wtorek, 8 lipca 2025

 

„F1” (F1), USA 2025

Premiera kinowa: 27 czerwca 2025


„Top Gun” na torze wyścigowym. Przebój lata. Brad Pitt zamiast Toma Cruise’a. Młodość walczy z doświadczeniem – takie nagłówki towarzyszyły premierze jednego z największych przebojów kinowych tego lata – filmu „F1” w reżyserii Josepha Kosinskiego.

Skąd porównania do „Top Gun”? Otóż Kosinski jest reżyserem wielkiego hitu „Top Gun: Maverick” z 2022 roku, kontynuacji jednego z najbardziej rozpoznawalnych obrazów z lat 80-tych. Tym razem pas startowy myśliwców zostaje zastąpiony przez tor wyścigowy Formuły 1, a zamiast największej gwiazdy „Top Gun” – Toma Cruise’a – na ekranie spotykamy kolejną aktorską legendę – Brada Pitta.

Ruben (bardzo przekonujący Javier Bardem), od dawna związany z wyścigami samochodowymi, prowadzi podupadającą drużynę APXGP. Ma w niej wprawdzie prawdziwego asa – młodego, zdolnego i mocno zdeterminowanego Joshuę (Damson Idris), ale potrzebuje silnego wsparcia. Na horyzoncie pojawia się Sonny Hayes (Pitt) – nieco zapomniana gwiazda Formuły 1 z lat 90-tych, obecnie już weteran, którego z wyścigów wyeliminowała poważna i dramatyczna kontuzja. Obaj zawodnicy tworzą wybuchową mieszankę temperamentów, wygórowanych ambicji, brawury i walki o dominację. Czy będą w stanie przywrócić świetność drużyny Rubena i raz jeszcze zaistnieć w F1?

Nie jestem fanem Formuły 1, nie śledzę wyścigów, spośród zawodowych kierowców kojarzę jedynie Brytyjczyka Lewisa Hamiltona (notabene współproducenta filmu, który ma w „F1” swoje cameo appearance) – a to tylko dlatego, że swego czasu zakupiłem … buty z zaprojektowanej przez niego kolekcji. Mimo to muszę przyznać, że film trzyma w napięciu od początku do końca, sceny wyścigów są niezwykle widowiskowe i cały obraz ogląda się bardzo dobrze. Jak na tego typu produkcję przystało, jest też płomienny romans między Sonny’m a uroczą i arcymądrą Kate (znana z „Duchów Inisherin” Kerry Condon) – dyrektorem technicznym drużyny.

Znakomitym uzupełnieniem filmu jest doskonała muzyka Hansa Zimmera, przeplatana świetnymi nowoczesnymi przebojami, między innymi RAYE i Madison Beer. Mix klasyki Zimmera z nowoczesną muzyką elektroniczną tworzy wspaniałe uzupełnienie filmu.

„F1” nie jest filmem, który zmieni historię kina i Twoje życie, ale to bardzo przyzwoicie opowiedziana i dobrze zagrana historia, którą można obejrzeć w wakacyjne popołudnie, podziwiając efekty specjalne na dużym ekranie. Może jedynie lokowania produktów mogłoby być nieco mniej…

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz