wtorek, 9 listopada 2021

 

MADONNA „The Immaculate Collection”, Sire, Warner Bros 1990


Dokładnie 9 listopada 1990 w sklepach muzycznych całego świata pojawiła się jedna z najważniejszych I najlepiej sprzedających się składanek największych przebojów danego artysty – album “The Immaculate Collection” królowej popu – Madonny. Artystka miała już za sobą ogromny artystyczny i komercyjny sukces  czterech płyt, w tym najnowszej  „Like a Prayer”, właśnie skończyła promocję albumu „I’m Breathless”, inspirowanego filmem „Dick Tracy” i zdecydowała się na publikację swojego pierwszego krążka Greatest Hits.

W erze bez Internetu i epoce dzikiego rynku muzycznego w Polsce dowiedziałem się o istnieniu płyty już po jej wydaniu i natychmiast nabyłem ją jako kasetę – wtedy to był dla mnie podstawowy nośnik muzyki. Byłem tym wydawnictwem zauroczony. Na jednej płycie znalazły się (prawie) wszystkie singlowe przeboje Artystki mojego życia. To była moja ścieżka dźwiękowa Gwiazdki ’90 i całego kolejnego roku licealnej egzystencji.

Madonna zdecydowała się na układ chronologiczny utworów na płycie, ale nie zamieściła pierwszych singli „Everybody”, czy „Burning up”, a otworzyła album swoim pierwszym ogromnym przebojem „Holiday”. Debiutancki album reprezentowały tu jeszcze :Lucky Star” i „Borderline”. Bestsellerowy i zmieniający Madonnę w ogromną gwiazdę album „Like a Virgin” promują tu jedynie nagranie tytułowe i „Material Girl”. Następnie Madonna sięga po dwa hity filmowe: piękną balladę „Crazy for You” z filmu „Vision Quest” i fantastyczny singiel „Into the Groove” z obrazu „Desperately Seeking Susan” (do dziś najlepiej sprzedawany singiel Madonny w Wielkiej Brytanii). Na składance są aż cztery nagrania z płyty „True Blue” – „Live to Tell”, „Papa Don’t Preach”, „Open Your Heart” i „La Isla Bonita” oraz trzy single z „Like a Prayer” – poza tytułowym także „Express Yourself” i „Cherish”. Erę „I’m Breathless” reprezentuje fantastyczny „Vogue”, a płytę kończą dwa nagrania premierowe.

Pierwszy z nowych utworów to kompozycja Madonny i Lenny’ego Kravitza – hipnotyzujące i zapowiadające zmianę stylistyki artystki nagranie „Justify My Love” z tyleż zmysłowym, co nieco perwersyjnym video clipem. To z pewnością bardzo jasny punkt wydawnictwa, gratka dla fanów i bardzo dobry ruch komercyjny, promujący płytę. Dużym błędem Madonny był brak nowych nagrań na jej kolejnych kompilacjach (z wyjątkiem płyty „Something to Remember”). Drugie nowe nagranie „Rescue Me” nie było już aż tak udane jak „Justify My Love”, choć było kolejnym ukłonem w stronę fanów, czekających na nowe produkcje Madonny.

Madonna zaskoczyła rezygnacją z wersji singlowych większości nagrań i zamieszczeniem utworów w nieco innych aranżacjach i remixach. Niektórym utworom wyszło to na dobre (bardzo podoba mi się wersja „Vogue” z „The Immaculate Collection”), w niektórych przypadkach nowym wersjom towarzyszyło jednak lekkie rozczarowanie (długo przekonywałem się do wydłużonej wersji „Like a Prayer”). Całość płyty robiła jednak ogromne wrażenie i niewielu artystów może pochwalić się taką przebojową składanką ze stosunkowo krótkiego (niespełna 10 lat) okresu twórczości. Pikanterii nadawał albumowi jego tytuł – The Immaculate Collection” – Niepokalana/Nieskazitelna Kolekcja, wyraźnie nawiązujący do biblijnego Niepokalanego Poczęcia (Immaculate Conception).

Przy wyborze utworów firma płytowa i Artystka z pewnością kierowali się popularnością utworów na listach przebojów, głównie na rynku brytyjskim i amerykańskim. A czy były spektakularne braki? Z całą pewnością. Chyba najbardziej zabrakło transatlantyckiego Numeru 1 „Who’s That Girl” – żadne nagranie z filmu nie znalazło się na płycie. Wielu fanów dostrzegło także nieobecność piosenki „True Blue”. Mnie zabrakło singla „Gambler”, który nie pojawił się na żadnym oficjalnym krążku Madonny, a składanka była świetną okazją, by przypomnieć i ponownie wylansować ten przebój.

Utyskiwania fanów były na tyle intensywne, że Madonna zdecydowała się na wydanie EP-ki z czterema brakującymi hitami, tzw. „The Holiday Collection EP”, na której obok tytułowego przeboju „Holiday” znalazły się jeszcze „True Blue”, „Who’s That Girl” i „Causing a Commotion”.

Madonna wydała jeszcze trzy albumy składankowe: bardzo intrygujący zestaw najpiękniejszych ballad „Something to Remember” (1995), „GHV2” (2001) oraz świetne, podsumowujące całą karierę artystki „Celebration” (2009). Nowego wydawnictwa kompilacyjnego nie mamy od 12 lat. W przyszłym roku przypada 40-lecie kariery Artystki, trwają prace nad przygotowaniem filmowej biografii piosenkarki. Czy może w przyszłym roku Madonna uraczy nas jakimś nowym wydawnictwem okolicznościowym?

Żadnej składance Madonny nie udało się już powtórzyć sukcesu „The Immaculate Collection” – to do dziś jedna z najlepszych płyt typu Greatest Hits w historii przemysłu muzycznego. To album petarda, którego chce się słuchać bez przerwy i ciągle do niego wracać, to zestaw pełen młodzieńczej, kobiecej siły i werwy, pełen niewiarygodnie dobrych muzycznych pomysłów, to składanka marzeń, której wydanie powinno być aspiracją każdego rozpoczynającego karierę artysty.

Moja ocena: 10/10!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz