„DIUNA” (Dune), Kanada / USA / Węgry / Wielka Brytania 2021
Polska premiera: 22 października 2021
Wreszcie udało mi się obejrzeć „Diunę” Denisa Villeneuve –
nieomal w miesiąc po premierze. Chciałem przygotować się do seansu i najpierw
zaznajomić się z kultową powieścią Franka Herberta z 1965 roku, ale nie
zdołałem ukończyć lektury i nadszedł czas na zapoznanie się z tym niezwykłym
widowiskiem.
Muszę wyznać, że uniwersum „Diuny” było mi zupełnie obce,
choć teraz doceniam fakt, że Herbert stworzył cykl książek wybitnych w swoim
gatunku, wyjątkowych i niepowtarzalnych. Można nawet stwierdzić, że stworzył
coś na kształt systemu religijnego z wojną światów i zapowiedzią nadejścia
Mesjasza. Nie zaskakuje mnie zatem, że od lat ma swoich wyznawców i zagorzałych
wielbicieli, którzy czekali na pojawienie się nowej ekranizacji w kinach. A
czekać było warto.
Mnie fascynacja cyklem Herberta ominęła. Nigdy wcześniej nie
czytałem powieści – a lektura, mimo zawiłości treści, wielu bohaterów i miejsc
akcji, okazała się dużą przyjemnością. Nie widziałem też głośnej, choć uważanej
za niezbyt udaną, adaptacji Davida Lyncha, choć to jeden z moich ulubionych
reżyserów. Pamiętam, że w 1984 roku dużo się o tym filmie mówiło, dla mnie
ciekawostkę stanowił fakt, że zagrał tam Sting, ale film przeszedł obok, bez
mojego udziału. Nie w pełni utożsamiam się także z gatunkiem – nie należę do
wielbicieli literatury i kina science fiction. Cieszę się, że po latach nadrobiłem
braki i obejrzałem film, a do lektury z pewnością wkrótce wrócę.
Od początku filmu ma się wrażenie i przekonanie, że obcuje
się ze zjawiskiem wyjątkowym. Film zaskakuje rozmachem formy, mimo że uniwersum
Diuny wydaje się nieco ascetyczne – z ogromnymi przestrzeniami pustynnymi i
potężnymi, lecz surowymi bryłami budynków. Nastrój buduje fantastyczna,
niepokojąca muzyka Hansa Zimmera. Wrażenie robią monumentalne sceny i piękne
zdjęcia.
Streszczenie akcji filmu jest nie lada wyzwaniem. „Diuna” to
obraz przejęcia kontroli nad tytułową planetą przez ród szlachetnych Atrydów od
Harkonennów na mocy traktatu wydanego przez Imperatora. Planeta jest miejscem
strategicznym ze względu na występującą tam drogocenną przyprawę, zwaną melanżem.
Książę Leto Atryda (Oscar Isaac) pojawia się na Diunie wraz ze swoją obdarzoną
magicznymi mocami kobietą, Jessicą (Rebecca Ferguson), oraz synem Paulem (uwielbiany
przez widzów Timothee Chalamet).
Na wypalonej słońcem Diunie żyją jeszcze jej rdzenni mieszkańcy – Fremeni,
mądry i pokojowy naród, który nauczył się żyć na pustyni i unikać ogromnego
niebezpieczeństwa – ataków czerwu pustynnego. Po przybyciu na planetę
przedstawicieli Atrydów dochodzi do zdrady, książę Leto zostaje zamordowany, a
Paul wraz z matką ratują się ucieczką. Co wydarzyło się dalej, okaże się w
drugiej części filmowej adaptacji powieści.
„Diuna” to pełen mistyki i tajemniczości obraz zantagonizowanego
świata przyszłości. Obok zdjęć, wielką zaletą filmu jest obsada. Poza wspomnianymi
rolami na uwagę zasługuje także Stellan Starsgard jako Baron Vladimir
Harkonnen. Film jest długi, ale nie nuży, gdyż intryguje przebiegiem akcji,
scenografią, pomysłowością. Denis Villeneuve po raz kolejny udowadnia, że jest
utalentowanym reżyserem-wizjonerem i to dobrze, że po stworzeniu obrazu „Blade
Runner 2049” to właśnie jemu przypadła w udziale realizacja nowej adaptacji
prozy Herberta. Muszę tu przypomnieć jeden z pierwszych przebojów kinowych tego
kanadyjskiego reżysera, film „Pogorzelisko”, który do dziś pozostaje dla mnie
jednym z najlepszych filmów obejrzanych w życiu.
Pozostaje mi jeszcze reakcja na zarzuty widzów, że bez
znajomości książki pełne zrozumienie fabuły :Diuny” jest w zasadzie niemożliwe.
Przyznaję, że jest to film fabularnie skomplikowany i lektura części powieści
pomogła mi w zrozumieniu i interpretacji obrazu filmowego, ale jeśli ktoś lubi
wysokobudżetowe, zrealizowane z rozmachem kino science fiction, na dodatek z
bardzo dobrymi rolami, zapraszam do zanurzenia się w uniwersum Diuny. Nikt nie
powinien żałować decyzji o obejrzeniu filmu, a ja czekam już na drugą część.
Moja ocena: 8/10
Podpisuję się pod Twoją recenzją. Ja też jestem zachwycony, a Diunę i następne części czytałem..
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%. Bardzo miłe do oglądania dzieło. Hans Zimmer jak zwykle pozamiatał. Cieszę się, że Panu też się podobało, bo czekałam na recenzję I konfrontację odczuć dotyczących Diuny��
OdpowiedzUsuńTrafnie ujęte. Ja też nie czytałam powieści, ale film zaciekawił mnie na tyle że sięgnęłam po książkę, a to rzadkie zjawisko.
OdpowiedzUsuń