„GLADIATOR II” (Gladiator II), USA / Wielka Brytania 2024
Premiera kinowa: 15 listopada 2024
Jednym z najczęściej zadawanych mi ostatnio pytań
dotyczących kultury było pytanie: kiedy wreszcie recenzja „Gladiatora”? Czasu
brakuje, los ostatnio nie obchodzi się ze mną łagodnie i nie ukrywam, że „Gladiator
II” nie był moim priorytetem. Oczywiście, obejrzałem część pierwszą w roku 2000,
Doceniłem scenariusz, świetną grę aktorów, głównie nagrodzoną Oscarem kreację
Russella Crowe’a, niezwykle wysoko oceniam ścieżkę dźwiękową autorstwa Hansa
Zimmera i rewelacyjnej Lisy Gerrard z Dead Can Dance, ale … to nie jest moje
kino. Nie jestem fanem historycznych epickich opowieści z czasów starożytnych,
takich jak „Ben Hur”, czy „Kleopatra”.
Wreszcie jednak się zmobilizowałem i zobaczyłem spektakularne
widowisko Ridleya Scotta: „Gladiator II”.
Podczas ataku wojska rzymskiego pod dowództwem generała
Acaciusa (Pedro Pascal) na tereny Numidii, Hanno (naprawdę rewelacyjny Paul
Mescal) traci żonę i dostaje się do niewoli. Dzięki swoim wręcz nadprzyrodzonym
umiejętnościom walki, zostaje kupiony przez zarządcę gladiatorów, Makrynusa
(świetna rola Denzela Washingtona) i trafia do Rzymu, rządzonego przez
psychopatyczne bliźnięta: cesarza Getę (Joseph Quinn) i cesarza Karakallę (Fred
Hechinger). Dzięki mocy, inteligencji i wrodzonym umiejętnościom taktycznym Hanno
udaje się wygrywać kolejne walki podczas igrzysk. Lucilla (piękna Connie
Nielsen) – żona generała Acaciusa i córka Marka Aureliusza – rozpoznaje w nim
swojego syna, którego przed laty została zmuszona porzucić po śmierci jego
ojca, Maximusa (Crowe). Tymczasem w Rzymie wybucha powstanie…
Film jest bardzo sprawnie zrealizowany, dobry scenariuszowo,
pełen spektakularnych scen zbiorowych i batalistycznych (choć chwilami efekty
komputerowe nieco przeszkadzają, jak choćby podczas walki gladiatorów z
krwiożerczymi małpami). „Gladiator II” zaskakująco epatuje przemocą i
okrucieństwem, nie spodziewałem się, że w obrazie pojawi się aż tak wiele
momentów pełnych zabijania, tortur i krwi.
Aktorstwo jest doborowe. Moją szczególną uwagę zwrócili
Quinn i Hechinger jako młodzi obłąkani imperatorzy. Bardzo dobra jest Connie
Nielsen jako Lucilla, matka, która po latach rozłąki odnajduje ukochanego syna.
Naturalnie nie zawodzi Denzel Washington – szykuje się chyba kolejna nominacja
do Oscara, ale niekwestionowaną gwiazdą filmu jest 28-letni Irlandczyk, Paul
Mescal. Aktor dość mocno zaistniał już w kinie w produkcjach „Aftersun” (nominacja
do Oscara) i ‘Dobrzy nieznajomi” (obie pozycje zrecenzowane na Popkulturalnym
Maniaku), ale w ‘Gladiatorze” tworzy najbardziej jak dotąd nieoczekiwaną rolę.
Hanno – Lucius to wrażliwiec jakiego znamy z poprzednich ról, który na arenie wciela
się w niczym nieposkromionego gladiatora, gotowego zabić bez skrupułów, by
tylko przetrwać. Należy też docenić, jak wielkiej metamorfozy własnego ciała
dokonał aktor, by wypaść na ekranie wiarygodnie. Jeśli ktoś z obsady ‘Gladiatora
II” zasłużył na oscarową nominację, z pewnością jest to Paul Mescal, który
umiejętnościami i talentem dorównuje swojemu filmowemu ojcu (Russell Crowe).
Miło było także zobaczyć ponownie wielkiego brytyjskiego aktora, Dereka Jacobi.
Akcja płynie bardzo wartko, blisko 150 minut mija niepostrzeżenie,
w sequelu znajdziemy wiele nienachalnych nawiązań i aluzji do części pierwszej,
co może pomóc nowym widzom zrozumieć zawiłości fabuły. Dobra jest muzyka Harry’ego
Gregsona-Williamsa, choć nie ma siły soundtracku Hanza Zimmera.
Podsumowując, film mnie pozytywnie zaskoczył – swoim rozmachem,
rozwiązaniami, znakomitą grą aktorską, choć … to nadal nie do końca moje kino,
a moim ulubionym filmem Ridleya Scotta pozostaje „Thelma i Louise”.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz