sobota, 1 marca 2025

 

„BRUTALIST” (Brutalist), USA / Węgry / Wielka Brytania 2024



Premiera kinowa: 31 stycznia 2025

Dziś recenzja filmu, który zdobył aż 10 nominacji do Oscara w tym sezonie i jutro może okazać się zwycięzcą nagrody dla Filmu Roku – „Brutalist” Brady’ego Corbeta. To film przedziwny, nawiązujący do najlepszych tradycji kina, zrealizowany z rozmachem 3,5 godzinny projekt z reżyserską 15-minutową przerwą.

„Brutalist” to rozgrywająca się w powojennej Ameryce historia Laszlo Totha (Adrian Brody) – wizjonerskiego węgierskiego architekta, który przeżywszy pobyt w obozie w Buchenwaldzie, decyduje się na emigrację. Po pewnym czasie dołącza do niego żona Erzsebet (Felicity Jones) wraz z siostrzenicą Zsofią (Raffey Cassidy). Na początku Laszlo otrzymuje pomoc od zamieszkałego w Stanach kuzyna, ale błąd, który popełnia podczas remontu biblioteki, bogatego, ekscentrycznego przedsiębiorcy, Harrisona van Burena (fenomenalna rola Guya Pearce’a) powoduje, że traci zatrudnienie. Architekt jest zmuszony do podjęcia ciężkiej pracy fizycznej do chwili, kiedy projekt renowacji biblioteki Van Hurrena nie zostanie w pełni doceniony przez bogacza. Van Buren z miejsca zatrudnia Totha do budowy centrum społeczno-religijnego dla społeczności Filadelfii. Życie rodziny Tothów drastycznie się zmienia, ale współpraca z przemysłowcem ma swoją wysoką cenę.

Historia wydaje się tak wiarygodna i rzeczywista, że z niemałym zaskoczeniem odkryłem, że Laszlo Toth to postać fikcyjna, osoba, która nigdy nie istniała. Wieńcząca film scena retrospektywnej wystawy prac Totha na Biennale Architektury w Wenecji w 1980 roku jest tak autentyczna, że przez chwilę myślałem, że to dołączony do filmu element dokumentalny. Scenariusz filmu jest naprawdę prawdziwym arcydziełem.

„Brutalist” to także aktorski popis dwóch ważnych nazwisk – Adriana Brody’ego w roli głównej i Guya Pearce’a w roli drugoplanowej. Brody tworzy wielowymiarową kreację wychodzącego z powojennej traumy niedocenionego imigranta. Jest stworzony do roli węgierskiego Żyda, który powoli buduje swoje życie od początku w nowej ojczyźnie. To bardzo prawdopodobne, że jutro aktor otrzyma za tę rolę swojego drugiego Oscara (chyba że obierze mu go rzutem na taśmę Timothee Chalamet za znakomitą rolę Boba Dylana w filmie „Kompletnie nieznany”). Jedyny problem to fakt, że Brody odebrał nagrodę za bardzo podobną rolę w filmie „Pianista” z 2002 roku. Guy Pearce, znakomity aktor, którego karierę śledzę od bardzo dobrej roli w „Tajemnicach Los Angeles” z 1997 roku, jest bardzo mocnym punktem obrazu Corbeta. Drugoplanowa kreacja w „Brutaliście” – bezwzględnego, choć pełnego inicjatyw amerykańskiego finansisty – jest z całą pewnością najlepsza w jego karierze. Nie zachwyciła mnie natomiast Felicity Jones jako cierpiąca na osteoporozę żona Laszlo, Erzsebet (uważam, że aktorka była dużo lepsza w „Teorii wszystkiego”).

„Brutalist” to próba stworzenia wielkiego kina, poruszającego wielkie tematy, z ważnymi kreacjami, monumentalnymi i odkrywczymi ujęciami (jak choćby wizerunek Statuy Wolności, ukazany do góry nogami, kiedy Laszlo wysiada ze statku w Nowym Jorku). Ewidentne jest, że Brady Corbet miał aspiracje by stworzyć filmowe, monumentalne arcydzieło. Czy mu się to udało? Raczej nie. Otrzymujemy film wielki, udany, ale nie arcydzielny. Wydaje mi się, że największą wadą filmu jest to, że zamiast skupić się na dwóch, trzech najistotniejszych zagadnieniach, Corbet próbuje chwytać jak najwięcej srok za ogon, by zmieścić w filmie wszystko – Holocaust, motyw „amerykańskiego snu”, imigrację, przemoc seksualną, nierówności społeczne, seksualność, pozycję kobiety w społeczeństwie. Wielowymiarowość filmu powinna być jego atutem, ale przez tę wielość tematów część z nich zostaje poruszonych jedynie częściowo, powierzchownie, bez większej głębi.

Mimo to film jest zajmujący, stworzone role – zwłaszcza Adriana Brody’ego i Guya Pearce’a – bardzo dobre, a wręcz znakomite - i film z pewnością znajdzie swoje miejsce w historii kinematografii.

„Brutalist” to kilkugodzinna kinowa uczta, trzeba obejrzeć ten film.

Moja ocena: 8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz