„I’M STILL HERE” (Ainda Estou Aqui), Brazylia / Francja
2024
Premiera kinowa: 28 lutego 2025
Brazylia. Rok 1971. Szczęśliwe życie rodziny byłego
kongresmana Rubensa Paivy (Selton Mello), jego żony Eunice (Fernanda Torres) i
piątki dzieci zakłóca nagłe i niespodziewane aresztowanie polityka przez
przedstawicieli sprawującej w kraju dyktaturę junty wojskowej. Wkrótce
zatrzymana zostaje sama Eunice i Eliana, jedna z córek. Kobiety doświadczają
tortur, niepewności, łamania podstawowych praw człowieka, ale po dwunastu
dniach zostają wypuszczone. Ojciec nie wraca …
Eunice poświęca całe swoje życie na szukanie zaginionego
męża, kończy studia prawnicze, by być skuteczniejsza w walce z bezwzględnym
aparatem państwa. Staje się ikoną kobiet, których mężowie byli ofiarami
brazylijskiej dyktatury lat 70-tych.
Niewątpliwie największym walorem filmu jest wybitna –
nagrodzona Złotym Globem i nominacją do Oscara rola Fernandy Torres. Aktorka w
poruszający sposób ukazuje swoją przemianę ze statecznej matki, żony i gospodyni
domowej w ofiarę prześladowań, by wreszcie stać się silną, zdeterminowaną i
niezależną kobietą, walczącą o prawdę i poszanowanie prawa. To dopiero druga w
historii nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej aktorka wyróżniona nominacją do
Oscara. Co ciekawe, pierwszą była matka Torres – Fernanda Montenegro,
nominowana w 1999 roku za przepiękny i wzruszający film „Dworzec nadziei”. Montenegro pojawia się zresztą na chwilę w "I'm still here". Bardzo dobre są też młodzieżowe i dziecięce role aktorów wcielających się w
dzieci państwa Paivów.
Film doskonale odtwarza realia lat 70-tych. Mimo że jest to
przykry film dramatyczny, ogląda się go bardzo dobre, obraz utrzymuje dobre
tempo, sympatyzujemy z bohaterami, to mocne, zaangażowane kino, takie, jakie
lubię najbardziej.
Jestem pod wrażeniem, że Brazylijczykom tak świetnie udało
się wypromować ten film. Nie tylko pokonał faworyzowaną „Emilię Perez” w walce
o Oscara dla Najlepszego Filmu Międzynarodowego, ale pozwolił też głównej
aktorce – znakomitej Fernandzie Torres – na zaistnienie w sezonie
najważniejszych światowych nagród filmowych. W walce o oscarową nominację
pokonała chociażby Nicole Kidman za „Babygirl” i Marianne Jean-Baptiste za
wybitną kreację w „Hard Truths”. Może Polski Instytut Sztuki Filmowej też mógł
podjąć tak szeroko zakrojony i skuteczny lobbying, by wylansować którąś z naszych fantastycznych
gwiazd – może Agatę Kuleszę, a może Joannę Kulig.
Choć nie wszyscy się z tym zgodzą, „I’m still here” to dla
mnie film wielki, ważny i arcyciekawy. Chyba najlepsza produkcja zagraniczna,
jaką widziałem w kinie do tej pory w roku 2025.
Moja ocena: 10/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz