sobota, 7 grudnia 2024

 

„GLADIATOR II” (Gladiator II), USA / Wielka Brytania 2024


Premiera kinowa: 15 listopada 2024

Jednym z najczęściej zadawanych mi ostatnio pytań dotyczących kultury było pytanie: kiedy wreszcie recenzja „Gladiatora”? Czasu brakuje, los ostatnio nie obchodzi się ze mną łagodnie i nie ukrywam, że „Gladiator II” nie był moim priorytetem. Oczywiście, obejrzałem część pierwszą w roku 2000, Doceniłem scenariusz, świetną grę aktorów, głównie nagrodzoną Oscarem kreację Russella Crowe’a, niezwykle wysoko oceniam ścieżkę dźwiękową autorstwa Hansa Zimmera i rewelacyjnej Lisy Gerrard z Dead Can Dance, ale … to nie jest moje kino. Nie jestem fanem historycznych epickich opowieści z czasów starożytnych, takich jak „Ben Hur”, czy „Kleopatra”.

Wreszcie jednak się zmobilizowałem i zobaczyłem spektakularne widowisko Ridleya Scotta: „Gladiator II”.

Podczas ataku wojska rzymskiego pod dowództwem generała Acaciusa (Pedro Pascal) na tereny Numidii, Hanno (naprawdę rewelacyjny Paul Mescal) traci żonę i dostaje się do niewoli. Dzięki swoim wręcz nadprzyrodzonym umiejętnościom walki, zostaje kupiony przez zarządcę gladiatorów, Makrynusa (świetna rola Denzela Washingtona) i trafia do Rzymu, rządzonego przez psychopatyczne bliźnięta: cesarza Getę (Joseph Quinn) i cesarza Karakallę (Fred Hechinger). Dzięki mocy, inteligencji i wrodzonym umiejętnościom taktycznym Hanno udaje się wygrywać kolejne walki podczas igrzysk. Lucilla (piękna Connie Nielsen) – żona generała Acaciusa i córka Marka Aureliusza – rozpoznaje w nim swojego syna, którego przed laty została zmuszona porzucić po śmierci jego ojca, Maximusa (Crowe). Tymczasem w Rzymie wybucha powstanie…

Film jest bardzo sprawnie zrealizowany, dobry scenariuszowo, pełen spektakularnych scen zbiorowych i batalistycznych (choć chwilami efekty komputerowe nieco przeszkadzają, jak choćby podczas walki gladiatorów z krwiożerczymi małpami). „Gladiator II” zaskakująco epatuje przemocą i okrucieństwem, nie spodziewałem się, że w obrazie pojawi się aż tak wiele momentów pełnych zabijania, tortur i krwi.

Aktorstwo jest doborowe. Moją szczególną uwagę zwrócili Quinn i Hechinger jako młodzi obłąkani imperatorzy. Bardzo dobra jest Connie Nielsen jako Lucilla, matka, która po latach rozłąki odnajduje ukochanego syna. Naturalnie nie zawodzi Denzel Washington – szykuje się chyba kolejna nominacja do Oscara, ale niekwestionowaną gwiazdą filmu jest 28-letni Irlandczyk, Paul Mescal. Aktor dość mocno zaistniał już w kinie w produkcjach „Aftersun” (nominacja do Oscara) i ‘Dobrzy nieznajomi” (obie pozycje zrecenzowane na Popkulturalnym Maniaku), ale w ‘Gladiatorze” tworzy najbardziej jak dotąd nieoczekiwaną rolę. Hanno – Lucius to wrażliwiec jakiego znamy z poprzednich ról, który na arenie wciela się w niczym nieposkromionego gladiatora, gotowego zabić bez skrupułów, by tylko przetrwać. Należy też docenić, jak wielkiej metamorfozy własnego ciała dokonał aktor, by wypaść na ekranie wiarygodnie. Jeśli ktoś z obsady ‘Gladiatora II” zasłużył na oscarową nominację, z pewnością jest to Paul Mescal, który umiejętnościami i talentem dorównuje swojemu filmowemu ojcu (Russell Crowe). Miło było także zobaczyć ponownie wielkiego brytyjskiego aktora, Dereka Jacobi.

Akcja płynie bardzo wartko, blisko 150 minut mija niepostrzeżenie, w sequelu znajdziemy wiele nienachalnych nawiązań i aluzji do części pierwszej, co może pomóc nowym widzom zrozumieć zawiłości fabuły. Dobra jest muzyka Harry’ego Gregsona-Williamsa, choć nie ma siły soundtracku Hanza Zimmera.

Podsumowując, film mnie pozytywnie zaskoczył – swoim rozmachem, rozwiązaniami, znakomitą grą aktorską, choć … to nadal nie do końca moje kino, a moim ulubionym filmem Ridleya Scotta pozostaje „Thelma i Louise”.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz