niedziela, 25 sierpnia 2024

 

 

COLLEEN HOOVER „It Ends with Us” Atria Paperback 2016




Colleen Hoover jest gwiazdą amerykańskiej literatury young adult. Podczas lektury książek z tego kręgu już kilkukrotnie się sparzyłem, ale ogromny sukces filmowej adaptacji powieści „It Ends with Us” skłonił mnie po sięgnięcia po tę pozycję.

I po raz kolejny przekonałem się, że literatura young adult po prostu jest nie dla mnie i nie ja jestem jej odbiorcą – nie jestem wszak młodą Amerykanką, urodzoną po roku 2000, która właśnie kończy college i szuka perfekcyjnego kandydata na męża – niestety, nie spełniam żadnego z tych kryteriów.

Książka „It Ends with Us” nie jest dobra, ale nie jest też słaba. Trzeba ją pochwalić za dość wciągającą fabułę.

Lily Bloom jest atrakcyjną 23-letnią Amerykanką, która właśnie wróciła do domu po pogrzebie ojca. Chce pobyć sama i pewne kwestie sobie przemyśleć, dlatego udaje się na dach jednego z bostońskich wieżowców, by popodziwiać spektakularne widoki. Dość nieoczekiwanie spotyka tam Ryle’a – młodego, atrakcyjnego neurochirurga. Obydwoje wpadają sobie w oko, ale wszystko wskazuje, że było to jednorazowe spotkanie, ale kiedy Lily zatrudnia w swojej kwiaciarni przesympatyczną Allysę, okazuje się, że Ryle jest jej … bratem.

W wolnych chwilach Lily przybliża nam nieco swoją przeszłość podczas czytania pamiętnika pisanego, kiedy miała 15 lat. Pomogła wtedy bardzo bezdomnemu chłopcu, Atlasowi, w którym się bezgranicznie i z wzajemnością zakochała. Dowiadujemy się także, że Lily pochodzi z przemocowego domu – jej ojciec fizycznie maltretuje jej matkę. Ciekawostką jest, że pamiętnik Lily nie jest typowym dziennikiem, to zbiór listów, które dziewczynka kieruje do Ellen DeGeneres – swojej ulubionej gwiazdy telewizyjnej.

Czy to możliwe, że Ryle okaże się kopią ojca Lily i młoda kobieta z przemocowej rodziny uwikła się w przemocowy związek? Czy na jej drodze raz jeszcze pojawi się Atlas? Jaką tajemniczą historię sprzed lat ukrywa rodzina Ryle’a?

Drugą istotną kwestią poza fabułą, za którą powieść Hoover można pochwalić, jest tematyka przemocy w rodzinie, którą w „It Ends with Us” zajęła się autorka. Ciekawe jest inne spojrzenie na kwestię agresywnego partnera widziane oczami Lily i jej matki. Hoover nie serwuje tanich rozwiązań, pochyla się nad problemem, obrazowo go przedstawia i prezentuje dwa stanowiska w tej kwestii oraz konsekwencje wyboru jednego z nich. Pokazuje także, że kwestia przemocy w rodzinie dotyka nie tylko rodziny biedne, patologiczne, ale też lokalnych polityków, biznesmenów, lekarzy. Ten problem istnieje i wiele rodzin musi sobie z nim radzić.

Co mnie w takim razie zraziło do powieści? Liczne opisy, fragmenty, dialogi są, niestety, nieco infantylne, wprowadzające w zakłopotanie, nieprzekonujące. Zaskoczył mnie bardzo prosty język tekstu (czytałem książkę w oryginale, wiedziałem, że nie powinienem oczekiwać zabiegów stylistycznych z książek spod znaku Bookera, czy Pulitzera, ale język Hoover jest naprawdę mało literacki, bardzo kolokwialny). Popularność książek autorki pokazuje jednak, że taka literatura jest po prostu potrzebna.

Moja ocena: 5/10

„IT ENDS WITH US” (It Ends with Us), USA 2024


Premiera kinowa: 9 sierpnia 2024

Pora zatem za recenzję filmu.

Adaptacja jest dość wierna powieści i bardzo atrakcyjna wizualnie. W rolę Lily wciela się bardzo urodziwa amerykańska aktorka, Blake Lively – to zdecydowanie obok „Wieku Adelaine” i „183 metrów strachu’ najważniejszy film w jej karierze, może w ogóle to ten najistotniejszy. Jej filmowymi partnerami są Justin Baldoni jako Ryle (to także reżyser filmu) oraz Brandon Sklenar jako Atlas. Bardzo dobrze wypadają młodzi aktorzy, ukazujący losy bohaterów w retrospekcjach, głównie urocza Isabela Ferrer, tak łudząco przypominająca Blake Lively, że przez chwilę zastanawiałem się, czy to inna aktorka czy charakteryzacja. Ciekawe i sympatyczne role mają też Jenny Slate jako Allysa, siostra Ryle’a oraz Hasan Minhaj jako Marshall, mąż Allysy.

Rolę pamiętnikowych wspomnień Lily przejęły sceny retrospektywne, bardzo uaktrakcyjniające film. Obraz jest ładnie nakręcony, pięknie pokazuje Boston, aktorzy dobrze czują się w atrakcyjnych wnętrzach.

Blake Lively – główna bohaterka i gwiazda filmu – wygląda w produkcji olśniewająco, ale nie mogę ocenić jej kreacji bardzo wysoko. Lively nie przekonała mnie jako kobieta, która jest ofiarą przemocy i której wymarzony piękny świat runął w jednej chwili. Podczas projekcji zastanawiałem się, jak w tej roli 20-30 lat temu wypadłyby aktorki pokroju Julii Roberts, czy Michelle Pfeiffer i obawiam się, że przekaz emocji byłby jednak zupełnie inny. Książkowa Lily jest zrównoważona, lecz jedna bardzo emocjonalna, u Lively tych emocji po prostu mi zabrakło – było zbyt wiele powściągliwości.

Temat przemocy został w filmie bardzo dobrze przedstawiony. Sceny agresji bohaterów pokazane są subtelnie, bez epatowania seksualnością i okrucieństwem. To z pewnością przewaga filmu nad książką.

Film jest długi – 130 minut (to chyba już rutyna współczesnej kinematografii), ale absolutnie nie jest nużący. Akcja dzieje się wartko, widz z pewnością sympatyzuje z Lily i wspiera ją w jej dramatycznych życiowych rozterkach.

To niezbyt częsty przypadek, ale film wygrywa z książką. Tekst Hoover nieco mnie rozczarował, podczas gdy film Baldoniego jest przyzwoitą pozycją melodramatyczną, którą warto obejrzeć, co pokazali widzowie na całym świecie, tłumnie oglądając produkcję w kinach.

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz