O LITERATURZE NIE DLA IDIOTÓW – MOJE ROZWAŻANIA O SŁOWACH OLGI TOKARCZUK
Olga Tokarczuk jest twórczynią i organizatorką Festiwalu
Góry Literatury. Festiwal powstał w 2015 roku, a podczas tegorocznej edycji
nasza noblistka wypowiedziała się w następujący sposób: „Nigdy nie oczekiwałam,
że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę,
żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów. Żeby czytać książki
trzeba mieć jakąś kompetencję, pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze.
Te książki, które piszemy, są gdzieś zawieszone, zawsze się z czymś wiążą.”
Wypowiedź, muszę przyznać, nieco kontrowersyjna i
niefortunna, wzbudziła wiele emocji i dziś chciałbym podzielić się moimi
refleksjami na ten temat.
Po pierwsze, tego typu wypowiedź nie powinna pojawić się
podczas festiwalu promującego literaturę i czytelnictwo, w kraju, w którym
statystyczny mieszkaniec nie sięga nawet po jedną pozycję książkową w ciągu
roku. Świadomie, czy nie, nasza noblistka zniechęca potencjalnych czytelników
do lektury książek, oczekując od nich kompetentnego przygotowania i wysokiego
poziomu wrażliwości. Po drugie, nie wierzę, że twórca otwarcie neguje własną
potrzebę, by odbiorcy docierali do jego twórczości, bez względu na to, czy
mówimy o literaturze, muzyce, filmie, czy innych dziedzinach sztuki. Dla kogo
zatem tworzy? Dla siebie? Dla wybranych elit?
Jak to jest z tymi czytelniczymi kompetencjami i literackim
wyczuciem i wrażliwością? Wiedza, wykształcenie, umiejętność logicznego i
krytycznego myślenia, znajomość procesów historycznoliterackich oraz zdolność
myślenia przyczynowo-skutkowego, erudycja i oczytanie z pewnością ułatwiają
recepcję tekstu literackiego. Oczywiście, inaczej przyjmie i zinterpretuje daną
powieść 14-letni Janek, który właśnie zdał do ósmej klas i uznany profesor literaturoznawstwa
na wydziale filologicznym uniwersytetu. Ale czy zawsze przy lekturze tekstu ma
chodzić o dostrzeganie wszelkich figur stylistycznych, różnych synekdoch,
metonimii i peryfraz, czy zjawiska intertekstualności? Czy lektura nie powinna
przede wszystkim dawać nam zadowolenia i uczyć nas czegoś nowego o życiu bez
względu na to, jak skomplikowana jest jej treść i forma?
Spójrzmy na najnowszą powieść Tokarczuk, którą niedawno
recenzowałem na łamach mojego bloga. Z pewnością moja percepcja dzieła byłaby
lepsza, gdybym znał niemiecki oraz szczegóły rozbiorowej historii Polski. Tekst
czytałoby mi się lepiej, gdybym z doświadczenia znał geografię i topografię
Dolnego Śląska oraz posiadał większą wiedzę na temat kultury tego rejonu na
początku XX wieku. Pewnie moje zrozumienie tekstu okazałoby się lepsze, gdybym
wiedział więcej o stanie medycyny w okresie akcji powieści, głównie w kwestii
leczenia gruźlicy, oraz gdybym czytał wcześniej więcej o malarstwie pejzażowym.
Przede wszystkim przyznaję się ze skruchą , że bez noty informacyjnej od
autorki, ulokowanej na końcu książki, nie wiedziałbym skąd pochodzą
mizoginiczne cytaty, zapożyczenia i poglądy, które autorka przedstawia jako
słowa bohaterów swojej powieści. I niech rzuci kamieniem ten, który od razu
wiedział, że to zdanie to Owidiusz, to – z kolei Darwin, zaś tamten pogląd – to
Jonathan Swift. Tylko czy bez tej wiedzy i natychmiastowych skojarzeń straciłem
dużo na lekturze?
Mam wrażenie, że przy interpretacji literatury, omawianiu
książek, głównie lektur szkolnych, staramy się przyjmować tylko te
interpretacje, które zostały narzucone przez historyków i badaczy literatury,
pozostawiając samym sobie niewielkie ograniczone pole interpretacyjne. A
literaturą, naszymi książkowymi wyborami, powinniśmy się bawić, cieszyć przy
ich lekturze, czytanie powinno być przede wszystkim przyjemnością, która
dodatkowo jakoś nas wzbogaca – może leksykalnie, może etycznie, może
estetycznie, a może wyposaża nas w fachową wiedzę. Często „na siłę’ staramy się
dostrzec w ekstach literackich o, czego am po prostu nie ma.
Ostatnio w biografii Grzegorza Ciechowskiego „Lżejszy od
fotografii” przeczytałem następującą zabawną informację: otóż Grzegorz
Brzozowicz, znany krytyk muzyczny, przez wiele lat uważał, że tekst piosenki „Śmierć
w bikini” jest zawoalowanym podtekstem – nawiązaniem do amerykańskich prób
nuklearnych na atolu Bikini. Przecież Grzegorz Ciechowski, uznany i uwielbiany
poeta rocka, nie mógł stworzyć tekstu piosenki o kościotrupie w kostiumie
kąpielowym! Rozbawienie Grzegorza Ciechowskiego było duże, kiedy się o tym
dowiedział. Inspiracją do stworzenia tekstu przeboju było po prostu przypadkowe
spotkanie ze szkieletem ubranym w bikini.
Staram się czytać dużo. Wybierając dwa kierunki filologiczne
do studiowania miałem świadomość, że czytania nie uniknę i przedkładałem przedmioty
historycznoliterackie nad językoznawcze. Pokochałem powieść angielską i z pełną
premedytacją wybrałem na studiach seminarium z prozy brytyjskiej XIX i XX
wieku.
Nigdy nie oceniam nikogo po doborze lektur, które czyta i ja
nie chciałbym być za moje wybory oceniany. Jedni wolą Mroza (sam czytałem przynajmniej
pięć tomów o Chyłce i Zordonie, zanim nie znudziłem się powtarzalnością
kolejnych książek), inni wolą Tokarczuk. Jedni wybierają Cobena, inni
Steinbecka. I tak powinno być – przy wyborze literatury, filmu, muzyki. Dzięki
temu świat jest ciekawszy i bardziej różnorodny.
Kiedy tworzę moje zestawienia list przebojów, bardzo lubię
kontrowersyjne komentarze w stylu; „Jak to? Moja ulubiona piosenka / mój
ulubiony film dopiero na 27? No, litości, to powinien być numer 1, no,
przynajmniej TOP3?”. Albo „Ten film nie zasługuje na 7 punktów, to jest co
najwyżej 5. Mocno przesadzasz z tymi ocenami”. Takie opinie świadczą o tym, że
nasze podejście do książek, filmów i płyt jest zróżnicowane i to czyni świat
ciekawym. To wcale nie jest fajne, kiedy wszyscy uważamy, że Iksiński wielkim
poetą był, a Pink Straits czy Dire Floyds to najlepsze zespoły na świecie i
nikt nie ma prawa źle się o nich wypowiadać.
Podsumowując, nie czuję się absolutnie urażony słowami Olgi
Tokarczuk, ale nie mogę się z nimi zgodzić. Powinniśmy czytać jak najwięcej i
jak najczęściej korzystać z dóbr kultury. Literatura, kultura i sztuka czynią
nas lepszymi, pomagają w trudnych chwilach, tworzą naszą tożsamość, dlatego – co
często czynię – zachęcam do sięgania po dobre książki, oglądania zajmujących
filmów i słuchania wyjątkowej dla nas muzyki.
Źródło zdjęcia: https://natemat.pl/429484,fundacja-olgi-tokarczuk-skomentowala-kontrowersyjne-slowa-noblistki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz