piątek, 31 marca 2023

 

„WYRWA”, Polska 2023


Premiera kinowa: 17 marca 2023

„Tysiące twarzy, setki miraży,

to człowiek tworzy metamorfozy” Kora

„Wyrwa” to goszcząca właśnie na ekranach kin adaptacja bardzo dobrego thrillera Wojciecha Chmielarza. A czy film jest również bardzo dobry? Niestety, nie.

Maciej (Tomasz Kot) i Janina (Karolina Gruszka) to z pozoru idealne małżeństwo. Mieszkanie w Warszawie, dwoje dzieci, on – odnoszący sukcesy korporacyjny bankier, ona – dziennikarka, próbująca sił jako literatka. Kiedy Janka wyjeżdża w delegację do Krakowa, a jej wyjazd nieoczekiwanie się przedłuża, Maciej dostaje wiadomość o wypadku, w którym żona zginęła. Zagadką jest jednakże, dlaczego tragiczny wypadek miał miejsce w okolicy .. Mrągowa.

Maciej podejmuje własne śledztwo w sprawie śmierci Janiny, a jego nieoczekiwanym sprzymierzeńcem okazuje się Kamil (Grzegorz Damięcki) – kochanek Janiny. Do jakich wniosków doprowadzą poszukiwania? Jak naprawdę zginęła Janina? I dlaczego?  

I wszystko mogłoby być znakomite, bo Chmielarz dał podstawy do stworzenia niezłej, trzymającej w napięciu historii filmowej, ale „Wyrwa” jest, niestety, filmem nijakim, nie do końca ciekawym i udanym. Niektóre sceny ocierają się co najmniej o niezręczność. Dużym negatywnym zaskoczeniem jest świetny przecież aktor, Tomasz Kot, który w roli Macieja okazuje się sztuczny, pasywny, zagubiony, nieprzekonujący, podczas gdy w powieści Maciej jest pełnokrwistym, dominującym bohaterem.

Dużo lepiej wypada Grzegorz Damięcki jako zakochany w Janinie celebryta i podstarzały playboy. To on okazuje się zdecydowanie ciekawszą, bardziej dynamiczną postacią, to jemu zależy bardziej na rozwiązaniu kwestii tragicznej śmierci Janiny. Ciekawe są też role drugoplanowe – Marii Pakulnis i Romana Gancarczyka - pogrążonych w żałobie i złości po utracie córki teściach Macieja, Marty Stalmierskiej – jako Anki, dziewczyny z Mazur, która próbuje pomóc Maciejowi i Kamilowi oraz Konrada Eleryka jako Ułana – okrutnego, pozbawionego skrupułów przywódcy lokalnego gangu. To do nich należy ten film, a nie do Tomasza Kota i Karoliny Gruszki – centralnych postaci historii.

Jedyne, co ujęło mnie w obrazie, to wykorzystanie muzycznego motywu piosenki „Szare miraże” Maanamu i tańca, spajającego film interesującą klamrą.

Film wydaje się być nieco zmarnowaną szansą na dobry polski kryminał, ale czegoś produkcji brakuje – może spójności, może bardziej charyzmatycznego aktora w roli Macieja, może większego napięcia, które jest naprawdę wszechobecne w książce. Można obejrzeć, ale szału i zachwytu nie ma.

Moja ocena: 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz