„BABYGIRL” (Babygirl), USA / Holandia 2024
Premiera kinowa: 10 stycznia 2025
Thriller erotyczny z wychwalaną pod niebiosa rolą Nicole
Kidman? Film dozwolony od lat 18? Czego można się spodziewać po najnowszym
dziele „Babygirl” holenderskiej aktorki i reżyserki, Haliny Rejin?
Romy (Nicole Kidman) wiedzie luksusowe życie absolwentki
Yale i pani prezes wyprzedzającej czasy firmy, specjalizującej się w automatyce
i robotyce. Wiedzie je u boku ukochanego męża – reżysera teatralnego Jacoba
(Antonio Banderas) i dwóch nastoletnich córek. Jest przeinteligentna,
błyskotliwa, ma umysł ostry jak brzytwa i wszystko jej się udaje. Do czasu, a
właściwie do momentu poznania młodego stażysty zatrudnionego w firmie
kierowanej przez Romy, nieco aroganckiego,
przystojnego Samuela (znany choćby z roli „W trójkącie” Harris Dickinson). Ten
uwodziciel o twarzy cherubina rozpoczyna ze swoją sporo starszą szefową
erotyczną, perwersyjną grę, pełną szantaży i seksualnych podtekstów walkę o
dominację, która nie może się dobrze skończyć…
Jestem w stanie zrozumieć postawę Romy, choć to właśnie ona,
angażując się w ten romans, może stracić wszystko. Wydaje się, że kobieta ma
świadomość, że to ostatnia chwila, by zerwać z wizerunkiem perfekcyjnej kobiety
– CEO rozwijającej się firmy, doskonałej żony i matki. Jest znudzona tym
stabilnym życiem, potrzebuje seksualnej stymulacji, wyzwania, a to daje jej
młody Samuel. Romy kilkukrotnie wspomina także swoje niestereotypowe
dzieciństwo, spędzone w sektach i komunach. Może tu należy dopatrywać się jej
nagłej rozwiązłości. A może nie ma w tym nic nagłego i Romy pozwalała sobie na
takie rzekomo niewinne romanse już wcześniej, znudzona blisko dwudziestoletnim
związkiem z mężem-artystą?
Bardzo trudno jest mi natomiast pojąć zachowanie Samuela? Co
chce osiągnąć młody, przystojny mężczyzna, angażując się w związek ze swoją
przełożoną, która mogłaby być jego matką? Przecież to związek bez przyszłości,
tym bardziej że Samuel nie wydaje się poważnie traktować związku z Romy,
interesuje go jedynie perwersyjna dominacja, chęć zniewolenia kobiety. W międzyczasie
nawiązuje romans z ambitną Esme (Sophie Wilde) – asystentką swojej szefowej.
Seksualna fascynacja Romy i Samuela szybko staje się tajemnicą poliszynela.
„Babygirl” to film bardzo ostry, agresywny, ale skłaniający
do refleksji nad naturą człowieka, nad demonami, które popychają nas ku
zdradzie, perwersji, do zachowań, do których wydaje się nam, że nie jesteśmy
zdolni, a szybko się od nich uzależniamy. Romy to kobieta żyjąca dotychczas w
gorsecie konwencji i akceptowanych kodów kultury. Samuel zmienia ją w seksualną
niewolnicę, otwiera ją na nowe potrzeby, doznania.
Film intryguje. Pomaga w tym świetna ścieżka dźwiękowa,
zwłaszcza trzy pojawiające się w filmie megaprzeboje: „Dancing on my own”
Robyn, „Never tear us apart” INXS, a zwłaszcza „Father figure” George’a
Michaela w ważnej dla obrazu scenie. Aktorzy grają obłędnie. Nicola Kidman od dawna nie oddała się roli tak
pełnie, jest niezwykła, fascynująca, choć niektóre sceny z nią ocierają się o
pornografię. Dickinson jako Samuel – mężczyzna o twarzy dziecka, robiący wrażenie
niewinnego, a przeistaczający się w sekundę w seksualną bestię – jest wręcz
stworzony do tej roli.
Czy jutro Nicole Kidman dostanie za rolę kolejną nominację
do Oscara? „Babygirl” to obraz bardzo kontrowersyjny i nie dla każdego. Choć
mam wobec produkcji mieszane uczucia, oceniam ją wysoko – to ciekawy portret
kobiety, która potrzebuje zmiany i wolności.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz