niedziela, 26 listopada 2023

 

„NAPOLEON” (Napoleon), Wielka Brytania / USA, 2023

Premiera kinowa: 24 listopada 2023



Francja… Armia… Józefina…

Wielki Ridley Scott (twórca tak ważnych filmów jak „Thelma i Louise”, „Gladiator”, „Łowca androidów”, czy „Dom Gucci”) powraca. I to w wielkim stylu. W kinach można już oglądać jego najnowsze dzieło – monumentalną, epicką i robiącą na widzu ogromne wrażenie biografię Napoleona Bonapartego.

Głównego bohatera poznajemy jako zwykłego żołnierza, który dzięki swojej odwadze i strategicznemu zmysłowi szybko awansuje i pnie się po kolejnych szczeblach polityczno-militarnej kariery. Wygrywa kolejne bitwy, a jego nieograniczona ambicja każe mu dokonać zamachu stanu, by ostatecznie zyskać tytuł cesarza i sięgnąć po władzę absolutną. Napoleon staje się największym przywódcą na ziemi, a w budowaniu potęgi dzielnie towarzyszy mu ukochana Józefina. Dokąd doprowadzi Bonapartego niczym nieposkromiona wola bycia największym i najważniejszym?

W rolę genialnego stratega wciela się Joaquin Phoenix, który jest aktorem wybitnym (co udowodnił chociażby w „Jokerze”, „Mistrzu”, czy „Nigdy cię tu nie było”), ale w „Napoleonie” nie tworzy aż tak wybitnej kreacji. Owszem, jest bardzo dobry, w wielu scenach doskonale ukazuje emocje, ale brakuje mu napoleońskiej charyzmy i magii największego człowieka swoich czasów. Fantastyczna jest natomiast Vanessa Kirby jako niewierna Józefina, intrygująca intrygantka, miłość życia Napoleona. Jest coś hipnotyzującego w tej aktorce, że potrafi skraść całą scenę i trudno jest oderwać od niej wzrok, kiedy pojawia się na ekranie. Chyba szykuje się kolejna oscarowa nominacja dla zdolnej Brytyjki – tym razem za rolę drugoplanową. Spośród aktorów chciałbym jeszcze wyróżnić dwie role: generała Wellingtona w interpretacji Ruperta Everetta oraz Tahara Rahima jako Paula Barrasa – kochanka Józefiny.

Zaskakująco, to nie aktorstwo jest w filmie najważniejsze, ale sceny wojny. „Napoleon” już przeszedł do historii kinematografii dzięki spektakularnym, fenomenalnym scenom batalistycznym. Obrazy znanych z historii bitew zapadają w pamięć dzięki swemu realizmowi i naturalizmowi, są wyjątkowe. Największe bodaj wrażenie wywołuje tocząca się zimą na jeziorze scena bitwy pod Austerlitz. Sceny walk czynią „Napoleona” filmem niezwykle widowiskowym, ogólnie, sceny zbiorowe są w obrazie na najwyższym poziomie. Do tego dochodzi charakterystyczna dla reżysera dbałość o detale.

Nie jestem historykiem, więc nie wiem jak wiernym odbiciem prawdziwego życia genialnego przywódcy jest najnowszy film Ridleya Scotta, ale ukazany w filmie obraz Francji z przełomu XVIII i XIX wieku wydaje się być bardzo autentyczny i z pewnością cieszy oko widza.

Czy zachęcę czytelników Popkulturalnego Maniaka do pójścia na seans „Napoleona”? Zdecydowanie tak. To wspaniałe i porywające widowisko ze scenami oszałamiającymi rozmachem, wizualnością i wiarygodnością. Film jest długi – 158 minut, ale dla wielbicieli historycznego kina na najwyższym poziomie ze spektakularnymi obrazami bitew, „Napoleon” będzie prawdziwą filmową ucztą.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz