„ŚMIERĆ NA NILU” (Death on the Nile), USA / Wielka Brytania 2022
Premiera kinowa: 11 lutego 2022
Początek roku w kinach z pewnością należy do znakomitego
Kennetha Branagha. Niedawno pisałem o jego wielkiej szansie oscarowej – bardzo osobistym
filmie „Belfast”, a w repertuarze kin jest
już „Śmierć na Nilu” – kolejny projekt genialnego Irlandczyka, film, który
Branagh nie tylko wyreżyserował, ale zagrał w nim główną rolę – znamienitego i
uroczego detektywa wszech czasów – Herculesa Poirota.
„Śmierć na Nilu” to już druga udana adaptacja prozy Agathy
Christie, której realizacji podjął się Branagh. W 2017 roku mogliśmy obejrzeć „Morderstwo
w Orient Expressie”. Cechą obu obrazów jest niesamowita atmosfera oraz zgromadzona
na planie plejada gwiazd, nawet w rolach drugoplanowych.
Piękna i niezwykle majętna arystokratka i milionerka, Linnet
Ridgeway, poznaje Simona (Armie Hammer) – przystojnego narzeczonego swojej
najlepszej przyjaciółki Jacqueline (Emma Mackey) i odbija go swojej koleżance.
W pełną przepychu i bogactwa podróż poślubną – rejs ekskluzywnym statkiem po
Nilu – Linnet zabiera swoich najbliższych i przyjaciół, trafia tam również
Hercules Poirot oraz nieproszona porzucona narzeczona. Wśród gości znajduje się
malarka i bogaczka Euphemia (Annette Bening) wraz ze swym synem Boucem (Tom
Bateman). Na pokład trafia też matka chrzestna panny młodej Marie van Schuyler
wraz ze swą tajemniczą przyjaciółką-opiekunką, panią Bowers (w te role wcielają
się znane z niezwykle popularnego brytyjskiego sitcomu „Absolutely Fabulous”
Jennifer Saunders i Dawn French) oraz były narzeczony Linnet – Doktor Bessner
(Russell Brand). Wśród gości jest też kuzyn i doradca panny młodej Ali Fazal (Andrew
Katchadourian) oraz znakomita śpiewaczka jazzowo-bluesowa, Salome Ottobourne
(bardzo dobra w tej roli Sophie Okonedo, nominowana w 2004 roku do Oscara za
film „Hotel Ruanda”) wraz ze swą piękną córką Rosalie (Letitia Wright).
Na pokładzie statku dochodzi do tragedii – Linnet zostaje
zastrzelona. Jak to zawsze u Agathy Christie bywa, wszyscy są podejrzani, ale
wszyscy mają też jakieś alibi. Każda scena przynosi nowe intrygi, a Linnet
okazuje się być niejedyną ofiarą tajemniczego mordercy - trup ściele się gęsto. Czy uda się rozwiązać
zagadkę śmierci milionerki o nieprzeciętnej urodzie? Czy ktoś zdoła zrozumieć
wszystkie zawiłe relacje między bohaterami? Oczywiście, przecież wśród
zaproszonych gości jest Hercules Poirot.
Film jest bardzo dobrze i z rozmachem zrealizowaną rozrywką
dla całej rodziny. Kenneth Branagh sprawdza się wspaniale jako reżyser, ale
jest też fantastycznym, zabawnym i uwodzicielskim Herculesem. Atrakcyjności
filmowi dodają piękne zdjęcia – widoki Nilu i piramid, chyba czasami
podrasowane sprawną ręką komputerowego specjalisty od efektów specjalnych.
Obraz ogląda się naprawdę sympatycznie, choć mógłby być nieco bardziej
skondensowany w czasie.
„Śmierć na Nilu” – mimo złowieszczego tytułu – to kino
jakiego teraz potrzebujemy, w obliczu toczącej się pandemii i potwornego
konfliktu za naszą wschodnią granicą. Miło było oderwać się na dwie godziny od
wszelkich trosk i problemów i dlatego film polecam. Dla rozrywki i ku lekkiemu
pokrzepieniu serc.
Moja ocena: 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz