„MÓJ SYN EZRA” (Ezra), USA 2023
Premiera kinowa: 21 czerwca 2024
Problem autyzmu pojawia się w kinie sporadycznie, ale filmy
przedstawiające problem są zwykle bardzo dobre i powiększają naszą wiedzę na
temat ludzi żyjących ze spektrum autyzmu i ich najbliższych. Czy podobnie jest
w przypadku nowej amerykańskiej produkcji „Mój syn Ezra” w reżyserii Tony’ego
Goldwyna?
Ezra (dobra rola Williama A. Fitzgeralda) to kilkuletni autystyczny
chłopiec. Jest bardzo inteligentny, ale ma duże problemy z kontaktem z
otoczeniem. Jego rodzice – Jenna (Rose Byrne) i Max (Bobby Cannavale) właśnie
się rozstali. Max bezskutecznie próbuje zrobić karierę jako gwiazda stand-upu,
ale jest mu trudno skupić się na własnym życiu, kiedy kolejna podstawówka
decyduje się pozbyć się Ezry i przenieść chłopca do szkoły specjalnej. Kiedy po
wypadku Ezra trafia do szpitala, a Max dowiaduje się, że chłopiec będzie musiał
przyjmować środki psychotropowe, wybucha awantura, z powodu której Max trafia
do aresztu i otrzymuje trzymiesięczny zakaz kontaktów z synem. Zbiega się to z
jego ogromną szansą: dostaje propozycję występu standuperskiego w słynnym talk
show Jimmy’ego Kimmela (sam prezenter ma swoje cameo appearance w produkcji).
Max podejmuje desperacką decyzję – porywa Maxa i udaje się z
nim w podróż do Los Angeles – po drodze odwiedzają starych przyjaciół rodziny,
a wędrówka staje się okazją do wiwisekcji relacji Maxa z synem, żoną, ojcem
(Robert de Niro) i próbą analizy jego złożonej osobowości, która już nie raz
doprowadziła bohatera do wielu problemów.
I wszystko byłoby świetnie – hollywoodzka obsadza, bardzo
dobrze grające dziecko, ciekawy scenariusz (chociaż to wszystko już było),
ważna tematyka, ale ogólnie jest … przeciętnie. Dużą winę ponosi za to Bobby
Cannavale – jest go na ekranie za dużo, emanuje sprzecznymi emocjami, jest
głośny i w wielu momentach zachowuje się bardzo irracjonalnie. Można współczuć
małemu Ezrze, że ma takiego ojca. Wyjaśnienia tego zachowania można szukać w trudnej
przeszłości bohatera, ale teraz to już dorosły mężczyzna, który powinien być
wsparciem dla syna i byłej żony, a nie przeszkodą w ich życiu. Film jest do
bólu amerykański, ale na szczęście pozbawiony patosu.
„Mój syn Ezra” był szansą na bardzo dobrą produkcję,
ukazującą współczesną rodzinę żyjącą z dzieckiem ze spektrum autyzmu, a wyszło,
no cóż, średnio. Dużo wyżej oceniam ostatni polski film o problemie autyzmu – „Śubuk”
z Małgorzatą Gorol i Wojciechem Dolatowskim – o pierwszym polskim autystycznym
dziecku, które przystąpiło do egzaminu maturalnego. Tu była prawda i emocje, w
amerykańskim filmie mi tego zabrakło.
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz