„TOP GUN: MAVERICK” (Top Gun: Maverick), USA 2022
Premiera kinowa: 27 maja 2022
“Top Gun” z 1986 roku to bez dwóch zdań film kultowy –
historia elitarnej jednostki najlepszych amerykańskich pilotów myśliwskich
przeszła do historii kina I zbiorowej świadomości widzów na całym świecie. Niezwykła
przyjaźń Pete’a „Mavericka” Mitchella (Tom Cruise) i Nicka „ Goose’a” Bradshawa
(Anthony Edwards, który na dobre zagościł potem w „Ostrym dyżurze”), ich walka
o miano najlepszego pilota z nieco bezczelnym i niepokornym Tomem „Icemanem”
Kazansky’m (Val Kilmer) zaprawiona romansem Mavericka z piękną wykładowczynią w
szkole dla wybitnych pilotów, Charlotte „Charlie” Blackwood (Kelly McGillis)
ujęła miliony widzów, uczyniła gwiazdy ze wszystkich aktorów i spowodowała, że „Top
Gun” jest jednym z najbardziej pamiętanych i uwielbianych filmów lat 80-tych.
Nakręcenie sequela po 35 latach wydawało się karkołomnym pomysłem,
ale mimo przeciwności losu podjął się tego zadania amerykański reżyser Joseph
Kosinsky, który dedykował film reżyserowi pierwszej części, Tony’emu Scottowi.
I jak jest? Jest po prostu bardzo dobrze. Szkoła Top Gun nic a nic się nie
zmieniła – nadal jest pełna młodych, pięknych, przystojnych, bystrych i bardzo
amerykańskich adeptów lotnictwa – zarówno dziewcząt, jak i chłopców. Ogólnie
jest bardzo amerykańsko, wszędzie powiewają amerykańskie flagi i chwilami robi
się nieco patetycznie, chwilami niezręcznie, ale na szczęście tylko chwilami.
Centralną postacią w filmie jest Pete „Maverick” Mitchell –
Tom Cruise. Mimo upływu 35 lat nic się nie zmienił – ani w kwestii wyglądu, ani
charakteru. Po latach służby w lotnictwie marynarki wojennej zostaje wezwany do
Top Gun – musi w krytycznie krótkim czasie przygotować młodych pilotów do
niezwykle odpowiedzialnej i skomplikowanej operacji zniszczenia nielegalnej
fabryki uranu. Poznaje swoich studentów – to prawdziwa amerykańska mieszanka
ambitnych charakterów, a wśród nich syn „Goose’a” – Bradley „Rooster” Bradsaw
(całkiem przyzwoity Miles Teller, choć swoją rolę życia zagrał już chyba w
świetnym „Whiplash”). Jest też, oczywiście, jak przed laty, przystojny i
bezczelny blondas – Jake „Hangman” Seresin (Glen Powell). I jest piękna kobieta
w życiu Mavericka – urocza barmanka Penny (Jennifer Connelly). Na szczęście,
ckliwie jest tylko chwilami… Czy Maverick zdoła przygotować ekipę do tej nomen omen
Mission Impossible? Do jakiej dojdzie tragedii?
„Top Gun: Maverick” ogląda się z zapartym tchem i
wzruszeniem. To nie tylko rezultat trzymającej w napięciu od początku do końca
akcji, doskonałych efektów specjalnych, dobrej gry aktorów i licznych
flashbacków do pierwszej części filmowego przeboju, ale także fantastycznej
muzyki, której nie można pomylić ze ścieżką dźwiękową do żadnej innej
produkcji. Muzyka autorstwa Lorne’a Balfe jest mocno inspirowana soundtrackiem
filmu z 1986 roku, autorstwa Harolda Faltermeyera i Giorgio Morodera.
Wzruszenie budzą rozpoczynające film dźwięki znane z pierwszej części filmu
oraz nagranie „Danger Zone” Kenny’ego Logginsa. Piosenka Lady Gagi „Hold My
Hand” jest bardzo piękna i poruszająca, ale nie ma takiej siły jak laureatka
Oscara i jedna z najwybitniejszych filmowych kompozycji wszech czasów „Take My
Breath Away” zespołu Berlin. Trochę tego nagrania w nowym filmie zabrakło.
Zabrakło też choćby małej wzmianki, czy rólki dla filmowej
Charlie Blackwood, czyli Kelly McGillis. Twórcy „Mavericka” zadbali o wiele
nawiązań do pierwszej części, w filmie pojawia się na chwilę „Iceman” (Kilmer),
dzięki scenom retrospektywnym poznajemy „Goose’a”, a Charlie po prostu nie
istnieje, znika. Być może to decyzja aktorki, być może zaniedbanie twórców.
Film jest świetną rozrywką, wprowadzającą w nieco
nostalgiczny nastrój. Jako fan lat 80-tych bardzo gorąco tę produkcję wszystkim
polecam.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz