niedziela, 11 lutego 2024

 

„PRISCILLA” (Priscilla), USA 2023


Premiera kinowa: 9 lutego 2024

Dwa lata temu moim filmem roku została błyskotliwie zrealizowana i zagrana biografia Elvisa Presleya w reżyserii Buza Luhrmana. Jednym z zarzutów, które stawiano wówczas filmowi było marginalne potraktowanie Priscilli, żony Elvisa. Czy piękna żona Króla Rock’n’Rolla zasłużyła na osobną filmową monografię?

Okazuje się, że tak, bo ekranowa historia jednego z najsłynniejszych romansów świata – miłości Elvisa Presleya do ślicznej nastolatki z Texasu – Priscilli Beaulieu – okazała się filmem wdzięcznym, ciekawym i po prostu udanym, a Sofia Coppola po raz kolejny udowodniła, że potrafi robić filmy subtelne, pełne wrażliwości i bardzo dobre aktorsko.

Priscillę (wspaniała i przepiękna Cailee Spaeny) poznajemy w filmie w roku 1959 jako czternastolatkę, która z powodu obowiązków zawodowych ojca-wojskowego trafia do amerykańskiej bazy militarnej w Wisbaden w Niemczech. Trał sprawia, że w tym samym czasie przebywa tam najpopularniejszy na świecie artysta – Elvis Presley (Jacob Elordi). Priscilla i muzyk poznają się na przyjęciu w domu Elvisa i z miejsca wybucha między nimi płomienne uczucie. Kiedy Elvis wraca do Memphis, Priscilla tak mocno naciska na rodziców (Ari Cohen i Dagmara Domińczyk – aktorka polskiego pochodzenia), by mogła wrócić do Ameryki i zamieszkać w Graceland, że ci wreszcie ulegają. Dziewczyna – wówczas już szesnastolatka – trafia do katolickiej szkoły i prowadzi bogate życie u boku ukochanego, a kiedy ma 22 lata Elvis oświadcza się jej, a po ślubie rodzi się ich jedyne dziecko – Lisa-Marie.

Film w zajmujący sposób ukazuje przemianę urokliwego nastoletniego kaczątka w piękną dojrzałą kobietę, świadomą swoich praw i własnej kobiecości. Spaeny bardzo dobrze ukazuje tę przemianę. Świetne są sceny, kiedy Elvis próbuje ją sobie podporządkować, ale dziewczyna umie pokazać swój temperament i charakter, dzięki czemu nie zawsze mu ulega. Elvis jest starszy od swej wybranki aż o 10 lat. Coppola portretuje ich relację w sposób dyskretny, delikatny, unikający szmiry i sensacji. 26-letnia obecnie Spaeny ciekawie przedstawia Priscillę jako niewinną dziewczynkę, ale też kobietę, która w 1973 roku musi podjąć życiową decyzję, dotyczącą przyszłości własnej i swojego jedynego dziecka.

Tak jak zupełnie inny jest film Coppoli od filmu Luhrmana i zupełnie inaczej ustawiony jest środek ciężkości obu obrazów, tak całkowicie odmienny jest wizerunek Elvisa w obu produkcjach. Austin Butler w filmie z 2022 roku po prostu stał się Elvisem – był genialny, film zawierał wiele scen muzycznych i koncertowych, zaś Coppola ukazała bardziej duchową, wewnętrzną stronę Elvisa. Elordi – też dobry jako Presley – jest bardziej uduchowiony, religijny, to z rozpaczy po śmierci matki rodzi się jego potrzeba odnalezienia bratniej duszy w osobie Priscilli. O karierze muzyka w filmie Coppoli bardziej się mówi, niż ją się pokazuje, ale przecież to Priscilla ma być w centrum uwagi – i tak właśnie się dzieje.

Cieszę się, że ten film powstał. Oparto go na podstawie biografii Priscilli „Elvis i ja”, co pozwala wierzyć, że jest to w miarę prawdziwy obraz bohaterki i jej relacji z amerykańskim bożyszczem tłumów. Ciekawe jest, co urzekło Elvisa w tej młodej, niepozornej osóbce i czy dziś rodzice dziewczyny też ulegliby presji córki i pozwolili jej zamieszkać z o 10 lat starszym najsłynniejszym artystą na świecie.

Film urzeka także muzyką i – co ciekawe – w zdecydowanej większości nie jest to twórczość Elvisa, zaś scena, w której wykorzystane jest nagranie „I will always love you” Dolly Parton, wprost rozdziera serce.

Polecam ten film gorąco – to udana i ambitna produkcja, rzucająca nowe światło na życie Priscilli i Elvisa, a przed grającymi główne role Spaney i Elordim (choć większą sławę przyniosło mu chyba „Saltburn”) otwiera się szansa na błyskotliwą karierę. Takie filmy po prostu z przyjemnością się ogląda.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz