piątek, 29 sierpnia 2025

 

„PRZYJACIÓŁKI” (Trois amies), Francja 2024

Premiera kinowa: 22 sierpnia 2025


Cenię francuskie kino, ma w sobie coś szczególnego, wyróżniającego w porównaniu z innymi europejskimi kinematografiami. Z zainteresowaniem udałem się zatem na pokaz nowej francuskiej produkcji – filmu „Przyjaciółki” w reżyserii Emanuela Moureta, który właśnie pojawił się na ekranach polskich kin.

„Przyjaciółki” to opowieść o losach trzech bardzo bliskich sobie kobiet, które łączy mocna, wieloletnia więź. Joan (India Hair), mama ośmioletniej Niny, to pracująca w liceum anglistka, czująca się nieszczęśliwa w związku ze swoim partnerem, ojcem córeczki, Victorem (Vincent Maccaigne). Podejmuje decyzję o rozstaniu, co kończy się prawdziwą tragedią. Alice (Camille Cottin) pracuje w tej samej szkole i pozornie czuje się spełniona u boku męża, ale jej życie diametralnie się zmienia pod wpływem snu. A śni jej się numer telefonu, pod który dzwoni po przebudzeniu i nawiązuje znajomość, szybko przechodzącą w romans, z uznanym malarzem. Rebecca (Sara Forestier) – także nauczycielka - plastyki, wiecznie poszukująca pracy trzpiotka, poszukuje także miłości i niespodziewanie znajduje ją w ramionach męża Alice, swojej najbliższej przyjaciółki. Jak w obliczu tych wszystkich kryzysów i zwrotów akcji, wirów emocji i relacji, nieoczekiwanych wyzwań potoczą się losy kobiet, które łączyła ponoć bezwarunkowa przyjaźń?

Film nie jest do końca udany. Zwłaszcza w pierwszej części reżyser kładzie duży nacisk na ukazanie losów Joan, która nie jest postacią budzącą sympatię. Choć zmaga się z wieloma problemami, trudno jest wzbudzić w sobie współczucie dla bohaterki. Dużo ciekawiej przedstawia się historia kochającej dwóch mężczyzn Alice, zmuszonej do dokonania właściwego wyboru, a nieoczekiwanie najciekawszy okazuje się zaakcentowany głównie w trzeciej części filmu wątek szalonej Rebecci, która świadomie, choć nie bez wyrzutów sumienia, decyduje się na romans z żonatym mężczyzną, a do tego mężem tak bliskiej osoby.

„Przyjaciółki” to kino bardzo kobiece – z trzema udanymi rolami dobrych aktorek. Z zaskoczeniem odkryłem, że reżyserem filmu jest mężczyzna, bo film cechuje bardzo silny pierwiastek żeński. Historia ma w sobie potencjał, ale toczy się zbyt wolno, głównie sprawa problemów i rozterek Joan wydaje się być zaprezentowana w przydługi i przez to nieco nużący, czy wprost irytujący sposób. Dlatego film można obejrzeć w kinie, ale można też spokojnie poczekać aż pojawi się na platformach streamingowych.

Moja ocena: 6/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz