sobota, 4 lutego 2023

 

„DUCHY INISHERIN” (The Banshees of Inisherin), Irlandia / USA / Wielka Brytania 2022


Premiera kinowa: 20 stycznia 2023

W polskich kinach można już oglądać najnowszy film Martina McDonagha „Duchy Inisherin”. To jeden z najgłośniejszych tytułów sezonu i zdecydowany faworyt do tegorocznych Oscarów – z dziewięcioma nominacjami. Poprzedni film tego brytyjskiego twórcy – „Trzy Billboardy za Ebbing, Missouri” został moim ulubionym filmem 2018 roku, zatem z ogromnymi oczekiwaniami pobiegłem na projekcję najnowszej produkcji. I nie zawiodłem się, choć filmy są całkowicie różne.

Rzecz dzieje się w nadmorskiej wiosce w Irlandii w 1929 roku podczas wojny domowej, ale wojna stanowi jedynie dalekie tło wydarzeń. Na pierwszy plan wysuwa się przyjaźń dwóch mieszkańców wioski: Padraica (Colin Farrell) i Colma (Brendon Gleeson), a właściwie kryzys tej przyjaźni.

Padraic to spokojny miłośnik natury i swojego osiołka, mieszkający ze swoją siostrą (Kerry Condon). W pewnym sensie pełni rolę wiejskiego mędrka - lubi rozprawiać o życiu i ludziach, potrzebuje kontaktu z innymi i z przyrodą, żeby dobrze funkcjonować. Colm jest jego przeciwieństwem, jest skryty, małomówny, ma duszę artysty i tworzy muzykę. Mieszka sam przy nadmorskich skałach, a jego jedynym towarzyszem jest pies. Wszyscy wiedzą, że Padraic i Colm to wieloletni i oddani przyjaciele, którzy prawie każde popołudnie spędzają w lokalnym pubie nad kuflem piwa. Pewnego dnia Colm odmawia jednak spędzenia wolnego czasu z przyjacielem. Ogłasza koniec ich przyjaźni. Do czego może doprowadzić taka decyzja? Do czego zdolni są mężczyźni z urażonym honorem i męską dumą?

Colin Farrell i Brendon Gleeson tworzą dwie wielkie kreacje – mężczyzn uwikłanych w niepotrzebny wyniszczający konflikt, gotowych nawet na okrucieństwo, by postawić na swoim. Farrell kolejny raz udowadnia, że jest utalentowanym, ważnym aktorem, z każdą rolą widać jego artystyczny rozwój, a jego filmowe dokonania są coraz częściej doceniane. Bardzo ciekawą kreację drugoplanową tworzy także nominowany do Oscara młody irlandzki aktor Barry Keoghan, który gra rolę dziwnego wiejskiego chłopaka, pozostającego w konflikcie ze swoim ojcem, chłopaka na pozór ograniczonego, ale posiadającego dużą wiedzę na temat człowieka.

Klimat filmu budują piękne zdjęcia, ukazujące surowy urok wyspy, ale przede wszystkim niezwykła, inspirowana irlandzkim folklorem muzyka, autorstwa Cartera Burwella.

Film jest dogłębnie smutny, ale bardzo prawdziwy. Pokazuje, że od przyjaźni i szacunku jest tylko krok do nienawiści. Obraz uwypukla także, jak ciężko jest zaakceptować odrzucenie,   

Film już przeszedł do historii, choćby dlatego, że otrzymał aż cztery aktorskie nominacje, co zdarza się niezmiernie rzadko (choć w tym roku wydarzyło się dwukrotnie: obok „Duchów Inisherin” cztery aktorskie nominacje otrzymała także szalona produkcja „Wszystko wszędzie naraz”). Od roku 1980 tylko siedmiu nominowanym filmom udało się zdobyć cztery nominacje za role aktorskie, a były to: „Czerwoni”, moje ukochane „Czułe słówka”, „Chicago”, „Wątpliwość”, „Poradnik pozytywnego myślenia”, „American Hustle” i ubiegłoroczne „Psie pazury”.   

„Duchy Inisherin” mają w tym roku dużą filmową konkurencję, ale wierzę, że film zostanie dostrzeżony podczas tegorocznej edycji rozdania Oscarów, bo – choć o kino osobliwe – jest zdecydowanie godne uwagi.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz