69. KONKURS PIOSENKI EUROWIZJI ZA NAMI
Jak każdego roku dzielę się na blogu moimi spostrzeżeniami i
opiniami dotyczącymi Konkursu Piosenki Eurowizji. Tegoroczna edycja odbyła się
w Szwajcarii, w Bazylei, po ubiegłorocznym zwycięstwie Nemo. Szwajcarzy
przygotowali naprawdę spektakularne widowisko z niesamowitymi efektami
cyfrowymi. A poziom konkursu. No cóż,
było jak co roku.
Obok pięknych, świetnie zaśpiewanych typowo festiwalowych
piosenek w stylu starej dobrej Eurowizji, pojawiły się piosenki słabe,
kiczowate, że wspomnę tu przedstawicieli Malty, Finlandii, San Marino, czy
Armenii. Nie brakowało także tzw, joke performances – czyli muzycznych żartów,
które już nie raz zwyciężały. W tym roku propozycje Szwecji, czy Estonii także
zdobyły uznanie, głównie dzięki telewidzom. .
Zdecydowanym zwycięzcą został JJ – przedstawiciel Austrii –
z piosenką „Wasted Love”. Nie sposób nie dostrzec tu podobieństw do
ubiegłorocznego zwycięzcy – Szwajcara Nemo – mariaż ambitnego popu ze śpiewem
operowym, dramatyzm wykonania, dobry głos i ciekawy minimalistyczny zamysł
choreograficzny. JJ zdecydowanie zwyciężył głosowanie jurorskie, zdobywając 258
punktów (druga Szwajcaria miała ich o 44 mniej), choć widzowie umieścili tę
kompozycję poza podium – na 4. miejscu ze 178 punktami.
Na drugim miejscu znalazła się naprawdę piękna i
fenomenalnie wykonana przez Yuval Raphael piosenka „New Day Will Rise” z Izraela.
Jurorzy przyznali jej jedynie 66 punktów, ale bezapelacyjnie wygrała
teległosowanie, zdobywając 297 punktów (Estonia na miejscu 2. w tej kategorii
miała o 39 punktów mniej). Piosenkarce z Izraela nie było łatwo wystąpić na
eurowizyjnej scenie z powodów politycznych, ale pokazała klasę i umiejętności.
W głosowaniu jury zwyciężyła Austria, na 2. miejscu uplasowała
się znakomita Szwajcaria, na trzecim – Francja, na czwartym – Włochy, a na piątym
- Holandia. Teległosowanie jako zwycięzcę wyłoniło Izrael, na drugim znalazła
się Estonia, na trzecim – Szwecja, na czwartym – Austria, a na piątym –
zaskakująco – Albania.
A co z naszą reprezentantką – Justyną Steczkowską. Nie
ukrywam, że bardzo cenię tę wokalistkę, głównie za jej talent wokalny i
pracowitość, choć Justyna z początków kariery i dzisiejsza Justyna po 30 latach
to dwa różne światy i ten poprzedni świat bardziej mi odpowiadał. Steczkowska
bez problemu przeszła do finału, pobijając tym rekord najdłuższej przerwy w
występach na Festiwalu Eurowizji. Od jej pierwszego występu z przepiękną
piosenką „Sama” mija właśnie 30 lat. Gdyby norweskie eliminacje wygrał żeński
duet Bobbysocks – zwyciężczynie z 1985 z piosenką „Let It Swing” (pamiętam tę
edycję Eurowizji, bo miałem wtedy świnkę), Justyna nie pobiłaby tego rekordu. 30
lat temu nasza reprezentantka zdobyła 18. miejsce, tym razem dotarła do 14.
miejsca. Czy to sukces, czy porażka?
Porażką jest z pewnością brak dostrzeżenia tego nagrania
przez profesjonalne jury w głosujących krajach. Polka otrzymała za bardzo
dobrze wykonaną, ambitną piosenkę jedynie 25 głosów jurorskich: 5 z Australii,
4 z Azerbejdżanu, po 2 z Niemiec, Belgii i Estonii oraz 1 punkt z Francji i Izraela,
co dało jej zaledwie 24. miejsce (spośród 26 uczestników).
Znacznie lepiej ze Steczkowską obeszli się widzowie
Eurowizji, przyznając jej 139 punktów, co w tej kategorii dawało jej zasłużoną,
wysoką 7. lokatę. Polka otrzymała następującą punktację od głosujących: 12
punktów – Islandia i Irlandia, 10 punktów – Belgia, Holandia i Wielka Brytania,
8 punktów – Norwegia, Hiszpania, Czechy, 7 punktów – Niemcy, Francja, Dania, 6 punktów
– San Marino, Szwecja, 5 punktów – Austria, 4 punkty – Cypr i reszta świata (skumulowane
głosy), 3 punkty – Ukraina, Luksemburg, Włochy, Szwajcaria, 2 punkty – Malta, 1
punkt – Australia. Dziękujemy wszystkim za te głosy i to bardzo cieszy, że
występ Steczkowskiej został dostrzeżony.
Piosenka Justyny Steczkowskiej „Gaja” nie należy do prostych
i łatwo wpadających w ucho. To dość ambitny utwór z przesłaniem. Artystka i jej
ekipa postawili na show: piosenkarka przebiegła na scenie więcej niż ja przez cały
ostatni rok, podbiegając prawie codziennie do autobusu komunikacji miejskiej,
skakała, wiła się na scenie i wisiała nad sceną, podwieszona na linie, a przy
tym cały czas śpiewała swoim dobrym, scenicznym głosem. To był naprawdę
spektakularny performance. Ostatecznie Steczkowska zajęła 14. miejsce.
A na kogo głosowało polskie jury (w składzie: Anna
Jurksztowicz, Krystian Ochman, Katarzyna Walczak, Jan Stokłosa i Tycjana
Acquasata): 12 punktów – Szwajcaria, 10 – Holandia, 8 – Włochy, 7 – Austria, 6 -
Litwa, 5 – Albania, 4 – Grecja, 3 – Francja, 2 – Norwegia i 1 punkt – Wielka Brytania.
Tak jak w przypadku całej Europy, głosy profesjonalistów minęły się z głosami telewidzów
– 12 punktów – Ukraina, 10 – Estonia, 8 – Szwecja, 7 – Austria, 6 – Litwa, 5 –
Niemcy, 4 – Albania, 3 – Norwegia, 2 – Łotwa i 1 punkt – Finlandia, zatem
wspomogliśmy sąsiadów.
Miło było posłuchać sympatycznych komentarzy Pana Artura
Orzecha, a podająca nasze głosy Ola Budka z Radia 357 (i nie tylko) zrobiła to
bardzo profesjonalnie.
Tak zakończył się festiwal łączący w sobie kicz i sztukę, przesłanie
ze scenicznym żartem, talent z jego całkowitym brakiem. Zobaczymy, co za rok
wydarzy się w Austrii…
Poniżej zdjęcie z moimi przyznawanymi przez cały koncert pozycjami.
Może ta Steczowska jest jeszcze seksowna, ale piosenka lipa jak dla mnie.
OdpowiedzUsuń