„KURIER FRANCUSKI Z LIBERTY, KANSAS EVENING SUN” (The French Dispatch), Niemcy/USA 2021
Premiera
kinowa: 19 listopada 2021
Wes Anderson to jeden z moich ulubionych reżyserów
amerykańskich. Uwielbiam jego poczucie humoru, sposób prowadzenia aktorów,
bajkowo-kolorowy świat jego filmowych wizji. Do moich ulubionych produkcji
Andersona zaliczam „Grand Budapest Hotel”, „Kochanków z Księżyca. Moonrise
Kingdom” oraz „Genialny klan”. Nie można też zapomnieć o genialnej rysunkowej „Wyspie
psów”. Czy do grona moich faworytów dołączył „Kurier Francuski z Liberty,
Kansas Evening Sun”?
„Kurier Francuski” to ceniona i wydawana na świecie gazeta,
redagowana przez amerykańskich dziennikarzy pod duchowym przywództwem redaktora
naczelnego, Arthuta Hovitzera, Juniora (świetny jak zawsze Bill Murray) z
siedzibą we francuskim miasteczku Ennui-sur-Blasé. Śmierć Artura jest
przyczynkiem do powstania ostatniego numeru pisma. W filmie poznajemy cztery
najważniejsze historie, które ukazały się w ostatnim numerze.
Pierwsza opowieść nazywa się „Reporter na rowerze”, a
prezentujący ją Herbsaint Sazerac (Owen Wilson) opowiada o najbardziej
mrocznych i tajemniczych zaułkach Ennui-sur-Blasé i historii miasta.
Dużo dłuższa i intrygująca okazuje się druga opowieść „Konkretne
arcydzieło” – to historia wybitnego malarza, Mosesa Rosenthalera, który jest
odbywającym karę więzienia niebezpiecznym mordercą (fantastyczna rola Benicia
del Toro). Jego więzienną muzą jest piękna i powabna strażniczka Simone (znana
choćby z ostatniego Bonda, a przede wszystkim „Życia Adeli” Léa Seydoux), a
twórczością artysty zaczynają się interesować znani mecenasi, choćby Julian
Cadazio (bardzo dobry Adrien Brody). Narratorką tej opowieści jest redaktor „Kuriera
Francuskiego” J. K. L. Berensen (moja ukochana boska Tilda Swinton).
Kolejna historia, zatytułowana „Poprawki do manifestu” to
aktorski popis Timothée Chalameta, który gra Zeffirelliego, przywódcę
studenckich rozruchów, który poznaje życie u boku swoich dwóch kochanek – tej młodszej,
Juliette (Lyna Khoudri) i tej nieco starszej, Lucindy (cudowna Frances McDormant).
Wreszcie docieramy do ostatniej opowieści o złowieszczym
tytule „Prywatna jadalnia komisarza” – to historia, w której na tle przedstawianych
przez stylizowanego na Jamesa Baldwina Roebucka Wrighta wiadomości o tradycjach
kulinarnych poznajemy mrożącą krew w żyłach historię uprowadzenia małoletniego
syna komisarza policji (Mathieu Amalric). Komiksowy fragment tej historii to
prawdziwe arcydzieło.
Anderson tworzy niesamowitą kolorową wybuchową mieszankę
humoru, koloru i znakomitych ról. Akcja filmu dzieje się tak szybko, a dialogi
są tak błyskotliwe, że trzeba przez cały czas uważnie podążać za aktorami na
ekranie. Każda rólka, choćby drugoplanowa, to majstersztyk. „Kurier Francuski z
Liberty, Kansas Evening Sun” to hołd oddany amerykańskiemu dziennikarstwu, ale
też amerykańskiej popkulturze. Francja i tajemnicze miasteczko Ennui-sur-Blasé
nadają filmowi jedynie dodatkowego kolorytu. „Kurier…” to naprawdę film o
Ameryce, ale nie tej współczesnej, Ameryce, która już odchodzi w zapomnienie. W
filmie roi się od kontekstów, aluzji,
nawiązań i symboli. Jest ich tak dużo, że nie sposób za nimi nadążyć. Dlatego
zaopatrzyłem się już w oryginalny scenariusz filmu, żeby jeszcze raz
prześledzić losy bohaterów i ich niesamowite dialogi.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz