„Matki równoległe” (Madres paralelas), Hiszpania 2021
Dziś pora na recenzję pierwszego filmu, który obejrzałem w
kinie w tym roku, rewelacyjnych „Matek równoległych” Pedro Almodovara. Z
filmami tego wybitnego wizjonera hiszpańskiego kina mam pewien problem,
niektóre jego propozycje uważam za arcydzieła, inne produkcje – po prostu za
słabe filmy. Na szczęście prezentowany przedpremierowo najnowszy film jest
bardzo bardzo dobry,
Janis (Penelope Cruz) i Ana (Milena Smit) spotykają się na
szpitalnym oddziale położniczym. Za chwilę obie urodzą swoje pierwsze dzieci,
ale ich sytuacja jest diametralnie różna. Janis jest dojrzałą atrakcyjną
kobietą, znanym fotografikiem, a ojcem jej dziecka jest Arturo, antropolog
sądowy, który pomaga Janis przy ekshumacji jej pradziadka, ofiary hiszpańskiej
wojny domowej. Choć Janis i Arturo nie są razem, kobieta jest bardzo
szczęśliwa, że będzie miała dziecko. Ana jest w całkowicie odmiennym położeniu.
To atrakcyjna nastolatka, córka aktorki, która zaszła w ciążę w wyniku gwałtu
na prywatce. Kobiety – matki równoległe nie zdają sobie sprawy, w jak znacznym
stopniu pobyt w szpitalu połączy ich losy i na zawsze zwiąże przyszłość Janis i
Any.
Film jest bardzo udany, poruszający, świetnie zagrany i
trzymający w napięciu. Almodovar w interesujący i zajmujący sposób prowadzi
widza przez zawiłe meandry losów głównych bohaterek. Jak zwykle u Almodovara,
film jest niezwykle estetyczny. Piękne są aktorki – Penelope Cruz i Milena Smit
– najnowsze odkrycie reżysera. Piękna jest Teresa, matka Any, która właśnie jako aktorka odnosi sukces
życia i nie potrafi zrezygnować z kariery dla dobra potrzebującej pomocy córki.
Piękne są zdjęcia, gra świateł, wnętrza i kolory.
„Matki równoległe” to także osobiste rozliczenie twórcy z
historią. Film nawiązuje do toczącej się w latach 1936-39 hiszpańskiej wojny
domowej, bratobójczych walk między nacjonalistami i republikanami, w których
zginęły setki tysięcy żołnierzy i niewinnych cywili. Czyniąc główną bohaterkę
prawnuczką jednej z ofiar wojny, która walczy o dobre imię i należyty pogrzeb
swojego przodka, Almodovar zabiera głos w tej sprawie, która nie została w
pełni rozliczona, a rodziny ofiar nigdy nie otrzymały zadośćuczynienia.
Film pozostał nieco w cieniu innej ubiegłorocznej
hiszpańskiej produkcji – „Szef roku” z wyśmienitą kreacją Javiera Bardema. To właśnie „Szef roku” był hiszpańskim
kandydatem do Oscara dla filmu międzynarodowego i otrzymał rekordową liczbę
dwudziestu nominacji do hiszpańskiej nagrody filmowej Goya („Matki” otrzymały
jedynie osiem nominacji). Ja przy wyborze lepszego filmu z tej dwójki nie
miałbym chwili zawahania – wygrałby Almodovar i jego „Matki równoległe”.
Moja ocena: 8/10
Dziękuję za tę recenzję 🙂
OdpowiedzUsuń