czwartek, 25 listopada 2021


„DIUNA” (Dune), Kanada / USA / Węgry / Wielka Brytania 2021


Polska premiera: 22 października 2021

Wreszcie udało mi się obejrzeć „Diunę” Denisa Villeneuve – nieomal w miesiąc po premierze. Chciałem przygotować się do seansu i najpierw zaznajomić się z kultową powieścią Franka Herberta z 1965 roku, ale nie zdołałem ukończyć lektury i nadszedł czas na zapoznanie się z tym niezwykłym widowiskiem.

Muszę wyznać, że uniwersum „Diuny” było mi zupełnie obce, choć teraz doceniam fakt, że Herbert stworzył cykl książek wybitnych w swoim gatunku, wyjątkowych i niepowtarzalnych. Można nawet stwierdzić, że stworzył coś na kształt systemu religijnego z wojną światów i zapowiedzią nadejścia Mesjasza. Nie zaskakuje mnie zatem, że od lat ma swoich wyznawców i zagorzałych wielbicieli, którzy czekali na pojawienie się nowej ekranizacji w kinach. A czekać było warto.

Mnie fascynacja cyklem Herberta ominęła. Nigdy wcześniej nie czytałem powieści – a lektura, mimo zawiłości treści, wielu bohaterów i miejsc akcji, okazała się dużą przyjemnością. Nie widziałem też głośnej, choć uważanej za niezbyt udaną, adaptacji Davida Lyncha, choć to jeden z moich ulubionych reżyserów. Pamiętam, że w 1984 roku dużo się o tym filmie mówiło, dla mnie ciekawostkę stanowił fakt, że zagrał tam Sting, ale film przeszedł obok, bez mojego udziału. Nie w pełni utożsamiam się także z gatunkiem – nie należę do wielbicieli literatury i kina science fiction. Cieszę się, że po latach nadrobiłem braki i obejrzałem film, a do lektury z pewnością wkrótce wrócę.

Od początku filmu ma się wrażenie i przekonanie, że obcuje się ze zjawiskiem wyjątkowym. Film zaskakuje rozmachem formy, mimo że uniwersum Diuny wydaje się nieco ascetyczne – z ogromnymi przestrzeniami pustynnymi i potężnymi, lecz surowymi bryłami budynków. Nastrój buduje fantastyczna, niepokojąca muzyka Hansa Zimmera. Wrażenie robią monumentalne sceny i piękne zdjęcia.

Streszczenie akcji filmu jest nie lada wyzwaniem. „Diuna” to obraz przejęcia kontroli nad tytułową planetą przez ród szlachetnych Atrydów od Harkonennów na mocy traktatu wydanego przez Imperatora. Planeta jest miejscem strategicznym ze względu na występującą tam drogocenną przyprawę, zwaną melanżem. Książę Leto Atryda (Oscar Isaac) pojawia się na Diunie wraz ze swoją obdarzoną magicznymi mocami kobietą, Jessicą (Rebecca Ferguson), oraz synem Paulem (uwielbiany przez widzów Timothee Chalamet).

Na wypalonej słońcem Diunie żyją  jeszcze jej rdzenni mieszkańcy – Fremeni, mądry i pokojowy naród, który nauczył się żyć na pustyni i unikać ogromnego niebezpieczeństwa – ataków czerwu pustynnego. Po przybyciu na planetę przedstawicieli Atrydów dochodzi do zdrady, książę Leto zostaje zamordowany, a Paul wraz z matką ratują się ucieczką. Co wydarzyło się dalej, okaże się w drugiej części filmowej adaptacji powieści.

„Diuna” to pełen mistyki i tajemniczości obraz zantagonizowanego świata przyszłości. Obok zdjęć, wielką zaletą filmu jest obsada. Poza wspomnianymi rolami na uwagę zasługuje także Stellan Starsgard jako Baron Vladimir Harkonnen. Film jest długi, ale nie nuży, gdyż intryguje przebiegiem akcji, scenografią, pomysłowością. Denis Villeneuve po raz kolejny udowadnia, że jest utalentowanym reżyserem-wizjonerem i to dobrze, że po stworzeniu obrazu „Blade Runner 2049” to właśnie jemu przypadła w udziale realizacja nowej adaptacji prozy Herberta. Muszę tu przypomnieć jeden z pierwszych przebojów kinowych tego kanadyjskiego reżysera, film „Pogorzelisko”, który do dziś pozostaje dla mnie jednym z najlepszych filmów obejrzanych w życiu.

Pozostaje mi jeszcze reakcja na zarzuty widzów, że bez znajomości książki pełne zrozumienie fabuły :Diuny” jest w zasadzie niemożliwe. Przyznaję, że jest to film fabularnie skomplikowany i lektura części powieści pomogła mi w zrozumieniu i interpretacji obrazu filmowego, ale jeśli ktoś lubi wysokobudżetowe, zrealizowane z rozmachem kino science fiction, na dodatek z bardzo dobrymi rolami, zapraszam do zanurzenia się w uniwersum Diuny. Nikt nie powinien żałować decyzji o obejrzeniu filmu, a ja czekam już na drugą część.

Moja ocena: 8/10

3 komentarze:

  1. Podpisuję się pod Twoją recenzją. Ja też jestem zachwycony, a Diunę i następne części czytałem..

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się w 100%. Bardzo miłe do oglądania dzieło. Hans Zimmer jak zwykle pozamiatał. Cieszę się, że Panu też się podobało, bo czekałam na recenzję I konfrontację odczuć dotyczących Diuny��

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafnie ujęte. Ja też nie czytałam powieści, ale film zaciekawił mnie na tyle że sięgnęłam po książkę, a to rzadkie zjawisko.

    OdpowiedzUsuń