czwartek, 4 sierpnia 2022

 

O LITERATURZE NIE DLA IDIOTÓW – MOJE ROZWAŻANIA O SŁOWACH OLGI TOKARCZUK

Fot. ANDRZEJ BANAS/ Polska Press/ East News

Olga Tokarczuk jest twórczynią i organizatorką Festiwalu Góry Literatury. Festiwal powstał w 2015 roku, a podczas tegorocznej edycji nasza noblistka wypowiedziała się w następujący sposób: „Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać i że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów. Żeby czytać książki trzeba mieć jakąś kompetencję, pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze. Te książki, które piszemy, są gdzieś zawieszone, zawsze się z czymś wiążą.”

Wypowiedź, muszę przyznać, nieco kontrowersyjna i niefortunna, wzbudziła wiele emocji i dziś chciałbym podzielić się moimi refleksjami na ten temat.

Po pierwsze, tego typu wypowiedź nie powinna pojawić się podczas festiwalu promującego literaturę i czytelnictwo, w kraju, w którym statystyczny mieszkaniec nie sięga nawet po jedną pozycję książkową w ciągu roku. Świadomie, czy nie, nasza noblistka zniechęca potencjalnych czytelników do lektury książek, oczekując od nich kompetentnego przygotowania i wysokiego poziomu wrażliwości. Po drugie, nie wierzę, że twórca otwarcie neguje własną potrzebę, by odbiorcy docierali do jego twórczości, bez względu na to, czy mówimy o literaturze, muzyce, filmie, czy innych dziedzinach sztuki. Dla kogo zatem tworzy? Dla siebie? Dla wybranych elit?

Jak to jest z tymi czytelniczymi kompetencjami i literackim wyczuciem i wrażliwością? Wiedza, wykształcenie, umiejętność logicznego i krytycznego myślenia, znajomość procesów historycznoliterackich oraz zdolność myślenia przyczynowo-skutkowego, erudycja i oczytanie z pewnością ułatwiają recepcję tekstu literackiego. Oczywiście, inaczej przyjmie i zinterpretuje daną powieść 14-letni Janek, który właśnie zdał do ósmej klas i uznany profesor literaturoznawstwa na wydziale filologicznym uniwersytetu. Ale czy zawsze przy lekturze tekstu ma chodzić o dostrzeganie wszelkich figur stylistycznych, różnych synekdoch, metonimii i peryfraz, czy zjawiska intertekstualności? Czy lektura nie powinna przede wszystkim dawać nam zadowolenia i uczyć nas czegoś nowego o życiu bez względu na to, jak skomplikowana jest jej treść i forma?

Spójrzmy na najnowszą powieść Tokarczuk, którą niedawno recenzowałem na łamach mojego bloga. Z pewnością moja percepcja dzieła byłaby lepsza, gdybym znał niemiecki oraz szczegóły rozbiorowej historii Polski. Tekst czytałoby mi się lepiej, gdybym z doświadczenia znał geografię i topografię Dolnego Śląska oraz posiadał większą wiedzę na temat kultury tego rejonu na początku XX wieku. Pewnie moje zrozumienie tekstu okazałoby się lepsze, gdybym wiedział więcej o stanie medycyny w okresie akcji powieści, głównie w kwestii leczenia gruźlicy, oraz gdybym czytał wcześniej więcej o malarstwie pejzażowym. Przede wszystkim przyznaję się ze skruchą , że bez noty informacyjnej od autorki, ulokowanej na końcu książki, nie wiedziałbym skąd pochodzą mizoginiczne cytaty, zapożyczenia i poglądy, które autorka przedstawia jako słowa bohaterów swojej powieści. I niech rzuci kamieniem ten, który od razu wiedział, że to zdanie to Owidiusz, to – z kolei Darwin, zaś tamten pogląd – to Jonathan Swift. Tylko czy bez tej wiedzy i natychmiastowych skojarzeń straciłem dużo na lekturze?

Mam wrażenie, że przy interpretacji literatury, omawianiu książek, głównie lektur szkolnych, staramy się przyjmować tylko te interpretacje, które zostały narzucone przez historyków i badaczy literatury, pozostawiając samym sobie niewielkie ograniczone pole interpretacyjne. A literaturą, naszymi książkowymi wyborami, powinniśmy się bawić, cieszyć przy ich lekturze, czytanie powinno być przede wszystkim przyjemnością, która dodatkowo jakoś nas wzbogaca – może leksykalnie, może etycznie, może estetycznie, a może wyposaża nas w fachową wiedzę. Często „na siłę’ staramy się dostrzec w ekstach literackich o, czego am po prostu nie ma.

Ostatnio w biografii Grzegorza Ciechowskiego „Lżejszy od fotografii” przeczytałem następującą zabawną informację: otóż Grzegorz Brzozowicz, znany krytyk muzyczny, przez wiele lat uważał, że tekst piosenki „Śmierć w bikini” jest zawoalowanym podtekstem – nawiązaniem do amerykańskich prób nuklearnych na atolu Bikini. Przecież Grzegorz Ciechowski, uznany i uwielbiany poeta rocka, nie mógł stworzyć tekstu piosenki o kościotrupie w kostiumie kąpielowym! Rozbawienie Grzegorza Ciechowskiego było duże, kiedy się o tym dowiedział. Inspiracją do stworzenia tekstu przeboju było po prostu przypadkowe spotkanie ze szkieletem ubranym w bikini.

Staram się czytać dużo. Wybierając dwa kierunki filologiczne do studiowania miałem świadomość, że czytania nie uniknę i przedkładałem przedmioty historycznoliterackie nad językoznawcze. Pokochałem powieść angielską i z pełną premedytacją wybrałem na studiach seminarium z prozy brytyjskiej XIX i XX wieku.

Nigdy nie oceniam nikogo po doborze lektur, które czyta i ja nie chciałbym być za moje wybory oceniany. Jedni wolą Mroza (sam czytałem przynajmniej pięć tomów o Chyłce i Zordonie, zanim nie znudziłem się powtarzalnością kolejnych książek), inni wolą Tokarczuk. Jedni wybierają Cobena, inni Steinbecka. I tak powinno być – przy wyborze literatury, filmu, muzyki. Dzięki temu świat jest ciekawszy i bardziej różnorodny.

Kiedy tworzę moje zestawienia list przebojów, bardzo lubię kontrowersyjne komentarze w stylu; „Jak to? Moja ulubiona piosenka / mój ulubiony film dopiero na 27? No, litości, to powinien być numer 1, no, przynajmniej TOP3?”. Albo „Ten film nie zasługuje na 7 punktów, to jest co najwyżej 5. Mocno przesadzasz z tymi ocenami”. Takie opinie świadczą o tym, że nasze podejście do książek, filmów i płyt jest zróżnicowane i to czyni świat ciekawym. To wcale nie jest fajne, kiedy wszyscy uważamy, że Iksiński wielkim poetą był, a Pink Straits czy Dire Floyds to najlepsze zespoły na świecie i nikt nie ma prawa źle się o nich wypowiadać.

Podsumowując, nie czuję się absolutnie urażony słowami Olgi Tokarczuk, ale nie mogę się z nimi zgodzić. Powinniśmy czytać jak najwięcej i jak najczęściej korzystać z dóbr kultury. Literatura, kultura i sztuka czynią nas lepszymi, pomagają w trudnych chwilach, tworzą naszą tożsamość, dlatego – co często czynię – zachęcam do sięgania po dobre książki, oglądania zajmujących filmów i słuchania wyjątkowej dla nas muzyki.

Źródło zdjęcia: https://natemat.pl/429484,fundacja-olgi-tokarczuk-skomentowala-kontrowersyjne-slowa-noblistki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz