niedziela, 5 października 2025

 

„JEDNA BITWA PO DRUGIEJ” (One Battle After Another), USA 2025


Premiera kinowa: 26 września 2025

Paul Thomas Anderson jest świetnym reżyserem: „Boogie Nights”, „Magnolia”, „Aż poleje się krew”, „Mistrz”, „Nić widmo”, czy „Licorice Pizza” to filmy, które trudno zapomnieć. Z pewnością nie łatwo będzie też zapomnieć najnowsze dzieło Andersona – tragikomedia „Jedna bitwa po drugiej” z gwiazdorską obsadą to bez wątpienia najbardziej szalony film w dorobku reżysera.

Pat „Ghetto” Calhourn (Leonardo di Caprio) i Perfidia Beverly Hills (świetna Teyana Taylor) są członkami skrajnie lewicowej grupy terrorystycznej French 75 – napadają na banki, biura polityków, wypuszczają nielegalnych imigrantów z obozów dla uchodźców. Zakochują się w sobie i z ich związku rodzi się śliczna dziewczynka, Charlene. Podczas jednego z napadów Perfidia upokarza wysoko postawionego oficera amerykańskiej armii, Stevena Lockjaw (Sean Penn jakiego dotychczas nie znaliśmy). Lockjaw poprzysięga zemstę, a Perfidia staje się obiektem jego seksualnych fantazji. Pewnego dnia Perfidia znika…

Akcja przenosi nas 16 lat w przód. Charlene, obecnie Willa (Chase Infiniti) jest już dorosła. To oczko w głowie tatusia, piękna i mądra młoda kobieta, uprawiająca sztuki walki. Traf sprawia, że na jej ślad trafia obecnie już Pułkownik Lockjaw. Na światło wychodzą zaskakujące fakty. Jak poradzą sobie z tym Willa i Pat?

Akcja filmu to prawdziwe szaleństwo – każda scena zaskakuje, tempo jest niezwykle szybkie, czasami nie wiadomo, czy widz powinien się śmiać, czy płakać – w filmie pojawia się tak wiele absurdów i całkowicie zaskakujących scen. Di Caprio już dawno nie był w tak doskonałej aktorskiej formie i chyba jedynie role w „Co gryzie Gilberta Grape’a?” i „Wilku z Wall Street” przyćmiewają jego niesamowitą kreację w „Jednej bitwie”. Fantastyczne są też kobiety – Teyana Taylor jako Perfidia oraz Chase Infiniti jako jej córka – Willa – Charlene. „Jedna bitwa po drugiej” to jednak przede wszystkim film Seana Penna – już charakteryzacja aktora czyni go nieomal nierozpoznawalnym, a widz zastanawia się, jak taki inteligentny aktor był w stanie zagrać kompletnego idiotę – jest fantastyczny. Chyba jedynie w „Obywatelu Milku”, „21 gramach” i „Przed egzekucją” był lepszy. Czyżby szykował się kolejny, trzeci już Oscar dla aktora?

W kwestii Nagród Akademii – w zbliżającym się roku pojawi się nowa kategoria – obsada – i „Jedna bitwa po drugiej” ma chyba tutaj nominację w kieszeni. Pewniakami do nominacji wydają się też być di Caprio i Penn, ale na wyróżnienie zasłużyły także filmowe kobiety – Taylor i Infiniti. Na swoją kolejną reżyserską nominację powinien też liczyć Paul Thomas Anderson, a może znajdzie się także miejsce dla nagrody za niesamowity scenariusz.

Jak ja odbieram „Jedną bitwę po drugiej”? Moim zdaniem, to zjadliwa satyra na współczesną Trumpowską Amerykę – pełną sprzeczności, nieprawdziwej wolności, rządzącą się coraz bardziej niedorzecznymi prawami i zakochaną w sobie. Czyż ultraprawicowi i okrutni „Gwiazdkowi Awanturnicy”, chełpiący się z powodu swojego uprzywilejowanego urodzenia i białej skóry, to jedynie wymysł reżysera? Przecież takich ludzi jest coraz więcej, nie tylko w Ameryce, a Anderson ich po prostu bezwzględnie wyszydza i obśmiewa.

„Jedna bitwa po drugiej” to słodkogorzki film mówiący wiele prawd o współczesnym świecie. Trzeba go zobaczyć, bo to jak dotąd najbardziej zwariowana produkcja AD 2025.

Moja ocena: 8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz