niedziela, 18 maja 2025

 
69. KONKURS PIOSENKI EUROWIZJI ZA NAMI

Jak każdego roku dzielę się na blogu moimi spostrzeżeniami i opiniami dotyczącymi Konkursu Piosenki Eurowizji. Tegoroczna edycja odbyła się w Szwajcarii, w Bazylei, po ubiegłorocznym zwycięstwie Nemo. Szwajcarzy przygotowali naprawdę spektakularne widowisko z niesamowitymi efektami cyfrowymi. A poziom konkursu.  No cóż, było jak co roku.

Obok pięknych, świetnie zaśpiewanych typowo festiwalowych piosenek w stylu starej dobrej Eurowizji, pojawiły się piosenki słabe, kiczowate, że wspomnę tu przedstawicieli Malty, Finlandii, San Marino, czy Armenii. Nie brakowało także tzw, joke performances – czyli muzycznych żartów, które już nie raz zwyciężały. W tym roku propozycje Szwecji, czy Estonii także zdobyły uznanie, głównie dzięki telewidzom. .

Zdecydowanym zwycięzcą został JJ – przedstawiciel Austrii – z piosenką „Wasted Love”. Nie sposób nie dostrzec tu podobieństw do ubiegłorocznego zwycięzcy – Szwajcara Nemo – mariaż ambitnego popu ze śpiewem operowym, dramatyzm wykonania, dobry głos i ciekawy minimalistyczny zamysł choreograficzny. JJ zdecydowanie zwyciężył głosowanie jurorskie, zdobywając 258 punktów (druga Szwajcaria miała ich o 44 mniej), choć widzowie umieścili tę kompozycję poza podium – na 4. miejscu ze 178 punktami.

Na drugim miejscu znalazła się naprawdę piękna i fenomenalnie wykonana przez Yuval Raphael piosenka „New Day Will Rise” z Izraela. Jurorzy przyznali jej jedynie 66 punktów, ale bezapelacyjnie wygrała teległosowanie, zdobywając 297 punktów (Estonia na miejscu 2. w tej kategorii miała o 39 punktów mniej). Piosenkarce z Izraela nie było łatwo wystąpić na eurowizyjnej scenie z powodów politycznych, ale pokazała klasę i umiejętności.

W głosowaniu jury zwyciężyła Austria, na 2. miejscu uplasowała się znakomita Szwajcaria, na trzecim – Francja, na czwartym – Włochy, a na piątym - Holandia. Teległosowanie jako zwycięzcę wyłoniło Izrael, na drugim znalazła się Estonia, na trzecim – Szwecja, na czwartym – Austria, a na piątym – zaskakująco – Albania.

A co z naszą reprezentantką – Justyną Steczkowską. Nie ukrywam, że bardzo cenię tę wokalistkę, głównie za jej talent wokalny i pracowitość, choć Justyna z początków kariery i dzisiejsza Justyna po 30 latach to dwa różne światy i ten poprzedni świat bardziej mi odpowiadał. Steczkowska bez problemu przeszła do finału, pobijając tym rekord najdłuższej przerwy w występach na Festiwalu Eurowizji. Od jej pierwszego występu z przepiękną piosenką „Sama” mija właśnie 30 lat. Gdyby norweskie eliminacje wygrał żeński duet Bobbysocks – zwyciężczynie z 1985 z piosenką „Let It Swing” (pamiętam tę edycję Eurowizji, bo miałem wtedy świnkę), Justyna nie pobiłaby tego rekordu. 30 lat temu nasza reprezentantka zdobyła 18. miejsce, tym razem dotarła do 14. miejsca. Czy to sukces, czy porażka?

Porażką jest z pewnością brak dostrzeżenia tego nagrania przez profesjonalne jury w głosujących krajach. Polka otrzymała za bardzo dobrze wykonaną, ambitną piosenkę jedynie 25 głosów jurorskich: 5 z Australii, 4 z Azerbejdżanu, po 2 z Niemiec, Belgii i Estonii oraz 1 punkt z Francji i Izraela, co dało jej zaledwie 24. miejsce (spośród 26 uczestników).

Znacznie lepiej ze Steczkowską obeszli się widzowie Eurowizji, przyznając jej 139 punktów, co w tej kategorii dawało jej zasłużoną, wysoką 7. lokatę. Polka otrzymała następującą punktację od głosujących: 12 punktów – Islandia i Irlandia, 10 punktów – Belgia, Holandia i Wielka Brytania, 8 punktów – Norwegia, Hiszpania, Czechy, 7 punktów – Niemcy, Francja, Dania, 6 punktów – San Marino, Szwecja, 5 punktów – Austria, 4 punkty – Cypr i reszta świata (skumulowane głosy), 3 punkty – Ukraina, Luksemburg, Włochy, Szwajcaria, 2 punkty – Malta, 1 punkt – Australia. Dziękujemy wszystkim za te głosy i to bardzo cieszy, że występ Steczkowskiej został dostrzeżony.

Piosenka Justyny Steczkowskiej „Gaja” nie należy do prostych i łatwo wpadających w ucho. To dość ambitny utwór z przesłaniem. Artystka i jej ekipa postawili na show: piosenkarka przebiegła na scenie więcej niż ja przez cały ostatni rok, podbiegając prawie codziennie do autobusu komunikacji miejskiej, skakała, wiła się na scenie i wisiała nad sceną, podwieszona na linie, a przy tym cały czas śpiewała swoim dobrym, scenicznym głosem. To był naprawdę spektakularny performance. Ostatecznie Steczkowska zajęła 14. miejsce.

A na kogo głosowało polskie jury (w składzie: Anna Jurksztowicz, Krystian Ochman, Katarzyna Walczak, Jan Stokłosa i Tycjana Acquasata): 12 punktów – Szwajcaria, 10 – Holandia, 8 – Włochy, 7 – Austria, 6 - Litwa, 5 – Albania, 4 – Grecja, 3 – Francja, 2 – Norwegia i 1 punkt – Wielka Brytania. Tak jak w przypadku całej Europy, głosy profesjonalistów minęły się z głosami telewidzów – 12 punktów – Ukraina, 10 – Estonia, 8 – Szwecja, 7 – Austria, 6 – Litwa, 5 – Niemcy, 4 – Albania, 3 – Norwegia, 2 – Łotwa i 1 punkt – Finlandia, zatem wspomogliśmy sąsiadów.

Miło było posłuchać sympatycznych komentarzy Pana Artura Orzecha, a podająca nasze głosy Ola Budka z Radia 357 (i nie tylko) zrobiła to bardzo profesjonalnie.

Tak zakończył się festiwal łączący w sobie kicz i sztukę, przesłanie ze scenicznym żartem, talent z jego całkowitym brakiem. Zobaczymy, co za rok wydarzy się w Austrii…

Poniżej zdjęcie z moimi przyznawanymi przez cały koncert pozycjami.





1 komentarz:

  1. Może ta Steczowska jest jeszcze seksowna, ale piosenka lipa jak dla mnie.

    OdpowiedzUsuń