życia. Bardzo dobre są również role drugoplanowe, zwłaszcza Hailee Steinfield jako Mary, była dziewczyna Eliasa (jako mała dziewczynka otrzymała nominację do Oscara za „Prawdziwe męstwo” – teraz to już piękna, dojrzała kobieta, która nadal świetnie gra) oraz Wunmi Mosaku jako Annie, żona Elijaha, która praktykuje voodoo. Niesamowity jest także debiutujący na dużym ekranie Mike Catton – Sammie – kuzyn braci Moore – aspirujący bluesman, wprowadzany przesz starszych braci w prawdziwe życie. Ciekawie wypada także Jack O’Connell jako okrutny przywódca wampirów.

Uroku filmowi dodają wykonywane przez aktorów piosenki bluesowo-jazzowe – prawdziwa uczta dla ucha.

Film jest nieprzewidywalny, do końca nie wiadomo, co się wydarzy, Bardzo chciałbym zobaczyć tę produkcję raz jeszcze ze względu na jej kunsztowną strukturę, nagromadzenie detali, jej eklektyczność i niezwykłość.

„Grzesznicy” nie są filmem, który spodoba się każdemu, ale mogę polecić go wszystkim, którzy podczas projekcji lubią szybką jazdę bez trzymanki.

Moja ocena: 9/10

niedziela, 27 lipca 2025

 

ROBERT MAŁECKI „Wiatrołomy”, Wydawnictwo Literackie 2023



Jednym z moich ulubionych współczesnych polskich pisarzy jest Jakub Małecki, autor „Dygotu”, „Rdzy” i „Święta ognia”. Ale jest też Robert Małecki – jeden z najpoczytniejszych autorów kryminałów, który – jak skromnie uważam – przeważa swoimi umiejętnościami nad gwiazdami powieści sensacyjnej: Remigiuszem Mrozem i Katarzyną Bondą. Wreszcie sięgnąłem po jedną z powieści Roberta Małeckiego – „Wiatrołomy” i nie żałuję swojej decyzji.

„Wiatrołomy” to pierwsza część cyklu „Z Archiwum X” , który uzupełniają powieści „Urwisko” i „Zapadlina”. Głównymi bohaterami serii jest para policjantów: Maria Herman – była hazardzistka, która zmaga się z demonami nieszczęśliwego dzieciństwa oraz Olgierd Borewicz (cóż za zbieżność nazwisk z bohaterem bodaj najpopularniejszego polskiego serialu kryminalnego lat 80-tych „07 zgłoś się”) – świeżo upieczony mąż i ojciec z dużymi trudnościami łączący te role z pracą detektywa Archiwum X – sekcji policji zajmującą się nierozwiązanymi sprawami sprzed lat.

A sprawa, którą zajmują się Herman i Borewicz, dotyczy zaginięcia dziecka – Filipa Witberga - przed 30 laty w Grudziądzu. Z detektywami kontaktuje się ojciec chłopca, który zostaje zamordowany w tajemniczych okolicznościach zanim funkcjonariusze Archiwum X zdołają do niego dotrzeć. Współpraca z matką chłopca nie układa się najlepiej. Okazuje się przez cały czas – od 30 lat – sprawą zajmuje się także były policjant – Kurek, który na dodatek pisze książkę o uprowadzeniu chłopca. W tle pojawia się mafia, sex biznes, nieprawidłowości działań policji przed lat i wiele tajemnic, które mają teraz szansę ujrzeć światło dzienne? Czy wspólne działania Marii Herman i Olgierda Borewicza oraz wiedza, którą dysponuje Marian Kurek, pozwolą na rozwikłanie zagadki uprowadzenia Filipa Witberga? Czym są tytułowe wiatrołomy?

Książka jest intrygująca. Czytelnik bardzo chce się dowiedzieć, co wydarzyło się przed 30 laty. Mocną stroną powieści są sprawny język i ciekawie poprowadzona fabuła. Bardzo dobre wrażenie robią też główni bohaterowie – Maria i Olgierd, uwikłani w rozmaite problemy zawodowe i życiowe, prawdziwe, ludzkie postaci.

„Wiatrołomy” nie są jednak wolne od wad. Jedną z nich jest nagromadzenie bardzo wielu pierwszo- i drugoplanowych bohaterów – tych współczesnych i tych sprzed 30 lat. Jest ich tak wielu, że naprawdę można się w meandrach akcji zagubić – właśnie z powodu mnogości bohaterów. Czy rzeczywiście wszystkie postaci są aż tak istotne dla rozwoju historii w powieści Małeckiego?

Powieść czyta się jednak naprawdę dobrze. To mój pierwszy kontakt z pisarzem, ale mam wrażenie, że lektura była przyjemniejsza i bardziej zajmująca niż w przypadku tekstów Bondy, a zwłaszcza Mroza. Dlatego polecam „Wiatrołomy” i jesnem przekonany, że wkrótce sięgnę po kolejne tomy z serii „Z Archiwum X”.

Moja ocena: 7/10

 

TOP 60 OZZY OSBOURNE

W tym tygodniu odszedł Ozzy Osbourne – jeden z najbardziej znanych, charyzmatycznych brytyjskich wokalistów, wieloletni lider grupy Black Sabbath. To jak dotąd przedstawiciel najmocniejszej muzyki w historii moich topów i nie ukrywam, że nie słucham takiej muzyki na co dzień, ale w twórczości Ozzy’ego było coś szczególnego, co mnie do niego przekonało. Z muzyką Ozzy’ego po raz pierwszy zetknąłem się w 1984 roku, kiedy to nagranie „So Tired” trafiło na 1. miejsce mojej prywatnej listy. Dopiero potem odkryłem choćby „Paranoid” Na początku XXI wieku śledziłem losy Ozzy’ego i jego najbliższych w serialu „Rodzina Osbourne’ów”. Każda nowa płyta przynosiła coś intrygującego. To niezwykle symboliczne, że 5 lipca Ozzy pożegnał się ze swoimi fanami podczas wielkiego koncertu w Birmingham, a 23 lipca Książę Ciemności pożegnał się ze światem. Będzie go brakować. A to moje subiektywne zestawienie sześćdziesięciu najlepszych utworów Ozzy’ego Osbourne’a. Enjoy!

60. OZZY OSBOURNE No easy way out
59. OZZY OSBOURNE Miracle man
58. OZZY OSBOURNE Let me hear you scream
57. OZZY OSBOURNE I don’t know
56. BLACK SABBATH Snowblind
55. OZZY OSBOURNE Breaking all the rules
54. OZZY OSBOURNE Steal away (the night)
53. BLACK SABBATH Never say die
52. OZZY OSBOURNE Black rain
51. BLACK SABBATH Loser gets it all
50. OZZY OSBOURNE Crazy babies
49. OZZY OSBOURNE Over the mountain
48. OZZY OSBOURNE I don’t want to change the world
47. OZZY OSBOURNE Lighting strikes
46. OZZY OSBOURNE Flying high again
45. OZZY OSBOURNE Thunder underground
44. OZZY OSBOURNE See you on the other side
43. BLACK SABBATH Sabbath Bloody Sabbath
42. OZZY OSBOURNE Rock’n’roll rebel
41. OZZY OSBOURNE I don’t wanna stop
40. BLACK SABBATH N.I.B.
39. OZZY OSBOURNE Crazy train
38. OZZY OSBOURNE You are no different
37. OZZY OSBOURNE I just want you
36. OZZY OSBOURNE Road to nowhere
35. BLACK SABBATH End of the beginning
34. OZZY OSBOURNE Degradation rules (& TOMMY IOMMI)
33. BLACK SABBATH The wizzard
32. OZZY OSBOURNE Suicide solution
31. OZZY OSBOURNE Get me through
30. OZZY OSBOURNE Fire in the sky
29. OZZY OSBOURNE The ultimate sin
28. OZZY OSBOURNE Diary of a madman
27. OZZY OSBOURNE Bloodbath in paradise
26. OZZY OSBOURNE No more dreams
25. OZZY OSBOURNE Take what you want (& POST MALONE & TRAVIS SCOT)
24. BLACK SABBATH Black Sabbath
23. OZZY OSBOURNE Hellriser (& LEMMY KILMISTER & MOTORHEAD)
22. OZZY OSBOURNE Time after time
21. OZZY OSBOURNE One of these days (& ERIC CLAPTON)
20. OZZY OSBOURNE Goodbye to romance
19. OZZY OSBOURNE Mr Crowley
18. OZZY OSBOURNE Bark to the moon
17. OZZY OSBOURNE Patience No. 9 (& JEFF BECK)
16. OZZY OSBOURNE Shot in the dark
15. BLACK SABBATH War pigs
14. OZZY OSBOURNE Perry Mason
13. OZZY OSBOURNE Under the graveyard
12. OZZY OSBOURNE Gods of rock’n’roll (( BILLY MORRISON & STEVE STEVENS)
11. OZZY OSBOURNE Life won’t wait
10. OZZY OSBOURNE Shake your head (& WAS NOT WAS & KIM BASINGER)
9. OZZY OSBOURNE Dreamer
8. BLACK SABBATH God is dead?
7. BLACK SABBATH Iron man
6. OZZY OSBOURNE So tired
5. OZZY OSBOURNE Ordinary man (& ELTON JOHN)
4. OZZY OSBOURNE Changes (& KELLY OSBOURNE)
3. OZZY OSBOURNE Close my eyes forever (& LITA FORD)
2. BLACK SABBATH Paranoid
1. OZZY OSBOURNE Mama, I’m coming home



wtorek, 22 lipca 2025

 

„SKRZYŻOWANIE”, Polska 2024

Premiera kinowa: 28 marca 2025


O tym, że Jan Englert jest wielkim aktorem, nie trzeba nikogo przekonywać. Udowadnia to po raz kolejny w nowym polskim filmie „Skrzyżowanie” w reżyserii Dominiki Montean-Pańków.

Tadeusz (Englert) jest byłym lekarzem. Ma 80 lat. Mieszka wraz z żoną w rodzinnym domku w Warszawie. Pewnego dnia jest uczestnikiem wypadku, w którym ginie młody mężczyzna - motocyklista. Z początku wszystko wydaje się oczywiste – do kolizji doprowadziła nadmierna prędkość i brawura młodego człowieka. Czy sprawa jest rzeczywiście tak prosta? Kto jest winien spowodowania wypadku?

Tadeusz podejmuje kroki, by dowiedzieć się jak najwięcej o ofierze wypadku. Okazuje się, że młody chłopak był studentem medycyny, pozostawił świeżo poślubioną żonę w ciąży. Tadeusz postanawia sprzedać dom i pomóc rodzinie tragicznie zmarłego. Jak na tę decyzję zareaguje rodzina – żona (doskonała rola Anny Romantowskiej) i syn (Michał Czernecki)?

Englert świetnie pokazuje wewnętrzne rozterki i wyrzuty sumienia głównego bohatera. Wbrew niezgodzie rodziny i wszelkim przeciwnościom dąży do prawdy i chce pomóc Basi – żonie zmarłego chłopaka. Nie ukrywa, że boi się odpowiedzialności, ale z godnością przyjmuje koleje losu. Znakomitą kreację wiecznie niezadowolonej i stetryczałej żony Tadeusza tworzy Anna Romantowska. Bardzo dobry jest też Michał Czarnecki jako pełen pretensji i niezadowolony z życia syn głównych bohaterów. Ten tercet aktorów tworzy wiele zapadających w pamięć scen.

Szybko okazuje się, że w tej z pozoru idealnej rodzinie naprawdę wszystko jest dalekie od ideału. Na światło dzienne wychodzą rodzinne tajemnice i zaszłości z przeszłości. Po wypadku Tadeusza już nic nigdy nie będzie takie samo.

Film jest wolny, spokojny, wręcz kameralny, ale Dominika Montean-Pańków wie, jak utrzymać atencję widza i przedstawić moralny niepokój wobec sprawy.

Cieszę się, że Jan Englert – dawno nie widziany na dużym ekranie – miał szansę zagrać kolejną główną, ważną i nieoczywistą rolę. Podsumowując, film jest po prostu dobry – przedstawia ważki problem i nie pozostawia widza obojętnym, dlatego „Skrzyżowanie” polecam wszystkim.

Moja ocena: 7/10

poniedziałek, 21 lipca 2025

 

„PEWNEGO RAZU W PARYŻU” (La venue del’avenir), Francja / Belgia 2025


Premiera kinowa: 11 lipca 2025

Jeżeli macie ochotę obejrzeć naprawdę ładny film z absorbującą i wzruszającą historią i fascynującymi widokami, polecam „Pewnego razu w Paryżu” Cedrica Klapischa, twórcy choćby „Smaków życia”, czy „Nieba nad Paryżem”. To fascynująca podróż do impresjonistycznego Paryża, widziana oczami współczesnych.

Celine (Julia Piaton) to nieco sfrustrowana życiem nowoczesna kobieta z korporacji, Abdelkrim (Zinedine Soualem) uczy francuskiego w liceum, Guy (Vincent Macaigne) to refleksyjny pszczelarz, zaś najmłodszy z nich – Seb (Abraham Wapler) – to mieszkający ze swoim dziadkiem obiecujący twórca cyfrowy. Co może łączyć tę czwórkę nieznających się osób? Podczas spotkania z prawnikiem okazuje się, że są spokrewnieni, a na dodatek odziedziczyli mały domek niedaleko Paryża.

Spotkania tych czworga osób ukazują problemy, jakie towarzyszą Francuzom w XXI wieku, a dla bohaterów są nieoczekiwaną szansą na poznanie nowych ludzi, z którymi łączą ich więzy krwi i wiele zrozumienia.

Film daje nam jednak możliwość podróży w przeszłość – do XIX wieku, dzięki czemu poznajemy uroczą Adelę (Suzanne Lindon), która po śmierci Babki opuszcza rodzinną Normandię i udaje się do Paryża na poszukiwanie dawno niewidzianej matki, Odette (Sara Girauedau). Spotkanie z matką prowadzi do wielu rozczarowań, ale pobyt w Paryżu pozwala Adele na poznanie dwóch przystojniaków – malarza Anatole’a (Paul Kircher) i począkującego fotografa Luciena (Vassili Schneider), z którymi łączy ją przyjaźń, a może coś więcej… To także okazja do poznania śmietanki kulturalnej i towarzyskiej XIX-wiecznego Paryża – malarzy, literatów, muzyków. A wszystko z lekkim przymrużeniem oka. Adele okazuje się być właścicielką domku odziedziczoną przez naszych bohaterów.

„Pewnego razu w Paryżu” nie ma ambicji odtwarzania historycznej prawdy o Francji, ale skontrastowanie XIX i XXI wieku – zarówno miasta, jak ludzkich osobowości – prowadzi do wielu cennych i ciekawych obserwacji i skłania do refleksji.

Film, może nieco naiwny i nieprawdziwy, ma w sobie wiele uroku, prawdziwie wzrusza, chwilami bawi, chwilami smuci, pięknie pokazuje Paryż, plenery miejskie i pozamiejskie i uczy o sztuce impresjonistycznej. To przyjemna rozrywka na naprawdę dobrym poziomie i z przyjemnością rekomenduję wszystkim tę sympatyczną pozycję kinową.

Moja ocena: 8/10

niedziela, 20 lipca 2025

 

„BRZYDKA SIOSTRA” (Den stygge stesosteren), Norwegia / Polska / Dania / Rumunia / Szwecja 2025


Premiera kinowa: 4 lipca 2025

Jeśli lubicie body-horrors z odrobiną komedii i parodii, „Brzydka siostra” - norwesko-polska koprodukcja jest dla Was wymarzonym filmem.
Elvira (Lea Myren) – dość nieatrakcyjna i niepokrzesana młoda dama - wraz z siostrą i matką - Rekekką (Ane Dahl Torp) wprowadza się do domu świeżo poślubionego wybranka matki. Traf sprawia, że ojczym w tajemniczych okolicznościach wkrótce kończy swój żywot i Elvira wraz z siostrą zostaje z Rebekką w bogatej posiadłości. Jest jednak jeden problem – a ten problem to piękna córka ojczyma – Agnes (Thea Sofie Loch Naess).
I tu pojawia się jeszcze większy problem: Książę ogłasza bal, na którym wybierze wybrankę swego serca i przyszłą żonę. Rozpoczynają się intensywne i pełne zwrotów akcji przygotowania. Cele są trzy: pozbyć się urodziwej przyrodniej siostry Agnes, zmienić się na bóstwo z pomocą salonu estetyki kosmetologicznej i zdobyć miłość Księcia.
Film jest potwornie naturalistyczny – wiele scen, choćby zabieg korekty nosa Elviry, widok rozkładających się zwłok ojca Agnes, które Rebekka ze skąpstwa odmawia pochować podczas oficjalnego pogrzebu, czy próby odchudzenia Elviry terapią z tasiemca – budzi potworne obrzydzenie, a piszę to ja – wielbiciel obrazu „Substancja” z Demi Moore. Zresztą między wspomnianym filmem a „Brzydką siostrą” można zauważyć wiele analogii.
Film jest swoistą wariacją bajki o Kopciuszku – z nieco odwróconymi rolami. W obrazie pojawiają się elementy magiczne, że wspomnę pojawienie się nieżyjącej matki Agnes, która – jak bajkowa Matka Chrzestna – zapewnia jej transport na bal, czy pędraki, które naprawiają zniszczoną przez wściekłą Elvirę piękną suknię Agnes.
Film ma zaskakująco mądre przesłanie związane z akceptacją własnego działa i bezgranicznym dążeniem do perfekcyjnego wizerunku. Elvira pod wpływem matki jest gotowa na wszystko – ból, cierpienie, zniewagę, aby tylko wyglądać lepiej, atrakcyjniej i aby zostać wybranką Księcia. Do czego to prowadzi, zobaczycie sami. Z filmu, jak z bajki, wypływa jeszcze jeden morał – kiedy wszyscy cię zawiodą, nieoczekiwanie możesz liczyć na tych, od których nigdy nie oczekiwałbyś wsparcia i pomocy.
Mimo całej jego ohydności, film ogląda się dobrze, bo jest ciekawy i dobrze zrealizowany. Duża w tym zasługa polskich twórców, w tym aktorki - Katarzyny Herman, która wciela się w rolę instruktorki tańca, przygotowującej lokalne piękności do balu w zamku Księcia.
Czy polecam? Jedynie widzom, którzy lubią dużo obrzydliwości na wielkim ekranie i mają odrobinę poczucia humoru.

Moja ocena: 6/10

poniedziałek, 14 lipca 2025

 
„I’M STILL HERE” (Ainda Estou Aqui), Brazylia / Francja 2024


Premiera kinowa: 28 lutego 2025

Brazylia. Rok 1971. Szczęśliwe życie rodziny byłego kongresmana Rubensa Paivy (Selton Mello), jego żony Eunice (Fernanda Torres) i piątki dzieci zakłóca nagłe i niespodziewane aresztowanie polityka przez przedstawicieli sprawującej w kraju dyktaturę junty wojskowej. Wkrótce zatrzymana zostaje sama Eunice i Eliana, jedna z córek. Kobiety doświadczają tortur, niepewności, łamania podstawowych praw człowieka, ale po dwunastu dniach zostają wypuszczone. Ojciec nie wraca …

Eunice poświęca całe swoje życie na szukanie zaginionego męża, kończy studia prawnicze, by być skuteczniejsza w walce z bezwzględnym aparatem państwa. Staje się ikoną kobiet, których mężowie byli ofiarami brazylijskiej dyktatury lat 70-tych.

Niewątpliwie największym walorem filmu jest wybitna – nagrodzona Złotym Globem i nominacją do Oscara rola Fernandy Torres. Aktorka w poruszający sposób ukazuje swoją przemianę ze statecznej matki, żony i gospodyni domowej w ofiarę prześladowań, by wreszcie stać się silną, zdeterminowaną i niezależną kobietą, walczącą o prawdę i poszanowanie prawa. To dopiero druga w historii nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej aktorka wyróżniona nominacją do Oscara. Co ciekawe, pierwszą była matka Torres – Fernanda Montenegro, nominowana w 1999 roku za przepiękny i wzruszający film „Dworzec nadziei”. Montenegro pojawia się zresztą na chwilę w "I'm still here". Bardzo dobre są też młodzieżowe i dziecięce role aktorów wcielających się w dzieci państwa Paivów.

Film doskonale odtwarza realia lat 70-tych. Mimo że jest to przykry film dramatyczny, ogląda się go bardzo dobre, obraz utrzymuje dobre tempo, sympatyzujemy z bohaterami, to mocne, zaangażowane kino, takie, jakie lubię najbardziej.

Jestem pod wrażeniem, że Brazylijczykom tak świetnie udało się wypromować ten film. Nie tylko pokonał faworyzowaną „Emilię Perez” w walce o Oscara dla Najlepszego Filmu Międzynarodowego, ale pozwolił też głównej aktorce – znakomitej Fernandzie Torres – na zaistnienie w sezonie najważniejszych światowych nagród filmowych. W walce o oscarową nominację pokonała chociażby Nicole Kidman za „Babygirl” i Marianne Jean-Baptiste za wybitną kreację w „Hard Truths”. Może Polski Instytut Sztuki Filmowej też mógł podjąć tak szeroko zakrojony i skuteczny lobbying, by wylansować którąś z naszych fantastycznych gwiazd – może Agatę Kuleszę, a może Joannę Kulig.

Choć nie wszyscy się z tym zgodzą, „I’m still here” to dla mnie film wielki, ważny i arcyciekawy. Chyba najlepsza produkcja zagraniczna, jaką widziałem w kinie do tej pory w roku 2025.

Moja ocena: 10/10

 

40 LAT LIVE AID


Jest rok 1985. Mam 12 lat. Muzyka i listy przebojów są całym moim życiem. Z gazet – po czasie – dowiaduję się, że właśnie niedawno odbył się Live Aid – najważniejsze i najodważniejsze muzyczne przedsięwzięcie wszech czasów, gromadzące tysiące uczestników i miliony telewidzów koncerty najwybitniejszych wówczas gwiazd popu i rocka. Marzę o obejrzeniu retransmisji wydarzenia.

Motorem do zorganizowania koncertu, odbywającego się symultanicznie w Wielkiej Brytanii na stadionie Wembley w Londynie i w Stanach Zjednoczonych na stadionie JFK w Philadelphii była nieobserwowana dotychczas aż w takim wymiarze klęska głodu w Afryce Środkowej. W grudniu 1984 roku ukazał się singiel „Do They Know It’s Christmas?” stworzonej przez Boba Geldofa z Boomtown Rats i Midge Ure’a z Ultravox grupy gwiazd, złożonej z największych i najpopularniejszych wówczas brytyjskich wykonawców, choćby George’a Michaela, Bono, Phila Collinsa, Boya George’a z Culture Club, Stinga, grup Status Quo, Duran Duran, czy Spandau Ballet, by wspomnieć tylko niektórych. To charytatywne nagranie stało się wówczas najlepiej sprzedającym się singlem w historii przemysłu muzycznego na Wyspach Brytyjskich.

Na amerykańską odpowiedź nie trzeba było długo czekać. W 1985 roku szczyty list przebojów zdobyło skomponowane przez Michaela Jacksona i Lionela Richie nagranie „We are the World”, w którym udział wzięła śmietanka amerykańskich artystów – Billy Joel, Bruce Springsteen, Cyndi Lauper, Tina Turner, Willie Nelson, Diana Ross, by wymienić jedynie kilka ważnych nazwisk.

Geldof i Ure poszli za ciosem i postanowili zorganizować największy koncert w historii – odbywający się równocześnie w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii, by pomóc głodującym. Przedsięwzięcie – nie bez przeszkód – udało się zrealizować.

W 1985 roku we wrześniu udało mi się zobaczyć krótkie fragmenty koncertu w Telewizji Polskiej. Live Aid nie był transmitowany w całości przez polskie media. Wiele lat później zapis koncertu pojawił się na oficjalnym DVD, które – naturalnie – natychmiast nabyłem.

Koncert był zjawiskiem niepowtarzalnym. Na scenie w Londynie wystąpili między innymi Paul McCartney, U2, Elton John, David Bowie, Dire Straits, Paul Young, Bryan Ferry, Howard Jones, Sting, Phil Collins, Nik Kershaw, Ultravox i Spandau Ballet. Za najważniejszą część koncertu uważa się jednak brawurowy występ grupy Queen z Freedie’m w topowej formie. Ten fragment londyńskiego Live Aid został fenomenalnie odtworzony w filmie „Bohemian Rhapsody”.

Za Atlantykiem na żywo można było zobaczyć następujących wykonawców: Bob Dylan, Joan Baez, Hall & Oates, Mick Jagger, Led Zeppelin, Duran Duran, Neil Young, Eric Clapton, Thompson Twins, Madonna (to cudowny fragment amerykańskiej odnogi koncertu), Cars, Tom Petty, Santana, Pretenders, Simple Minds oraz … Phil Collins, który specjalnie przeleciał z Anglii do USA, żeby wystąpić w amerykańskiej części koncertu.

Zapis koncertu pokazuje niesamowite emocje, tysiące rozradowanych ludzi i występy na najwyższym poziomie. Jeśli ktoś nie widział jeszcze choćby fragmentów tego legendarnego wydarzenia, zachęcam do sięgnięcia po DVD, ale wiele clipów można znaleźć w sieci, na youtube. 20 lat później próbowano odtworzyć atmosferę koncertu przedsięwzięciem Live 8 w roku 2005, ale koncert nie był już aż tak udany. Prawdopodobnie dlatego zaniechano powtórki w roku 2025 na czterdziestą rocznicę wydarzenia, która miała miejsce dokładnie wczoraj – 13 lipca.

wtorek, 8 lipca 2025

 

„F1” (F1), USA 2025

Premiera kinowa: 27 czerwca 2025


„Top Gun” na torze wyścigowym. Przebój lata. Brad Pitt zamiast Toma Cruise’a. Młodość walczy z doświadczeniem – takie nagłówki towarzyszyły premierze jednego z największych przebojów kinowych tego lata – filmu „F1” w reżyserii Josepha Kosinskiego.

Skąd porównania do „Top Gun”? Otóż Kosinski jest reżyserem wielkiego hitu „Top Gun: Maverick” z 2022 roku, kontynuacji jednego z najbardziej rozpoznawalnych obrazów z lat 80-tych. Tym razem pas startowy myśliwców zostaje zastąpiony przez tor wyścigowy Formuły 1, a zamiast największej gwiazdy „Top Gun” – Toma Cruise’a – na ekranie spotykamy kolejną aktorską legendę – Brada Pitta.

Ruben (bardzo przekonujący Javier Bardem), od dawna związany z wyścigami samochodowymi, prowadzi podupadającą drużynę APXGP. Ma w niej wprawdzie prawdziwego asa – młodego, zdolnego i mocno zdeterminowanego Joshuę (Damson Idris), ale potrzebuje silnego wsparcia. Na horyzoncie pojawia się Sonny Hayes (Pitt) – nieco zapomniana gwiazda Formuły 1 z lat 90-tych, obecnie już weteran, którego z wyścigów wyeliminowała poważna i dramatyczna kontuzja. Obaj zawodnicy tworzą wybuchową mieszankę temperamentów, wygórowanych ambicji, brawury i walki o dominację. Czy będą w stanie przywrócić świetność drużyny Rubena i raz jeszcze zaistnieć w F1?

Nie jestem fanem Formuły 1, nie śledzę wyścigów, spośród zawodowych kierowców kojarzę jedynie Brytyjczyka Lewisa Hamiltona (notabene współproducenta filmu, który ma w „F1” swoje cameo appearance) – a to tylko dlatego, że swego czasu zakupiłem … buty z zaprojektowanej przez niego kolekcji. Mimo to muszę przyznać, że film trzyma w napięciu od początku do końca, sceny wyścigów są niezwykle widowiskowe i cały obraz ogląda się bardzo dobrze. Jak na tego typu produkcję przystało, jest też płomienny romans między Sonny’m a uroczą i arcymądrą Kate (znana z „Duchów Inisherin” Kerry Condon) – dyrektorem technicznym drużyny.

Znakomitym uzupełnieniem filmu jest doskonała muzyka Hansa Zimmera, przeplatana świetnymi nowoczesnymi przebojami, między innymi RAYE i Madison Beer. Mix klasyki Zimmera z nowoczesną muzyką elektroniczną tworzy wspaniałe uzupełnienie filmu.

„F1” nie jest filmem, który zmieni historię kina i Twoje życie, ale to bardzo przyzwoicie opowiedziana i dobrze zagrana historia, którą można obejrzeć w wakacyjne popołudnie, podziwiając efekty specjalne na dużym ekranie. Może jedynie lokowania produktów mogłoby być nieco mniej…

Moja ocena: 8/10