„ZABÓJCA” (The Killer), USA 2023
Premiera kinowa: 27 października 2023
O tym, że David Fincher jest wyśmienitym reżyserem, nie muszę nikogo przekonywać. Kilka
jego filmów: „Siedem”, „Podziemny krąg”, „Zodiak”, „Czy ciekawy przypadek Benjamina
Buttona” to dla mnie (a myślę, że nie tylko dla mnie) klasyki i hollywoodzka
elita. Czy najnowszy film Finchera „Zabójca” też trafi do tego wyjątkowego zestawu?
„Zabójca” to
typowe kino gatunkowe. Głównym bohaterem jest elitarny płatny zabójca (Michael
Fassbender). Prawie nic o nim nie wiemy, nie znamy nawet jego imienia, ale w
pierwszej części filmu otrzymujemy szczegółowy opis jego pracy – od momentu otrzymania
zlecenia, po jego wykonanie. Widzimy, jak przygotowuje się do przeprowadzenia
egzekucji, jak kontroluje emocje i własne ciało, choćby przyspieszony puls, jak
przygotowuje broń i jaka ścieżka dźwiękowa (niezapomniane hity Morrisseya i
jego grupy The Smiths) towarzyszy jego działaniom.
Widzimy wreszcie moment strzału – zaskakująco – dla samego
bohatera – chybionego. Zabójca przez przypadek zabija kobietę znajdującą się w
pokoju potencjalnej ofiary. I to jest moment końca kariery zabójcy – prawdziwy assassin
nie popełnia błędów. Pomyłka staje się tożsama z wydaniem na siebie wyroku. Rozpoczyna
się ostra, bezlitosna i bezkompromisowa walka o przetrwanie, tym bardziej
bezwzględna, że stawką jest też ukochana zabójcy – piękna dziewczyna z
Dominikany, z którą mieszka w ukrytym miejscu, a do której docierają już ci, którzy
otrzymali zlecenie na zabójcę. Jak skończy się ta nierówna gra?
Film jest dobry, ale bardzo specyficzny. Fincher buduje tu
napięcie w zupełnie inny sposób niż w „Podziemnym kręgu, czy „Siedem”. Tamte filmy
oglądało się z zapartym tchem na brzegu kinowego fotela – w „Zabójcy” takich
emocji brakuje – czeka się po prostu na rozwiązanie akcji i na moment, który
wyłoni zwycięzcę; zabójcę lub jego przeciwników. Michael Fassbender buduje
ciekawą postać, z którą trudno jednak sympatyzować i której trudno sekundować. To
przecież pozbawiony skrupułów płatny morderca, który gotowy jest na wszystko i
nie ma żadnych zahamowań.
Ciekawe w filmie są brutalne sceny walki. W ciekawych
epizodach pojawiają się Charles Parnell jako Hodges – właściciel biura, które
zajmuje się pośredniczeniem w płatnych zabójstwach oraz jak zwykle niezawodna Tilda Swinton jako ekspertka,
która ma wykonać wyrok na zabójcy za niedotrzymanie warunków umowy.
„Zabójca” to wnikliwe studium jednostki – człowieka całkowicie
pozbawionego emocji, który – by całkowicie panować nad sobą – w nieskończoność
jak mantrę powtarza sobie w głowie zasady, którym musi być wierny, by wykonać
swoją pracę. Być może ten stan emocjonalny bohatera powoduje, że trudno jest
wywołać w sobie jakiekolwiek emocje podczas projekcji filmu. Dlatego jestem
najnowszą produkcją Finchera nieco rozczarowany, co nie oznacza, że takie kino
nie spodoba się innym widzom. Film można zobaczyć w wybranych kinach i jest już
dostępny na Netflixie.
Moja ocena: 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz