niedziela, 16 stycznia 2022

 

„Matki równoległe” (Madres paralelas), Hiszpania 2021


Dziś pora na recenzję pierwszego filmu, który obejrzałem w kinie w tym roku, rewelacyjnych „Matek równoległych” Pedro Almodovara. Z filmami tego wybitnego wizjonera hiszpańskiego kina mam pewien problem, niektóre jego propozycje uważam za arcydzieła, inne produkcje – po prostu za słabe filmy. Na szczęście prezentowany przedpremierowo najnowszy film jest bardzo bardzo dobry,

Janis (Penelope Cruz) i Ana (Milena Smit) spotykają się na szpitalnym oddziale położniczym. Za chwilę obie urodzą swoje pierwsze dzieci, ale ich sytuacja jest diametralnie różna. Janis jest dojrzałą atrakcyjną kobietą, znanym fotografikiem, a ojcem jej dziecka jest Arturo, antropolog sądowy, który pomaga Janis przy ekshumacji jej pradziadka, ofiary hiszpańskiej wojny domowej. Choć Janis i Arturo nie są razem, kobieta jest bardzo szczęśliwa, że będzie miała dziecko. Ana jest w całkowicie odmiennym położeniu. To atrakcyjna nastolatka, córka aktorki, która zaszła w ciążę w wyniku gwałtu na prywatce. Kobiety – matki równoległe nie zdają sobie sprawy, w jak znacznym stopniu pobyt w szpitalu połączy ich losy i na zawsze zwiąże przyszłość Janis i Any.

Film jest bardzo udany, poruszający, świetnie zagrany i trzymający w napięciu. Almodovar w interesujący i zajmujący sposób prowadzi widza przez zawiłe meandry losów głównych bohaterek. Jak zwykle u Almodovara, film jest niezwykle estetyczny. Piękne są aktorki – Penelope Cruz i Milena Smit – najnowsze odkrycie reżysera. Piękna jest Teresa, matka Any,  która właśnie jako aktorka odnosi sukces życia i nie potrafi zrezygnować z kariery dla dobra potrzebującej pomocy córki. Piękne są zdjęcia, gra świateł, wnętrza i kolory.

„Matki równoległe” to także osobiste rozliczenie twórcy z historią. Film nawiązuje do toczącej się w latach 1936-39 hiszpańskiej wojny domowej, bratobójczych walk między nacjonalistami i republikanami, w których zginęły setki tysięcy żołnierzy i niewinnych cywili. Czyniąc główną bohaterkę prawnuczką jednej z ofiar wojny, która walczy o dobre imię i należyty pogrzeb swojego przodka, Almodovar zabiera głos w tej sprawie, która nie została w pełni rozliczona, a rodziny ofiar nigdy nie otrzymały zadośćuczynienia.

Film pozostał nieco w cieniu innej ubiegłorocznej hiszpańskiej produkcji – „Szef roku” z wyśmienitą kreacją Javiera Bardema.  To właśnie „Szef roku” był hiszpańskim kandydatem do Oscara dla filmu międzynarodowego i otrzymał rekordową liczbę dwudziestu nominacji do hiszpańskiej nagrody filmowej Goya („Matki” otrzymały jedynie osiem nominacji). Ja przy wyborze lepszego filmu z tej dwójki nie miałbym chwili zawahania – wygrałby Almodovar i jego „Matki równoległe”.

Moja ocena: 8/10

1 komentarz: