„BEETLEJUICE BEETLEJUICE” (Beetlejuice Beetlejuice), USA 2024
Premiera kinowa: 6 września 2024
Uwielbiam Tima Burtona. Ten szalony wizjoner kina i
ekscentryk od blisko czterech dekad tworzy niesamowite, barwne, zaskakujące i
urzekające produkcje filmowe – od „Gnijącej panny młodej” po Edwarda
Nożycorękiego”. Jednym z kultowych obrazów Burtona jest „Sok z żuka”
(Beetlejuice) z 1988 roku. Kiedy usłyszałem, że po 35 latach powstaje sequel
„Soku z żuka” oniemiałem. Oniemiały wyszedłem też z kina po projekcji, bo część
druga – „Beetlejuice Beetlejuice” to fantastyczna i przezabawna rozrywka.
Jedna z głównych bohaterek „Soku z żuka” – Lydia Deetz
(Winona Ryder) to już nie nastolatka, ale matka zbuntowanej nastoletniej córki
Astrid (cudowna Jenna Ortega, niezapomniana Wednesday Adams), gwiazda
telewizyjnego show o nawiedzonych domach i ukochana producenta wspomnianego programu,
Rory’ego (Justin Thoroux). W tajemniczych okolicznościach ginie Charles Deetz =
ojciec Lydii i macocha – Delia (przekomiczna Catherine O’Hara), sama Lydia oraz
Astrid spotykają się w Domu Duchów w Winter River. Lydia jest przez cały czas
prześladowana przez duchy przeszłości, na czele z przebiegłym Beetlejuice’m –
bioegzorcystą z zaświatów (fenomenalny Michael Keaton). Astrid poznaje w Winter
River sympatycznego Jeremy’ego (Arthur Conti), który zabiera ją do krainy
umarłych. Kto ją stamtąd uratuje?
Film Burtona jest naprawdę udany – zabawny, pełen aluzji do
poprzednich obrazów reżysera i do współczesnej popkultury (choćby Soul Train,
który zabiera umarłych w zaświaty), kolorowy, nienaganny w kwestii kostiumów i
charakteryzacji. Cała historia jest wielce nieprawdopodobna, ale zajmująca.
Obraz zaświatów i wszystkich obecnych tam duchów i umarlaków robi wrażenie.
Fantastyczne jest także aktorstwo. Moją filmową ulubienicą
jest, oczywiście, pełna wdzięku i uroku Astrid – Jenna Ortega. Liczę na to, że
młoda aktorka nie zostanie zaszufladkowana jako bohaterka halloweenowych hitów,
bo w dziewczynie tkwią talent i potencjał. Dobrze radzi sobie Ryder, O’Hara
(niezapomniana mama Kevina) jest wprost boska. Wrażenie robią też Monica
Bellucci jako Delores – zakochana w Beetlejucie wysysaczka dusz oraz Willem
Dafoe jako Wolf Jackson.
Na wyróżnienie zasługuje też bardzo udana ścieżka dźwiękowa Danny’edo
Elfmana, okraszona wieloma hitami spod znaku Soul Train, zaś Michael Keaton
jako Beetlejuice śpiewający „Right here waiting” Richarda Marxa już stał się
klasykiem.
„Beetlejuice Beetlejuice” nie jest filmem wyjątkowym, który
przejdzie do historii kina, ale jest godnym następcą klasycznego już obrazu
„Sok z żuka”. Myślę, że wszyscy nastolatkowie z lat 80-tych są wdzięczni Burtonowi
za nakręcenie tego filmu. Nostalgiczny powrót do krainy duchów, w zabawnej i
miłej atmosferze filmu, z pewnością nie jednemu widzowi poprawił humor. Obok
filmu „Deadpool i Wolverine” film Burtona to jak dla mnie największa rozrywkowa
niespodzianka tego roku. Mam nadzieję, że w okolicy Halloween film trafi do
streamingu i wówczas uda mi się zobaczyć go raz jeszcze.
Moja ocena: 8/10