„NIEWIERNI W PARYŻU” (Coup de Chance), USA / Francja 2023
Premiera kinowa: 17 listopada 2023
Woody Allen należy do grupy moich ulubionych reżyserów i
choć Hollywood słusznie odwróciło się od niego w obliczu jego niedopuszczalnych
rodzinnych ekscesów, muszę przyznać, że jego pięćdziesiąty film (to prawdziwie niesamowite i
niewiarygodne osiągnięcie) „Niewierni w Paryżu” obejrzałem z przyjemnością.
Fanny
(urocza Lou de Laage) i Jean (Melvil Poupaud) stanowią niezwykle udane, zamożne
małżeństwo mieszkające w ekskluzywnej dzielnicy Paryża. On jest nieprzyzwoicie
bogatym biznesmenem (choć tak naprawdę nikt, nawet sama Fanny, nie wie, na czym
dokładnie polegają lukratywne interesy Jeana), ona zaś pracuje od czasu do
czasu w agencji artystycznej. Wiodą udane, beztroskie życie, aż do pewnego dnia…
Dnia, kiedy Fanny przypadkowo spotyka na ulicy Alaina (Niels Schneider) – sympatycznego
i przystojnego kolegę, z którym uczęszczała do nowojorskiego liceum. Alain to
wrażliwiec, pisarz, całkowite przeciwieństwo Jeana, nic zatem dziwnego, że Fanny
ulega urokowi przyjaciela sprzed lat.
Sytuacja ta
zdecydowanie nie przypada do gustu zazdrosnemu mężowi i Alain pewnego dnia po
prostu … znika, pozostawiając rękopis swojej powieści. W podobnie osobliwy
sposób swego czasu zniknął także zawodowy partner Jeana, dzięki czemu ten z
dnia na dzień zyskał fortunę. I to jest moment, kiedy do akcji wkracza … teściowa
(Valerie Lemercier). Czy Camille zdoła
rozwikłać zagadkę tajemniczych zaginięć?
„Niewierni w
Paryżu” to pełna uroku komedia kryminalna z udanym scenariuszem i dobrym aktorstwem.
Nie znajdziemy w filmie tak charakterystycznego dla produkcji Allena alter ego
samego reżysera – gadatliwego, skupionego na sobie neurotyka, choć pewne jego
cechy przejął Alain – początkujący literat, zakochany bezgranicznie w Fanny
(być może zbieżność Allen – Alain nie jest przypadkowa?). Ciekawym zabiegiem
jest przeniesienie akcji do Paryża i zatrudnienie wyłącznie francuskich aktorów,
Nie da się
jednak ukryć, że filmowi daleko do największych osiągnięć artystycznych Allena
z lat 70-tych i 80-tych, a nawet z kolejnej dekady. To po prostu kolejny w
miarę udany produkt w dorobku twórczym reżysera. Mogę jednak ten film polecić –
to miła rozrywka na półtorej godziny (aż nie do wiary – tylko półtorej godziny,
co przy obecnych metrażach filmów staje się ewenementem).
Moja ocena:
6,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz