MADONNA „The Immaculate Collection”, Sire, Warner Bros 1990
Dokładnie 9 listopada 1990 w sklepach muzycznych całego
świata pojawiła się jedna z najważniejszych I najlepiej sprzedających się
składanek największych przebojów danego artysty – album “The Immaculate
Collection” królowej popu – Madonny. Artystka miała już za sobą ogromny
artystyczny i komercyjny sukces czterech
płyt, w tym najnowszej „Like a Prayer”,
właśnie skończyła promocję albumu „I’m Breathless”, inspirowanego filmem „Dick
Tracy” i zdecydowała się na publikację swojego pierwszego krążka Greatest Hits.
W erze bez Internetu i epoce dzikiego rynku muzycznego w
Polsce dowiedziałem się o istnieniu płyty już po jej wydaniu i natychmiast
nabyłem ją jako kasetę – wtedy to był dla mnie podstawowy nośnik muzyki. Byłem
tym wydawnictwem zauroczony. Na jednej płycie znalazły się (prawie) wszystkie
singlowe przeboje Artystki mojego życia. To była moja ścieżka dźwiękowa
Gwiazdki ’90 i całego kolejnego roku licealnej egzystencji.
Madonna zdecydowała się na układ chronologiczny utworów na
płycie, ale nie zamieściła pierwszych singli „Everybody”, czy „Burning up”, a
otworzyła album swoim pierwszym ogromnym przebojem „Holiday”. Debiutancki album
reprezentowały tu jeszcze :Lucky Star” i „Borderline”. Bestsellerowy i zmieniający
Madonnę w ogromną gwiazdę album „Like a Virgin” promują tu jedynie nagranie
tytułowe i „Material Girl”. Następnie Madonna sięga po dwa hity filmowe: piękną
balladę „Crazy for You” z filmu „Vision Quest” i fantastyczny singiel „Into the
Groove” z obrazu „Desperately Seeking Susan” (do dziś najlepiej sprzedawany
singiel Madonny w Wielkiej Brytanii). Na składance są aż cztery nagrania z
płyty „True Blue” – „Live to Tell”, „Papa Don’t Preach”, „Open Your Heart” i „La
Isla Bonita” oraz trzy single z „Like a Prayer” – poza tytułowym także „Express
Yourself” i „Cherish”. Erę „I’m Breathless” reprezentuje fantastyczny „Vogue”,
a płytę kończą dwa nagrania premierowe.
Pierwszy z nowych utworów to kompozycja Madonny i Lenny’ego
Kravitza – hipnotyzujące i zapowiadające zmianę stylistyki artystki nagranie
„Justify My Love” z tyleż zmysłowym, co nieco perwersyjnym video clipem. To z
pewnością bardzo jasny punkt wydawnictwa, gratka dla fanów i bardzo dobry ruch
komercyjny, promujący płytę. Dużym błędem Madonny był brak nowych nagrań na jej
kolejnych kompilacjach (z wyjątkiem płyty „Something to Remember”). Drugie nowe
nagranie „Rescue Me” nie było już aż tak udane jak „Justify My Love”, choć było
kolejnym ukłonem w stronę fanów, czekających na nowe produkcje Madonny.
Madonna zaskoczyła rezygnacją z wersji singlowych większości
nagrań i zamieszczeniem utworów w nieco innych aranżacjach i remixach.
Niektórym utworom wyszło to na dobre (bardzo podoba mi się wersja „Vogue” z
„The Immaculate Collection”), w niektórych przypadkach nowym wersjom
towarzyszyło jednak lekkie rozczarowanie (długo przekonywałem się do wydłużonej
wersji „Like a Prayer”). Całość płyty robiła jednak ogromne wrażenie i niewielu
artystów może pochwalić się taką przebojową składanką ze stosunkowo krótkiego
(niespełna 10 lat) okresu twórczości. Pikanterii nadawał albumowi jego tytuł –
The Immaculate Collection” – Niepokalana/Nieskazitelna Kolekcja, wyraźnie
nawiązujący do biblijnego Niepokalanego Poczęcia (Immaculate Conception).
Przy wyborze utworów firma płytowa i Artystka z pewnością
kierowali się popularnością utworów na listach przebojów, głównie na rynku
brytyjskim i amerykańskim. A czy były spektakularne braki? Z całą pewnością.
Chyba najbardziej zabrakło transatlantyckiego Numeru 1 „Who’s That Girl” –
żadne nagranie z filmu nie znalazło się na płycie. Wielu fanów dostrzegło także
nieobecność piosenki „True Blue”. Mnie zabrakło singla „Gambler”, który nie
pojawił się na żadnym oficjalnym krążku Madonny, a składanka była świetną
okazją, by przypomnieć i ponownie wylansować ten przebój.
Utyskiwania fanów były na tyle intensywne, że Madonna
zdecydowała się na wydanie EP-ki z czterema brakującymi hitami, tzw. „The
Holiday Collection EP”, na której obok tytułowego przeboju „Holiday” znalazły
się jeszcze „True Blue”, „Who’s That Girl” i „Causing a Commotion”.
Madonna wydała jeszcze trzy albumy składankowe: bardzo
intrygujący zestaw najpiękniejszych ballad „Something to Remember” (1995),
„GHV2” (2001) oraz świetne, podsumowujące całą karierę artystki „Celebration”
(2009). Nowego wydawnictwa kompilacyjnego nie mamy od 12 lat. W przyszłym roku
przypada 40-lecie kariery Artystki, trwają prace nad przygotowaniem filmowej
biografii piosenkarki. Czy może w przyszłym roku Madonna uraczy nas jakimś
nowym wydawnictwem okolicznościowym?
Żadnej składance Madonny nie udało się już powtórzyć sukcesu
„The Immaculate Collection” – to do dziś jedna z najlepszych płyt typu Greatest
Hits w historii przemysłu muzycznego. To album petarda, którego chce się
słuchać bez przerwy i ciągle do niego wracać, to zestaw pełen młodzieńczej,
kobiecej siły i werwy, pełen niewiarygodnie dobrych muzycznych pomysłów, to
składanka marzeń, której wydanie powinno być aspiracją każdego rozpoczynającego
karierę artysty.
Moja ocena: 10/10!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz