OLGA TOKARCZUK „Empuzjon”, Wydawnictwo Literackie 2022
Z pewną nieśmiałością sięgnąłem po najnowszą powieść Olgi
Tokarczuk, jej pierwszą napisaną po otrzymaniu Nagrody Nobla. Okazało się, że
to utwór przystępny, lektura płynęła szybko. A jakie wnioski przyniosła i do
jakich refleksji skłoniła?
„Empuzjon” to książka osadzona w 1913 roku, nadal podczas
zaborów, na Dolnym Śląsku. Student ze Lwowa, Mieczysław Wojnicz, przybywa do miejscowości uzdrowiskowej Görbersdorf (obecnie
Sokołowsko), gdzie ma przejść kurację, gdyż choruje na gruźlicę. Zamieszkuje w
„pensjonacie dla panów” poznaje prawdziwe panoptikum postaci i charakterów,
rozpoczynając od ekscentrycznego Wilhelma Opitza, który prowadzi pensjonat, a
kończąc na Thilo von Hahnie, berlińskim studencie akademii sztuk pięknych i
wybitnym znawcy malarskich pejzaży.
Panowie w sanatorium trawią czas na intelektualnych
dysputach, wędrówkach po okolicy, konsumpcji lokalnych potraw i trunków,
głownie magicznej nalewki o nazwie Schwärmerei oraz zabiegach ratujących zdrowie.
Spokój pensjonatu zakłóca tajemnicza, być może samobójcza, śmierć żony
właściciela. Okazuje się, że nad Görbersdorfem od lat wisi fatum i w porze
jesiennej w tragicznych okolicznościach giną tu mężczyźni, często lokalni
mieszkańcy, ale coraz częściej także kuracjusze. Być może są ofiarami
czarownic, być może rozszarpują ich dzikie zwierzęta. A sam pensjonat także
okazuje się skrywać wiele tajemnic. Stąd podtytuł powieści” Horror
przyrodoleczniczy”. Wielką tajemnicę skrywa także sam Mieczysław…
Choć powieść napisana jest w trzeciej osobie, od czasu do
czasu odzywa się też żeński narrator zbiorowy, być może to czarownice
odpowiedzialne za jesienne zaginięcia mieszkańców, to do nich przecież
nawiązuje mistyczny tytuł powieści. „A my? My jesteśmy zawsze gotowe” – to
zagadkowe ostatnie zdanie powieści.
Wielką wartością książki jest dbałość o szczegóły. Tokarczuk
z uwagą i pietyzmem odtwarza atmosferę Dolnego Śląska sprzed I wojny światowej,
stylizuje język, dba o topografię. Bardzo ciekawa jest galeria postaci stworzona
przez pisarkę, ich kosmopolityzm, erudycja, bogate życie wewnętrzne. Zwraca
uwagę fakt, że w powieści nieomal wcale nie pojawiają się kobiety – jest jedynie
zmarła żona Opitza, pielęgniarka Sydonia Patek, służąca Gliceria ze wspomnień
Mieczysława, nieliczne sanatoryjne pensjonariuszki w Görbersdorfie. W książce
pobrzmiewają natomiast oparte na badaniach autorki mizoginistyczne wypowiedzi,
zaczerpnięte z dzieł literackich, filozoficznych i psychologicznych.
Tym, co czyni „Empuzjon” powieścią szczególną jest jej
język. Uwielbiam styl Olgi Tokarczuk, a w jej pierwszej ponoblowskiej powieści język
jest naprawdę wybitny. Opisy postaci i miejsc, charakterystyka i rozważania
Wojnicza i jego współtowarzyszy, obrazy wspólnych posiłków przedstawione są
pięknym, literackim językiem, jakiego na próżno szukać w tekstach tak popularnych
autorów jak Mróz, czy Bonda. Pozwolę sobie zacytować opis zwłok Klary Opitz: „
Buty były dolną częścią podłużnego tłumoka o niesprecyzowanym kształcie, który
ostatecznie okazał się ludzkim ciałem. Leżało w jadali na stole, przy którym
jadało się posiłki. Wyglądało na dobrze opakowane w zwoje materiału –
Wojniczowi wydało się, że miało na sobie mnóstwo spódnic, gorsetów, narzutek.
Wojnicz nigdy nie widział żadnej kobiety z tak bliska i takiej nieruchomej,
zawsze przemykały, były w ruchu. Nie dało się skupić na nich uwagi i dostrzec
wszystkich szczegółów. Ale teraz miał takie ciało przed sobą i bez wątpliwości
było to ciało martwe. Patrzył na czarne sznurowane trzewiki wystające spod
spódnic i halek. Te ostanie wykończone jakimś haftem, ale koronki były już
nieco sprane, bo ich brzegi trochę się strzępiły. Sznurówki butów zawiązano
pieczołowicie w podwójną kokardę, dziwne, że ktoś, kto po południu już nie
żyje, jeszcze tego samego ranka tak dokładnie zasznurował trzewiki. Wierzchnia
spódnica uszyta z lekko połyskliwego materiału w cienkie czarno-szare paski
układała się schludnie. Wyżej było coś w rodzaju obcisłego żakietu z ciemnego,
prawie czarnego sukna, zapiętego na okrągłe guziki, takie jakie polscy księża
mają przy sutannach. Spod tej części garderoby wystawała biała koszula, dość
rozchełstana z urwanym guzikiem, z którego została tylko nitka, kołnierzyk tej
koszuli zaś był teraz wyciągnięty wysoko pod samą brodę, lecz na tyle
niedokładnie, że Mieczysław dostrzegł na szyi sinoczerwoną pręgę, szokującą na
tle białej skóry.”
„Empuzjon” czyta się z przyjemnością, jeszcze raz powtórzę,
że zachwyca mnie język i styl literacki pisarki, ale nie jest to dzieło
wiekopomne i przełomowe, które swoim formalnym, treściowym i interpretacyjnym
nowatorstwem zapisze się na kartach światowej, czy polskiej literatury.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz