piątek, 17 czerwca 2022

 

KATE BUSH NA SZCZYCIE BRYTYJSKIEJ LISTY PRZEBOJÓW. MOJE ROZWAŻANIA O SPEKTAKULARNYCH POWROTACH.


Od kilku tygodni listy przebojów na całym świecie okupuje nagranie z 1985 roku – „Running Up That Hill” Kate Bush. Ponowna promocja nagrania nie była decyzją artystki, ani jej firmy płytowej. Nagranie pojawiło się na chwilę w jednym z odcinków najnowszego sezonu kultowego i niezwykle popularnego serialu „Stranger Things”. I to wystarczyło. Nagranie jest właśnie na szczycie listy przebojów w Wielkiej Brytanii oraz w kilku innych europejskich krajach, zaś na chyba nadal prestiżowej liście HOT 100 amerykańskiego Billboardu jest obecnie na 4. W większości krajów jest w czołówce list iTunes, Spotify oraz youtube.

Co o tym myśleć? Czy to pozytywne zjawisko?

„Running Up That Hill (A Deal with God)” był pierwszym singlem z wybitnego piątego albumu Kate Bush „Hounds of Love”. Piosenka została wydana 5 sierpnia 1985 roku i stała się światowym przebojem – jest świetnie zaśpiewana, intrygująca i promowana znakomitym video clipem. Brytyjczycy doprowadzili to nagranie do 3. miejsca UK TOP 75, w Ameryce Kate dotarła do 30. miejsca. Obecnie – dzięki nowemu powiewowi popularności – Kate dotarła w rodzimej Wielkiej Brytanii na sam szczyt (zrzuciła z 1. miejsca Harry’ego Stylesa) – to jej pierwszy Numer 1 od debiutanckiego singla „Wuthering Heights”, który został wydany w 1978 roku), w Ameryce jest już na 4. I wszystko wskazuje, że pójdzie w górę.

Na czym polega cały fenomen? Dlaczego wszyscy o nim piszą i mówią? Przecież spektakularne powroty na listy przebojów zdarzały się od zawsze? Można wspomnieć choćby powrót „Bohemian Rhapdody” Queen na szczyt UK TOP 75 i wielu innych list po śmierci Freddie’go Mercury’ego. Czasami piosenki wracały na listy dzięki promocji w reklamie , np. „Should I Stay or Should I Go” The Clash (No. 17 w Wielkiej Brytanii w 1982) po pojawieniu się w spocie reklamowym spodni Levi’s osiągnęło sam szczyt brytyjskiej listy przebojów w 1991 roku. Co roku w grudniu na listach przebojów prawdziwe triumfy święcą stare przeboje świąteczne. Dzięki temu „Last Christmas” duetu Wham! dwa lata temu po raz pierwszy w historii trafiło na 1 miejsce w Wielkiej Brytanii (co nie udało się oryginalnie w 1984 roku z powodu obecności na szczycie charytatywnego hitu Band Aid „Do They Know It’s Christmas?” i długo potem mimo kampanii fanów, samego Andrew Ridgeley’a i firmy płytowej), a Mariah Carey i jej świąteczny klasyk „All I Want For Christmas Is You” dotarł na szczyt listy Billboardu (co nie powiodło się w latach 90-tych).

We wszystkich wcześniejszych przypadkach (może z wyjątkiem spektakularnych zgonów ważnych artystów, jak choćby Michaela Jacksona), powrót piosenek na listę był wynikiem przemyślanych i zaplanowanych działań firm płytowych i samych artystów. W przypadku „Running Up That Hill” dzieciaki oglądające „Stranger Things” chwyciły po smartfony, sprawdziły, że to nagranie Kate Bush i zaczęły słuchać na Spotify, oglądać na youtube, hit stał się viralem i wszystko wymknęło się spod kontroli. Liczba ściągnięć i odtworzeń piosenki na świecie poszła w miliony. Wzrosło ogólne zainteresowanie Kate Bush, na listach zaczęły się pojawiać inne utwory, znacznie wzrosła sprzedaż płyt z katalogu Kate, głównie kompilacji „The Whole Story” i macierzystego dla singla albumu „Hounds of Love”. I to wspaniała wiadomość. Kate Bush – bez wątpienia jedna z najważniejszych brytyjskich wokalistek wszech czasów - trafiła pod strzechy.

Kiedy ostatnio przypomniałem piosenkę na moim Facebooku, wywiązała się intrygująca dyskusja: czy młodzi słuchacze w taki sposób powinni odkrywać wybitnych artystów, czy powinni klasykę po prostu znać – choćby od rodziców. Moje zdanie jest następujące: to fantastyczne, że młodzi ludzie dotarli do Kate Bush, choćby miało to być to jedyne nagranie. Obecnie dostęp do muzyki jest wprost nieograniczony, ale mnogość twórców – lepszych, czy gorszych – jest tak znaczna, że nie ma możliwości opanowania wszystkiego, co dzieje się na rynku muzycznym. Wydaje mi się, że w latach 80-tych i 90-tych, głównie dzięki Liście Pana Marka, rozpoznawałem większość nagrań granych przez Program Trzeci. Obecnie, mimo obecności platform streamingowych, z trudnością kojarzę 1/3 nagrań prezentowanych przez choćby Radio 3/5/7, którego słucham często i namiętnie, i – oczywiście – głosuję na Listę piosenek. Jako dziecko lat 80-tych bardzo wolno poznawałem muzykę wcześniejszej dekady, nie mówiąc już o latach 60-tych (braki w znajomości twórczości The Beatles uzupełniłem już dobrze po 20-tce). Młodzi ludzie nie mają szans, żeby opanować świat muzyki popowo-rockowej wszystkich dekad, nawet jeśli mają fantastyczne wzorce. A tak naprawdę jak często radia grały Kate Bush przed fenomenem „Running Up That Hill” (i  czy młodzi ludzie słuchają jeszcze w ogóle radia?).

A czy istnieje niebezpieczeństwo, że po historii z Kate Bush listy przebojów zamienią się w listy wszech czasów, gdzie królować będą starsze nagrania? Takie zjawiska będą się powtarzać, ale na pewno nie zdominują rynku muzycznego, ludzie potrzebują nowej muzyki. A tymczasowe powroty wybitnych przebojów z lat 70-tych, 80-tych i 90-tych będą zawsze mile widziane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz