wtorek, 14 stycznia 2025

 
„KLEKS I WYNALAZEK FILIPA GOLARZA”, Polska 2024

Premiera kinowa: 10 stycznia 2025


Jednym z pierwszych filmów, które zobaczyłem w ubiegłym roku była nowa wersja „Akademii Pana Kleksa” w reżyserii Macieja Kawulskiego, nowoczesny remake filmowego klasyka dla dzieci z roku 1984. Film potwornie mnie rozczarował i napisałem na jego temat krytyczną opinię, za co spotkało mnie napiętnowanie i dużo srogich komentarzy ze strony wielbicieli najnowszej adaptacji: że nie rozumiem psychologii i potrzeb współczesnego dziecka, że nie dostrzegłem wielu walorów obrazu, jak choćby jego inkluzywność, że zamknąłem się sentymentalnie i nostalgicznie w latach 80-tych.

No cóż, pochyliłem głowę, przeanalizowałem komentarze i krytyczne opinie na temat mojej recenzji, ale opinii o filmie nie zmieniłem. Nie przekonała mnie też do siebie druga część adaptacji Kawulskiego „Kleks i wynalazek Filipa Golarza”.

Główna bohaterka filmu, Ada Niezgódka (Antonina Litwiniak) zaprasza do Akademii swojego nowego przyjaciela, Alberta (Konrad Repiński). Dzięki czarom wróżki z bajki o Pinokiu (zabawna rola Kasi Nosowskiej) chłopiec z mechanicznej lalki staje się prawdziwym człowiekiem z uczuciami i emocjami. Tymczasem Pan Kleks (Tomasz Kot) opuszcza kierowaną przez siebie placówkę i udaje się na Daleką Północ w poszukiwaniu Aleksa, ojca Ady. Znajduje tam swojego byłego przyjaciela, ale też odwiecznego wroga – Filipa Golarza (dobra rola niezawodnego Janusza Chabiora). Okazuje się, że Filip jest twórcą Alberta oraz atrakcyjnego humanoida Xeli (Monika Brodka). Stworzył także aplikację, która niszczy świat bajek i dziecięcej wyobraźni.

Film wydaje się być szalenie chaotyczny. Przeskoki w akcji od podróżującego po świecie Pana Kleksa do zaprzyjaźnionych Alberta i Ady czynią akcję zagmatwaną. Nie mogę też zrozumieć, dlaczego pojawia się aż tak wiele odstępstw od genialnego wręcz tekstu Jana Brzechwy. Rozumiem, że młodzi widzowie wychowani na sadze o Harry’m Potterze mają inne oczekiwania od filmów o świecie magii niż „Akademia Pana Kleksa” z 84 roku, ale modernizacja filmu jest dla mnie działaniem na siłę i niepotrzebnym aż w takim wymiarze. OK, akceptuję, że w filmie Pan Kleks odkrywa Internet – to jedna z niewielu zabawnych scen, ale momenty na lotnisku, afery z aplikacją Golarza Filipa są, moim zdaniem, mocno przesadzone.

Chyba najlepsze, co można znaleźć w filmie, to trzy baśniowe czarownice grane przez Małgorzatę Ostrowską (to chyba ukłon w stronę królowej Aby z „Podróży Pana Kleksa”), Katarzynę Figurę i Agatę Wątróbską.

Film ma też swoje atuty. Wydaje mi się, że dzieci grają lepiej niż w pierwszej części. Twórcy starali się dotrzeć do podwójnego adresata – dziecka i dorosłego (tak jak powinno być w prawdziwej dobrej baśni). Ciekawe jest zatrudnienie gwiazd sceny muzycznej, typu Ostrowska, Nosowska, czy Brodka. Jest kolorowo i niektóre efekty specjalne są interesujące (jak choćby Ada wędrująca do wnętrza głowy Alberta i kontrolująca jego emocji – scena chyba lekko zainspirowana przez kreskówkę „W głowie się nie mieści”).

No cóż, nadal pozostaję niepoprawnym fanatykiem lat 80-tych i pierwotnej wersji „Akademii Pana Kleksa” ze wspaniałym Piotrem Fronczewskim jako Profesorem Ambrożym Kleksem i niezrównanym, niezastąpionym Leonem Niemczykiem jako Golarzem Filipem. Proszę jednak pamiętać, że mój numer PESEL rozpoczyna się od magicznej cyfry „7”.

Moja ocena: 4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz