KATE BUSH NA SZCZYCIE BRYTYJSKIEJ LISTY PRZEBOJÓW. MOJE ROZWAŻANIA O SPEKTAKULARNYCH POWROTACH.
Od kilku tygodni listy przebojów na całym świecie okupuje
nagranie z 1985 roku – „Running Up That Hill” Kate Bush. Ponowna promocja
nagrania nie była decyzją artystki, ani jej firmy płytowej. Nagranie pojawiło
się na chwilę w jednym z odcinków najnowszego sezonu kultowego i niezwykle
popularnego serialu „Stranger Things”. I to wystarczyło. Nagranie jest właśnie
na szczycie listy przebojów w Wielkiej Brytanii oraz w kilku innych
europejskich krajach, zaś na chyba nadal prestiżowej liście HOT 100 amerykańskiego
Billboardu jest obecnie na 4. W większości krajów jest w czołówce list iTunes,
Spotify oraz youtube.
Co o tym myśleć? Czy to pozytywne zjawisko?
„Running Up
That Hill (A Deal with God)” był pierwszym singlem z wybitnego piątego albumu
Kate Bush „Hounds of Love”. Piosenka została wydana 5 sierpnia 1985 roku
i stała się światowym przebojem – jest świetnie zaśpiewana, intrygująca i promowana
znakomitym video clipem. Brytyjczycy doprowadzili to nagranie do 3. miejsca UK
TOP 75, w Ameryce Kate dotarła do 30. miejsca. Obecnie – dzięki nowemu
powiewowi popularności – Kate dotarła w rodzimej Wielkiej Brytanii na sam
szczyt (zrzuciła z 1. miejsca Harry’ego Stylesa) – to jej pierwszy Numer 1 od
debiutanckiego singla „Wuthering Heights”, który został wydany w 1978 roku), w
Ameryce jest już na 4. I wszystko wskazuje, że pójdzie w górę.
Na czym polega cały fenomen? Dlaczego wszyscy o nim piszą i
mówią? Przecież spektakularne powroty na listy przebojów zdarzały się od
zawsze? Można wspomnieć choćby powrót „Bohemian Rhapdody” Queen na szczyt UK
TOP 75 i wielu innych list po śmierci Freddie’go Mercury’ego. Czasami piosenki
wracały na listy dzięki promocji w reklamie , np. „Should I Stay or Should I Go”
The Clash (No. 17 w Wielkiej Brytanii w 1982) po pojawieniu się w spocie
reklamowym spodni Levi’s osiągnęło sam szczyt brytyjskiej listy przebojów w
1991 roku. Co roku w grudniu na listach przebojów prawdziwe triumfy święcą stare
przeboje świąteczne. Dzięki temu „Last Christmas” duetu Wham! dwa lata temu po
raz pierwszy w historii trafiło na 1 miejsce w Wielkiej Brytanii (co nie udało
się oryginalnie w 1984 roku z powodu obecności na szczycie charytatywnego hitu
Band Aid „Do They Know It’s Christmas?” i długo potem mimo kampanii fanów,
samego Andrew Ridgeley’a i firmy płytowej), a Mariah Carey i jej świąteczny
klasyk „All I Want For Christmas Is You” dotarł na szczyt listy Billboardu (co
nie powiodło się w latach 90-tych).
We wszystkich wcześniejszych przypadkach (może z wyjątkiem
spektakularnych zgonów ważnych artystów, jak choćby Michaela Jacksona), powrót
piosenek na listę był wynikiem przemyślanych i zaplanowanych działań firm
płytowych i samych artystów. W przypadku „Running Up That Hill” dzieciaki
oglądające „Stranger Things” chwyciły po smartfony, sprawdziły, że to nagranie
Kate Bush i zaczęły słuchać na Spotify, oglądać na youtube, hit stał się
viralem i wszystko wymknęło się spod kontroli. Liczba ściągnięć i odtworzeń piosenki
na świecie poszła w miliony. Wzrosło ogólne zainteresowanie Kate Bush, na
listach zaczęły się pojawiać inne utwory, znacznie wzrosła sprzedaż płyt z
katalogu Kate, głównie kompilacji „The Whole Story” i macierzystego dla singla
albumu „Hounds of Love”. I to wspaniała wiadomość. Kate Bush – bez wątpienia
jedna z najważniejszych brytyjskich wokalistek wszech czasów - trafiła pod
strzechy.
Kiedy ostatnio przypomniałem piosenkę na moim Facebooku,
wywiązała się intrygująca dyskusja: czy młodzi słuchacze w taki sposób powinni
odkrywać wybitnych artystów, czy powinni klasykę po prostu znać – choćby od rodziców.
Moje zdanie jest następujące: to fantastyczne, że młodzi ludzie dotarli do Kate
Bush, choćby miało to być to jedyne nagranie. Obecnie dostęp do muzyki jest
wprost nieograniczony, ale mnogość twórców – lepszych, czy gorszych – jest tak
znaczna, że nie ma możliwości opanowania wszystkiego, co dzieje się na rynku
muzycznym. Wydaje mi się, że w latach 80-tych i 90-tych, głównie dzięki Liście
Pana Marka, rozpoznawałem większość nagrań granych przez Program Trzeci.
Obecnie, mimo obecności platform streamingowych, z trudnością kojarzę 1/3
nagrań prezentowanych przez choćby Radio 3/5/7, którego słucham często i
namiętnie, i – oczywiście – głosuję na Listę piosenek. Jako dziecko lat 80-tych
bardzo wolno poznawałem muzykę wcześniejszej dekady, nie mówiąc już o latach
60-tych (braki w znajomości twórczości The Beatles uzupełniłem już dobrze po
20-tce). Młodzi ludzie nie mają szans, żeby opanować świat muzyki
popowo-rockowej wszystkich dekad, nawet jeśli mają fantastyczne wzorce. A tak
naprawdę jak często radia grały Kate Bush przed fenomenem „Running Up That Hill”
(i czy młodzi ludzie słuchają jeszcze w
ogóle radia?).
A czy istnieje niebezpieczeństwo, że po historii z Kate Bush
listy przebojów zamienią się w listy wszech czasów, gdzie królować będą starsze
nagrania? Takie zjawiska będą się powtarzać, ale na pewno nie zdominują rynku
muzycznego, ludzie potrzebują nowej muzyki. A tymczasowe powroty wybitnych
przebojów z lat 70-tych, 80-tych i 90-tych będą zawsze mile widziane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz