niedziela, 7 listopada 2021

 

„SPENCER” (Spencer), Niemcy / Wielka Brytania / Chile 2021

Polska premiera: 5 listopada 2021



Wyznam, że księżna Diana zawsze była moją ulubienicą, a moja sympatia do Niej rosła wraz z zainteresowaniem językiem angielskim i kulturą brytyjską. Stała się dla mnie symbolem odejścia od angielskiego konserwatyzmu i skostniałych zasad rodziny królewskiej, a jej działalność na rzecz potrzebujących zawsze zasługiwała na podziw i szacunek. Pamiętam moment, kiedy włączyłem radio rankiem 31 sierpnia 1997 roku i usłyszałem wiadomość o Jej śmierci. Byłem wstrząśnięty.

Od lat śledzę doniesienia medialne o Dianie, zbieram literaturę dotyczącą Jej życia i – naturalnie – oglądam dokumenty i produkcje filmowe dotyczące tej barwnej i intrygującej postaci. Najnowszy film o księżnej Walii, „Spencer”, który właśnie pojawił się na ekranach polskich kin, był dla mnie – obok „Domu Gucci” – najważniejszą premierą filmową bieżącego sezonu i od debiutu filmu na festiwalu w Wenecji bardzo na możliwość obejrzenia tej produkcji czekałem. Czy było warto?

Chyba tak, choć oczekiwałem nieco innego obrazu. „Spencer” nie jest typową biografią, to raczej wycinek z życia Diany w święta Bożego Narodzenia 1991 roku, które księżna spędziła z rodziną w królewskiej posiadłości Sandringham House nieopodal jej domu rodzinnego. Te trzy dni stanowią moment przełomu – Diana podejmuje wewnętrzną decyzję o rozwodzie i opuszczeniu rodziny królewskiej, czego symbolicznym staje się wyjazd z rezydencji 26 grudnia.

„Spencer” przedstawia nam obraz Diany jako kobiety z krwi i kości, miotanej emocjami, zdradzanej, nieakceptowanej i będącej na skraju mentalnego załamania. Diana doświadcza ostracyzmu ze strony rodziny królewskiej, ma lepsze relacje z przedstawicielami służby, zwłaszcza garderobianą Maggie (Sally Hawkins), niż ze swoim mężem, czy teściową. Jest potwornie zmęczona wieloletnim tkwieniem w konserwatywnych konwenansach, jest śledzona przez wszechobecnych fotoreporterów, jest bezwolna, nie może nawet wybrać własnej garderoby na rodzinne święta. Dodatkowo zmaga się z zaburzeniami odżywiania i samookaleczeniami.

Diana jest u kresu emocjonalnej wytrzymałości, nie otrzymuje od nikogo żadnego wsparcia i pomocy. Jedyną nadzieją pozostają dla niej dzieci – książęta William i Harry. Królowa wydaje się być serdeczniejsza dla swoich psów niż dla wnucząt i synowej. Dodatkowo Diana musi poradzić sobie ze wspomnieniami z dzieciństwa i śmiercią ojca.

Reżyser filmu, Pablo Larrai, znany choćby z niesamowitej i przejmującej ekranizacji biografii Jackie Kennedy w obliczu zabójstwa prezydenta, nazwał swoją najnowszą produkcję „baśnią, która wydarzyła się naprawdę”. Twórca filmu wprowadza do obrazu baśniowe elementy, sceny oniryczne przeplatają się tu z rzeczywistymi, a księżną Dianę nawiedza duch Anny Boleyn, zabitej żony Henryka VIII. Ciekawym symbolem reżyser czyni naszyjnik z pereł Diany – to nie tylko atrybut zdrady, ale symboliczne rozerwanie naszyjnika oznacza także ostateczny rozrachunek z przeszłością, również dzieciństwem. Diana opuszcza Sandringham House jako inna kobieta – kobieta wolna, bardziej świadoma siebie, dawna Diana. Stąd w fast-foodzie podaje swoje panieńskie nazwisko.

Niewątpliwie najważniejszym elementem filmu staje się aktorka grająca główną rolę – Kristen Stewart. To z pewnością jedna z najważniejszych życiowych ról aktorki, która przeszła ogromny artystyczny rozwój od roli Belli, narzeczonej wampira, w ekranizacji „Zmierzchu”, by zacząć grać coraz częściej w niezależnych produkcjach i wreszcie otrzymać tę przełomową rolę w dramacie „Spencer”. Stewart na te 111 minut filmu staje się Dianą, tak samo, mówi, chodzi, gestykuluje. Fantastycznie przedstawia rozterki bohaterki, nieco irytować może jedynie nadmierna emfaza, z jaką mówi filmowa Diana. Opinie krytyków i bukmacherów są jednoznaczne – Kristen Stewart powalczy w tym roku o Oscara, a nominację dla najlepszej aktorki ma praktycznie zapewnioną.

Film jest o niebo lepszy od zapowiadanego jako wielki przebój dramatu „Diana” z 2013 roku z Naomi Watts w tytułowej roli. Pablo Larrain stworzył film koncepcyjnie pełny, ciekawy i niezwykle prawdziwy. Dzięki niemu możemy zbliżyć się do prawdy o Dianie – ofierze brytyjskiego konserwatyzmu i wieloletniej rojalistycznej tradycji.

Moja ocena: 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz